Poprzednie częściPiekarnia (wstęp)

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Piekarnia 9

Zachowując pozory spokoju, mamrocząc pod nosem, podszedł do konia. Przeprowadzając zwierzaka na nowe miejsce, starał się zagłuszyć strach. Srokacz wyczuł nastrój swego pana, strzygł uszami i nerwowo parskał.

– Noo, Wojtek. Spokój, to nie o ciebie mi chodzi. To Zbigniew znowu gdzieś polazł. Spokojnie koniku.

Zwierzę wydawało się rozumieć, co człowiek do niego mówił, gdyż uspokoiło się i dało spokojnie poprowadzić na kolejne mini pastwisko.

Uwiązawszy konia, obszedł dom dookoła. Chlew i stajnia był to jeden budynek z wydzielonymi miejscami dla różnych zwierząt. Niemożność zlokalizowania dziecka, spychała wszystko inne na dalszy plan, nie miał czasu cieszyć się z tak użytecznego budynku w obejściu. Nie dopuszczał do siebie myśli, że mogło stać się coś złego. Nie chciał w to wierzyć. Instynkty, które kiedyś musiał stępić, a nawet wydawało się, że je wyeliminował, wróciły. Od kiedy odzyskał syna, znów odczuwał. Chłopiec sprawiał, że w dzikim zwierzęciu, jakim był przez kilka ostatnich lat, zaczął budzić się człowiek.

Przystanął na ganku, rozglądając się we wszystkich kierunkach. Nawoływania nic nie dawały. Musiał się uspokoić i pomyśleć. Skupił się na Zbyszku, intensywnie przywołując jego obraz. Zawsze to wystarczało, aby zobaczyć jakąś wskazówkę, która dawałaby mu punkt zaczepienia, a teraz nic, mimo że z całych sił wytężał umysł. Nie mógł się jednak poddać.

Nagle stało się! Aż przykląkł, chwytając za barierki, gdy jego świadomość przeszyły uderzenia niczym świetlne smagnięcia, jakby ktoś biczował go potężnymi błyskami. Po każdym uderzeniu jasność opadała i doznawał widzenia. Ujrzał symbol, który wyglądał jak dwunogi stół z jedną nogą krótszą i z pionową kreseczką nad nim. Obok była wielka litera „A”, a to wszystko wpisane w okrąg. Kolejne uderzenie. Tym razem dostrzegł pomieszczenie pogrążone w półmroku, z charakterystycznym okrągłym okienkiem. Kiedy zaczęło do niego docierać, że gdzieś to już widział, wybuchł kolejny rozbłysk. Tym razem patrzyła na niego wyschnięta, martwa twarz bez oczu, poczuł zapach śmierci.

– Hej! Panie, a wszystko w porządku?! – Usłyszał tuż obok

Światła zgasły. Nastała ciemność. Nie wiedział, co się dzieje. Z mroku poczęły wyłaniać się obrazy podwórka z dziecięcą bujawką. Ujrzał twarz człowieka. Blisko, bardzo blisko. Chwilę jeszcze dochodził do siebie, gapiąc się na obcego, ogorzałego mężczyznę około pięćdziesiątki.

– Człowieku, dobrze się czujesz? – powtórzył obcy.

Polecki zdał sobie sprawę, że klęczy na ganku, trzymając się niższej poprzeczki poręczy.

– Co…?

Obcy popatrzył mu znacząco w oczy.

– Wyglądałeś, jakbyś miał się zara obalić. Widziałem cię z drogi, jakeśmy jechali z rodziną. – Przybysz wskazał ręką wóz pełen gratów i siedzącą na nim kobietę z dwójką dzieci.

Józef skinął głową, na znak, że rozumie.

– Walczak jestem. Albert, znaczy, Walczak. Tam, to jest moja rodzina. Przyjechaliśmy tu za nowym domem. W centrum jeszcze mieszka trochę tych niemieckich wszów, ale podobno już niedługo wszyscy mają być wysiedleni. A te trzy domy są wspaniałe. – Wskazał budynki, aby nie było wątpliwości, co ma na myśli. – Ktoś tu już mieszka?

Polecki, był wciąż półprzytomny.

– Ja tu mieszkam! Ten jest mój! Wszy są wszędzie, nie każdy Niemiec to wsza! Wara każdemu od tego, co moje!

Dzikość w jego oczach zbiła Walczaka z tropu.

– Tak, no tak. Ja tylko chciałem się dowiedzieć, czy któryś z nich jest wolny?

Z Józefa, jeszcze przed sekundą gotowego walczyć o swoje, natychmiast zeszło ciśnienie.

– Tamten nie ma podłogi. Ruskie spalili pewnie jeszcze we wojnę. Wpieprzyłem się tam do piwnicy i szczury mnie niemiłosiernie pocięły… Tam nie radzę. Spróbujcie w tym tu obok. – Wskazał głową trzeci dom. – Nie mam czasu tera gadać, syn mi się gdzieś zagubił. Muszę go znaleźć. Nie widzieliście może gdzie chłopca? – Uniósł dłoń na wysokość nieco poniżej własnej piersi. – Tego wzrostu.

Walczak pokiwał przecząco głową.

– Nie widzieliśmy żadnego dziecka w pobliżu. – Na twarzy chłopa pojawił się przez moment frasunek, który znikł, gdy tylko odwrócił twarz w kierunku niezajętego budynku. – Idziemy tedy sprawdzić dom, o którym mówisz. Szczęść Boże.

– Bóg zapłać – odpowiedział Józef, wstając. Rozmowę uznał za zakończoną, ale gdy odchodził, w pewnej chwili dobiegło go wołanie Walczaka:

– E, panie! A tam u góry, na poddaszu, to żona jest?! Bo widziałem jakiś ruch? Bo jakby to nie ona była, to pomyślałem…

Józef spojrzał w górę. Nie słyszał już słów, które do niego płynęły. Dopiero teraz poznał okrągłe okno z wizji, której przed chwilą doznał.

„Strych! Jak mogłem go przeoczyć?!”

Wiedział już, że jego syn tam jest. Ruszył w tamtym kierunku. Nawet nie zauważył, kiedy znalazł się na schodach. U ich szczytu ujrzał przykucniętego Zbyszka, a tuż za nim potężną postać, cień, który natychmiast zniknął w głębi poddasza. Po plecach mężczyzny przeszedł dreszcz, a w głowie kołatało się pytanie: „Czy to było naprawdę? Czy to mógł być…?”

Po chwili jednak opanował emocje i pewnym głosem zawołał:

– Zbigniew, cholero jedna, szukam cię, drę się za tobą… – Zdenerwowany, wchodząc na górę, poczuł dotkliwy chłód oraz smród. To, co ujrzał sprawiło, że zaniemówił. Na belce pod dachem wisiały trzy rozkładające się ciała – kobiety, małej dziewczynki w stroju klowna i mężczyzny w mundurze oficera SS, którego twarz z pustymi oczodołami widział w wizji.

Popatrzył na skulonego w kucki Zbyszka. Zanim zdążył coś powiedzieć, chłopczyk spojrzał na niego dziwnie rozwartymi oczami, a z jego ust, wraz z parą, wydobył się śmiertelnie spokojny głos:

– Cicho, oni śpią.

Następne częściPiekarnia 10 Piekarnia 11 Piekarnia 12

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 13

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (23)

  • Justyska 17.04.2018
    "Chlew i stajnia były jednym budynek z wydzielonym" to coś nie gra chyba miało być "budynkiem" wpadło mi w oko i jeszcze powtórzenie słowa "uczucia" ale to głupoty. Świetna seria musiałam przeczytać od razu. Jest napięcie, groza i tajemnica. Super!
    Pozdrawiam i milego dnia :)
  • Wylapalas to zdanie ;) tam chyba z pięć razy było kombinowane, zaraz tam zajrzę.
    Dziękuje za uwagi techniczne są bardzo cenne, oraz za podzielenie się wrażeniami jako takimi, to chyba jeszcze cenniejsze
    Bardzo mi miło, Cię gościć pod swoimi tejkstami:)
    Pozdrawiam gorąco :)
  • Ozar 17.04.2018
    Bardzo ciekawie prowadzisz nas w stronę horroru. Tajemniczy dom, nie mający oznak rabunku, ani ucieczki poprzednich właścicieli, klown, znikający co chwilę chłopak. Czytam z coraz większym zainteresowaniem. A do tego dość tajemnicze odczucia bohatera sprawiają, że aż się nie mogę doczekać kolejnych odcinków. 5+
  • No miło mi bardzo Ozarze. Cóż mogę powiedzieć, mam nadzieję, że uda mi się nie zawieźć Twoich oczekiwań.
    Dzięki, że zajrzałeś.
    Ps Widziałem, że są nowe części Kuzniecowa, na pewno tam mnie zobaczysz, jak tylko znajdę chwilę.
    Pozdro
  • KarolaKorman 17.04.2018
    No kapitalna i przerażająca część :)
    Będą mieli sąsiadów, ale czy w obliczu tego, co już wie Polecki zostaną? Kto wie, co jeszcze się może zdarzyć?
    Ale wciągnąłeś mnie w tę opowieść :) Dobra robota :)
    5 wstawione, pozdrawiam :)
  • Oj... lepiej nie powiem:)
  • Szudracz 17.04.2018
    Podwójny zawał gdyby mnie to spotkało. Zachowanie chłopca przerażające. Poczułam tą trwogę.
  • Ale to nawet nie początek, to dopiero poczatek początku :)
    Dzięki Szu, że z narażeniem serca na zawał, przeczytałaś tę część :)
    Pozdrawiam gorąco :)
  • Blanka 17.04.2018
    Wow, Maurycy, świetna część. Przerażająco świetna. Wciągająca. Suuuper! Końcówka jak poprzednio- genialna. No i od strony technicznej - robi wrażenie:) Same ochy i achy. Zachwyconam!;) pzdr.
  • Bóg ci zapłać dobra kobieto za dobre słowo :)
    Pzdr :)
  • MarBe 19.04.2018
    Każdy stary dom zna wiele tajemnic i przepełnia często go energia byłych mieszkańców.
  • Dokładnie, ten akurat ma o jedną wiecej.
    Pzdr :)
  • Canulas 27.04.2018
    Dobra, Uryc. Gonimy Cię.
    10 Piekarnia podbija świat, a ja w dupie. Cóż, taki tera czas. No, ale dość pierdzielenia.
    Jadymy.

    Ok, Mauryc. Tera pacz.
    Długo, bardzo długo czekałem na ten moment. Nic, absolutnie nic mnie nie wkurwia. Nie ma nic do poprawy.
    Dialogi, Uryc. Dialogi są ok. Nie ma tych zaczepny dwukropasów. Jest płynnie, jest naturalnie, jest klimatycznie.
    Końcóka zajebista.
    Fajnie się sklamrowało. Ten początek o niemcach bardzo fajny wydźwięk teraz dał. Mam poczucie jako czytelnik, że wiem wiecej od chłopa. Spoko klimat.

    I jeszcze jedno. jest (a uwierz mi, na czym, jak na czym, ale na horrorach sie znam) bardzo mało dobrego ghost stories. Jest zajebiście. Ciesze się, że się tak rozwinąłeś.
    Pozdrowiejszyn.
  • Witaj Canie!
    Miło mi oczywiście słychać dobrych opinii :)
    Tak, z tymi Niemcami to był plan od początku taki, tylko kolejność obrazów trochę pozmieniałem.
    Jeśli chodzi o „horrorowatosc” tego horroru, to celuję w taki rozwijająco-posuwisto-zwrotny klimat.
    Jeśli zauważasz postępy to lwia ich część nastapila przez Twoje tłuczenie mi do łba pewnych rzeczy, po takiej terapi to nawet ja co nieco przyswajam :)
    Dzięki, że wpadłeś i podzieliłeś się spostrzeżeniami
    Pozdro!
  • Kim 08.05.2018
    Kurwa, mówiłam, że mam teorię? Oto ona. Wiedziałam, że dzieciak pójdzie na strych a tam będą te ciała. Kurwa wiedziałam. Biedny Eryk. ;;;_;;; Echhhhhhhhhhhhhhhhhh. No trudno. Jakoś sobie poradzę z tą stratą. Może kiedyś wykreujesz jeszcze jakiegoś fajnego oficera SS o równie zajebistym imieniu. Echhhhh.....
  • Kim no naprawdę mi przykro :))
  • betti 08.05.2018
    Faktycznie, bardzo dobry rozdział. Postarałeś się Maurycy. Wielkie brawa!
  • Dzięki Betti :)
  • Agnieszka Gu 13.05.2018
    Witam,

    Świetnie ukazałeś momenty "jasnowidzenia" ojca Zbyszka. Błyski itd... Bardzo obrazowe
    No, powiem ci, Mocna część, przez duże M. I bardzo dobrze napisana.
    Lecę dalej...
  • Ritha 24.05.2018
    Witam :)

    „Chlew i stajnia był to jeden budynek” – napisałabym „Chlew i stajnia były jednym budynkiem”

    Ciekawe wizje ma Józef, ale jeszcze ciekawsze jest to:
    ” – E, panie! A tam u góry, na poddaszu, to żona jest?! Bo widziałem jakiś ruch? Bo jakby to nie ona była, to pomyślałem…”
    No, no, no...

    „Na belce pod dachem wisiały trzy rozkładające się ciała – kobiety, małej dziewczynki w stroju klowna i mężczyzny w mundurze oficera SS, którego twarz z pustymi oczodołami widział w wizji” – no pięknie, czyli powiesili się wszyscy, ehhh

    „– Cicho, oni śpią” – brrr, aż mnie dreszcz przeszedł

    Cudnie, Maurycy. Błędów nie uświadczyłam, za bardzo nie szukałam, ale zwykle cosik by mi się w ocka rzuciło, a tu nawet nie. Ale fabuła, chopie, fabuła jest bardzo git.
    Gwiazd aż pięć :)
  • Dzięki bardzo Ritha za komentarz. Zdanie z tym chlewem, to był dość trudny orzech dla mnie, a Ty to jeszcze po tych wszystkich przerabianiach wychwycilas :))) Szacun:))
    Dzięki bardzo za wizytę i komentarz.
    Pozdrawiam:)
  • Pasja 02.08.2018
    No to poleciałeś horrorem.
    Czy Walczak będzie sąsiadem. No i straszny widok na strychu. Tak wyglądało odzyskiwanie ziem. Wojna wyzwalała najgorsze instynkty w ludziach.
    Nawiedzony dom. Zakończenie majstersztyk.
    Pozdrawiam serdecznie
  • No Pasjo poszłaś na maraton :)
    Zadajesz trafne pytania :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania