Zabójczy (nie)przyjaciel
ROZDZIAŁ PIĄTY
- Dostała pani silne leki przeciwbólowe i nasenne. Do kontroli proszę się zgłosić do swojego lekarza za dwa tygodnie. Do widzenia.- Lekarz wręczył pacjentce dokumentacje i wrócił do swoich obowiązków.
Marie wreszcie opuściła szpitalne mury. Na parkingu czekała na nią już Anne z uśmiechem od ucha do ucha.
- Wsiadaj, wszyscy już nie mogą się doczekać, aż wreszcie do nas dołączysz.- Zaszczebiotała otwierając drzwi pasażera.
- Ja i tak ich nie poznam.- Szepnęła sama do siebie Marie i rozłożyła się na skórzanym fotelu.
Droga wiła się wśród wzgórz i niespodziewanych dolin, domki usytuowane nieopodal majestatycznych gór i bliskość fiordów dawała poczucie, że człowiek znalazł się w samym środku jednego z cudów matki natury.
Właśnie dojeżdżały do Bremen. Drugiego co do wielkości miasta w Norwegii. Rześkie powietrze łaskotało twarze przywracając obie kobiety do rzeczywistości. Przejeżdżały właśnie przez ogromny most na wzgórzu Floyen.
- Pięknie, prawda?- Rzuciła od niechcenia Anne.
Marie tylko przytaknęła wciąż urzeczona widokiem.
Nim się spostrzegły a znalazły się u podnóża Floyen i zmierzały do prosto do celu. Na końcu ulicy skręciły w prawo.
- Przypominasz coś sobie?
Marie pokręciła przecząco głową i wysiadła z samochodu tuż przed czerwonym drewnianym domem skąpanym w złotych i brązowych liściach. Na sfatygowanych już schodach stanęła postać. Wysoka, o zaokrąglonych kształtach, blond włosach upiętych w niedbałego koka i te błękitne, rozbiegane na pozór oczy, które obserwowały czujnie każdy krok.
- Wreszcie jesteście!- Krzyknęła grubym jak na kobietę głosem.
Miała ją przytulić, ale szybko się wycofała jak gdyby uświadamiając sobie, że przybyła dziewczyna i tak nie wie kim jest.
- Jestem Meg, twoja współlokatorka.- Dodała pośpiesznie wprowadzając ją do domu.
Przeszły przez mały korytarz aż do ogromnego salonu. Na białej kanapie siedziało kilka osób.
Wysoki, ciemny blondyn o niezliczonej ilości piegów na twarzy przedstawił się jako Alex- przyjaciel domu. Błądził wzrokiem po całym pokoju i widać było na pierwszy rzut oka, że ta sytuacja go przerasta. Obok niego siedziała piękna, zielonooka Kate.
Wpatrywała się z promiennym uśmiechem w Marie i poinformowała niezrażona niczym, że jest jej przyjaciółką i gdy tylko spróbuje jej ciasta czekoladowego to na pewno sobie wszystko przypomni. Widać było, że to dusza towarzystwa i potrafi rozładować każde napięcie. Na samym końcu z ponurym wyrazem twarzy został Patrick. Przeciętny brunet z blond refleksami w bujnej czuprynie, którego można byłoby pomylić z każdym przechodniem, a i tak nikt by go nie zapamiętał. Brat Marie. W przeciwieństwie do pozostałych mruknął tylko coś na dzień dobry i utopił wzrok w kwietniku naprzeciwko.
- Kochani sądzę, że Marie powinna odpocząć...- nie skończyła, gdy w drzwiach pojawił się znajomy już ze szpitala inspektor Errikson.
Stał oparty o framugę i obserwował każdego z nich, jak gdyby cała grupa była jego podejrzanymi. Z natury ten policjant nie wierzył nikomu, nawet najbliższej rodzinie, doskonale wiedział, że to właśnie ludzie z najbliższego otoczenia są najbardziej niebezpieczni.
- Przepraszam, że panią nachodzę, ale musimy porozmawiać. Na osobności.- Rzucił rzeczowo do Marie.
- W twoim pokoju... będzie najlepiej.- Odpowiedziała Anne i pociągnęła za sobą Marie i inspektora na piętro.
Jej sypialnia mieściła się na końcu korytarza.
W centrum stało ogromne niskie łóżko, zasłane śnieżnobiałą pościelą, po przeciwnej stronie szafa. Inspektor zajął miejsce na fotelu przy oknie. Położył na szklanym stoliku notatnik i rozejrzał się dookoła. W powietrzu unosił się zapach któregoś z cytrusów. Może pomarańcza? Grejpfrut?
- Rozumiem, że nadal pani nic nie pamięta? Cóż.... śledztwo jednak musi iść naprzód. Doszliśmy do kilku interesujących faktów. Myśli pani, że mogłaby mieć pani wrogów?
Marie usiadła na krawędzi łóżka i wciągnęła szybko powietrze.
- Może. Chyba każdy jakiegoś ma.
- Dobrze pani myśli. Ale pani nie miała jednego wroga, pani miała ich, co najmniej kilku.- Oznajmił i założył nogę na nogę.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania