Poprzednie częściOcena Bitwy Alfo- MrJ

Ocena bitwy KaroliKorman – Alfonsyna

Słowo wstępne:

Moje własne doświadczenie w sędziowaniu bitwom należy raczej do znikomych, w związku z czym jeśli ktoś poczuje potrzebę wytknięcia mi jakiegoś błędu, niedopatrzenia bądź niezrozumienia – proszę się nie wahać. Wszystko poniżej może podlegać dyskusji w oparciu o sensowne argumenty, bo to wszak wynik głównie spojrzenia czysto subiektywnego.

 

60secondsToDie – Odejście

 

Styl (1 do 10)

 

Zaczynając od spraw czysto technicznych – błędów w sumie niewiele, nie zakłócały nazbyt mocno odbioru, głównie literówki czy interpunkcja, ale generalnie wypiszę tu wszystko, co wzbudziło moją wątpliwość pod jakimkolwiek względem:

 

„lico zapomniało(,) czym jest śmiech”;

„Pociągnąwszy nosem po raz któryś” – tu właściwie nie ma błędu, ja bym jedynie zmieniła nieco szyk, by lepiej brzmiało, np. „Pociągnąwszy nosem któryś już raz” – ale to tylko sugestia, z którą się można zgodzić lub nie, nie liczę jako błąd;

„posturą, czy wiekiem” – bez przecinka jako zasada – to czy tamto – dotyczy wszystkich podobnych sytuacji, np. nieco dalej „powieścidła, czy zbiory” – także zbędny przecinek;

„kuso odzianą, odzianą w czerwień” – powtórzenie, jeżeli celowe to zupełnie zbędne – dużo lepiej brzmiałoby po prostu: „kuso odzianą w czerwień”;

„Jej zranione poczucie wartości” – napisałabym tu „własnej wartości” – bez tego mogłaby to być właściwie każda niesprecyzowana wartość, więc sam sens zdania robi się niejasny;

„poczucie wartości leżało na stosie pozostałych, gdzieś daleko” – cóż, jednak muszę przyznać, że całe to zdanie wydaje mi się nie do końca jasne – pozostałych czego? Pozostałych wartości, które w życiu wyznawała? Jej własnych czy cudzych? Mimo wszystko potrzebne mi tu jakieś doprecyzowanie;

„miała krótkie blond włosy, które […] sięgały do odkrytych […] łopatek” – cóż, mnie się wydaje jednak, że jak włosy sięgają do łopatek, to nie są wcale takie krótkie – w związku z tym to zdanie trochę kłóci mi się wewnętrznie;

„w głębi sufitu” – brzmi trochę jakby lampa była dosłownie wciśnięta w sufit, w co trochę wątpię – mam wrażenie, że tutaj można by odstawić na bok metaforyczność i napisać wprost, a całe zdanie wypadłoby lepiej;

„kokon, tak, że nie zdolna była” – „tak że” bez przecinka jako spójnik złożony, podobny błąd powtarza się w kilku miejscach, jednak wypiszę tylko raz, oraz „niezdolna”, bo to przymiotnik;

„kawą, albo krwią” – bez przecinka, również powtarza się zbędny przecinek przed „albo” kilkukrotnie w całym tekście;

„wzrok od łamów księgi, przeniósł go zaś” – to bym połączyła jednak prostym spójnikiem „i” – „od łamów księgi i przeniósł go”, mimo wszystko „zaś” nie pasuje mi tu do składni zdania, nie brzmi ono do końca tak jak powinno;

„żadnej, jakiejkolwiek słownej reakcji” – generalnie dałabym tu albo samo „żadnej”, albo samo „jakiejkolwiek” – dwa słowa o właściwie takim samym znaczeniu jedno przy drugim zwyczajnie nie brzmią dobrze i wcale nie podwajają w żaden sposób siły swego znaczenia;

„chrząknął, począł mówić dalej” – dałabym tu „chrząknął i począł mówić”;

„Wracając do tematu artystów – Nie” – „nie” małą literą;

„oznajmił obrzydliwym tonem” – „obrzydliwy ton” jednak brzmi dość mało precyzyjnie – niby każdy wie, o co chodzi, ale jaki właściwie jest ten „obrzydliwy ton”? Słowo „obrzydliwy” oddaje tutaj zdecydowanie negatywny ładunek emocjonalny, ale w żaden sposób nie precyzuje brzmienia głosu mężczyzny;

„chętnie, bądź niechętnie(,) od dziesięcioletniego ciałka” – potraktowałabym to jako wtrącenie, stąd dodatkowy przecinek;

„Ból zdawał się być dla niej tak równomierny, że w końcu przyzwyczaiła się” – bardziej sensownie brzmiałoby mi, że „Ból zdawał się jej być tak równomierny”, ewentualnie: „Ból odczuwała tak równomiernie, że w końcu przyzwyczaiła się […]” – wydaje mi się, że któraś z tych opcji po prostu byłaby bardziej naturalna zarówno w brzmieniu, jak również oddając zamierzony sens; w podobnych przypadkach warto trochę pobawić się słowami i znaczeniami, popróbować kilku wariantów aż znajdzie się ten, który najlepiej oddaje zamierzony sens i przynosi najlepszy efekt;

„to jest, nieodpowiednią akcentację słów” – zbędny przecinek;

„mogła robić z Klarą(,) co tylko chciała”;

„skromną kapliczkę, niżeli” – zbędny przecinek;

„bierną, niżeli czynną” – jak wyżej – proste porównanie, bez przecinka zatem;

„Szli po schodach, na górę” – bez przecinka;

„będzie mijał powóz” – „powóz” to raczej rodzaj pojazdu konnego, więc nie pasuje zupełnie w tym znaczeniu, dałabym raczej „wóz”, bo to określenie funkcjonuje potocznie jako inna nazwa samochodu;

„silnie dygocącym myślom” – zakładam, że to metafora, jednakowoż niekoniecznie potrafię sobie wyobrazić, na czym polega „dygotanie myśli” – choć to pewnie subiektywne odczucie, bo w większości przypadków przedkładam jednak jednoznaczny sens i zrozumienie ponad kwiecistość języka;

„na ziemię, pod fotele. Organista leżał na ziemi” – „ziemia” troszkę tu w nadmiarze.

 

Na koniec jeszcze ogólnie o stylu samym w sobie. Mnie czytało się całkiem nieźle, chociaż chwilami faktycznie nieco hamowała mnie metaforyczność opisów. W metaforach nie ma nic złego, wiem, że lubisz je stosować i zwykle wychodzą Ci one bardzo obrazowo, świetnie przy tym oddziałując na wyobraźnię i współtworząc klimat. I ja te Twoje metafory nawet lubię, aczkolwiek – wszystko swój umiar mieć powinno. Mam wrażenie, że czasem metaforyczność i zabawa w „malowanie słowem” kompletnie przysłania główny sens danego fragmentu – gdyby odrzeć go z metafor, zostałoby tam niewiele treści, a to przecież też nie o to chodzi. Czytelnik, kim by nie był, powinien dostać dokładnie tyle opisu, i na tyle jasno podanego, by jego wyobraźnia mogła swobodnie domalować sobie, co trzeba, bez potrzeby główkowania, cóż autor tak naprawdę mógł mieć na myśli. I tu wypadałoby znaleźć ten złoty środek. Przesadnie kwieciste opisy bywają piękne, ale czasem po prostu nic nie wnoszą – warto to jakoś wyważyć, by poetyckość nie przysłaniała fabuły.

„Gdy biegła, wianek spadł z jej głowy prosto w wielką, brudną kałużę” – tu mamy doskonały przykład zdania, które uznać można za metaforę życia bohaterki, która wpadła „z deszczu pod rynnę” i nieodwracalnie utraciła swą niewinność – a jednak zdanie samo w sobie ma prostą, nieskomplikowaną budowę i w tym tkwi jego siła – metaforyczność nietrudno wyłapać, a przy tym podana jest niby mimochodem, więc i mimochodem zostaje skonsumowana i przyswojona, spełniając przy tym świetnie swoją rolę.

Niemniej jednak – nawet ujmując nieco za wspomniane błędy czy niejasności, styl jest dobry i warto nadal nad nim pracować, próbować „ugryźć” pewne rzeczy z innej strony (np. pisząc kompletnie niemetaforycznie, prosto aż do bólu, by mieć porównanie – jak można opisać jedną sytuację na różne sposoby, ale też jak dana forma opisu może wpływać na sam odbiór tekstu i emocje z nim związane).

 

OCENA: 6

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania (-5 do 5)

 

Pomijając całą metaforyczną otoczkę, potrzebowałam tak naprawdę ponownego przeczytania, by mieć pewność, że dobrze zrozumiałam sens i chronologię wydarzeń (mając nadzieję, że faktycznie dobrze zrozumiałam). Samo zachowanie bohaterki wydaje się w miarę logiczne – w obliczu życia, jakie przyszło jej wieść pod opieką siostry Anastazji, Klara mogła albo zaakceptować swój los, albo spróbować go zmienić. Nie do końca jest dla mnie oczywistym, jak dokładnie wymknęła się podczas spotkania w kaplicy i dlaczego nikt tego nie zauważył – w domyśle uznaję, że po prostu przestano na nią zwracać uwagę, aczkolwiek dziwi mnie to w kontekście wcześniejszej postawy siostry Anastazji, która twierdziła, że przecież nie może zostawić Klary samej nawet na chwilę – i to moja główna wątpliwość w tej kwestii. Sam fakt ucieczki został wyraźnie potraktowany po macoszemu i wspomniany ledwie jednym zdaniem, bo najważniejsze było, że uciekła, a mniej ważne, jak to zrobiła – a dla mnie i być może dla kilku innych czytelników, właśnie podobne drobiazgi są bardzo ważne, bo dodają całej historii płynności, wiarygodności i jakiegoś dreszczyku emocji, dla którego chce się w nią dalej zagłębiać. Tu mi tego trochę zabrakło. A do tego sam organista – nikt nie zna, i już nie pozna, jego motywów – po co pomógł Klarze? Z dobrego serca? Z litości? Z racjonalnego punktu widzenia, nie miał powodu, by to robić, więc i logika w tym znikoma. Myślałam wpierw, że może jest zamieszany w handel żywym towarem i celowo wystawił dziewczynkę, ale dlaczego w takim razie został zabity? Cóż, może to drobiazg, jednak celowość jego działania nie została mi wyjaśniona na tyle, bym była tym wyjaśnieniem usatysfakcjonowana.

I na koniec jeszcze jedna wątpliwość względem samej bohaterki. Klara jest dziesięciolatką i mimo raczej niełatwego życia dziesięciolatką przez cały czas pozostaje. Jej czysto dziecięcą stronę świetnie ukazałaś w momencie, gdy zachwyca się wystrojem kaplicy i wyobraża sobie spoglądającego na nią Boga. Tak naprawdę ciężko na podstawie tekstu określić, ile dokładnie czasu minęło między tą właśnie sytuacją, a jej spotkaniem z Cyrylem – jednak mentalnie dziewczynka zdaje się wykonać tu prawdziwie ogromny przeskok – jej przemyślenia i wnioski w trakcie spotkania z Cyrylem wydają się bardzo, wręcz za bardzo dojrzałe – gdy w myślach gani go za krytykowanie chorych psychicznie, choć sam uprawia seks z młodymi dziewczętami lub gdy uznaje samą siebie za marionetkę w jego rękach. Czy dziecko, tym bardziej wychowywane w surowych klasztornych zasadach, często strofowane i zahukane, byłoby w stanie wyciągać takie dojrzałe wnioski, tym bardziej w sytuacji, w której główne miejsce zajmuje w jej głowie lęk i wstyd z powodu tego, do czego została zmuszona? Mam w tej kwestii poważne wątpliwości.

Ostatnia sprawa, której nigdzie wcześniej nie ujęłam:

„Rozejrzała się szybko po pokoju, desperacko szukając ratunku, […] wbiła wzrok w pozornie bezdenną dziurę, wygryzioną w dole ściany przez sporego, albinotycznego szczura” – mamy tu niejako opis „oczami Klary”, więc nawet jeśli nie jest w narracji pierwszoosobowej, to ujmuje punkt widzenia bohaterki. Opis ten nie mówi wprost, że rzeczony szczur siedzi właśnie przy dziurze i ją sobie podgryza, w związku z czym – jeśli go tam nie ma, Klara raczej nie może wiedzieć, że to on dziurę wygryzł, może jedynie spekulować, więc ja bym w zdaniu ujęła właśnie spekulację – np. „wygryzioną prawdopodobnie przez jakiegoś gryzonia, których tu nie brakowało” – i wówczas nie mamy poczucia, że coś tu logicznie ze sobą nie współgra.

Podsumowując – podstawowa logika zachowana, jednak zdarzyło się parę „kwiatków”, które moje wątpliwości wzbudziły, więc ocenę muszę wystawić przez pryzmat ich właśnie.

 

OCENA: 2

 

Zbieżność z tematem (0 do 5)

 

Szczerze mówiąc nasuwa mi się tu wątpliwość, jeśli chodzi o potraktowanie tematu głównego. Po pierwsze, nie wiem, czy faktycznie można nazwać Klarę dziwką, skoro nie uprawiała nierządu dobrowolnie i domyślam się, że nie czerpała z niego korzyści majątkowych, ponad ewentualne utrzymanie i dach nad głową. Mogę to uznać bardziej w sferze psychicznej – mogła samą siebie uważać za dziwkę, za kogoś, kto sprzeniewierzył się, nieważne czy dobrowolnie czy nie, jakimś nadrzędnym, moralnym wartościom. Z drugiej strony – szczególnie pruderyjną też bym Klary nie nazwała, bo podczas pobytu w klasztorze raczej robi, co jej każą całkiem bezwolnie, bez przekonania, nie dlatego, że w to wierzy, ale dlatego, że za nieposłuszeństwo dostaje baty. Nie czuję w niej żadnego przekonania, bardziej podążanie za oczekiwaniami. W związku z tym – nawiązanie do tematu jest, ale dla mnie dość słabe pod każdym względem, stąd też moja ocena.

 

OCENA: 2

 

Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Gatunku nie podałaś, acz ja bym to po prostu uznała za jakiś rodzaj dramatu i traktując to w ten sposób – sądzę, że wymagania od strony dramatycznej zostały spełnione.

 

Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Tu nie mam zastrzeżeń, bo tekst bardzo dobrze się prezentuje, jest przejrzysty i nic nie zaburza jego odbioru.

 

OCENA: 3

 

Spójność fabularna (-5 do 5)

 

W tym podpunkcie mogłabym w zasadzie powtórzyć swoje wątpliwości co do głównej bohaterki i jej nieco nienaturalnego poziomu samoświadomości i dojrzałości w pewnym momencie – taka kreacja bohaterki ujmuje jej nieco naturalność, mnie osobiście wydaje się przez to trochę niespójna. Wynika to z tego, że przez większość tekstu (jeśli nie cały) Klara faktycznie jest przedstawiona jako jakiś rodzaj marionetki, zawsze posłusznej i sterowanej przez kogoś z zewnątrz – nigdy przez samą siebie. Nawet jak uciekła, to została „wyprowadzona” przez kota, a potem organistę. I właściwie przedstawienie jej w ten sposób ma sens – jest wszakże młoda i wciąż się kształtuje, jest dzieckiem, które potrzebuje wzorców, lecz niestety dostaje niemal wyłącznie negatywne, przez co być może szybciej „dorośleje”, ale nie oznacza to wcale, że potrafi dogłębnie pojąć i przeanalizować reguły rządzące światem.

Reszta bohaterów w jakiś sposób zapada w pamięć – i to jest pozytyw. Dobrze, że pokazujesz różne strony, nie tylko tą ciemną – przynajmniej jeśli chodzi o Cyryla, który wczytywał się w książki i właściwie był miły dla Klary – i za takiego mogłaby go uznać, gdyby nie wiedziała, kim jest naprawdę i jakie kryje za tym zamiary. Spodobały mi się jego rozważania na temat artystów – były ciekawym, nieco zabawnym akcentem, który trochę przełamał ponurą atmosferę. Trochę gorzej to wyszło z siostrą Anastazją i większością pozostałych braci i sióstr, którzy wydają się mieć wyłącznie mroczną stronę, poza nieco bardziej ludzkim bratem Mateuszem, który jest jednakowoż jedyną jaśniejszą postacią i jego postawa, nie mając siły przebicia, ginie wśród poglądów innych. Tak naprawdę, rozpatrując ich wszystkich wyłącznie przez prymat tego, że są ludźmi – mamy tu całkiem zwyczajne, ludzkie postępowanie nastawione na pozbycie się kłopotu i bardzo ludzkie poglądy, często krótkowzroczne, przykryte poczuciem wyższości. Rozumiem, że chciałaś w ten sposób zaakcentować ich hipokryzję (bo skoro są ludźmi wiary, to powinni być przede wszystkim empatyczni i pomocni, stawiając potrzeby innych ponad swoje) – ale zdaje się, że właśnie ten temat mocno zdominował opowiadanie, spychając na dalszy plan samą Klarę i jej dramat.

Postępowanie siostry Anastazji jednak wydało mi się mocno podkoloryzowane, a z drugiej strony – właściwie nie byłam nim zaskoczona. Podobne tematy przewijają się tak naprawdę niejednokrotnie i warto je poruszać, ale w tym wypadku zabrakło mi w tym jakiegoś morału, jakiegoś mocniejszego uderzenia w światopogląd czy emocje – nawet tytułowe „odejście” Klary nieszczególnie poruszyło mnie emocjonalnie. I cały czas czuję jakiś niedosyt – mam wrażenie, że całe opowiadanie można było jeszcze rozwinąć, wszak miałaś mnóstwo wolnych „znaków” w zapasie, nie musiałaś martwić się limitem, mogłaś więc bardziej popłynąć fabularnie. I szkoda, że tego nie zrobiłaś, bo sama fabuła wypada dość blado w porównaniu z pięknymi, barwnymi i emocjonalnymi opisami. Chyba po prostu spodziewałam się czegoś więcej, bo wiem, że stać Cię na to więcej. Ogółem wyszło poprawnie, ale bez większych zaskoczeń, stąd taka ocena.

 

OCENA: 3

 

Zgodność z zasadami bitwy (0 lub 1)

 

Wszystko dobrze, nie mam więc zastrzeżeń.

 

OCENA: 1

 

Zadania dodatkowe (0 lub 1)

 

Czerwień w sensie dosłownym znalazłam w tekście bodajże w trzech miejscach, zatem jak najbardziej temat dodatkowy zaliczony.

 

OCENA: 1

 

SUMA: 18/30

 

 

Arysto – Pruderyjna dziwka

 

Styl (1 do 10)

 

Generalnie rzecz biorąc, większość błędów, jakie znalazłam, jest raczej kwestią niedopatrzenia czy przeoczenia, bo to głównie literówki lub powtórzenia:

 

„wyraźnie zaskoczona, jakby właśnie usłyszała coś, co wyraźnie nie wpasowuje się” – jednak trochę nazbyt „wyraźnie” jest w tym zdaniu jak dla mnie;

„Bo to ja powiedziałem jej mężowi(,) co robi” – „powiedziałam”, bo to kwestia Layli;

„odpowiedziała wprost, tym razem patrząc mu wprost w oczy” – „wprost” w nadmiarze;

„zawiesiła się na chwilę, przegryzając wargi” – zmieniłabym to „przegryzając” na „przygryzając”, bo przypuszczam, że na wylot ich nie przegryzła ani nic w tym guście;

„równie żywe(,) co kutas denata” – tu w sumie ten przecinek nie jest niezbędny, może być i bez niego, chociaż ja bym wolała, by był, bo lubię przecinki – w tym wypadku tylko sygnalizuję, nie liczę za błąd;

„Ta kobieta zjebała sprawę po całości i zdawała sobie z tego sprawę” – za dużo „spraw”, coś tu trzeba zmienić, by było ich mniej;

„siedział nieruchomo w krzesełku” – zmieniłabym jednak to „w” na „na”;

„Nic tak miłego jak lojalny klient” – zdanie jest w porządku, przy czym dla mnie zwyczajnie lepiej brzmiałoby coś w rodzaju: „nie ma nic milszego niż lojalny klient” – lepiej oddałoby sens, ale to tylko sugestia, która mi się nasunęła i z którą się można nie zgodzić;

„Dorianowi zdarzało się już znaleźć na środku zatłoczonej ulicy we krwi, szamoczący się z istotami” – zamiast „szamoczący” – „szamoczącemu” lub „szamocząc”, by zdanie miało zamierzony sens;

„z podstawową edukację na tematy duchowe” – edukacją;

„Layla poczuła jak krew odpływa (jej) z twarzy”;

„dałyby się zabutelkować w markowym flakoniku, to pachniałaby właśnie tak” – pachniałyby;

„No chyba wiesz(,) kim jest King i Woody?” – „jest” zmieniłabym na „są”;

„nie sądziła, by ani jeden, ani drugi mieli pomóc” – znowuż tak jest w porządku, ale mam propozycję, która dla mnie subiektywnie brzmiałaby lepiej: „nie sądziła, by którykolwiek z nich mógł pomóc”;

„by ktokolwiek mógłby przyzwyczaić się” – „mógł” zamiast „mógłby”;

„stanęła w progu, witając ich w domu. […] zapraszał do przekroczenia progu” – niby ten „próg” jeden z drugim nie są w takim bardzo bliskim sąsiedztwie, dla mnie jednak trochę za blisko, bo tą bliskość się czuje, czytając;

„Cała reszta pozostąła” – pozostała;

„Znalezienie kotwicy, […] była kluczowa” – było kluczowe;

„całę parę sekund” – całe;

„oparła głowę i kolana i zamarła zwyczajnie” – zdaje się, że miało być „głowę o kolana”, zmieniłabym też szyk na „zwyczajnie zamarła”;

„będzie być albo być nie być” – o jedno „być” za dużo (to środkowe);

„w krajobraz codzienności bardziej wpasowały mu się nieumarli niż żywi” – „wpasowywali” to odpowiedniejsza forma;

„zwitek banknotów.Na łóżku dwoje mężczyzn” – brakująca spacja po kropce; oraz zamiast „dwoje” – „dwóch”, bo to dwaj osobnicy płci męskiej, więc i rodzaj męski być musi;

„nie plotkowały jedna” – jednak;

„rodzona(,) kurwa(,) siostra”;

 

Trochę się zebrało, a szkoda, bo ocena nieco poleci w dół. Chociaż nie ma tego złego, bo gdyby nie powyższe „wpadki”, to nie miałabym stylowi zupełnie nic do zarzucenia – czyta się niezwykle płynnie i lekko, a dzięki temu nie ma właściwie znaczenia, jak długi jest tekst – czytanie cały czas sprawia jednakową przyjemność. Podoba mi się też sama zabawa stylem, dopasowanie narracji do bohaterów i historii, poprzez wplatanie w nią czarnego humoru i umiejętnie oddając charaktery bohaterów. Punktację muszę obniżyć, ale styl jak najbardziej mi odpowiada.

 

OCENA: 6

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania (-5 do 5)

 

Nie widzę żadnych nieścisłości. Widać, że cały tekst jest dobrze zaplanowany, przemyślany i poskładany zgodnie z tym planem w logiczną, sensowną całość, gdzie jedna sytuacja wynika z poprzedniej i płynnie przechodzi w następną.

Początkowo miałam jedynie wątpliwość co do niewysprzątanego miejsca zbrodni – bo skoro morderstwo miało miejsce dwa miesiące wcześniej, a mąż przyznał się do winy (więc sprawa rozwiązana), wszystko powinno zostać ogarnięte – potem jest na to w fabule sensowne wyjaśnienie, niemniej mogło to budzić pewne podejrzenia (ewentualnie to ja przesadzam tu z analizą). Tak czy inaczej – więcej uwag nie mam.

 

OCENA: 4

 

Zbieżność z tematem (0 do 5)

 

Temat jest dobrze widoczny, nawet w nieco podwójnej wersji – bo mamy tu dwie bohaterki śmiało mogące pretendować do miana tytułowej dziwki. Z pruderyjnością sprawa ma się nieco bardziej dyskusyjnie, temu też nie dam chyba pełnej puli punktów, jednakże samo postawione pod koniec pytanie, która naprawdę była pruderyjną, jest dobrym zabiegiem – myślę, że każdy czytelnik znajdzie w tym momencie chwilę, by samemu się nad tym zastanowić, raz jeszcze układając sobie w głowie fakty z całego opowiadania.

 

OCENA: 4

 

Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Znamiona horroru zachowane, okraszone co prawda sporą dawką humoru, ale na tyle czarnego, że w moim odczuciu dobrze pasującego do całości.

 

Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Za estetykę mogę odjąć przez wzgląd na dywizy – aby było sprawiedliwie, jeden punkt mniej zatem.

 

OCENA: 2

 

Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Sam pomysł – dość nietuzinkowy jednak i oryginalny – od początku do mnie trafił. Przemyślana fabuła i interesujący bohaterowie, którzy od początku przykuwają uwagę. Z jednej strony co prawda Dorian wydał mi się mocno schematycznie potraktowany – jako typowy, zgorzkniały cynik, którego wykańcza jego praca, ale nie ma innego wyjścia, bo nic innego nie potrafi, a z czegoś żyć trzeba. Niemniej jednak – taka kreacja pasuje do fabuły i do klimatu, podszytego tym nieodzownym czarnym humorem. A przede wszystkim – jest tym rodzajem bohatera, którego się lubi nawet nie lubiąc – bo ma charyzmę i zapamiętywalność. Layla i Jackie za to świetnie wypełniły drugi plan – szczególnie Jackie, która mimo że nic nie mówi, buduje swoją osobą praktycznie cały klimat. Layla natomiast przechodzi interesującą metamorfozę – na początku opowiadania zdecydowanie jest zupełnie inną osobą niż na końcu – a w międzyczasie widać jej walkę, walkę właściwie daremną i zakończoną fiaskiem – bo żadnego ciężaru nie da się dźwigać w nieskończoność.

Rozbawiło mnie nieco podejście Doriana do jego „fachu” i jego spojrzenie na świat – z mojej perspektywy to jak najbardziej plus – podejmując się na co dzień takich trudnych zadań, trzeba je sobie jakoś rekompensować psychicznie, by nie zwariować – poczucie humoru, nawet nieco skrzywione, z pewnością nie zawadzi.

Dodatkowo – świetny pomysł z ujęciem tekstu niejako w ramy – poprzez podobnie poprowadzone opisy poranka i wieczora. I na koniec rzecz równie istotna – element zaskoczenia – niespodziewany zwrot akcji z Laylą może nie był taki całkiem niespodziewany, bo czułam, że nie może to być aż takie proste, jak się wydawało, a jednak – retrospekcje świetnie przeformułowały osądy na temat obu bohaterek i dały zamierzony efekt.

Dodatkowo – wszystkie z pozoru absurdalne metody, jakie stosuje egzorcysta i wszelka merytoryczna wiedza, jaką posiada – wszystko to sprawia wrażenie dokładnie przemyślanego i zaplanowanego i to naprawdę duży plus – dbałość o szczegóły potrafi wiele zmienić i bardzo uwiarygodnić historię.

Jedynym mankamentem tak naprawdę było to, że właśnie we wspomnianych retrospekcjach nie od razu byłam w stanie dokładnie odnaleźć się w sytuacji, miałam wrażenie lekkiego chaosu – ale patrząc na fakt, że wspomnienia bywają nieskładne, może tak właśnie powinny one być opisane.

 

OCENA: 4

 

Zgodność z zasadami bitwy (0 lub 1)

 

Nie mam zastrzeżeń, wszystko jak należy.

 

OCENA: 1

 

Zadania dodatkowe (0 lub 1)

 

Temat nie został podany wprost – ale zdecydowanie można go tam wyłowić, choćby w sformułowaniu „szkarłatna mżawka” lub po prostu w całej przelanej w trakcie fabuły krwi. Mnie to wystarcza na punkt.

 

OCENA: 1

 

SUMA: 22/30

 

Jakby się okazało, że coś źle policzyłam – proszę mnie poprawić! W każdym razie, dziękuję za świetną bitwę, liczyłam na więcej tekstów, ale i tak jestem zadowolona. Bardzo miło spędziłam czas z każdym z opowiadań, nawet jeśli na nie trochę ponarzekałam. ;)

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania