Poprzednie częściOcena Bitwy Alfo- MrJ

Ocena Bitwy Nazaretha - Jared

Na starcie muszę Was przeprosić. To moja najgorsza ocena w historii i nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. Nie powinienem był sędziować w moim obecnym stanie psychicznym, niemniej zgłosiłem się, bo sędziów jest rekordowo mało. Te.. komentarze (tak to nazwijmy) to może z 50% tego, na co zasługujecie. To moja ostatnia bitwa i mam nadzieję, że aż tak nie jednak nie zawiodłem. Jeszcze raz przepraszam i dziękuję za udział.

 

DOT - PRZYJACIEL

 

STYL: Sporo błędów z pośpiechu, których można było łatwo uniknąć. Głównie literówek, ale też inty i fleksja. Przykładowo:

"Chciałem zostać w tedy sam, jednak on po raz kolejny się ze mnie nabijał. " - wtedy

"- Pomogłam paru osobą napaść na bank" - osobom

"Niewiele myśląc podszedł do śpiącego strażnika i ostrożnie wziął od niego klucze." - po "myśląc" przecinek

Jest tego trochę, nie będę wszystkiego wypisywał nawet, opowi podkreśla błędy na czerwono, Word zresztą też.

Dość dużo w tekście wielokropków. Większość pisarzy radzi ich unikać, a przynajmniej stosować w ograniczonych ilościach. I fakt, źle się czyta, kiedy jest ich dużo obok siebie, dają taki niechlujny efekt wizualny. Najlepiej to widać na screenshocie, ale niestety, nie mogę go dodać: "- Pomogłam paru osobą napaść na bank… I… - spuściła wzrok – oni zabili człowieka… Ale to mnie uznali za winną, bo miałam jego krew na rękach… chciałam mu pomóc… nie chciałam, żeby umarł…". No i wielokropek często zostawia niedopowiedzenia, ich także polecam unikać.

Sporo też było dialogów, co zazwyczaj mi się podoba, jednak u Ciebie dynamizowały tylko i tak bardzo szybką akcję. Poza tym styl dość standardowy, bez ozdobników. Warto czasami użyć jakiegoś słowa "z księżyca" albo nawet nawet wymyślić własne. Takie coś fajnie indywidualizuje tekst.

 

FABUŁA: Cała fabuła ma zbyt szybkie tempo. Zatrzymaj się trochę i pozwól sobie na szczegóły. Niech, na przykład, chłopak rysuje coś scyzorykiem na biurku, niech się zamyśli i przy okazji opowie historię swojego życia. Niech się pojawi trochę dialogów o niczym, żebyśmy widzieli postacie w działaniu. I opis. Daj się czytelnikowi nacieszyć obrazem swojego świata. Mam jeszcze małe zażalenie odnośnie uniwersum - niewiele nam o nim powiedziałaś, a szkoda. Interesuję mnie Will, Elhazm i to ich trwanie między niebem (piekłem?) a ziemią. Zastanawiałem się czy są jakimiś facetami od brudnej roboty w czyśccu, czy może w piekle im podziękowano i wałęsają się teraz w takim pół-świecie? A może to niebo ich zatrudnia, bo wszak wymierzają sprawiedliwość? (Jakąś tam, ale jednak sprawiedliwość). Niestety, na najbardziej frapujące pytanie nie znalazłem odpowiedzi.

Dylematy moralne wprowadzone stanowczo za szybko. Na długo przed tym, zanim poznaliśmy bohaterów, ich czyny i zanim poczuliśmy jakąkolwiek więź z nimi (chodzi mi o to: "Chociaż… sam już nie wiedział, komu wierzyć. Jej pięknej twarzy, czy może jej ciemnej duszy i słowom mistrza…"). Bohater się głowił, czytelnik też powinien, to świetna okazja by zagrać na uczuciach czytającego, ale niestety, bohaterowie są zbyt świezi i pobieżnie zarysowani, by zbudować na nich grę z czytelnikiem.

Bohaterowie. Pozwól, żeby byli jacyś. Jeden może gubić "r" w wymowie, drugi fanatycznie zażerać się czekoladą, a trzeci... a trzeci niech jest niemową, a co. :) Chodzi o to, żeby wyróżniali się jakoś, nie mogą być bezbarwni, bo wtedy nie zbudujesz relacji między nimi a czytelnikiem. Najwyraźniejszy był chyba Elhazm, chociaż mogłaś dać mu więcej "działań", a nieco mniej gadania. No i nie obraziłbym się, gdyby było go więcej.

Nic tak nie dokumentuje fabuły jak przykład. "Widział na swoje oczy raz, jak potraktowali takiego delikwenta. Zrobili to zaraz po tym, jak tu trafił. To było okropne." - staraj się takie rzeczy rozpisywać dosłownie. Co konkretnie było okropnego? Obrali go ze skóry? Ugotowali w smole? Prawda, że taki konkretny opis działa znacznie lepiej na wyobraźnię? W późniejszej części, kiedy już Will trafia do mistrza, bardziej obrazowy opis też byłby wskazany. W ogóle mało tekstu poświęcasz na opis miejsc, a one potrafią bardzo dobrze stworzyć klimat historii. Nie wiem też do końca, czemu mistrz i reszta "ktosiów" (takie rzeczy też dobrze jest precyzować) jednomyślnie zgodzili się na zgładzenie protagonisty? Przecież Elhazm wyraźnie mówi na początku Willowi, że jak chce to niech szuka Jo po celach. Później zmienia zdanie i ich zabija, ok, niech zmienia, ale niech jest powiedziane dlaczego. Musisz pamiętać, że to, co jest logiczne dla autora, nie zawsze jest zrozumiałe dla czytelnika, a ciąg przyczyna-skutek jest niezmiernie ważny. W opowiadaniu zabrakło mi dobrej przyczyny, dlaczego właśnie tak skończyli Jo i Will.

NA MARGINESIE: Zajrzałem w międzyczasie do "Trzeciego oka" roz. 38 i widzę, że tam uniknęłaś wielu błędów, które wypisuję tutaj, w tym także fabularnych. Wydaję mi się, że z bitwą trochę się spieszyłaś, a może nawet zdenerwowałaś tym całym bitewnym zgiełkiem. Uspokajam :) Pisz w pierwszej kolejności dla siebie, dopiero potem dla innych - złota rada Stephena Kinga. Życzę powodzenia i doskonalenia oraz trzymam kciuki. :)

 

TECHNIKALIA 2/5

- literówki

- inty

- fleksyjne

STYL: 2/5

- budowa niektórych zdań

- dialogi

- brak szczegółów

FABUŁA/POMYSŁ: 3/10

+ pomysł

- wykonanie

- "puste miejsca" w fabule

- niewygospodarowany potencjał

- postacie

- zwroty akcji

- logika

PODSUMOWANIE: 1/3

SUMA: 8/23

 

SHIROI - LAS WISIELCÓW

 

STYL: Styl jak styl, nie mam w sumie zbyt wiele do powiedzenia. Miejscami opisy były okropnie długie, ale nie trafiały w to, co chciałbym zobaczyć. Mieliśmy sporo biografii/myśli/odczuć bohaterów, a brakowało czasem czegoś tak banalnego jak wygląd zewnętrzny. Sądzę też, że narrator ma za duży autorytet - nie musi mówić, że Iza się przestraszyła. Niech sama to powie, behawioryzm zawsze mile widziany! Mam natomiast dość niejasny zarzut i niemały problem w ubraniu go w słowa - chodzi o niektóre opisy:

"powiedziała, odwracając się w kierunku siostry, która właśnie wymiotowała na leśną ściółkę"

"Nawet pobiegła za nią do lasu, nie przebierając pobrudzonej bluzki, choć wiedziała, że była pedantką.

"Wziął ze szklanego stolika paczkę papierosów, wyjął jednego i zapalił za pomocą jednorazowej zapalniczki."

Chyba najprostszym (acz nie najbardziej precyzyjnym) sformułowaniem tego zarzutu będzie: "opis jest czasem nie na miejscu". Zwymiotowała na leśną sciółkę? Facet nie żyje, a ta myśli o bluzce? Jednorazowa zapalniczka? Wygląda trochę tak, jakby autorka przypomniała sobie, gdzieś w połowę zdania, że chce dodać jakiś (niekoniecznie odpowiedni) szczegół.

 

FABUŁA: Ok, zacznijmy od początku. Nie wiem, czy taka poetyzacja miejsca zbrodni dodaje uroku. Nie jestem ekspertem od kryminałów, ale w tych, które czytałem, opis był zwięzły i rzeczowy. Do tego zwykle szokujący, ALE z dystansem narratorskim, chłodną relacją. Sądzę, że "spektakle na niebie" odgrywają rolę drugorzędną i niepotrzebnie mącą. MOŻNA BY, co prawda, zagrać kontrastem piękno-zbrodnia i stworzyć z uśmiercania dziedzinę sztuki, jak u Hannibala. Jeżeli taki był zamysł, to kontrast jest (jak dla mnie) zbyt mało uchwytny. Sama metoda zabijania mogłaby się doczekać też nieco dłuższej charakterystyki.

Brakowało klimatu, chyba dlatego, że zabrakło mi opisów miejsc, a nawet jeśli się już pojawiały, to brakowało mu tego "czegoś". Tego czegoś, co powoduje, że z każdym kolejnym krokiem bicie serce przyspiesza, czegoś co w niewyjaśniony sposób generuje paranoiczne lęki. Nie umiem zdefiniować, więc wyjaśnię to na przykładzie Kinga. King rozgrywa to jak partię szachów - najpierw jest spokojnie, sielsko. Z czasem pojawia się jakiś niepokojący element, który urasta do rangi obsesji. Gra przy tym na wszystkich zmysłach, nie wyjaśnia, nie dopowiada, wprawia jedynie w ruch trybiki wyobraźni i pozwala szerzyć się najbardziej powszechnemu rodzajowi strachu. Strachu przed nieznanym. Teraz inny zarzut:

"— Uciekajcie. Przybiegnę do was później.

Emilia zawahała się. Wiedziała, że kłamał — chciał poświęcić swoje życie dla ich dobra, dla dobra córek, za które już i tak oddała życie matka."

To było tak oczywiste, że niepotrzebnie narrator wtrąca swoje trzy grosze, chodzi o to, że powinien być bardziej subtelny. Dość ważną rzeczą jest, by narrator nie stwierdzał oczywistości, celowałbym w coś takiego: "Spojrzała z niepokojem na ojca, wiedząc, że ma skłonności do niepotrzebnego bohaterstwa". Dialogi były dobro-złe - brakowało dłuższych wypowiedzi, brakowało błyskotliwych myśli, sporo dialogów było po prostu reakcją na jakąś sytuację w fabule, poza tym teatr działań (o czym już mówiłem) zawłaszczył sobie narrator. Nie pozwalało to na dłuższe, bardziej sensowne, wymiany spostrzeżeń między postaciami. Na + natomiast kilka momentów z graniem na uczuciach czytelnika; tu najbardziej zapadł mi w pamięci wróbel. "Niepotrzebnie — cienie nie weszły nawet na święconą ziemię jakby zatrzymane przez magiczną barierę." - to zdanie było dla mnie kluczowe w Twojej historii. Poczułem, że coś "pstryknęło" i jednak źle patrzę na to opowiadanie, to był dla mnie taki wyznacznik, że może rzeczywiście stanie się coś na miano prawdziwego horroru. Od tego momentu czytało mi się naprawdę nieźle (chociaż wyrzucenie księdza było dość... dziwne, żeby nie powiedzieć dziwne w cholerę, trochę mi to nie pasuje do profilu psychologicznego Emilii). Jest tu też mały błąd logiczny, ksiądz wskazał paluchem na Emilię, a przeca był niewidomy. Na samym końcu, jeżeli mógłbym coś doradzić, to doradzałbym zmianę narracji w miejscu, gdzie Emi wariuje. Na kompletnie i absurdalnie szaloną, na mindfuck obrazujący wariactwo głównej bohaterki. W momencie, w którym ześwirowała wciąż zadaje sobie (pod płaszczem narratora) bardzo racjonalne pytania. Pasował mi natomiast koniec, bez oklepanych happy endów. Cóż... "Las ją wezwał, kazał przyjść i zapłacić za swe grzechy." (To był dobry cytat).

 

TECHNIKALIA: 5/5

+ praktycznie bez zarzutów

STYL: 3/5

- nadmierna poetyzacja

- balans

- trafność opisów

-/+ dobór słów, cytaty

+ płynność

FABUŁA/POMYSŁ: 5/10

- klimat

- nie trzyma w napięciu

- postacie

+/- świat

+/- dialogi

+ zakończenie

+ pomysł

+ zbieżność z tematem

PODSUMOWANIE/ODBIÓR OSOBISTY: 2/3

SUMA 15 /23

 

VASTO LORDE - ZŁODZIEJE DUSZ

 

STYL: Składnia jest bardzo... kontrowersyjna. Czasem w zdaniach używasz dwóch różnych kontekstów myślowych, czasem w dziwnej kolejności zestawiasz słowa, czasem dziwne je dobierasz. Cieszą mnie natomiast dialogi i bez zbędnej przesady mogę powiedzieć, że są dobre (niektóre mi zgrzytały, ale ogólnie pozytywny odbiór). Jest też kilka błędów: "jest na przedpokoju" - powinno być: "w przedpokoju" (takich błędów trochę jest - na przedpokój? Na sytuacji? To jakieś regionalizmy?). "Przypomniałem sobie, że miałem kilka stroi" - strojów. Wtrącenia pokroju "kurwa" separujemy przecinkami.

FABUŁA: Cholerka, no. Pomysł dobry, ale obudowa taka sobie. Zastrzegę już teraz, że wpasowałeś opowiadanie w kategorię "horror", więc pod takim kątem będę oceniał. Przede wszystkim akapit pierwszy ma bardzo dziwne zdania, co katastrofalnie wpływa na klimat. Sam szyk wyrazów i dobór odpowiedniego słowa w opisie jest tym, co bezpośrednio przekłada się na atmosferę w opowiadaniu. Nic po mrocznych opisach, kiedy są w nich błędy, niestety. Zarzut drugi - za krótkie. Praktycznie cały czas coś się działo, nie ma chwili oddechu i sielanki, która by kontrastowała ze scenami straszącymi ~ tzn. nie uśpiłeś czytelniczej czujności, by potem zaatakować. Lekiem na niemal wszystko byłaby dłuższa forma. Fajnie też że pojawiły się demony, chociaż doradzałbym dać im bardziej tajemnicze rysy i osobowości. W momencie, kiedy zaczynają mówić, przestają być "obce", a jednak to chyba tajemnica i lęk przed nieznanym motywują czytelnika do, ehm, czytania. Zabrakło mi w nich też zła, może przed ujawnieniem demonów powinny dziać się jakieś dziwne rzeczy w domu? Nie wiem, wiewiórki obdarte ze skóry (xD), krzyże odwrócone, pająki wychodzące z kranu, whatever. Chodzi mi o takie preludium do końcowej sceny, kiedy wreszcie się ujawniają. Przydałby się też, jak w każdym horrorze zresztą, nieco większy behawioryzm. Zakończenie ciekawe, bo półotwarte, ale można by je jeszcze nieco lepiej obudować w słowa.

 

TECHNIKALIA: 2/5

- błędy ortograficzne

- inty

- składnia

STYL: 2/5

+/- dialogi

+/- styl jako taki

FABUŁA/POMYSŁ: 5/10

- krótkość

- klimat

- brak behawioryzmu

+ pomysł

+ zakończenie

PODSUMOWANIE: 2/3

SUMA 11/23

 

ARYSTO - HOTEL, W KTÓRYM WSZYSTKO SIĘ KOŃCZY

 

STYL: Zarówno styl, fabuła, jak i ocena ogólna nie będzie zawierać jakichś twierdzeń ex cathedra i będzie z pewnością nieco czepialska. Głównie dlatego, że nie widzę tu jakichś kardynalnych błędów i skupiam się na rzeczach pomniejszych. Ok, jedymy! Pierwszą rzeczą, do której się przyczepię, będą zdania. Niektóre są dziwne, niepasujące. Wydaję mi się, że zabrakło Ci czasu, by spojrzeć na wszystko z góry, na zimno. Owocem tego są zdania typu: "Chłopaki tak sobie poużywali, że zaruchali pannę młodą na śmierć". Wiem, że to miała być mowa pozornie zależna, a narrator to miał się "zniżyć" do sposobu myślenia postaci, JEDNAK, w mojej opinii, przekroczył delikatną granicę, po której coś zazgrzytało. Powiem natomiast, że zwykle wymyślasz fajne nazwy i nieważne czy na określenie wiochy pośrodku niczego, czy głównego bohatera - zawsze pasują mi do uniwersum (Eastwood? Haha). Trochę też niepotrzebnej poetyzacji tam, gdzie przydałaby się szybka dynamika opisu, choćby ta "ta krwawa róża zakwitła", zaraz po pojedynku.

ps. Jeszcze niemal na końcu samotna literówka - "skiną" skinął.

FABUŁA: Dobra teatralizacja działań, niemalże filmowa. Widać, że sceny, które nam opowiadasz mają jakiś sens i postępują w ramach pewnego planu. Świetnym przykładem takiej sceny z planem jest ta, w której Bezdrożnicy dostają manto od braciszków Vardy. W ramach uniwersum pojawiają się demony, shurikeny, katany, wiedźmy... Wychodzi z tego bardzo ciekawy mieszaniec. Do tego miałem alternatywy fabularne w trakcie czytania! To dobry znak, bo oznacza, że się wciągnąłem i wyobraźnia odpaliła. (Wydawało mi się, że Jack powinien się zabić, ale nie za pomocą Rozjemcy - chyba stworzyłeś atmosferę nieuniknionego natarcia przeznaczenia na tyle, że aż nie widziałem innej możliwości). Zakończenie fajnie się dopełniało, widać, że żaden bohater nie pojawił się tu bez powodu. Ech, chciałbym tworzyć fabułe takim schematem, gdzie na końcu 2+2=4, wszystko nabiera sensu, świat się zazębia, a do tego jeszcze zamyka klamrą kompozycyjną. I to by było na tyle. Poprawienie czegokolwiek tutaj jest zbędne, "Hotel" obronił się a priori.

 

TECHNIKALIA: 4/5

- niektóre zdania rozbiłbym na krótsze

- samotna literówka

+ wszystko inne

STYL: 4/5

- nadmierna poetyckość

- dziwne zdania

+ imiona, nazwy

+ ogólna jakość

+ szczegóły

FABUŁA: 9/10

+ zakończenie

+ klimat

+ postacie

+++++++++++++ pomysł

+ plan fabularny

+ teatralizacja działań

+ wciąga

+ uniwersum

PODSUMOWANIE: 3/3

SUMA: 20/23

 

SILETH - PERSPEKTYWA

 

STYL: "Chwycił pospiesznie aktówkę wypełnioną po brzegi papierzyskami i zerknął na zegarek na jego lewej dłoni. " Polecam unikać zaimków dzierżawczych, wiadomo że jak spojrzał na zegarek na dłoni, to musiała być JEGO dłoń.

Nie wiem, czemu masz takie dziwne zdania na początku? Tym bardziej, że późniejsze są bardzo zgrabne. Co do ilości opisu... Nie chciałbym powiedzieć, że to opowiadanie to już pustosłowie, ale na pewno miało takie objawy. Przynajmniej do przyjścia Meredith, gdzie wreszcie wbiło się na właściwy tor. Ciekawa jest natomiast narracja, która obfituje w szczegóły i jest bardzo obrazowa.

FABUŁA: Nie ukrywam, że trochę się wyczekałem na pierwszy zwrot akcji. Kiedy zaczęło robić się ciekawie, Meredith umarła. No nie! Chciałem tego więcej! Tymczasem zostałem z poczuciem, że przeczytałem 3/4 tekstu tylko po to, żeby bohaterka zaraz zginęła. Ba, było to pewnym szokiem, nawet nie zauważyłem na suwaku strony, że koniec zbliża się tak szybko. Ta śmierć to było grom z jasnego nieba, czuję się strasznie nieusatysfakcjonowany krótkością opowiadania. Cóż, na plus za to postacie, które dobrze udało Ci się wprowadzić i zarysować. Sam pomysł też był ciekawy, szkoda że nie przedłużyłaś nieco historii, nie pomęczyłaś jeszcze bohaterki, nie pokazałaś więcej "metod" pana Aaerona (bo ta wizyta to była ledwie migawka, która skończyła się równie szybko, jak się zaczęła). Niemniej, gdybyś to rozbudowała, to chyba nie mógłbym mieć większych zastrzeżeń. Na pewno podobał mi się realizm, Aaron nie wymyślał cudów na kiju, nie katował pacjentów krzesłem, nie wstrzykiwał mi LSD, nie. On po prostu stosował szantaż psychiczny. Podoba mi się, że nie przekombinowałaś i prawdopodobieństwo tej sytuacji było widoczne. Nie da się natomiast ukryć, że interpretacja tematu choć celna, to nie wyczerpuje go w pełni. Przede wszystkim "mrok ludzkich dusz" - czy Aaeron był aż tak mroczny? Miałem tu pewne obiekcje, ale rozstrzygnięcie tej kwestii będzie na korzyść autorki. Jeszcze tylko słówko na temat imion... Były dziwne. Nie będę ingerował w Twoje pomysły na postacie, ale Meridith kojarzy mi się bardziej z jakimś elfem ze Śródziemia, niż dziewczyną z problemami :P.

 

TECHNIKALIA: 4/5

- składnia początkowych zdań

+ estetyczne, miłe dla oka, czytelne

STYL: 3/5

+ ładna narracja

- dużo opisu

FABUŁA: 6/10

- krótko

- nie satysfakcjonuje

- zakończenie

- akcja startuje późno

+ pomysł

+ postacie

+ realizm

PODSUMOWANIE: 2/3

SUMA: 15/23

 

KATRA - POWTARZALNY BŁĄD

 

STYL: "tali" - talii, "mózg" - mózgu w tym wypadku

Jest trochę literówek i powtórzeń, to błędy z pośpiechu, więc nie ma co ich wypisywać. Cóż, narracja standardowa, ani jakoś szalenie na plus, ale też na pewno nie na minus. Kilka fajnych określeń i dobór słownictwa zadowalający.

FABUŁA: Dobra, zacznijmy od początku, czyli opisu walki. Wbrew pozorom bowiem, źle zaplanowaną sceną walki można zanudzić na śmierć. Najgorszego rodzaju schematem, jakiego można użyć jest - "wyrwał się, coś tam zrobił, tamten mu oddał, wyrwał mu broń, finish". Polecam robić takie rzeczy bardziej anatomicznie - przyczyna, skutek, przyczyna, skutek. Złamany nos? To i pewnie problemy z oddechem. Problemy z oddechem? To i pewnie ruchy wolniejsze i bardziej wymuszone. Ruchy wolniejsze? To walka przegrana. Dobrze rozgrywać takie starcia, jak partie szachów, wtedy czyta się je z olbrzymim zainteresowaniem.

Co dalej - polecam stosować większą retardację, czyli opóźnienie w odkrywaniu fabuły. Bohaterka szybko nam wyjaśniła, kim jest i czym się zajmuję. Moim zdaniem błąd. Lepiej by było, gdyby trzymała czytelnika do samego końca w niewiedzy. Niech powoli uchyla rąbka tajemnicy, niech czytający się zastanawia i łączy faktu. Pozwól mu się pogłowić, pozwól mu się zaciekawić, a przez samą ciekawość będzie czytać dalej.

Co do fabuły, nie będę narzekał na wiecznie powielany schemat wampirów, bo z tego, co widziałem w komentarzach, popełniłaś go świadomie. Niemniej, kategoria oceny nazywa się "fabuła/pomysł", więc odejmę punkty za powielanie szablonu. Jest jednak inna, istotna rzecz - za dużo się dzieje. Przy zwrotach akcji czytającemu powinna podskakiwać adrenalina, nie osiągniesz tego wtedy, gdy cała historia jest jedną, wielką akcją. Nawet rozmowy związane są bezpośrednio z akcją, nie ma ani chwili oddechu, żadnego fabularnego stopu. Wszystko i wszyscy zmierzają w jednym kierunku. I zakończenie, nie satysfakcjonuje. Brakowało też mi zwrotów akcji i zaskoczeń, wszystko szło scena po scenie. Po prostu mnie nie chwyciło.

 

TECHNIKALIA: 3/5

- powtórzenia

- literówki

STYL: 3/5

+ słownictwo

FABUŁA/POMYSŁ: 3/10

- klimat

- schemat

- za dużo akcji

- zakończenie

- pomysł jako taki i wykonanie fabularne

- niesatysfakcjonujące potyczki

PODSUMOWANIE: 1/3

SUMA: 10/20

 

EFRIA

 

"Ta interpetacja to produkt mojego chorego umysłu. To znaczy wymyślone przeze mnie prawo grawitacji nie stosuje się do całego świata, tylko świat stosuje się do prawa grawitacji." - Tak miała się zaczynać ta interpretacja, ale po przebudzeniu rano stwierdziłem, że nie przekonuje nawet mnie samego. Ostatecznie więc składam broń. Nie mam zielonego pojęcia, o co chodziło. Przykro mi. Wszelkie pomysły, jakoby motyl był strażnikiem czasu i porządku, który przywraca ład w tej izolowanej mieścinie były na wyrost. Również wersja z aniołem-motylem, zabierającym dziecko do nieba, wydała mi się strasznie naciągana. Jedyne z czym kojarzyłem to smutne, zamknięte między wskazówkami miasto, to pewna analogiczna sytuacja z D.Grey Man, gdzie dzień zerował się o godzinie 0:00 i wszystko zaczynało się od nowa. Miałem takie wrażenie, że ta kukułka jest taką pieczątką więzienną, która co dzień o 12 (czyli w momencie zerowania wskazówek) wybija ten sam rytm i skazuje mieszkańców na powtarzanie tego samego dnia w nieskończoność. Coś się jednak zepsuło w tym zegarze i ludzie zauważyli, że są wolni. Dlatego matka martwi się, że ktoś naprawi ten zegar i przywróci normalność. Dzieci wydawały mi się nacechowane wyjątkowo pozytywnie, w opozycji do zszkieleciałych dorosłych. Pewnie jest w tym jakaś mądrość głosząca, że dorośli zamknięci są w swoich schematach, z których wyrwać się nie mogą/nie chcą, a dzieciaki to takie puste kartki, jedyni wolni ludzie w tym mieście poza czasem. Wracając jednak do teorii z motylem strażnikiem... Końcówka jej nieco broni, "dwa elementy wypadły", wróciła perfekcja. Czasami miałem wrażenie, że ten świat choruje, kiedy choć jeden z puzzli, obróci się na drugą stronę. Gdybym chciał jeszcze bardziej nadinterpretować, to bym powiedział, że to jakaś utyliatrna mądrość, która obrazuje, jak jeden spaczony element w społeczeństwie roznosi zarazę. Najgorsze jest to, że MOGŁO być zupełnie odwrotnie. Gdzie jest napisane, że motyl jest dobry? Może tylko przyszedł posprzątać ten "chłopięcy element", który za bardzo odstawał, a matka zrobiła to co do niej należało? Może motyl jest obrońcą trwania w schemacie? Takim wysłannikiem, który odpowiada za to, by perfekcja powtórki została zachowana za wszelką cenę? Nie wiem, nic nie wiem. Nie wiem, jak mam ocenić fabułę, której nie rozumiem?

 

Dziękuję natomiast za satysfakcję. Za satysfakcję pracy nad tekstem, za to, że mogłem tu sam pogrzebać i się pobawić, nawet jeśli ostatecznie poległem.

 

TECHNIKALIA: 4/5

- pojedyncze błędy, np. snoBy światła

+ estetycznie

FABUŁA: 5/10

+\- przykro mi, ale pozostaje mi się zdać na intuicję, skoro nie rozumiem zamysłu.

STYL: 4/5

+ wbrew pozorom, styl nie był nadmiernie poetycki. To fabuła była dla mnie zagadką, opisy były przejrzyste, a zdania zrozumiałe. No i ładne.

PODSUMOWANIE: 2/3

SUMA: 15

 

EWOILE - OSTATNI

 

STYL: Bardzo mi się podoba ta Ewoilowska mitologia. Uruk-Hai, tfu, Ughulu, Kadriel, a nawet te czarnopióre strzały - wszystko kojarzyło mi się z Tolkienem. Nieźle Ci wyszła ta stylizacja, do pełni szczęścia brakowało mi tylko przyśpiewek i "Księżyca żeglującego ze wschodu na zachód" :P Wszystkie dialekty, słowotwórstwo, nazwy klanów, odpowiednio dobrane opisy wygenerowały magiczną atmosferę fantasy. Porównując z innymi bitwami (Twoją oceniam jako ostatnią) daję śmiałe 5, czyli komplet punktów. Jeżeli chodzi zaś o formalności, to zdarzały Ci się dziwne zdania, np. "Ogromne pomieszczenie pozwalające pomieścić cały klan wrzało." - to wtrącenie między "pomieszczenie" a "wrzało", było zbędne i po prostu źle wyglądało. Brak też kilku przecinków, np. "Nieszczęsnemu Antargeitowi ucięto język by nie mógł krzyczeć", "Kadriel gnał przed siebie ile sił miał w nogach". Wiem też, że na opowi nie ma kursywy, ale caps lock wyjątkowo mnie irytuję. Jest też koszmarna literówka "znaleść". Błędy, zwłaszcza składniowe i orty, katastroficznie wpływają na klimat, bo nagle wyrywają mnie z tego świata i przypominają, że to wszystko to tylko tekst. Zaczynam myśleć o błędzie zamiast o treści, a to kiepsko wpływa na odbiór.

FABUŁA: Co do sceny najazdu z początku... Ogólniki, niestety. Jestem raczej przeciwnikiem zaczynania od czegoś takiego, ponieważ ciężko wykrzesać empatię z czytelnika dla bohaterów "bezosobowych", w dodatku dla społeczności, która jest czytelnikowi obca i, nie ma się co oszukiwać, obojętna. W interesie autora jest nawiązać więź czytelnik-postacie, a potem ją manipulować. Możliwe, że po prostu chciałaś zacząć bitwą ot tak, niemniej wiedz, że większość ludzi przeczyta ją nie bardziej emocjonalnie niż opis gór czy lasów. Cóż śmierć jednego to tragedia, śmierć milionów to statystyka (sorry za mędrkowanie, czasem tak mam xP). Koszmarne, ale to koszmarne, były dla mnie te próby romansu między Córą Lasu a Kadrielem. Wyszło szybko, podanie ręki mnie zaskoczyło, córa straciła swój urok istoty dzikiej i nieposkromionej. Powiem też, że sporo się wynudziłem. Szczególnie w części środkowo-końcowej (mimo, że na brak akcji nie mogłem narzekać). Co gorsza, nie umiem Ci zdiagnozować właściwie tego problemu. Coś w narracji co mnie nie porwało? Nie wiem, kurczę. Za to świetne było zakończenie, takie globalne, co mnie zaskoczyło. Jakby Sauron podniósł się z grobu, to na duży plus.

 

TECHNIKALIA: 3/5

- błędy, niszczyciele klimatu

- niektóre zdania

- ort i inty

- caps lock

STYL: 5/5

+ bez kompleksów

+ Tolkien

FABUŁA: 7.5/10

- miejscami nudno

- momenty romansu kulały

+ klimacik

+ zakończenie

+ świat

PODSUMOWANIE: 2/3

SUMA: 17,5

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (25)

  • Ewoile 30.10.2016
    Jaredzie, mam tylko pytanie - wszyscy mieli jeszcze coś takiego jak "podsumowanie" na maks 3 pkt, a u mnie w ogóle czegoś takiego nie ma ;-;
  • Jared 30.10.2016
    Ewoile, wybacz, już poprawiłem. Tyś w ogóle najbardziej poszkodowana tą "oceną" i strasznie jest mi głupio, że się wziąłem za tę bitwę. Strasznie. Przepraszam :((
  • Ewoile 30.10.2016
    Jared, to nic, dobrze, że zauważyłam ^^
    Ja? Dlaczego? W sensie mam najkrótszą ocenę?
    Ogólnie pomimo dość krótkiej opinii bardzo dziękuję za czas oraz energię poświęcone na czytanie i analizowanie mojego tekstu (i naturalnie wszystkich pozostałych). Rozumiem, że życie pisze różne scenariusze, dlatego też nie mam zamiaru zarzucać Ci czegokolwiek - pomimo przeciwności i tak dopełniłeś swojego obowiązku i uraczyłeś nas swoją oceną. Raz jeszcze dziękuję i mam nadzieję, że czas spędzony nad moim tekstem nie był zmarnowany.
    PS. Nie wzorowałam się Tolkienem, jeśli mam być szczera to nigdy nawet nie przeczytałam żadnej jego książki. Władcę Pierścieni mniej więcej ogarniam (tak ogólnikowo bardziej), za to bardzo lubię filmową adaptację Hobbita. Dlatego zaskoczę Cię (lub rozczaruję), ale stworzony przeze mnie świat jest w 100% wyjęty z mojej główki ^^
  • Ewoile 30.10.2016
    A i jeszcze jedno - w błędach dałeś "caps locka", tylko że tam go wcale nie było - zdażyło się, chyba raz czy dwa, gdy główny wrzasnął tak fest głośno (coś więcej niż normalny krzyk) i na sam koniec, co miało bardzo skontrastować wizualnie wypowidzi boga i przede wszystkim zobrazować tą potegę jego głosu. Dlatego się zastanawiam czy aby na pewno ten "caps lock" powinien się tam pojawić jak gdyby był błędem notorycznym.
  • Katra 30.10.2016
    Ja także nie mam nic przeciwko twojej ocenie, Jared. Dziękuje za czas, który poświęciłeś mojej wypocinie i za wskazówki :)
  • Ellie Victoriano 31.10.2016
    „Mieliśmy sporo biografii/myśli/odczuć bohaterów, a brakowało czasem czegoś tak banalnego jak wygląd zewnętrzny.” ~ W takich miejscach często zostawiam czytelnikom miejsce na ich własną wyobraźnię, czasem nawet w ogóle nie opisuję wyglądu bohaterów. Jest to zabieg świadomy i celowy. Niektórym przypadnie do gustu, innym nie — trudno.
    „Od tego momentu czytało mi się naprawdę nieźle (chociaż wyrzucenie księdza było dość... dziwne, żeby nie powiedzieć dziwne w cholerę, trochę mi to nie pasuje do profilu psychologicznego Emilii).” ~ Ja to rozumiem tak, że Emilia chciała za wszelką cenę chronić siostrę, a przynajmniej jeszcze wtedy chciała. Nie wiem, może nie zaznaczyłam tego dostatecznie wyraźnie.
    „Jest tu też mały błąd logiczny, ksiądz wskazał paluchem na Emilię, a przeca był niewidomy.” ~ Zabieg celowy. Równie dobrze można pod to podciągnąć rzucenie kamieniem w witraż, ale jest to celowe. Bo to nie był zwyczajny ksiądz. Chciałam w dialogach podkreślić, że raczej do w pełni normalnych nie należy, zapewne nie wyszło, więc mój błąd.
    Dziękuję, Nazarecie! Myślę, że jako sędzia wypadłeś dobrze, pasujesz do tej roli :D Dziękuję również za uwagi!
  • Ellie Victoriano 31.10.2016
    Ale fail ;-; Ten Nazareth w tytule mnie zmylił, wybacz, Jaruś ;-;
  • Nazareth 31.10.2016
    Ellie Victoriano eee...
  • Jared 31.10.2016
    Przybrałem formę Naza, aby zawładnąć światem.
  • Ellie Victoriano 31.10.2016
    To wszystko wina Naza ._.
  • Jared 31.10.2016
    Forma Naza jest zaiste potężna, drżyjcie, nędzni ziemianie! :D
  • Ellie Victoriano 31.10.2016
    Jared, jesteś okrutny, wiesz? ;-;
  • Jared 31.10.2016
    Okrutny to będę jak przybiorę formę Shiroi Ookami, bo z tego co wiem, zmieniła ciało na Ellie jakąś tam :]
  • Ellie Victoriano 31.10.2016
    Ellie to forma Shiroi, bo ewoluuje niczym pokemon.
  • Nazareth 31.10.2016
    Jared przybrał formę Naza... a co tam? Dość tu miejsca da nas dwóch. Wskakuj! XD
  • Jared 31.10.2016
    O, wskakuje i możemy wracać do podboju świata :D Co rozwalimy najpierw? Proponuję Włochy, wnerwia mnie ich flaga :P
  • Nazareth 31.10.2016
    Jared Włochy? Włochy to pół biedy, rozwalmy... się na Madagaskarze, albo Hawajach. Pieprzyć świat, ja chcę drinka z palemką :D
  • Ellie Victoriano 31.10.2016
    Jared, flaga Niemiec :D
  • Neurotyk 31.10.2016
    Nazareth, drink z palemką to dobra myśl :)
  • Neurotyk 31.10.2016
    Ellie Victoriano . Niemcy? Mieszkałem. Widziałem. Przeraziłem się. Boję się.
  • ausek 31.10.2016
    Przeczytałam i wiem, że odwaliłeś kawał dobrej roboty. Oby jak najwięcej Opowijczyków przeczytało prace i Twoje oceny. Może znajdą coś, co im się przyda. :)
  • Arysto 01.11.2016
    Nawet w skromny komentarzu dałeś mi więcej, niż lwia część "szlachetnych i sadystycznych krytyków literackich z magazynów" ;D Więc jestem bardzo content. Cieszę się, że wild strange ficition fantasy west się spodobał ;) Co do stylu - pewnie jeszcze będę go dokręcał, bo pierwszy raz próbowałem pisać po westernowo-mojemu, więc to się będzie docierać, zobaczymy jak wyjdzie. Technikalia, wiadomo - mea culpa i poprawiam ;D

    No i wychwyciłeś Eastwooda! :D

    A fabuły same w końcu przyjdą do głowy. To przychodzi. Czasem późno. Czasem później ;)
  • Jared 01.11.2016
    Dzięki, Arysto, za miłe słowo :P
  • Anonim 02.11.2016
    Jared,
    Nie zgodzę się, że ta ocena jest słaba, naprawdę. Opinia poparta dobrymi argumentami nigdy nie jest słaba, a patrząc jakie wyzwanie dałam ci z tekstem, to chłopie, powinieneś mi nawet napisać "Ef, zlituj się". Co swoją drogą poniekąd niedosłownie zrobiłeś, wybacz mi, naprawdę :c Odpiszę krótko, bo większość omówiliśmy na konwersacji, gdy wreszcie mogłam wam wytłumaczyć, co w mej głowie siedziało. Więc odpiszę krótko: dziękuję ci! Za twoje celne oko i wiedzę na tyle potężną by zrozumieć metaforyczny styl kobiety XD
    P.S. Te snoBy będą mi się śnić po nocach, że ich nie zauważyłam :c
    Dziękuję ślicznie!
  • Sileth 03.11.2016
    Więc, Jaredzie! Przeprasza za późną odpowiedź na twoją ocenę, ale jest jak jest. Wiadomo. Spróbuję się streścić.
    Idąc po kolei...
    Wiem, wiem! Już mnie za to ochrzaniono i poprawiłam. Postaram się nad tym panować.
    Też nie mam pojęcia... Wstęp poprawiałam i pisałam od nowa kilka razy, reszta jakoś poszła. Może to dlatego. Co masz na myśli przez pustosłowie? To w sumie bardzo ciekawe słowo i zrozumiałam, o co ci chodziło, ale wolałabym się dopytać. Dla pewności.
    Haha, tak wiem. Tak to jest pisać coś dwa-trzy dni przed terminem. Po prostu nigdy więcej. Obiecuję. Potem próbuję skrócić szeroki pomysł jak najbardziej i wychodzi to tak, że jest pusty. Ale chyba nie jest jakoś najgorzej. Mam taką nadzieję. Ja to wam wszystkim obiecuję kiedyś napisać od nowa, tym razem na spokojnie. Dla spokoju własnej duszy.
    Miło mi słyszeć, że choć postacie i pomysł były ciekawe, bo nad tym trochę siedziałam. I dziękuje za dostrzeżenie mojej chęci dążenia do realizmu. starałam się oddać wszystko jak najbardziej prawdziwie i możliwie.
    Co do oddania pomysłu. To nie Aeron miał mroczną duszę, a Meredith i pozostali pacjenci. Natomiast Aeron był tym potworem. Może teraz lepiej to brzmi dla ciebie. ;)
    Akacja działa się w Walii, więc i imiona były walijskie. Wszystkich szukałam godzinami, by odnaleźć odpowiednie. Tak samo nazwiska. Taki Aeron, to imię walijskie, ale nazwisko ma francuskie, bo jego ojciec był francuzem. Nawet imię ma swoje nawiązanie do Francji, bo bardzo podobne jest do Aaron. Tak to jest, gdy lubi się wymyślać historie całego życia bohaterów...
    A teraz ocenki, za które bardzo dziękuje~
    Za dużo opisów? O jejku, a ja miałam wrażenie, że za mało. Chyba każdy ma inne gusta, ale to dobrze, bo by nudno było. :D
    No i to tyle.
    Jeszcze raz bardzo dziękuję. Miło mi się czytało. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania