Poprzednie częściOcena Bitwy Alfo- MrJ

Ocena bitwy Arysto – Alfonsyna

Na wstępie bardzo, bardzo przeproszę za opóźnienie. Spowodowane było głównie pracą, która kiepsko połączyła się z moim własnym niezorganizowaniem. Jeśli jeszcze mnie nie znienawidziliście, może się tak zdarzyć po przeczytaniu tego, co wstawiam poniżej, choć mam nadzieję, że obejdzie się bez rękoczynów. ;)

 

Specific_girl – Być wykreowany bohaterem

 

Styl (1 do 10)

 

Cóż, trochę mnie boli fakt, że jak na tak krótki tekst, nazbierało się aż tyle błędów. W dodatku takich, których spokojnie można byłoby uniknąć przy bliższym przyjrzeniu się tekstowi. Ale skoro już są, to muszę je wytknąć:

 

„postacią stworzoną przez autora na wznak kogoś, kim chcieliby lub nie chcieliby być” – po pierwsze – raczej nie na wznak (na wznak to raczej można leżeć), sądzę, że raczej chodziło Ci tu o to, że to postać stworzona na czyjeś podobieństwo i właśnie takiego sformułowania należało użyć; po drugie – odmiana – skoro stworzona przez autora (liczba pojedyncza), to na podobieństwo kogoś, kim chciałby lub nie chciałby być (ten autor, bo o nim jednym tu mowa, więc nadal powinno to być w liczbie pojedynczej, a nie mnogiej);

„Nie rozumiem(,) jak działa umysł autora, bo mieć władzę absolutną, móc stworzyć nowe światy, […] to nie!” – całe to zdanie w tej formie po prostu kiepsko brzmi i chyba nie do końca oddaje zamierzony sens, a wystarczyłoby odrobinę to zmienić, np. „bo skoro ma władzę absolutną, to mógłby stworzyć nowe światy, […] ale nie!” – to tylko moja propozycja, która mogłaby ulepszyć konstrukcję i nadać zdaniu dokładnie taki sens, o jaki chodziło;

„nieceremonialnie” – niekoniecznie pasuje mi to słowo do kontekstu, choć wiem, że można je rozumieć jako „niekonwencjonalnie” i o to zapewne chodziło, ale raczej właśnie słowa „niekonwencjonalnie” bym tu użyła – sądzę, że znaczeniowo po prostu lepiej by pasowało;

„postawić do góry cały świat” – a może raczej „do góry nogami”? Samo „do góry” niekoniecznie oddaje właściwy sens;

„poprotu jaja” – po prostu;

„usiąść wygodnie i zacząć się nią rozkoszować, literka po literce. Oddając się jej beznamiętnie, a nie iść!” – po pierwsze, raczej bym te zdania połączyła, by nadać temu fragmentowi większej spójności, ale ważniejsze jest to, że słowo „beznamiętnie” całkowicie przeczy „rozkoszowaniu się”; „beznamiętnie” to inaczej bez emocji, a przecież raczej chodziło Ci tu o coś zupełnie przeciwnego – więc chyba najlepiej byłoby po prostu napisać „oddając się jej bez pamięci” lub „namiętnie”, jeśli już chcesz w ten sposób to ujmować;

„która ma uczucia, odczucia” – raczej starczy jedno z tych słów – wszak uczucia i odczucia to to samo;

„integrować się (ze) mną” – nie można się integrować kimś, jedynie z kimś;

„Wróćmy więc do mojego życia. A więc” – któreś z tych „więc” zupełnie zbędne;

„Przypadek? Nie. Przeznaczenia!” – raczej „przeznaczenie” – tylko jedno, nie więcej;

„tak(,) na gumę” – raczej trzeba to „tak” oddzielić przecinkiem, wymaga tego sens zdania;

„ale czego się nie robi dla pieniędzy” – zrobiłabym z tego osobne zdanie i zakończyła je znakiem zapytania;

„jak gentelmen jakiś” – tutaj raczej dałabym „gentleman” zgodnie z angielską pisownią albo spolszczone „dżentelmen”, zamiast tej wersji pośredniej, którą zastosowałaś – bo takie słowo raczej nie istnieje;

„(–) Nic ci nie jest?” – skoro dialog to jednak od myślnika;

„jestem cała czerwona, nie jak burak, bo burak to purpura” – w sumie nie jestem mimo wszystko pewna, czy „purpura” do buraka pasuje – koniec końców buraki są bardziej w odcieniach czerwieni niż fioletu, a purpura to fiolet jednak, ale może ja się nie znam;

„ciągłe powtarzanie autor jest złe” – „autor” dałabym w cudzysłów, bo bohaterka podaje to słowo niejako w formie przykładu;

„Czuje się” – czuję – pierwsza osoba liczby pojedynczej;

„chce ją dokończyć” – chcę – jak wyżej;

„żałuje, że zostawiała to w starym mieszkaniu” – zostawiła – bo zostawiła raz, a nie cyklicznie kilka razy;

„z kartonu jednorakich bohaterów, […] jednorakich pustych kartek, stworzył coś” – przecinek po „kartek” zbędny, ale tak naprawdę się chciałam przyczepić do tych „jednorakich” – niby słowo pasuje znaczeniowo, aczkolwiek zdaje mi się nazbyt potoczne, nieco psuje odbiór, wolałabym tu „jednakowych” albo chociaż „jednakich” – zmiana właściwie kosmetyczna, ale czasem nawet taki są istotne i wiele zmieniają (ale to tylko moja opinia);

„nie wierzyłam w swoja historię” – swoją;

„miłość, szczęście, i że” – zbędny przecinek przed „i”;

„nic nie wartych podręczników” – zasadniczo tu kwestia może być dyskusyjna, ale chyba napisałabym to łącznie – „niewartych” skoro to jednak przymiotnik.

 

Jeśli chodzi o styl sam w sobie – szczerze mówiąc, nie urzekł mnie, a momentami wręcz nieco irytował. Z jednej strony rozumiem, że mogła to być stylizacja – skoro narracja jest pierwszoosobowa, to oddajemy w niej cząstkę bohatera, bo przemawiamy niejako „jego ustami”, ale mimo wszystko miałam wrażenie, że trochę się ta narracja „kłóci” z bohaterką. Bo trochę z tej bohaterki wychodzi słodka idiotka, choć teoretycznie właśnie tego próbuje uniknąć, starając się przełamać schemat, w który włożyła ją jej autorka.

W narracji widać dość mało rozbudowany zasób słownictwa, a także stosowanie niektórych słów i określeń w nieodpowiednim znaczeniu i kontekście – przypuszczam, że właśnie nad tym należałoby popracować, żeby styl był po prostu płynniejszy i przyjemniejszy dla oka. I wcale nie musi to wszystko być wymyślne, nie musi ociekać skomplikowanymi metaforami – chodzi jedynie o to, by dawało przyjemność z czytania, a więc nie powodowało „zgrzytów”, utrudniających płynięcie z nurtem historii. Wbrew pozorom podobne „drobiazgi” jak właściwy dobór słów mają ogromne znaczenie.

I jeszcze na koniec coś, co akurat jest bardzo subiektywne, więc można się z tym nie zgadzać i uznać to za „czepialstwo” – ale bardzo nie lubię stosowania w narracji zdrobnień typu „sześciopaczek na brzuchu” czy „czarne oczka” – niby nic, ale dodaje to wypowiedzi infantylizmu i wywołuje u mnie mocno nieprzyjemne wrażenie. Z pewnością na dłuższą metę skutecznie zniechęciłoby mnie to zarówno do bohaterki, jak i do całego tekstu.

 

OCENA: 4

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania (-5 do 5)

 

„wolałabym mieć krótkie, najlepiej takie do ramion i ciemne” – fragment odnośnie włosów – generalnie, może nie mam racji, ale wydaje mi się, że skoro są do ramion, to nie są krótkie, zatem mamy tu wewnętrzną sprzeczność logiczną – prędzej nazwałabym je np. półdługimi, ale właściwie nie ma tu większej potrzeby kombinowania – starczyłoby napisać „wolałabym mieć nieco krótsze”, co stworzyłoby logiczną całość z poprzednim zdaniem i nie budziłoby żadnych wątpliwości;

„Tak, autor to kobieta” – w momencie, w którym pada to zdanie, jest ono już właściwie niepotrzebne, bo dużo wcześniej wspominałaś już, że autor jest zasadniczo płci żeńskiej, więc każdy średnio spostrzegawczy czytelnik już dawno o tym wie – w tym momencie nie warto mu tego zatem tłumaczyć, by nie poczuł się potraktowany jak idiota – po prostu warto byłoby tę kwestię delikatnie zmodyfikować choćby zwyczajnie pozbywając się tej wcześniejszej sugestii co do płci autora.

Jakby na to nie spojrzeć – większych zawirowań w logice nie ma, choć szczerze mówiąc nie do końca trafia do mnie ta poczyniona w pewnym momencie zmiana w perspektywie – bohaterka z bohaterki sensu stricte (wykreowanej przez autorkę osoby) „zmienia się” w książkę samą w sobie – zaczyna o sobie mówić jak o spersonalizowanej książce właśnie, a nawet kilku czy kilkunastu egzemplarzach tej samej książki – nie do końca rozumiem sens i logikę tej zmiany, nie wiem, czy była celowa, czy przypadkowa, wolałabym jednak, by do końca była tu zachowana jakaś jednolitość, a jeśli nie – to jakieś słowo wyjaśnienia też byłoby miłe. ;)

 

OCENA: 1

 

Zbieżność z tematem (0 do 5)

 

No cóż, błędów to akurat zdawało się tu być co niemiara, podobnież i przypadków – a to autorka popełniła błąd, a to sama bohaterka czuje się błędem, bo nie pasuje jej to, jak została stworzona albo podejrzewa, że sama autorka nie jest z niej zadowolona, a to bohaterka uznaje za błąd swoją własną niewiarę w to, że może jednak zostać kimś ważnym. Plus przypadkowe porzucenie, przypadkowe odnalezienie i przypadkowy sukces. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć – największym i najbardziej brzemiennym w skutki błędem było porzucenie przez autorkę swego dzieła, a przypadkiem – to, że zostało ono odnalezione i wykorzystane przez kogoś innego. Jest w tym jakaś kwintesencja przewrotności i nieprzewidywalności losu – nigdy nie możemy być pewni, jakie będą prawdziwe skutki naszego postępowania i podjętych decyzji. I w pewnym sensie można tu odczuć, że to głównie przypadki rządzą światem. Chociaż wszystko podane dość mocno wprost – dodatkowo wytłumaczone jeszcze słowami bohaterki, które to wytłumaczenie właściwie nie było aż tak konieczne, bo wnioski czytelnik bezproblemowo mógłby wyciągnąć samemu, a nadmiar też nie jest taki dobry, dlatego właśnie ocena wysoka, acz nie najwyższa.

 

OCENA: 3

 

Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Gatunek właściwie ciężko mi określić, ale raczej mieści się to w przedziale obyczaju – bo prawdę mówiąc główną osią fabuły jest jednak rzeczywistość autorki – jej życie widziane oczami jej własnego tworu, jej błędy i przypadki, które wszystkim pokierowały. Określenie „o życiu” właściwie odpowiednio sens oddaje.

 

Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Układ wizualny tekstu jest bardzo w porządku, obniżę jednak przez wzgląd na sporą ilość błędów.

 

OCENA: 2

 

Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Szczerze mówiąc, chociaż temat został ugryziony w dość nietypowy sposób, to też nie mogę powiedzieć, że zostałam czymkolwiek mocno zaskoczona. Nie odnalazłam tu jakiegoś nagłego zwrotu akcji, który kazałby mi przystanąć i się zdziwić. Bohaterka, jak już wspomniałam, prawdopodobnie również przez narrację, zupełnie do mnie nie przemawia i nie jestem w stanie poczuć się z nią związana. Autorka, która ją „napisała” również nie pozostaje w pamięci – nie czuć w niej osobowości, jest mocno nijaka, a szkoda. I przytoczę jeszcze jedną rzecz:

„bohater to ktoś, kto pojawia się przez przypadek, w którym zakochujesz się od pierwszego wejrzenia, pragniesz go, marzysz o nim, podnieca cię każda myśl na jego temat, ale wiesz, absolutnie wiesz, że miłość do niego to błąd. Wielki, ogromny błąd” – tak po prawdzie to ten fragment jest rodzajem prywatnej opinii, nie każdy byłby w stanie się z nim zgodzić, a to też niezbyt dobrze – wolałabym tu widzieć coś bardziej uniwersalnego, by bardziej związać bohaterkę z czytelnikiem, acz to również wyłącznie moja opinia.

Jako że fabuła jest poprowadzona poprawnie, ale brakuje jej jakichś mocniejszych akcentów, ocena taka, a nie inna. ;)

 

OCENA: 2

 

Zgodność z zasadami bitwy (0 lub 1)

 

Tu bez zastrzeżeń.

 

OCENA: 1

 

Zadania dodatkowe (0 lub 1)

 

Dodatkowy temat podany został w sensie dosłownym – nie mogłam go zatem przegapić, a co za tym idzie – punkt zostaje przyznany.

 

OCENA: 1

 

SUMA: 14/30

 

 

Karo – Brian Spring

 

Styl (1 do 10)

 

Generalnie rzecz biorąc, nazbierało się sporo błędów, choć jakaś część raczej z nieuwagi, niemniej jednak:

 

„były z czterech stron więzienia, […] obsługiwane były przez strażników […] uruchamiane były” – były, były, były – za dużo tego, można było ująć jakoś inaczej;

„jest, co jeść” – bez przecinka, bo to wyrażenie traktujemy jako jedną całość;

„sprawa […] nabrała nowych dowodów” – kiepsko ujęte, sprawa nie może „nabrać dowodów”, raczej znalazły się nowe dowody, zostały ujawnione nowe dowody w sprawie – coś w tym rodzaju;

„sąd pozwolił Mikowi Simmonsowi o przeprowadzenie rozmowy” – po pierwsze: Mike’owi – tak powinna wyglądać odmiana imion z niemym „e” na końcu; po drugie: „na” zamiast „o”, bo pozwala się komuś na coś, o coś można np. prosić;

„nie przyszło mi do głowy szukania sprawcy” – szukanie;

„skup na złapaniu sprawcy” – powiedziałabym raczej, że na „wskazaniu” bądź „znalezieniu” sprawcy – bo łapać to on go raczej nie może;

„odbijające się światło pomieszczenia od szyby blokowało wszystkie zewnętrzne widoki” – po pierwsze: szyk tego zdania woła o pomstę do nieba, zupełne pomieszanie z poplątaniem, co po prostu źle brzmi; po drugie: „blokowało” słabo oddaje sens – może raczej „przesłaniało” albo coś podobnego;

„Mogę wyjść stąd?” – naturalniej brzmiałoby „Mogę stąd wyjść?”, a w dialogu naturalność jest w podwójnej cenie;

„Sprawiedliwości stanie się za dość” – zadość – od zadośćuczynienia;

„najlepszego adwokata ostatnich czasów” – niby w porządku, ale chyba lepiej by brzmiało „obecnych czasów” – ale to luźna sugestia;

„przed sądem na przerwie rozprawy” – zmieniłabym „na” na „w”;

„odzyskać praw (do) opieki”;

„Miała zadarty nosek […] miała zatkany nosek” – za dużo nosków, trochę trzeba by to zmienić.

 

Mówiąc najogólniej, co mnie jakoś raziło w stylu, to głównie te nie całkiem właściwie użyte słowa, prowadzące do nielogiczności i nie zawsze odpowiednio skonstruowane zdania. Niektóre brzmiały nienaturalnie, co zdecydowanie utrudnia czytanie i podążanie za tokiem „myślenia” narratora. Mimo wszystko warto zauważyć, że najprawdopodobniej włożyłeś już w siebie sporo pracy i starań, które owocują systematyczną poprawą – za to należą się wyrazy uznania. Mam nadzieję, że nie poprzestaniesz i będziesz się nadal doskonalił i z czasem nie będzie już można odnaleźć w Twoim tekście żadnych, mniej czy bardziej przypadkowych, błędów.

 

OCENA: 6

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania (-5 do 5)

 

I tu się, niestety, sporo nazbierało.

„na pustkowiu […] słychać było jedynie ciche pojękiwanie więźniów” – zabrzmiało to tak, jakbyś na siłę i dość nieumiejętnie próbował budować mroczny klimat, a oczywistym się wydaje, że więźniowie raczej nie siedzieli całymi dniami i nie jęczeli w swoich celach niczym potępione dusze i w dodatku tak głośno, że było ich słychać daleko poza murami – trochę z tym opisem przesadziłeś;

„codziennie o ósmej nad ranem” – generalnie rzecz biorąc ósma to już rano, a nie nad ranem; „nad ranem”, jak samo określenie wskazuje, odnosi się do godzi przed świtem, czyli w przybliżeniu można mówić tak o czasie między trzecią a piątą;

„a o trzeciej w południe” – i tu mamy podobną nieprecyzyjność – południe to dwunasta, więc nie będzie trzecia w południe, bo to wewnętrzna sprzeczność, a raczej trzecia po południu;

„po piaszczystej drodze o trzeciej w południe” – jak wyżej;

„więzienia imienia Świętej Kateri” – w sumie imię w tym wypadku spolszczyłabym na Katarzynę, bo świętych często traktuje się „uniwersalnie” niejako tłumacząc ich imiona na dany język, albo nazwałabym ją Świętą Kateri Tekakwithą (o ile to o nią chodziło), ale to luźna sugestia, bardziej istotne jest to, że więzienia raczej nie bywają „czyjegoś imienia”, albo ja o czymś po prostu nie wiem – niemniej jednak, nie do końca jestem skłonna w to uwierzyć;

„rozmawiali przez krąg małych otworów jak w słuchawce telefonu stacjonarnego” – usunęłabym to całe „jak w słuchawce telefonu stacjonarnego”, bo generalnie niewiele to do opisu wnosi, a poza tym nie wszystkie telefony mają takie otwory, więc samo porównanie niekoniecznie jest trafne;

„drzwi sali otworzyły się z hukiem odciąganych zasuw” – niby wiadomo, co miałeś na myśli, ale kiepsko to ująłeś – bo raczej musiało być tak, że zasuwy zaskrzypiały zanim drzwi zostały otwarte, a opis sugeruje coś innego, więc nie jest poprawny logicznie;

„nie krzyczała, nie zdążyła ostrzec męża ani córki. […] Zauważyła tylko wchodzącego męża” – gdzie w tej wypowiedzi logika? Po co miała ostrzegać przed czymkolwiek męża, skoro niby nie widziała zagrożenia, którym był sam mąż? A gdyby już wiedziała, że to mąż stanowi zagrożenie to przecież nie ostrzegałaby go przed nim samym, a taki układ wypowiedzi w pewnym sensie to sugeruje – wymaga to znacznej poprawy, by nabrało należytego sensu;

„nawet nie przyszło mi do głowy szukanie sprawcy” – a czemu właściwie miałoby przyjść? Jakie były w tej pierwszej chwili przesłanki, że w ogóle istnieje jakiś sprawca? Skąd Brian wiedział, że to nie był nieszczęśliwy wypadek? Po czym to poznał? Nie ma tu słowa wyjaśnienia i mamy dzięki temu nielogiczne wrażenie, że bohater od razu wie to, czego w tamtej chwili nijak wiedzieć nie powinien;

Cały ten wybuch emocji Briana w trakcie opowieści – zupełnie do mnie nie trafił, a wyjaśnienie, że wcześniej bohater dusił w sobie emocje jest mało przekonujące. Czy adwokat, mający już niejednokrotnie do czynienia z ludźmi oskarżonymi o różne zbrodnie, nie powinien być większym sceptykiem, zachowywać większy dystans, podejrzewać Briana o próbę zagrania na emocjach, odstawienia przed nim „teatrzyku”? Poza tym – Brian opowiada historię któryś raz z kolei i robi to z zimną obojętnością, wręcz znudzeniem, a potem nagle taki wybuch? Dla mnie byłby podejrzany.

„Na twarzy […] widać było wściekłość, ale też i tęsknotę” – nie do końca jestem w stanie sobie wyobrazić wyraz twarzy odpowiadający tęsknocie, więc niewiele mi to określenie mówi;

„poprosili o prawa do opieki. Sąd przyznał je im bez wahania” – poprosili i przyznał ot tak? A co z ewentualną dalszą rodziną? Czy Brian w ogóle zrzekł się praw, zostały mu odebrane? Dziecko mogło trafić pod opiekę sąsiadów, ale praw raczej by tak prędko nie dostali i to „na słowo”;

Nie udało się na końcu odzyskać praw do opieki na Sarą – ale dlaczego? Skoro sąd tak łatwo Briana uniewinnił, to czemu nie oddano mu córki? Mam wrażenie, że wszystko układa się nielogicznie – tylko po to, by odpowiadało wizji autora i niestety opowiadanie wiele na tym traci, a szkoda;

„Dziewczynka nawet nie zdążyła pisnąć” – podejrzewał, że jednak w którymś momencie pisnęła, gdy robił, co robił, acz to luźna wątpliwość, można ją olać;

„Sprawę zamknięto pięć miesięcy po zniknięciu Briana Springa. Utrzymuje się, że nie żyje” – hm… i nikt go nie szukał, nie było żadnych świadków, nie dało się go z niczym powiązać choćby po medaliku? Znów mam poczucie, że akcja dzieje się wedle zamysłu autora, a nie wynika z sytuacji i zachowania bohaterów. Takie uczucie nie powinno towarzyszyć czytelnikowi, jeśli ma uwierzyć w prawdziwość historii. Zdrada żony również jest niezwykle wygodna dla fabuły, bo przecież musiał być jakiś impuls, który pchnął Briana do tego, co zrobił.

Ogółem – logicznie całość wypada słabo. Naiwny i łatwowierny adwokat, który postanowił zaprzyjaźnić się akurat z tym, a nie innym klientem. A poza tym jednak ważna rzecz – czy po uniewinnieniu Briana nagle przestano szukać „prawdziwego” sprawcy? Nagle przestał ich obchodzić? To, że Brian nie palił od razu oznaczało, że nie mógł wypalić jednego papierosa? A jakieś testy DNA na tym niedopałku? Jakiekolwiek metody śledcze? Kompletnie nic? Cóż, ostatecznie wiarygodność tekstu, w moim odbiorze, mocno kuleje, a szkoda, bo gdyby był on bardziej dopracowany, przygotowany merytorycznie, mógł okazać się całkiem dobry. Tematyka sądownictwa jest niezwykle wymagająca, dlatego wymaga ogromnego nakładu pracy, by była ukazana sensownie. Tu mi jednak sporo zabrakło.

 

OCENA: -1

 

Zbieżność z tematem (0 do 5)

 

W porządku – temat jest, a przynajmniej jestem skłonna go uznać bez większych problemów. Przypadkiem zapewne jest ten nieszczęsny niedopałek, błędem zaś – ostatecznie uniewinniający wyrok sądu i niewłaściwa ocena osoby Briana zarówno przez jego adwokata, jak i przez sąd. Chociaż szczerze mówiąc, nie czuć w tym jakiejś metafizyczności, nawiązującej do zasad działania wszechświata – ot zwyczajne błędy i przypadki, bez głębszych przemyśleń, dlatego więc ocena nie będzie maksymalna.

 

OCENA: 3

 

Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Kryminał? Niekoniecznie – trochę za mało tu jednak aury tajemniczości, trochę za mało dociekania prawdy. Wszystko podziało się nieco za szybko i nazbyt przewidywalnie. Może to raczej rodzaj historii obyczajowej z wątkiem kryminalnym w tle.

 

Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Estetyka wydaje się w porządku, więc tu nie będę się rozpisywać, acz dla sprawiedliwości odejmę jeden punkt za brak myślników w dialogach.

 

OCENA: 2

 

Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Jak już wspominałam – fabuła i bohaterowie dość mało wiarygodni. W niewinność Briana jakoś nie zdołałam uwierzyć, dlatego dziwi mnie postawa adwokata. Historia zdaje się zlepkiem słabo wyjaśnionych i mało logicznych zdarzeń, które zwyczajnie nie przekonują. Główny bohater nie budzi sympatii, nie budzi też antypatii – pozostaje w pewien sposób obojętny, więc nie czuje się z nim przywiązania. Może gdyby fabułę bardziej rozwinąć, pozbyć się jakichś braków, które zaburzają sens i logikę, lepiej ją zaplanować i poprowadzić – wyszłaby z tego całkiem przyzwoita, wciągająca historia. W tym wypadku jednak, niestety, zbyt wiele niejasności i nielogiczności popsuło cały zamysł.

 

OCENA: -1

 

Zgodność z zasadami bitwy (0 lub 1)

 

Nie mam zastrzeżeń, wszystko jak należy.

 

OCENA: 1

 

Zadania dodatkowe (0 lub 1)

 

Przyznać muszę, że tematu dodatkowego nie dostrzegłam. Jeśli tam jest i zechcesz mi go wskazać, chętnie punkt dorzucę, acz póki co pozostawiam bez.

 

OCENA: 0

 

SUMA: 10/30

 

60secondsToDie – Ona

 

Styl (1 do 10)

 

Błędów jako takich właściwie nie ma, więc wypiszę tylko tyle:

 

„Jeśli kiedykolwiek muśniesz dłonią miłości” – miłość;

„mimo, że jakaś na wpół obumarła cząstka” – bez przecinka – „mimo że” to spójnik złożony;

„sławnych osobistości, czy postaci fikcyjnych” – bez przecinka, bo alternatywa – to czy tamto.

 

Skupmy się jednakowoż na meritum sprawy, czyli na metaforach. Mam wrażenie, że tym razem było ich po prostu za dużo i ten nadmiar mocno utrudniał czytanie. Nie wszystkie były tak naprawdę potrzebne, bo często niewiele ze sobą niosły, brakowało im tej oczekiwanej głębi, nie wprawiały „koła w ruch”, czyli nie popychały fabuły naprzód – po prostu były. I to były wszędzie – w opisach, w myślach i dialogach bohaterów, a taka ilość naprawdę może przytłoczyć i sprawić, że nie zdoła się dotrzeć do sedna całego tekstu, ponieważ ktoś mniej wytrwały po prostu zrezygnuje z poszukiwań. Prawdę mówiąc, niektóre metafory podobały mi się bardziej, inne mniej, bez wątpienia nadały one tekstowi jakiejś wyjątkowości, innego wymiaru, uczyniły go rodzajem zagadki do rozwikłania, ale, jak już wspomniałam, co za dużo to niezdrowo – gdyby pewne rzeczy poprowadzić bardziej wprost, tekst z pewnością zyskałby na przekazie, gdyż byłby on łatwiej dostrzegalny. Ale to jedynie moja opinia.

 

OCENA: 6

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania (-5 do 5)

 

Nielogiczności właściwie nie widzę, poza niektórymi mało oczywistymi metaforami, jak np. ta o matce, która zamiotła zepsutą zabawkę pod stół – z punktu widzenia matki nie byłoby to logiczne zachowanie – z miłości do dziecka próbowałaby zabawkę naprawić, zamiast ją porzucać. Pomijając jednak takie drobiazgi – całość zdaje się jakimś rodzajem nierzeczywistej rzeczywistości, jakby skrytej za zasłoną. Bohaterowie właściwie żyją i postępują zgodnie z powszechną logiką i sensem, ale sami w sobie zdają się być mocno odrealnieni, ciągle poszukujący swego własnego sensu. Nie do końca zatem wiem, jak powinnam do tego podejść. Chwilami też metafory, jak już chyba wspomniałam, zdają się istnieć dla samego istnienia, ładnego brzmienia czy czymkolwiek by tego nie nazwać – nie niosą logicznego przesłania, nie kreują logicznego świata, więc za to muszę nieco punktów odjąć.

 

OCENA: 2

 

Zbieżność z tematem (0 do 5)

 

W tym wypadku miałam mocne wrażenie, że temat nie był dla Ciebie zbyt ważny. Jakbyś chciała napisać tekst o czymś konkretnym, a dopiero potem postanowiła jakoś dopasować go do tematu, podsuwając go właściwie jednym zdaniem: „że złączył nas przypadek, że złączył nas błąd, bo na tym właśnie osadzony jest wszechświat” – to wyłącznie wtrącenie narracyjne, wytłumaczenie, bez niego temat byłby, dla mnie przynajmniej, niewidoczny lub zbyt mało widoczny. Jako takiej „zasady wszechświata” opartej na błędach i przypadkach też tu nie czuję – ot, może był błąd, może był przypadek, ale wszechświat zdawał się w tym wszystkim obojętny. Generalnie zmierzam do tego, że tematu czuję tu stanowczo za mało, dlatego ocena nie będzie wysoka.

 

OCENA: 2

 

Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Gatunkowo raczej dramat obyczajowy, jednak ze sporą dawką metafizyki i filozofii – to chyba taka część literatury, w której zdajesz się czuć najlepiej i generalnie wychodzi Ci to całkiem nieźle. Tu jednak, mimo rozbudowania warstwy psychicznej bohaterów, jakoś zabrakło mi emocji, ale do tego jeszcze wrócę.

 

Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Estetyka w porządku, nic do dodania.

 

OCENA: 3

 

Spójność fabularna (-5 do 5)

 

No dobrze, jeśli o samą fabułę chodzi – jest ona dość mizerna. Nie dzieje się praktycznie nic, mamy tu jakiś zlepek scen, okryty woalem metafor. Fabularnie tekst ratuje się jedynie, gdy już zdołamy przedrzeć się przez metafory i znaleźć pod nimi w gruncie rzeczy bardzo smutną historię o rozczarowaniach, życiowym niepoukładaniu i nieprzystosowaniu, zaprzepaszczonych własnoręcznie marzeniach, które bohaterowie starają się pielęgnować na przekór ponuremu światu i samym sobie. Cały czas pragną być kimś innym, a może pragną, aby to świat stał się inny, aby dostosował się do nich, stał się dla nich bardziej przyjaznym miejscem? W głębi duszy są zagubionymi dziećmi, którym ktoś kazał bawić się w dorosłość, a oni nie do końca pojmują i zgadzają się z zasadami tej gry. Próbują zatem w tej grze oszukiwać, by uczynić ją przyjemniejszą, bardziej znośną, ale przez to jeszcze bardziej się gubią i ostatecznie przegrywają. Patrząc na to „drugie dno” tekst ma w sobie sporo uniwersalizmu, pozwala na refleksję nad sobą i nad światem. Jednakże z drugiej strony – fabuła faktycznie jest mocno szczątkowa, a metafory nie ułatwiają jej odbioru, zrozumienia i przyswojenia. Cóż, powiem raz jeszcze – co za dużo, to nie zdrowo – nieco prościej rzecz ujmując, tekst mógłby sporo zyskać – więcej przekazać, zrobić większe wrażenie, także sądzę, że warto jednak podejmować próby zmagania się z prostszą językowo formą.

Sami bohaterowie też nie do końca mnie przekonali – nie zżyłam się z nimi, nie oddali mi tylu emocji, ile być może powinni, toteż pod koniec niezbyt mocno zdziwiłam się i przejęłam tym, co zaszło. Nie będę się już jednak powtarzać, że prostota mogłaby zadziałać lepiej. Mimo wszystko radzę jej próbować – niech to będzie dla Ciebie wyzwanie – być może kiedyś się ono opłaci.

 

OCENA: 2

 

Zgodność z zasadami bitwy (0 lub 1)

 

Nie mam zastrzeżeń.

 

OCENA: 1

 

Zadania dodatkowe (0 lub 1)

 

Temat pojawia się dopiero na końcu, również podany raczej wprost niż zostawiony domysłom, ale punkt zostawiam.

 

OCENA: 1

 

SUMA: 17/30

 

Niebieska – Pies

 

Styl (1 do 10)

 

Styl sam w sobie jest takim połączniem prozy z liryką, dość ciekawym i lekkim, acz paru błędów się nie ustrzegłaś:

 

„w miejsce nowo poznane” – nowopoznane;

„Przepraszam(,) ziemio” – zdajesz się mieć kłopot z przecinkiem przy bezpośrednich zwrotach do adresata, a w takim wypadku zawsze należy ten przecinek umieścić, podobnie było w paru innych miejscach tekstu, np.: „Popatrz(,) mamusiu”, „prawda(,) mamo”;

„kogoś(,) kto nie jest tą osobą” – przecinek przed „kto”;

„spanie na domowym trawniku, nie jest o wiele lepsze?” – bez przecinka, nie ma potrzeby tego rozdzielać;

„wszystko(,) czego nie mogę nazwać” – przed „czego” również przecinek powinien być;

 

Generalnie obeszło się w moim odczuciu bez większych kłopotów. Bardzo podoba mi się Twoja „zabawa słowem” – szukanie dość nieoczywistych, ale dobrze dopasowanych do treści metafor, wszystko prowadzone zgrabnie i poetycko, z przyjemną lekkością i bez przesady. Bardzo podobała mi się metafora „walca z diabłem”, „ptaki odwiedzające teściowe”, ale też wiele innych podobnych określeń, które w niewymuszony sposób ubarwiają treść, dodając niewątpliwej przyjemności z czytania, czasem wywołując uśmiech, czasem po prostu jakiś bliżej nieokreślony cień emocji. Odpowiada mi ten balans w Twoim stylu. Również wiersz, którym rozpoczęłaś opowiadanie, nadaje całości dodatkowej liryczności, choć przyznam szczerze, że tak naprawdę urzekła mnie w nim głównie ostatnia strofa.

 

OCENA: 7

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania (-5 do 5)

 

Właściwie zarzutów tu nie mam, bo wszystko idzie gładko i z sensem. Zastanawia mnie tylko, dlaczego ta Góra Porzuconych Zabawek przyciągała tak wiele psów? Czyżby wszystkie szukały tam swoich porzuconych marzeń, ciepła, którego nie miał im kto podarować, a potem znajdowały przypadkową pułapkę i kończyły w gruncie rzeczy samotne i porzucone, jak tamte zabawki? Cóż, to już jednak wybiega nieco w pole interpretacyjne i podejrzewam, że zakończenie takie właśnie chciałaś pozostawić – jako wolą drogę do domysłów. Tak więc i ja je odbieram.

 

OCENA: 3

 

Zbieżność z tematem (0 do 5)

 

Temat widzę dość mgliście, szczerze mówiąc. Co prawda domyślam się, że jako przypadek można potraktować przypadkowego właściciela, który uczynił życie bohatera i jego matki koszmarem. Aczkolwiek właściwie to samo można by tu podciągnąć pod błąd – jak sama piszesz bowiem: „Czy błędem było pójście za człowiekiem; czy błędem była chęć zaufania i poznania nowego rodzaju miłości?” – tak więc błędem można nazwać uczucia i bezwolne podporządkowanie się oprawcy, wynikające z potrzeby bycia chcianym, kochanym, potrzebnym, mimo całej nieprzyjemniej otoczki. Błędem mogło być też pójście na Górę Porzuconych Zabawek, która z odskoczni od cierpienia zmieniła się ostatecznie w przyczynę zagłady. Mimo wszystko, trochę tego tematu chyba za mało.

 

OCENA: 2

 

Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Niby tekst obyczajowy, ale pisany z ciekawej perspektywy i w niecodzienny sposób. W sumie nie mam tu wiele więcej do powiedzenia.

 

Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Estetyka mnie nie razi niczym, więc się nie czepiam.

 

OCENA: 3

 

Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Po pierwsze – sam pomysł bardzo ciekawy i przyjemnie przedstawiony. Emocje u głównego bohatera bardzo uwydatnione i mocno na mnie podziałały, choć właściwie od strony emocjonalnej tylko on jest tak wyraźnie zarysowany. Trochę szkoda, że brakło tego innym bohaterom. Fabularnie, mówiąc szczerze, nie dzieje się za wiele, co pozostawia mi wrażenie, że mogłaś spokojnie bardziej tekst rozbudować, dodać mu więcej wyrazistości, dać jakiś mocniejszy akcent, którego również mi brakuje. Jak na poruszony temat spodziewałam się również, że wyraźniej zarysujesz jakiś morał, konkluzję – tego również trochę mi zabrakło. Było jeszcze mnóstwo znaków do wykorzystania, przez co mam poczucie lekko zmarnowanego potencjału, dlatego musi się to odbić na ocenie.

 

OCENA: 3

 

Zgodność z zasadami bitwy (0 lub 1)

 

Uznaję, że wszystko gra.

 

OCENA: 1

 

Zadania dodatkowe (0 lub 1)

 

Widziałam dodatkowy temat pod koniec, oddany raczej wprost, więc nie pozostawia wątpliwości.

 

OCENA: 1

 

SUMA: 18/30

 

 

Little girl – Najtrwalszymi zasadami wszechświata są przypadek i błąd

 

Styl (1 do 10)

 

Z błędów głównie jakieś literówki lub kiepsko zbudowane fragmenty, pomijając interpunkcję, bo na niej aż tak się nie znam:

 

„te(,) o które nigdy nie prosiłam”;

„podeszłam to wyjścia” – do;

„Jak tak o tym myślę” – lepiej brzmiałoby wg mnie „kiedy tak o tym myślę”;

„niewielką bramkę na podworzec” – a nie na podwórzec? Choć w sumie nie mam tu pewności;

„należeliśmy przecież to tej niewielkiej grupki ludzi” – znów „do” zamiast „to”;

„Człowiek ubranych na czarno” – ubrany;

„udało mi się je domknąć” – dałabym tu „domknąć okno”, bo to nie jest jeden ciąg, więc nie do końca wynika to z poprzedniego zdania;

„kolor […] odzwierciedlał jedną barwę” – nie szalałabym aż tak z kolorem i barwą, pozbyłabym się któregoś z nich lub inaczej to ujęła;

„Cofnęłam się do tyłu” – skoro cofnęłam, to wiadomo, że do tyłu, usunęłabym to „do tyłu”;

„kogo tam mogę zobaczyć” – szyk byłby lepszy – „kogo mogę tam zobaczyć”;

„co chwilę to gorsze obrazy” – „to” zbędne;

„coraz więcej pytań, a co gorsza, nie byłam w stanie o nic zapytać” – może „nie byłam w stanie ich zadać”, albo „nie byłam w stanie się odezwać” – żeby lepiej brzmiało;

„dokonano kilka podobnych przestępstw” – kilku;

„spotkałam morderce” – mordercę;

„dlaczego właściwie […] Nie wiedziałam, jak właściwie” – powtórzenie, jedno „właściwie” mogłoby zniknąć;

„iść na przód” – naprzód;

„idealnie, tak, robot to idealne określenie” – za dużo „ideału” w tym zdaniu;

„Rob’a” – ten błąd się powtarza, więc wypiszę tylko raz – odmiana z apostrofem występuje wyłącznie wtedy, kiedy imię / nazwa kończy się na niemą literę, np. nieme „e” – Steve – Steve’a; Rob można odmienić jako Roba po prostu;

„do naszych uszów” – niby poprawnie, ale lepiej byłoby „uszu”;

„Stójcie(,) rabusie” – przed zwrotem bezpośrednim do adresata potrzebny przecinek;

„Runęłam na ziemi” – ziemię;

„by nie mógł do niej dostać” – w tym wypadku „dostać” nazbyt potoczne, lepiej byłoby np. „dosięgnąć”;

„z tych szarych oczów” – raczej oczu;

„Wszystko(,) co miałam;

„Odsunęłam odrobinę ostrzę” – ostrze;

„Przeciw jego słowom przeczyły własne oczy” – „jego” dałabym raczej przed „własne”, bo w ten sposób ma to więcej sensu i jest bardziej jasne;

„na tę chwilę, […] odpuścić przez chwilę” – za dużo „chwil”;

„decyzji w moim życiu […] Podjęłam decyzję” – za dużo „decyzji” – można dać „Zdecydowałam się” i to wystarczy;

„szepnęłam cicho(:)”;

„barwa była prawie że czarna” – „że” jest zbędne;

„już dorosła, podjęłam decyzję już dawno” – jedno „już” do usunięcia;

„Gdy wróciłam pamięciom” – pamięcią.

 

Ogółem – gdyby nie błędy, styl całkiem przyjemny w odbiorze. Może nie ma w nim nic wymyślnego, ale też nie męczy, nie nuży, pozwala się odprężyć. Jest nieźle, a może być jeszcze lepiej, jeśli spróbujesz nieco poeksperymentować z formą, słownictwem, sposobem budowania zdań. Warto szukać różnych słownych zamienników, próbować opisać daną sytuację na kilka różnych sposobów – to świetne ćwiczenie, można zobaczyć, co lepiej brzmi, lepiej wygląda, lepiej pasuje do danej historii. I zawsze przy okazji można nauczyć się czegoś nowego.

 

OCENA: 6

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania (-5 do 5)

 

Trochę mam tu problem przede wszystkim z niektórymi zachowaniami bohaterów, mówiąc szczerze. Bohaterka wydawała mi się na początku za spokojna – w końcu była jeszcze dzieckiem, musiała być przerażona, a jednak w ogóle nie było tego po niej widać. Bardzo szybko zgodziła się też na otrzymaną w szpitalu propozycję – niby są w tym jakieś podstawy, może szukała ucieczki po prostu, jednak czy zaufałaby tak łatwo obcemu człowiekowi po tym, co ją spotkało? Niezbyt mnie również przekonuje scena, w której Zaja i Rob zostają dostrzeżeni, a Rob postrzelony. Ich zachowanie wydało mi się mało logiczne – nie próbowali uciekać, a nawet jakoś się tłumaczyć, a potem tamten mężczyzna, który „z wrażenia upuścił broń” – ja miałam trochę wrażenie, jakby sytuacja została nieco naciągnięta na potrzeby odpowiedniego zakończenia. Akurat w tamtej scenie wszyscy bohaterowie wydali mi się po prostu mocno nienaturalni, a czas zdawał się płynąć trochę „po swojemu”. Może to tylko wrażenie, może nie mam racji, może inni powiedzą inaczej – ale jednak czegoś mi tu zabrało.

I na koniec jedna rzecz – imiona wydają się zagraniczne, ale waluta polska – to przeczy jednak elementarnej logice, choć właściwie nie wiadomo, skąd bohaterowie pochodzą i w jakim kraju się znajdują. Może gdyby było na to jakieś wyjaśnienie, nie czułoby się w tym zgrzytu.

 

OCENA: 2

 

Zbieżność z tematem (0 do 5)

 

Jako błąd biorę tu nie do końca udaną zemstę – bohaterka zabiła tak naprawdę brata osoby, którą zabić chciała – choć tak naprawdę jest to dość wymowne i symboliczne w kontekście całości fabuły, bo poniekąd zemsta się dokonała, wszak bohaterka swym czynem „odegrała się”, pozbawiając swego oprawcę rodziny, tak jak on uczynił to jej przed laty. Przypadkiem może być samo spotkanie kogoś, kogo mniej czy bardziej świadomie poszukiwała przez całe życie (nawet jeśli ostatecznie wcale nie był to ten sam człowiek). Zatem mamy i błąd, i przypadek, jednak ciężko mi je w tym konkretnym przypadku rozpatrywać w kontekście reguły, która rządzi wszechświatem, bo nie widzę ku temu żadnych podstaw.

 

OCENA: 2

 

Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Dla mnie to taki rodzaj historii obyczajowej, przeplatanej wątkami sensacyjno-kryminalnymi. W praktyce sprawdziło się to połączenie całkiem nieźle.

 

Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Estetyka bez większych zarzutów, choć obniżam za kilka widoczniejszych potknięć, np. zapominanie o myślnikach.

 

OCENA: 2

 

Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Pomysł dobry, a nawet świetny, miałam jednak momentami wrażenie nieco zmarnowanego potencjału. Bohaterowie trochę za mało charakterystyczni i zapadający w pamięć, szczególnie ci drugoplanowi – wszyscy dosyć do siebie podobni i mało wyróżniający się, brak im jakichś unikatowych cech. Główna bohaterka z kolei wydała mi się trochę jakby płynęła z nieznanym jej prądem, opętana jedną tylko myślą o zemście, która ostatecznie wcale nie przyniosła ukojenia, więc w gruncie rzeczy wcale nie jest aż tak silna, jak jej się wydawało lub też za jaką chciałaby uchodzić. I takie wrażenie jest dobre – właśnie to pozwala na uchwycenie kilku wymiarów bohatera i kilku możliwości, którymi można byłoby tłumaczyć jego zachowanie i decyzje. I momentami takiego rozwinięcia bohaterów i fabuły trochę mi brak. Nieco za mało w tej historii „soczystości” – czegoś, co spotęgowałoby emocjonalne przywiązanie i sprawiło, że czytelnik poczułby się naprawdę częścią fabuły, a nie tylko postronnym obserwatorem.

 

OCENA: 3

 

Zgodność z zasadami bitwy (0 lub 1)

 

Tekst jak najbardziej zgodny z zasadami.

 

OCENA: 1

 

Zadania dodatkowe (0 lub 1)

 

Proszę wybaczyć, lecz nie widziałam tematu dodatkowego – jeśli jest i zostanie mi wskazany, chętnie uwzględnię.

 

OCENA: 0

 

SUMA: 16/30

 

 

Nazareth – Aurora

 

Styl (1 do 10)

 

Przypuszczam, że mogły tu być mniejsze bądź większe kłopoty z interpunkcją, ale ja skupię się jednak na czymś innym – biorąc pod uwagę długość samego tekstu, to mogę rzec, iż jestem z Ciebie dumna – błędów tak naprawdę jak na lekarstwo, więc przyczepię się tylko odrobinę:

 

„przyglądam (się) sam sobie z ciekawością”;

„W pełnym pędzie pokonuje most” – pokonuję, bo to pierwszoosobowa narracja;

„Ale to już nie ważne” – nieważne – „nie” z przymiotnikami zawsze razem;

„na szczyt wierzy” – wieży;

„odkładam więc go na ziemię” – lepszy byłby inny szyk – „odkładam go więc na ziemię”, acz to moja opinia;

„wraz z głęboki westchnieniem” – głębokim;

„spięte w dwa, krótkie ogonki” – przecinek zbędny, nie trzeba tych słów od siebie oddzielać;

„Idź się pobawić u siebie, w pokoju” – w sumie tu bym się też pozbyła przecinka, ale równie dobrze może zostać, bo nie jest to jakiś ogromny błąd;

„doszło (do) pewnych komplikacji”;

„Nie czekając na odpowiedź, kogokolwiek wciska guzik” – przecinek dałabym zamiast przed, raczej za słowem „kogokolwiek”, bo słowo to występuje jest logiczną kontynuacją myśli zawartej w pierwszej części zdania (inaczej można by to ująć np. „nie czekając na czyjąkolwiek odpowiedź), nie pełni tu funkcji żadnego spójnika;

„wpatrują się w ciężko w mówcę” – pierwsze „w” do wyrzucenia, a przy okazji wspomnę jedynie, że jakoś mi coś nie gra w tym „ciężkim” spojrzeniu – niby znam podobne określenie, ale nie do końca wydaje mi się trafne, ale to taka luźna myśl;

„Postać siedząca mniej więcej pośrodku stołu” – jakoś bym to zmieniła, bo teraz brzmi, jakby ta osoba siedziała dosłownie na środku stołu, a nie za stołem, jak można się domyślić, może w podobnej formie lepiej by pasowało np. „w połowie długości stołu”, choć to też nie oddaje dokładnie tego, co oddawać powinno;

„miejsca mojej śmierci i wskrzeszenia” – miejscu;

„fotela, który zajmują” – zajmuję;

„Czemu […] stać się jednością z Mgłą i jej planetą” – brakuje znaku zapytania na końcu tego zdania.

Na koniec jedna ważna sprawa, za którą muszę Cię nieco zrugać – w pewnym momencie narracji zaczęły Ci się mieszać czasy – przeszły z teraźniejszym, np. „chrząknął z irytacją”, a dwa akapity później: „przerywa mu Sebastian”. Powodowało to oczywiste zgrzyty, choć przypuszczam, że popełnione zostało przez nieuwagę, niemniej głównie z tego tytułu ocenę muszę nieco obniżyć.

 

A teraz wróćmy do pochwał – bo już na wstępie się one za styl należą. To nie jest nic nowego, że lubię Cię czytać, bo zwyczajnie mi Twój styl odpowiada – zwykle prowadzisz narrację z odpowiednim wyczuciem, nie przesadzając w jakąkolwiek stronę, pozwalasz się wciągnąć i ani przez chwilę nie nudzisz. Tak było i tym razem, a ponadto doskonale dopasowałeś styl do samej fabuły – metafor akurat tyle, ile trzeba, rozbudowane, adekwatnie stosowane słownictwo i ogólny klimat – wszystko to doskonale ze sobą współgrało i się uzupełniało. Aż muszę tu przytoczyć moją ulubioną metaforę: „Kropelki krwi mozaiką osiadają na moim surducie i czerwoną obręczą zacieków znaczą mankiety” – niby nic, a słowa bardzo subtelną kreską malują w wyobraźni obraz. No trudno, nie pozostaje mi nic innego, jak przyznać, że jesteś dobry.

 

OCENA: 8

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania (-5 do 5)

 

Z logiką nie zamierzam polemizować, bo wszystko dobrze do siebie pasuje – całość zdecydowanie jest przemyślana, rozłożona na czynniki pierwsze, a potem skrzętnie poskładana dokładnie tak, by dać czytelnikowi jak największą przyjemność z odkrywania po kolei wszystkich zagadek, tajemnic, ukrytych tropów i zmyłek, które na końcu zataczają koło, tworząc idealnie skomponowaną całość. No nie mam się zbytnio z czym tu kłócić, ale wspomnę o czymś, co nieco mnie rozbawiło – mianowicie fakt, że przy opisie Aurory bohater określił kolor jej sukni jako „łososiowy”, a ust – „karminowy” – i w ten właśnie sposób zgrabnie zaprzeczył stereotypowi, że mężczyźni potrafią rozróżnić wyłącznie barwy podstawowe. ;)

Gdzieś w opisie był również wspomniany Sebastian jako „podstarzały mężczyzna”, a niedługo później określony został mianem „chłopaka” – wiem, że to pewnie celowe, może potoczne i slangowe, niemniej jednak troszkę mi tu nie pasowało (bo muszę czegoś doczepić przecież).

 

OCENA: 4

 

Zbieżność z tematem (0 do 5)

 

Początkowo miałam z tym małą zagwozdkę, bo po pierwszym fragmencie miałam w głowie głównie temat z innej bitwy, który się tu przedarł. Potem jednak fabuła szła swoim torem, pewnych rzeczy można się było już po drodze domyślać, ale pod koniec wszystko zostało uporządkowane, by rozwiać ewentualne wątpliwości. Dla mnie właściwie jedno zdanie doskonale to wszystko oddaje, zahaczając również o temat dodatkowy: „Plejada pomyłek i zrządzeń losu, których działanie prowadzi mnie wreszcie do rzeczywistości i chwili obecnej”. Mimo wszystko trochę miałam wrażenie, jakbyś w dalszych akapitach próbował ten swój tekst nieco tłumaczyć, unaoczniać temat, by nikt nie uznał, że gdzieś tam się zgubił. Rozważania Sebastiana wyszły tu chyba nieco nazbyt skrótowo – właśnie tak, jakby naprędce starał się wszystko wyjaśnić – świat, siebie samego, innych ludzi – taki rodzaj usprawiedliwienia dla wszystkich błędów i przypadków, które tak łatwo zniszczyły skomplikowany plan. Ale może takie właśnie miało być to wrażenie – pośpiech, wywołany zbliżającą się zagładą – więc tak też zamierzam to traktować. Ostatecznie największym błędem mogła być sama Aurora, nazbyt mocno zakotwiczona w umyśle Sebastiana, pociągnęła całą misję na dno. Ale kotwica podświadomości często zarzuca się sama, nie pozostawiając nam na siebie żadnego wpływu – i tu zapewne stało się podobnie, czyniąc sytuację z Aurorą zarówno przypadkiem, jak i błędem równocześnie, więc tym lepiej wpasowuje się w temat. I, co najważniejsze, pierwszy raz widzę też wszechświat, o którym większość zdecydowanie zapomniała bądź go po prostu zignorowała.

 

OCENA: 4

 

Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Zasadniczo popisałeś się tutaj zgrabnym połączeniem kilku gatunków. Taki misz-masz nie zawsze zdaje egzamin, a u Ciebie mi bardzo przypadł do gustu. Początek jak z baśni lub mrocznej historii fantasy z elementem romansowym (który w sumie akurat wyszedł dość sztucznie i groteskowo, ale może tak właśnie miało być, wszak bohater niejako „odgrywał” baśń, nie przeżywał jej jako części własnego życia), zakończony pełnokrwistym horrorem, następnie przeskok w kierunku science-fiction, w duchu którego ostatecznie utrzymana jest całość. Uznaję taką fuzję za całkiem udaną.

 

Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Estetyka trzyma poziom, cóż więcej mówić?

 

OCENA: 3

 

Spójność fabularna (-5 do 5)

 

I tu się mogę trochę więcej rozpisać. Już od pierwszego zdania wiedziałam, że opowiadanie przypadnie mi do gustu. I tak po prawdzie, to nie wiem, jak to zrobiłeś, ale trafiłeś w mój gust niemal idealnie. Sam pomysł z Mgłą – sprawdził się doskonale, a mgła jest wyjątkowo wdzięcznym bytem – ma w sobie tę dozę tajemniczości i niepokoju – akurat na tyle, by dobrze zbudować odpowiedni klimat w opowiadaniu. I początek był taki właśnie jakby oglądany zza mglistego całunu – senny, deliryczny, na swój sposób subtelny. Podobnie idea mgły nadaje się również do przedstawiania wspomnień, które często bywają niewyraźne, zamazane, zagmatwane w mrokach pamięci.

„Całe moje życie, pocięte i posklejane w przypadkowe sekwencje, przewija się przed moimi oczami z naturalną prędkością, dając mi szansę poznać człowieka, którym jestem” – to zdanie doskonale oddaje ideę całej fabuły, ukazuje ją nie tylko jako podróż ku lepszemu światu, ku ocaleniu, ale przede wszystkim podróż ku poznaniu samego siebie na nowo, co stanowi niejako rdzeń i drugie dno tej opowieści. Bohater w pewnym sensie został uwikłany i uwięziony w pajęczynie złożonej z jego własnych wspomnień, uczuć – jego miłość i przywiązanie do córki było czymś, czego próbował się kurczowo trzymać, co nadawało sens jego działaniom, a potem właśnie ta miłość pociągnęła go ku zgubie. Cóż, gdybym tylko potrafiła, sama chętnie napisałabym tak wielopoziomowo złożony tekst – ale skoro nie potrafię, to mogę chociaż pochwalić Ciebie za to, że podołałeś temu niełatwemu zadaniu.

 

OCENA: 4

 

Zgodność z zasadami bitwy (0 lub 1)

 

Nie mam zastrzeżeń, wszystko w zgodzie z założeniami.

 

OCENA: 1

 

Zadania dodatkowe (0 lub 1)

 

Temat widziałam i to na tyle wyraźnie, że nie mam wątpliwości, że punkt się należy.

 

OCENA: 1

 

SUMA: 25/30

 

 

Akwus – Drink Bar na osiemnastym

 

Styl (1 do 10)

 

Z niemałym smutkiem i rozczarowaniem stwierdzam, że nie zaczęło się dobrze, a i potem nie było tak dobrze, jak być mogło, cóż:

„O rzesz kurwa” – wedle mej wiedzy raczej „ożeż”;

„jak Ci nie starczy siły” – błąd cykliczny – niepotrzebnie „ci” wielką literą, w opowiadaniach się tego nie stosuje;

„nie doszło do uszu do Szlachcica” – drugie „do” należy usunąć;

„Gdyby urodził się w innej rodzinie. Gdyby jego życie potoczyło się inaczej. Może mógłby teraz wspominać” – generalnie mam ochotę wszystkie te zdania złączyć w jedno, a przynajmniej drugie z trzecim – byłoby płynniej, nie byłoby niepotrzebnych spowolnień i zasadniczo lepiej by się czytało, w mojej opinii oczywiście;

„dopiero pod drzwi hotelu” – drzwiami;

„pojazd się zbliżył […] przeanalizować sygnaturę pojazdu” – trochę za dużo pojazdu w pojeździe pojazdem pogania, przydałby się synonim jakiś;

„Jak to możliwe […] w tak prostych czynnościach” – przydałby się na końcu znak zapytania;

„wkurzyła (go) tylko jeszcze bardziej”;

„Co jest, kurwa” – również brak pytajnika;

„grał na, ile” – „na ile” to cały zwrot, nie rozdziela się go przecinkiem, przecinek powinien znaleźć się raczej przed słowem „na”;

„stróżka dymu” – raczej strużka, bo to zdrobnienie od „strugi”, ale wielu ludzi popełnia ten błąd, co zauważyłam nawet ostatnio na opowi;

„z trudem powstrzymując ból” – w sumie tu mam wątpliwość do samego „powstrzymywania bólu” – chyba sensowniejsze byłoby, że z trudem go znosił lub opanowywał;

„Clarka analizował” – Clark;

„jedynie odpowiednio dramatyzował tylko odpowiednio wstęp” – nie jest tam aż nazbyt „odpowiednio”?;

„Poświeciłem dla tej akcji” – poświęciłem;

„miało niezłą dupeczką” – dupeczkę.

Dodatkowo mogę rzec ogólnie, że dość mocno kulała interpunkcja – gdzieniegdzie błędny zapis dialogów (brakuje np. kropki lub jest mała litera zamiast wielkiej. Cyklicznie brakuje również przecinków przy wtrąceniach, choćby przekleństw, jak „kurwa”, których tam jednak sporo jest, ale tez braki w przecinkach przed bezpośrednimi zwrotami do adresata, np. „Wiesz(,) czemu tu jesteś(,) smarkulo?”. To wszystko mogło być kwestią pośpiechu i niedopracowania, jednak mocno odbiło się na ocenie.

Na koniec, najogólniej mówiąc – styl mnie nie porwał, nie nadał klimatu i nie wciągnął, a szkoda, bo spodziewałam się, że w Twoim wydaniu będzie to wyglądało o wiele lepiej.

 

OCENA: 5

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania (-5 do 5)

 

Gdzieniegdzie miałam wrażenie, że pewne sceny są naciągane – choćby sytuacja z dziewczyną, która jednym tylko nożem załatwiła dwóch osiłków – albo kiepscy z nich gangsterzy, albo ona była w jakiś sposób unikatowa – tylko nie potrafię znaleźć wyjaśnienia, w jaki dokładnie. Najogólniej mówiąc – prześladowało mnie tu wrażenie jakiejś nienaturalności w zachowaniu i słowach bohaterów. Próba brutalizacji nie całkiem do mnie przemówiła, a dzięki ogromowi przekleństw miałam wrażenie, jakbym wpadła w akcję jakiejś polskiej komedii sensacyjnej, która poza wulgarnością nie ma tak naprawdę wiele do zaoferowania.

 

OCENA: 2

 

Zbieżność z tematem (0 do 5)

 

Szczerze mówiąc – do samego końca jej nie widziałam. Ostatecznie wszystkie te akcje z windami mogłyby uchodzić w pewnym sensie za przypadki i błędy, ale musiałabym to sobie mocno naciągnąć, bo samo w sobie się to po prostu słabo broni, jest mało wyraziste, a sam wszechświat w ogóle nic z tym nie ma wspólnego.

 

OCENA: 1

 

Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Otarłeś się tu o jakiś rodzaj s-f i cyberpunku, ale okazało się to zmarnowanym potencjałem, bo było tam tego zwyczajnie za mało i stanowiło raczej jakieś mgliste tło.

 

Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Nie dam maksimum, bo jednak spora ilość błędów psuje cały wizerunek.

 

OCENA: 2

 

Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Mam wrażenie, że to jakaś wyrwana z kontekstu część większej całości i niezbyt byłam w stanie się w tym odnaleźć. Jak dla mnie panuje tu po prostu za duży chaos – zwroty akcji chyba miały zaciekawić i nadać tempa, ale na mnie zupełnie nie podziałały. Nie byłam w stanie nawet wyrobić sobie zdania o bohaterach, bo zdają się za mało zindywidualizowani i tak naprawdę nadal nie wiem, o co im właściwie chodziło. Historia mnie nie wciągnęła, bohaterowie byli mi raczej obojętni, więc mało mnie obchodziło, jak skończą. Może po prostu nie mój klimat, ale fabularnie tekst zupełnie mnie nie kupuje i gdyby to nie była bitwa, chyba zrezygnowałabym z czytania gdzieś na samym początku.

 

OCENA: 2

 

Zgodność z zasadami bitwy (0 lub 1)

 

Brak zastrzeżeń.

 

OCENA: 1

 

Zadania dodatkowe (0 lub 1)

 

Cóż, nie znalazłam, jeśli jest, proszę wskazać.

 

OCENA: 0

 

SUMA: 13/30

 

 

KarolaKorman – Sylwester

 

Styl (1 do 10)

 

Cóż, co nieco się uzbierało, muszę to przyznać, a szkoda, bo to gównie różnego rodzaju przypadkowe błędy:

„dziwne ukucie w sercu” – ukłucie;

„nigdy nie była obrzydliwa” – zdaje się, że znaczenie, w jakim chciałaś użyć słowa „obrzydliwa” jest potoczne (że trudno ją obrzydzić), a tak naprawdę „obrzydliwa” to tyle, co „brzydka”, „paskudna” itp., więc znaczeniowo zupełnie nie pasuje do kontekstu;

„Ministerstwo dziwnych min” – jako pewnego rodzaju nazwę własną dałabym to w cudzysłów;

„Co na teraz czuje” – ona;

„powiedziała, zmieniając głos na przepraszający” – myślę, że starczyłoby napisać „zmieniła ton na przepraszający”;

„mała, miała tysiące” – zbędny przecinek;

„pułki na buty” – półki raczej, bo „pułki” są w wojsku;

„ciągnąć na powrózku” – ciągnąc;

„nikt nie doniusł” – doniósł;

„co było petem” – chyba raczej „potem”, chyba że to jakaś metafora ;)

„Że (też) ja nigdy” – to „też” dodałam, by podkreślić sens tego całego zwrotu;

„uwielbiałem je” – uwielbiałam;

„Czemu wydaje im się, […] co nim kieruje” – pytajnik na końcu tego zdania;

„To ono nauczyło ją” – a nie miała być „ona”, skoro w poprzednim zdaniu mowa o matce?

„przekazać potomstwu, a co one zrobią z ta wiedzą” – co ono (bo to potomstwo) zrobi z tą wiedzą”;

„wołała na męża” – „na” zupełnie zbędne;

„położy ludziom całe zborze” – zboże;

„wyprałam pranie” – to takie masło maślane, starczyłoby np. zrobiłam pranie;

„ja chciała jej tylko pokazać” – chciałam;

„otwierania drzwi, sprawił, że otwarła oczy” – za dużo otwierania;

„połami na boki. […] nerwowo na boki” – tu nadmiar boków;

„Braciszku Janie!!!” – zawsze twierdzę, że nadmiar wykrzykników jest złem, bo wcale nie wnoszą one tego, co powinny, przeciwnie – psują estetykę i odbiór w mojej opinii;

„za pięć minut spał już słodko” – raczej „pięć minut później” – lepiej i sensowniej brzmi;

„Wstał na równe nogi” – jakoś bardziej pasowałoby mi „stanął” lub „zerwał się” zamiast wstał – słowo „wstał” jest po prostu za mało dynamiczne;

„odpuście im przewinienia” – odpuśćcie;

„zdaj pierwsze maturę” – najpierw / wpierw – „pierwsze” jest tu nazbyt potoczne, choć to dialog, więc w sumie mogłoby zostać;

„Zawieść, przywieźć” – zawieźć;

„Cisza przemieniła się (w) zagorzałą dyskusję damsko męską” – brakuje też myślnika – damsko-męską;

„Czym się zajmujesz(?)”;

„zagadała ja” – zagadnęła ją;

„w wydawnictwie książkowym” – słowo „książkowym” tu zupełnie zbędne;

„skurzanymi, nowymi butami” – skórzanymi;

„ze spuszczona głową” – spuszczoną;

„las zaczął […] i zaczynała się” – powtórzenie;

„przegonię miotła” – miotłą;

„Nie widziała” – widziałam;

„co powinnaś teraz zrobić(?)”.

 

Z grubsza biorąc – tłumaczę to obszernością tekstu i brakiem czasu, by go dopracować, ale mimo wszystko zdecydowanie za dużo literówek, a nawet błędów ortograficznych, jak na Ciebie. Dodatkowo – cykliczne błędy w postaci braku przecinka przed zwrotami bezpośrednimi, np. „Nie martw się(,) tatku”. Dodatkowo cały czas widzę ten sam kłopot z zapisem dialogów – radzę spojrzeć na nie jak na każde inne zdania, które muszą się gdzieś zaczynać i kończyć. Jeśli jakeś zdanie ma swoją kontynuację po wtrąceniu dialogowym, można pozostawić to wtrącenie bez kropki, lecz tam, gdzie ewidentnie widać, że powinny być dwa odrębne zdania, należy tak właśnie je zapisać – jako osobne zdania, a więc musi być kropka. Przykład: „Ponoć kowal ciężko chory – wyznał – pomocy twojej mu trzeba” – powinna być kropka po „wyznał”, a „pomocy” wielką literą, bo to ewidentnie jest już nowe, odrębne zdanie.

Niestety zdarzają się też cyklicznie elementy mowy potocznej w narracji – staraj się zwracać na to większą uwagę, bo o ile w dialogu można to uznać, narracja powinna być od nich wolna.

 

OCENA: 6

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania (-5 do 5)

 

„To Róża? Ta pisarka?” – ciąg opowieści wskazuje na to, że w momencie, gdy miało miejsce to zdarzenie, Róża nie była raczej znaną pisarką – pisała dla siebie, skąd zatem policjantka mogła wiedzieć, że jest pisarką? Książkę wydała wszak dopiero po całym incydencie.

Dla mnie, niestety, mało logiczny był cały zamysł z rzekomo potrąconym dzieckiem. Rozumiem, że Sylwester rządzi się swoimi prawami i Róża jak najbardziej mogła trafić do aresztu w celu wyjaśnienia całych okoliczności wypadku, ale skąd pomysł, że zabiła to dziecko? Nikt nie sprawdził czy ono żyje? Czy to nie powinno zostać zrobione w pierwszej kolejności? Przecież policja chyba nie była tam tak od razu, a skoro nie było ciała to skąd od razu podejrzenia? Przecież nawet jeśli dziecko było nieprzytomne, wystarczyło sprawdzić mu puls i jeśli nie zrobił tego nikt wcześniej, to już na pewno powinna uczynić to policja. Istnieje szansa, że ja coś źle odczytałam / odebrałam / zrozumiałam, bo fakt faktem – w natłoku tekstów mogłam coś zgubić. Mimo wszystko trochę miałam wrażenie jakiejś niejasności, która nie do końca mi pasowała.

 

OCENA: 3

 

Zbieżność z tematem (0 do 5)

 

Widzę błąd i przypadek właściwie w jednym – zrządzenie losu i pomyłka wpakowały Różę w sytuację, która stała się dla niej niejako pretekstem do przewartościowania swojego życia, swoich decyzji i wyborów, a ostatecznie przyniosła ze sobą szansę na zmianę życia i spełnienie marzeń. Chociaż znów chyba muszę przyczepić się do braku jako takiego wszechświata.

 

OCENA: 3

 

Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Obyczajówki jak zwykle wychodzą Ci dobrze, tym razem nie było inaczej. Historia właściwie ponadczasowa i bardzo uniwersalna, pozostawiająca po sobie zdrową dawkę optymizmu.

 

Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Głównie ze względu na zapis dialogów, muszę obniżyć ocenę.

 

OCENA: 2

 

Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Całość wyszła ciekawie i zajmująco. Jak już wspomniałam – historia zdaje się na tyle uniwersalna, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, jakieś odniesienia do własnego życia i codzienności. Róża jest bohaterką dość prostolinijną, wzbudzającą sympatię, choć jej nadopiekuńczość i przesadna pobłażliwość względem córki mogą momentami nieco drażnić. Jednakże sam obraz rodziny i relacji między nimi wszedł Ci naprawdę świetnie i naturalnie – mogę tylko pozazdrościć tej umiejętności kreowania świata w tak naturalny sposób i to najprawdopodobniej zupełnie bez wysiłku.

Ciekawym zabiegiem było też przedstawienie „opowiadania w opowiadaniu” – czyli historii, którą pisała Róża. Jednakowoż w tym właśnie tekście był dialog, w którym Maciek opowiada Lusi o Wincentym – jest on dość chaotyczny i szczerze mówiąc, niezbyt byłam w stanie połapać się w tym, kto jest kim i co zrobił. Nie wiem, czy powinnam winić za to Ciebie, czy Różę, skoro to jej opowiadanie. ;) Ale zdecydowanie widać też jakąś różnicę między główną historią, a tym opowiadaniem Róży – wydają mi się pisane nieco różnymi stylami – i za to należy Ci się dodatkowa pochwała, niezależnie od tego czy zrobiłaś to celowo, czy może wyszło przypadkiem.

Na koniec dodam jeszcze, że przy odrobinie starań opowiadanie można było nieco skrócić – nie wszystkie sceny musiały być aż tak rozbudowane, chociaż przyznam, że dzięki temu zapewne mogłaś pozwolić sobie na większą swobodę w kreowaniu relacji między bohaterami. Samo opowiadanie Róży także mogło być nieco krótsze, gdyż chwilami wydawało mi się nieco nużące, ale to wyłącznie moja opinia.

 

OCENA: 4

 

Zgodność z zasadami bitwy (0 lub 1)

 

Zgodnie z niepisaną umową przyjmuję, że jest w porządku.

 

OCENA: 1

 

Zadania dodatkowe (0 lub 1)

 

Nie znalazłam, jeśli jest, można mi wskazać, to rozważę zmianę punktacji.

 

OCENA: 0

 

SUMA: 19 – 7 = 12/30

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • KarolaKorman 21.09.2016
    Alfonsyna, pięknie dziękuję za wszelkie uwagi jakie mi wytknęłaś. Obiecuję wszystko poprawić w wolnej chwili. Ciesze się, że dostrzegłaś różne style w opowiadaniu głównym i tym, które pisała bohaterka. To zabieg celowy. Jej życie miało być zwykłe, proste, a opowiadanie pokazać jej wiarę w rodzinę, miłość rodzicielską trochę z pogranicza wieków i wiejskich obyczajów niezmąconych żadnymi dobrami.
    ,,W tylnym lusterku ujrzała policyjny samochód, a przed sobą zjeżdżające z górki dzieci. Nagle czarna plama zasłoniła jej widoczność, zahamowała, a silne męskie ręce wyciągnęły ją z pojazdu. Jakieś dzieci krzyczały:
    – Zabiła ją! Zabiła!'' - to miało powiedzieć, że policja jechała, całkiem przypadkiem, za nią jeszcze przed zdarzeniem z workiem i dziewczynką i to ich niedopatrzenie, a może nadgorliwość, błąd w taką noc jak Sylwester sprawiło, że znalazła się w areszcie. Cała reszta potoczyła się właśnie jak w taki dzień. Każdy myślał o sobie, o zabawie, przyjemnościach, a zatrzymana czekała do wyjaśnienia. Reakcja dzieci na leżącą i nieruszającą się koleżankę też była podpowiedzią do takiej reakcji policji. Gdyby wszyscy myśleli logicznie, mierzyli tętno i sprawdzali czy dziewczynka żyje, czy jest tylko ogłuszona dotkliwym upadkiem, gdzie chciałaś się doszukiwać błędu lub przypadku? Całe opowiadanie było błędem i przypadkiem nie logiką, zwłaszcza w taki wyjątkowy dzień. Cieszę się jednak, że przeczytałam Twoje zdanie i wiem ile błędów popełniłam. To czytelnik jest najlepszym obserwatorem i to on ma bezbłędnie odczytać całość. Widać to nie do końca mi wyszło. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :)
  • alfonsyna 21.09.2016
    Celowość całego tego zdarzenia i zbiegu wypadków jak najbardziej rozumiem, wiem, że miało to stanowić główny trzon, niejako kręgosłup dla tematu - dzieło błędów i przypadków. Nie przekonał mnie wyłącznie brak logicznej reakcji u policjantów, ale też nie chcę się z tym spierać - mogły podziałać różne czynniki, a i Twoje wyjaśnienie jak najbardziej przyjmuję. Ostatecznie Sylwester też nie należy do dni, w których logikę i rozsądek stawia się na pierwszym miejscu, więc zapewne nie powinnam tego wymagać. :D
    Tak czy inaczej, cała przyjemność z czytania pozostaje po mojej stronie, pozdrawiam serdecznie. ;)
  • little girl 21.09.2016
    Dziękuję za wytknięcie błędów, opinię. Postaram się popracować nad tym, zwłaszcza nad błędami, których o dziwo trochę się nazbierało :l Jeśli chodzi o kreowanie postaci, to rzeczywiście zwrócę na to większą uwagę i dołożę starać, by następnym razem było lepiej :) Czytając opinię sędziów muszę stwierdzić, że nie wszystko poszło po mojej myśli - w sensie interpretacji niektórych sytuacji, zachowań poszczególnych postaci. Nad tym również popracuję. Jeszcze raz bardzo dziękuję! :)
  • alfonsyna 21.09.2016
    Nie ma za co, wszystko jest tak naprawdę do wypracowania przy odpowiedniej dawce starań i czasu. ;) To ja dziękuję za jeden z przyjemniej czytających się tekstów w tej bitwie. :)
  • Niebieska 21.09.2016
    Dziękuję bardzo za ocenę, poświęcony czas i rady :)

    <„Przepraszam(,) ziemio” – zdajesz się mieć kłopot z przecinkiem przy bezpośrednich zwrotach do adresata, a w takim wypadku zawsze należy ten przecinek umieścić, podobnie było w paru innych miejscach tekstu, np.: „Popatrz(,) mamusiu”, „prawda(,) mamo”;> ~ Nie mam z tym problemu, znam tę zasadę, ale tutaj pozostawiłam ją daleko i pozwoliłam żyć historii, nie wiem, jak powinnam to wytłumaczyć, ich po prostu tam nie miało być.

    <„Kilka chwil temu nie splamiona, brudem i uwięzionym sumieniem” – „niesplamiona” jako przymiotnik razem i bez przecinka przed „brudem”.> ~ Zacytowałaś jedynie połowę zdania, które wygląda tak: Kilka chwil temu nie splamiona, brudem i uwięzionym sumieniem, a czysta dłoń odeszła. ~ W przeciwstawieniach „nie” zapisujemy osobno, np. nie dobry, ale zły. - jeśli coś źle zrozumiałam, proszę mnie poprawić. Poza tym "brudem i uwięzionym sumieniem" to wtrącenie, więc oddzieliłam to przecinkami.
  • alfonsyna 21.09.2016
    Z tą zasadą to cóż - widać tak bywa, że czasem pewne zasady być może muszą odejść w cień w imię ważniejszych spraw. ;)
    Z tym "nie" to w sumie mogę przyznać rację, to akurat chyba wyszła jakaś moja nieuwaga w takim razie, przepraszam, zwracam honor, powinno było zostać osobno, proszę wybaczyć. :)
    A i dziękować nie ma za co, sama to przyjemność była. ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania