Poprzednie częściPiekarnia (wstęp)

Piekarnia 28

 Ten ptak... Wydawało się, jakby kruk dyrygował wszystkim ze szczytu namiotu dowódcy w taki sposób, aby pogłębić panujący chaos. „Generał” odnosił wrażenie, że zwierzę doskonale rozumiało, co się działo wokół i całe zło, które się wydarzyło, było jego dziełem. Mężczyzna potarł dłonią twarz i pokręcił głową nie dowierzając, że dopuszcza do siebie tak niedorzeczne myśli. Prawdopodobnie długotrwały stres i przeżycia minionej wojny dawały o sobie znać. Jednak im dłużej przyglądał się czarnemu stworzeniu, doznawał czegoś jeszcze...

Eteryczne, niemal namacalne fale nienawiści uderzające w niego wprost od ptaszyska, coraz bardziej odczuwalne z każdym krokiem, kiedy zbliżał się do... tego czegoś... kogoś... do tego, co budziło niepokój, przed czym instynkt nakazywał uciekać, czuć respekt... Przed czymś, czego umysł panicznie starał się nie dopuścić do rzeczywistości, co wypełzało z cienia, aby przynieść mrok; przed...

W pewnym momencie spotkały się spojrzenia błękitnych oczu człowieka i bursztynowych ślepi czarnej bestii… rozległ się potężny grzmot, a zaraz po nim świetliste języki błyskawic rozlały się po niebie.

Ogromne ptaszysko nawet nie drgnęło, śledziło mężczyznę wzrokiem, nie okazując lęku. Trwało w zatrzymaniu poza czasem i wszystkim, co się wokół działo; na szczycie namiotu, niczym rzymski orzeł, niczym godło niepokonanych legionów Cezara tuż przed wielką bitwą.

– Kurwa! Jeszcze brakuje, żeby pogoda się zepsuła! – Kutrzeba z trudem oderwał wzrok od hipnotyzujących źrenic i rozejrzał się po niebie. 

 Naprzeciw siebie zmierzały dwa potężne fronty burzowe i nie trzeba było być specem od pogody, aby wiedzieć, czym to się skończy. Wciąż walczył z niedorzecznymi myślami, gdy kruk czujnym okiem odprowadził sierżanta do samego wejścia sztabu. W prowizorycznych drzwiach z wojskowego koca minął się z żołnierzem, który gnając gdzieś na zewnątrz, prawie się z nim zderzył. Szeregowiec zasalutował pośpiesznie i pobiegł do swoich zadań.

 Wewnątrz, odwrócony tyłem i pochylony nad kapralem obsługującym radiostację, porucznik Drwal wskazywał na coś palcem. Młody, najwyżej dwudziestopięcioletni oficer nie był okazałym mężczyzną, ale świetnie prezentował się w idealnie skrojonym mundurze i perfekcyjnie wyglansowanymi oficerkami, co wraz z wyniosłym sposobem bycia rekompensowało braki w posturze.

– Spróbujcie jeszcze raz Nowy Staw! – wydał oschły rozkaz żołnierzowi. 

– Nowy Staw, zgłoś się! Nowy Staw, wzywam Nowy Staw! – Radiooperator posłusznie wykonał polecenie i przez kilkanaście sekund wzywał wymienioną miejscowość. Po jakimś czasie bezradnie popatrzył na oficera i pokiwał przecząco głową. 

– Teraz Tujsk, ktoś musi się w końcu odezwać. – Zdeterminowany dowódca nie dawał za wygraną. 

– Obywatelu poruczniku, sierżant Kutrzeba melduje się z rekonesansu! – Po obserwacji beznadziejnych poczynań przełożonego, sierżant dał w końcu znać o swojej obecności. – Czy mogę zameldować?

  Oficer spojrzał na stojącego w regulaminowej pozycji podwładnego i dostrzegł plamę wody, która powstawała na ziemi z ociekających spodni munduru. 

– Próbujcie dalej Kwiatkowski, do skutku! – rozkazał i ruszył w kierunku podoficera.

– Widzicie, Kutrzeba, twój porucznik ciężko pracuje, aby nawiązać łączność... – Nabrał powietrza i ryknął na całe gardło: – A wy, kurwa, kąpiel sobie urządziliście?! 

– Obywatelu poruczniku, należy jak najszybciej wstrzymać ruch na rzece i odblokować szlak wodny, zanim sytuacja jeszcze się pogorszy. Pogoda się psuje, przy złej widoczności mogą zatonąć kolejne jednostki – wyrzucił jednym tchem sierżant.

 – Myślicie, że co ja tu, do cholery, robię?! – Znów wziął głęboki wdech, po którym nastąpił kolejny wybuch: – I kim wy, kurwa, jesteście, żeby mi wydawać polecenia?! Nie jesteście generałem, jak pożal się Boże wasz wuj i ta klika, która dowodziła obroną w trzydziestym dziewiątym! – Gdy mówił, na twarz wypływał niezdrowy rumieniec. – Ja jestem po szkołach w Moskwie i wiem, co to znaczy rozkaz! Mamy zabezpieczyć teren i to właśnie zrobimy! Rozumiecie?! Ani kroku w tył! – krzyczał zapamiętale, aby w następnej chwili pozornie spokojnie dodać: – To zatrzymało Niemców w Stalingradzie i tak postąpimy tutaj. No, ale słucham, co innego pan strateg ma do zaproponowania w tej sytuacji? 

– Moim zdaniem trzeba jak najszybciej wstrzymać ruch na rzece. – Kutrzeba odwzajemniał niechęć, którą darzył go Drwal.

 Niejednokrotnie był świadkiem niepotrzebnego szafowania życiem żołnierzy w czasie wojny z powodów głupoty, ignorancji, a przede wszystkim przez brak umiejętności kierowania ludźmi. Właśnie taki podręcznikowy przykład dowódcy teoretyka, ślepo kierującego się zasadami miał przed sobą. Siląc się na spokój, dokończył:

– Z racji tego, że w chwili obecnej niewiele możemy zrobić z zatopioną jednostką, ponawiam moją propozycję skupienia wszystkich sił, jakie posiadamy na przeciwległym brzegu i rozpoczęcie prac, mających przywrócić pływalność unieruchomionej barce. – Sierżant zamilkł na chwilę, pozwalając porucznikowi ustosunkować się do jego sugestii.

 Nastąpiła nieprzyjemna cisza. Zdawało się, że Drwal rozważa słowa Kutrzeby, lecz w pewnym momencie lekceważąco odwrócił się do przysłuchującego się rozmowie radiotelegrafisty.

– Kwiatkowski! Mówiłem do skutku!

– Nowy Staw! Nowy Staw zgłoś się! Tujsk... – zrugany żołnierz ponownie zaczął wołać do słuchawki, nerwowo obracając niewielką gałką, aby zmienić parametry w aparacie. 

Porucznik wsadził dłonie do kieszeni spodni i spojrzał na podwładnego wzrokiem pełnym fałszywej wyrozumiałości, po czym zapytał z pogardliwym znużeniem:

– Czy pan… Generale… ma jeszcze coś do dodania w kwestii własnego wspaniałego planu? 

 Sierżant zdał sobie sprawę, że użycie przez zwierzchnika przezwiska, nie było dobrym znakiem i nie miał najmniejszych wątpliwości, co za chwilę nastąpi, jednak postanowił zaryzykować i bronić swojej koncepcji.

– Proponuję z racji uszkodzonych linii telefonicznych i niemożności nawiązania kontaktu radiowego, natychmiast wysłać gońców w górę i w dół rzeki, aby wstrzymać całą żeglugę, aż do momentu usunięcia barki ze żwirem. Odblokowanie choćby częściowo cieku i uzyskania przynajmniej wahadłowej przepustowości. 

– No, Kutrzeba, toż to iście napoleoński plan. Naprawdę, moje gratulacje. – Młody dowódca spojrzał na sierżanta nienawistnym wzrokiem. – Już złożyłem raport o tym, jak wysadziliście zapasy amunicji dla moich sześciu posterunków – znacząco zawiesił głos – i tylko czekać, jak przyjadą po was towarzysze z SB i oni… już będą wiedzieli, co z wami zrobić… Wszystko z was wyciągną. 

– Ale przecież napisałem raport i wyjaśniłem, w jakich okolicznościach doszło do eksplozji. Że było nas pięciu, a tamtych... – Kutrzeba chciał, któryś raz z kolei wytłumaczyć swoją decyzję, ale porucznik bezpardonowo mu przerwał.

– Milczeć! – warknął oficer, nawet nie próbując maskować targających nim emocji. – Nie wykonaliście rozkazu! Nie mieliście odwagi, trwać na posterunku. Jeśli was nie skażą, to w armii i tak jesteście skończeni! Moja w tym głowa! 

– Ale... 

– Obywatelu poruczniku, starszy szeregowy Stefan Kowalik melduje się na rozkaz! – wykrzyczał za plecami sierżanta żołnierz, przerywając nieprzyjemną wymianę zdań.

– Milczeć, Kutrzeba! – Drwal popatrzył z wyższością w oczy podoficera, po czym zwrócił się do szeregowca: – Kowalik, weźmiecie, no… tych dwóch dywersantów i... – zawiesił głos, ostrożnie dobierając właściwe słowa – gdy przy próbie ucieczki, za miastem już się ich pozbędziecie – położył nacisk na „próbę ucieczki” – ruszycie w kierunku Nowego Stawu, z rozkazem wstrzymania wszelkiego ruchu na rzece do odwołania. Rozumiecie?!

– Tak jest! – wykrzyknął starszy szeregowy, lecz po chwili wyraz zwątpienia odmalował się na jego twarzy. – A… co, jak nie będą uciekać? Bo sierżant Kutrzeba mówił… 

 – Kowalik, za miastem po kuli w łeb dla folksdojczów – przerwał mu poirytowany Drwal. – Ja jestem waszym dowódcą! Zrozumiano?!

– Tak jest, obywatelu poruczniku!

– Byle bez świadków. – Oficer zdawał sobie sprawę, że ludzie, którzy wierzą w słuszność tego co robią, działają bez myślenia o wydanym rozkazie, więc jeszcze dodał: – Oszczędzimy Ludowemu Sądowi pracy z tymi zdrajcami, a misja wstrzymania ruchu na rzece jest bardzo ważna. Rozumiecie, żołnierzu? 

– Tak jest, obywatelu poruczniku! – Starszy szeregowy popatrzył na kompletnie zaskoczonego takim rozwojem sytuacji Kutrzebę i ledwo dostrzegalnie wzruszył ramionami, a jego spojrzenie mówiło: – „A jednak zdrajcy.” 

– Tak więc, Kowalik, oficjalnie odstawiacie ich do Gdańska do jednostki SB. Po czym, gdy już spełnicie swój obowiązek za rogatkami miasta... – oficer wymownie zaakcentował słowo „obowiązek” – jak najszybciej udacie się do Nowego Stawu, z rozkazem wstrzymania wszelkiego ruchu na rzece. Czy wszystko jasne?! Jakieś pytania?  

– Ja protestuję...! – Nie wytrzymał Kutrzeba. 

– Milczeć! – Porucznik z wyrazem tryumfu spojrzał mu w oczy. – Podważacie mój autorytet u podwładnych! Nie ujdzie wam to płazem! – W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że radiostacja ucichła. – Kwiatkowski! – ryknął. 

Operator nerwowo zaczął ponownie wykrzykiwać wezwania: 

– Nowy Staw, zgłoś się! Nowy Staw, wzywam...

– No więc, Kowalik, jeśli nie ma pytań, wykonać! – Drwal popatrzył na sierżanta – A wy, Kutrzeba… 

– Obywatelu poruczniku, jeśli można?

– Co jeszcze, Kowalik? – Dowódca, postanowił zostawić ostateczną rozprawę ze znienawidzonym podwładnym na później.

– Bo jest tam, tamta baba… chyba żona tego starego. Strasznie wrzeszczy. Jak zobaczy, że ich zabieramy, to znowu zacznie drapać. A jak tamci to zdrajcy… – starszy szeregowy zawiesił przebiegle głos – to ona… – mężczyzna nie dokończył, dając możliwość dowódcy na wyciągnięcie wniosków. 

– Racja, Kowalik. Zabierzcie i ją! – Pomysł pozbycia się całej rodziny nie było taki zły. Martwi nie zadają pytań. – Tylko Kowalik... Bez świadków! 

– Tak jest! – Starszy szeregowy wyprężył się i uradowany niczym pies, który dostał kość, zrobił w tył zwrot i uśmiechnięty puścił jeszcze oko do „Generała”. 

 Kutrzeba znał swoich ludzi, wiedział, czego po każdym z nich może się spodziewać. Kowalik należał do osób, dla których słowo Niemiec lub wróg, to przepustki do wyzwolenia w sobie najdzikszych żądz mordu i odwetu za to, co przeszli przez ostatnie lata i tylko zdecydowane postępowanie zwierzchnika, mogło utrzymać go w ryzach. Teraz na jego oczach porucznik wydał niedwuznaczne polecenie, aby zabili bez sądu troje ludzi i wszyscy w namiocie wiedzieli, jaki los czeka Marylę Walczak przed śmiercią.    

– Obywatelu poruczniku, proszę o powstrzymanie Kowalika, ci ludzie... – Kutrzebie puszczały nerwy – oni są niewinni! To wszystko, to jakiś tragiczny zbieg okoliczności. 

– Zbieg okoliczności?! – Drwal prychnął nerwowo. – Wyjrzyjcie na zewnątrz, ile tam jest zbiegów okoliczności! – Oficer podszedł do stolika, podniósł ubrudzone krwią dwie kartki papieru. – Przyznali się, tutaj mam ich zeznania! 

– Ale... – Sierżant miał rodzinę, miał dzieci. Uczucia jakie żywił do najbliższych, odezwały się ze zdwojoną siłą. Resztki szacunku jaki odczuwał do przełożonego, które sprawiały, że trzymał nerwy na wodzy, za sprawą Walczaków właśnie pękły jak licha tama. – Przecież przystawiłeś pistolet dzieciakowi do głowy, w takiej sytuacji każdy ojciec podpisałby wszystko, co tylko byś chciał!! 

– Powiem ci coś, Kutrzeba, nigdy cię nie lubiłem – powiedział zadowolony z siebie Drwal. Porucznik w tym momencie wyglądał tak, jakby właśnie dostał prezent pod choinkę. – Wykończę cię, tak czy inaczej – zaśmiał się zjadliwie – pomijając fakt, że jesteście reakcyjną świnią jak wasz stryj, to jeszcze bierzecie z tymi sabotażystami udział w zamachu na naszą Polskę Ludową!

– Człowieku, co ty bredzisz?! – „Generał” nie panował nad sobą.. – Odwołaj natychmiast Kowalika! Jest jeszcze czas!

– Albo macie mnie za zupełnego idiotę, Kutrzeba – Drwala bawiła ta sytuacja – albo sami nim jesteście. To, że dostaliście informację o ataku, a wasz posterunek od tego... Polaczkiego, od razu wydało mi się podejrzane.

– Poleckiego... – Sierżant próbował desperacko wejść w słowo oficerowi i powstrzymać wyjazd ciężarówki, kiedy usłyszał na zewnątrz dźwięk odpalonego silnika i ponaglające głosy żołnierzy ładujących więźniów na pakę. Dlaczego ten buc nie chciał zrozumieć? Czy naprawdę był tak ograniczony? A może… Przecież teraz to wszystko składało się do kupy! Miało sens. Ten dziwacznie zachowujący się człowiek, który trzy dni wcześniej przejeżdżał wraz ze swoim synem obok posterunku dowodzonego przez Kutrzebę, nazywał się Józef Polecki, uratował im wszystkim życie. Mężczyzna przepowiedział, że w nadchodzącą noc, od strony w żaden sposób nie chronionych mokradeł, nastąpi atak na jego placówkę. Sceptycznie nastawiony Kutrzeba początkowo nie dał wiary dziwakowi, ale moc z jaką mówił i wiedza jaką posiadał, przekonały sierżanta o prawdziwości ostrzeżenia. Po jego odjeździe rozkazał swoim ludziom, przenieść dwa CKM-my w najbardziej dogodne miejsca do odparcia spodziewanej napaści. Ponadto zaminował zapasy amunicji, aby pod żadnym pozorem nie dostały się w ręce wroga. Żołnierze uformowali kukły, którym założyli własne mundury i hełmy, po czym zasadzili się na napastników. Odział Werwolfu w sile niemal dwudziestu ludzi zaatakował o godzinie drugiej w nocy. Kutrzeba rozkazał wysadzić skład z amunicją, a jego ludzie bez litości wystrzelali niedobitki ogłuszonych i zszokowanych wrogów.

– Nazwisko nieważne i tak pewnie fałszywe, przecież on chciał odciągnąć… – zadowolony z siebie porucznik włożył do teczki przyznanie się do winy Walczaków i podniósł wzrok na podoficera. – Ale… Co wy…?! – Młody mężczyzna pierwszy raz w życiu patrzył w otwór lufy pistoletu wymierzonego w siebie.

– Skurwielu, natychmiast odwołaj Kowalika! – wysyczał Kutrzeba.

Następne częściPiekarnia 29 Piekarnia 30 Piekarnia 31

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • Florian Konrad 07.01.2019
    całkiem fajnie napisane
  • Bardzo mi miło gościć, jeśli się nie mylę to pierwszy raz, ale tym bardziej jest mi przyjemnie.
    Pozdrawiam
  • Florian Konrad 07.01.2019
    również pozdrawiam
  • Justyska 08.01.2019
    Wojskowe klimaty nie moje, a tu jest gęsto... jak to zrobiłeś, że przeczytałam na wdechu?:)
    Świetny dialog i stopniowanie emocji. To był dobra kawa:) Dziękuję pięknie i pozdrawiam!
  • Wojsko to tylko tło, może to dlatego :)
    Dziękuje, że zdecydowałaś się na kawę przy mojej Piekarni, może gdy już ją uruchomię, poczęstuje Cię jakimiś wypiekami do Twojego czarnego napitku :)
    Miło mi bardzo, że zajrzałaś :)
    Pozdrawiam :)
  • 00.00 08.01.2019
    Aż trudno uwierzyć, że nie brałeś udziału w tych wojennych wydarzeniach, tak są żywe. Ciekawe czy ktoś z Twoich przodków był w podobnych okolicznościach w tamtym okresie.
  • Hej :)
    Nasłuchałem się opowieści mojego dziadka i to jest pokłosie onych historii...
    Cieszę się, że ta część przypadła Ci do gustu, i cieszę się, że wciąż śledzisz perypetie moich bohaterów.
    Kłaniam się uprzejmie :)
  • Bardzo porządnie. Właśnie takie historie rodzą się w nas. Pielęgnujmy je. Muszę zrobić cofkę, aby poznać dzieje głównego bohatera. :)
  • Trochę się tam działo...
    Dzięki za wizytę tu i jeśli znajdziesz w sobie moc, zapraszam „do cofki” :)
  • Freya 08.01.2019
    "Oficer zdawał sobie sprawę, że ludzie, który wierzą w słuszność" - którzy
    "– Co jeszcze, Kowalik? – dowódca, postanowił zostawić ostateczną rozprawę ze znienawidzonym podwładnym na później." - raczej od dużej litery widzę tę narrację dialogu...

    Nie wiem o co chodzi, ale napisane jest bardzo obrazowo, klimatycznie pod kątem wiarygodności przebiegu ewentualnych wojskowych wydarzeń, decyzji na linii frontu :) Pzdr
  • Tyle razy przegrania a jeszcze coś sie uchowało.
    Ależ Ty masz oko :)
    Dzięki za wskazania, ogarnę to sobie za chwilkę.
    Jeśli już o co chodzi, to są to czasy zaraz po wojnie, a ta akurat część, jest taka pomiędzy, nic tu nie ma, było wcześniej i będzie pózniej, taki łącznik pomiędzy kolejnymi ewolucjami fabuły...
    Cieszę się, że czytając nawet tak odśrodkowo znalazłeś coś interesującego w tym kawałku.
    Miło było Cie gościć i jeszcze raz dzięki za wskazania i komentarz.
    Pzdr
  • stefanklakson 08.01.2019
    Zgadzam się z Freyą, że tekst jest napisany obrazowo i klimatycznie. Pozdrawiam, Stefan.
  • Dzięki bardzo Stefanie za przeczytanie i pozostawieniu śladu po sobie w postaci komentarz.
    Kłaniam się!
  • MarBe 10.01.2019
    Świetny odcinek, doskonale przedstawiłeś ludzi klimaty jakie rządziły w tamtym czasie.
    pozdrawiam
  • Dzięki za zajrzenie i tutaj :)
  • Pasja 13.01.2019
    Witam
    Właśnie taki podręcznikowy przykład dowódcy teoretyka, ślepo kierującego się zasadami miał przed sobą... cholera jaki ten porucznik jest utwierdzony w swojej decyzji i bardzo ważny. Niestety tak było na ziemiach odzyskanych.
    Ja jestem po szkołach w Moskwie i wiem, co to znaczy rozkaz! ... buta i wyższość wyzwalała takie zachowania. Czy wojna nie nauczyła ludzi normalności? Czy wyzwoliła najgorsze zachowania jakim są żądza władzy i samowola?
    Czy Drwal odwoła rozkaz? Czy Kutrzeba uratuje jeńców?
    Ciekawa cześć i trzymająca w napięciu i poza tym ukazuje złe wady naszego narodu.
    Pozdrawiam
  • Jak zwykle Pasjo stawiasz właściwe pytania.
    Dziękuję za przeczytanie i
    pozdrawiam serdecznie :)
  • Agnieszka Gu 14.01.2019
    Witaj, w końcu dotarłam. Akcja się zageszcza. No i to kruczysko. Wszystko energicznie odpisałeś, przeczytałam jednym tchem. Ciekawe te relacje między wojskowymi. Tu mam odrobinkę wątpliwości, czy to możliwe, aby przełożony pozwalał podwladnemu na aż takie dyskusje? To nie jest zarzut, tylko pytanie. Dwa, to nakreślenie dwóch przeciwstawnych postaci, które są wyraźnie: jeden dobry, drugi zły, troszkę ujmuje im autentyczności. Ludzie zasadniczo nie dzieła się na białych i czarnych ale posiadają gamę odcieni. No chyba, że to wpływ Kruka... Tak czy inaczej, jest to ciekawa, trzymająca w napięciu cześć. Pozdrawiam :)
  • Hej Ago :)
    Odnośnie: „Tu mam odrobinkę wątpliwości, czy to możliwe, aby przełożony pozwalał podwladnemu na aż takie dyskusje?”
    A więc z moich obserwacji, w książkach, opowiadaniach i cześciowo w życiu, wyższy stopień wojskowy nie zawsze zamyka podwładnym usta i nie zawsze zmusza do ślepego wykonywania rozkazów i to dobrze moim zdaniem.
    Oglądałas pewnie film „Pluton” tam właściwe dowodzenie przejął sierżant, młody porucznik nie był w stanie zapanować ani nad nim ani nad sytuacją. Mógłbym przytaczać wiecej przykładów, ale ten jest chyba dość wyrazisty.
    Oczywiście u mnie jest sytuacja nieco inna, ale jednak mechanizmy międzyludzkie podobne.
    Druga sprawa o odmalowaniu „dobrego i złego” , to było zamierzone posunięcie. Nie wiem czy się orientujesz, ale generał Tadeusz Kutrzeba, był jednym z dowódców obrony Polski w 39 roku, przedstawiłem tu jego bratanka jako spadkobiercę dawnej Polski a porucznik jest powiewem tamtejszej nowości, komunizmu. Mimo że Kutrzeba wstąpił z pewnych względów do partii to jednak... No sama rozumiesz. Kruk oczywiście robi swoją robotę rownież :)
    Nie wiem czy nie umknęła Ci 27 część, bo tam jest rzucone nieco wiecej światła na postać sierżanta?
    Dzięki za wizytę i wyrażenie odczuć i watpliwości to dla mnie bardzo cenne.
    Pozdrawiam :)
  • Agnieszka Gu 15.01.2019
    Dzięki za wyjaśnienie :) Kurcze, uwielbiam takie niuanse historyczne w tekstach :) Super, gdybyś wstawiał przypisy na ten temat, na zasadzie *; **, itd w tekście plus *; ** w przypisie itd. To dodało by wyjątkowego "smaczku" tekstowi ;))
    27 cz. czytałam, ale bez znajomości kontekstu historycznego to nie było to samo. Teraz sporo wyjasniłeś komentarzem (=a mógłbyś w przypisie :)))
    Pozdrowionka :))
  • Agnieszka Gu a ja sadziłem, że Kutrzebe muszą wszyscy znać, teraz dzięki Tobie wiem, że nie koniecznie tak musi być i to jest cenna lekcja dla mnie. Bardzo Ci dziękuje za nią.
    Jak będziesz jeszcze miała gdzieś u mnie jakiekolwiek watpliwości to zawsze pisz śmiało, ja chętnie poznam Twój punkt widzenia.
    Kłaniam się nisko :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania