Poprzednie częściPiekarnia (wstęp)

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Piekarnia 6

– To jest najlepszy dzień w moim życiu. Wiem, że już nigdy nie będzie lepszego. Jeszcze nie widziałem tyle jedzenia naraz! – Na widok produktów oczy chłopca rozszerzały się ze zdumienia i radości. Na szczuplutkiej buzi gościł dawno niewidziany uśmiech. – I to wszystko nasze! Mięso, jabłka i jeszcze ten chleb z dziupli. Wczoraj jeszcze nie było, a dzisiaj już jest! – Dzieciak robiąc śmieszną minę, dodał poważnie: – Nie wiedziałem, że sarna z jabłkami jest taka pyszna. A czy ten głos nie mógłby ci powiedzieć, gdzie jest więcej chleba?! Przecież w tej dziupli był prawie cały bochen i to biały!

– Dzieciaku, spokojnie… – Ojciec próbował zapanować nad rozrzewnieniem, gdy przyglądał się rozentuzjazmowanemu dziecku.

– Nie widziałem jeszcze całego, niekrojonego, białego, okrągłego, takiego wielkiego bochna chleba! – Zachwytom nie było końca. – Biały jest lepszy, bo tylko bogaci jedzą biały... A ty, ojciec, ile najwięcej białego chleba widziałeś?! – I nie czekając na odpowiedź, zadał kolejne pytanie: – A wiesz, że Franek to miał takiego białego rogala, nie jak chleb, tylko taki inny i on był z makiem. Widziałeś kiedyś rogala z makiem?! – pytało naiwnie dziecko. – Bo on, to dał mi kawałek i to było nawet lepsze od białego chleba… – Nagle blondynek ściszył głos i spojrzał czujnie na ojca: – A wiesz… Franek jeszcze powiedział, że ty umarłeś i że ciotka to mnie sprzedali, bo już nie miała co żreć mi dawać.

Jechali od dwóch godzin. Wyruszyli, jak tylko mięso się upiekło i Józef zadecydował, że będą jedli w drodze. Nie mogąc się oprzeć, załadowali również pachnące i słodkie jabłka, które przyniosły nieco odmiany w ich skromnym jadłospisie.

Przez ostatni miesiąc podróży chłopak był markotny, nie odzywał się niepytany, jednak teraz trajkotał jak katarynka, jedząc jabłko za jabłkiem. Ojciec przyglądał się, jak kończy ogryzać mięso ze sporego udźca, racząc się pomiędzy kęsami soczystym owocem i pajdą pieczywa. Polecki dotąd starał się nie przerywać, lecz słysząc ostatnie słowa zmarszczył brwi:

– Co powiedział Franek?!

Zbyszek natychmiast wyczuł, że powiedział coś czego powinien.

– No, powiedział, że rogale są drogie, i że jego matka płaciła dwa jajka za jednego, a nawet cztery, jak były duże.

– Nie to. To o ciotce.

– No, że mnie sprzedała, a ty nie jesteś moim ojcem… bo przecież cię Niemce ubili.

Józef zerknął na małego.

– A ty, co na to? Co mu odpowiedziałeś? Przecież wiesz, że jestem twoim ojcem? Pamiętasz mnie, prawda? Mówiłeś, że pamiętasz? Teraz powiedz prawdę. Pamiętasz mnie, sprzed... Pamiętasz coś z tego dnia, jak matka umarła? W ogóle, co pamiętasz?

Józef przejęty słowami syna, przestał zwracać uwagę na drogę i pozwolił, aby koń sam omijał ewentualne przeszkody. Obserwując dłuższą chwilę chłopca, wymusił wzrokiem odpowiedź.

– Pamiętam, że zawsze była wojna i że wszyscy ciągle umierali. Mamę pamiętam, jak się do mnie uśmiecha. Pamiętam tamtych żołnierzy w ciemnych mundurach... – Chłopcu nagle zaszkliły się oczy. – I jak miała sine usta… i… i jak była taka zimna...

Na chwilę zapadło milczenie, pogrążając obydwu w niewesołych myślach.

Po chwili blondynek kontynuował:

– Pamiętam też człowieka, co mnie na rękach nosił. Wiedziałem, że mnie kocha, ale nie mówił do mnie „Zbig”... No i potem ciocia kazała powiedzieć, że cię pamiętam, to powiedziałem, ale mój tata był inny. – Chłopiec z trudem powstrzymywał się od płaczu. Wyraz jego twarzy oskarżał ojca o wszystko złe, co go spotkało w życiu do tej pory. – Mój prawdziwy tata nie zostawiłby mnie! Ciotka mówiła, że mojego ojca zabili! A potem, że to ty jesteś moim ojcem! Jak cię nie zabili, to czemu mnie zostawiłeś?! – Głos urywał się przez wyrywający się z piersi szloch. – Dlaczego ona mnie ciągle kłamała?! A może, ty też mnie kłamiesz?! – Łzy ciekły dziecku po policzkach.

Ślady uczuć, których już nigdy miał nie odczuwać, zaczęły orać rysy w zimnej masce, skrywającej twarz Józefa.

– Ciotka cię nie kłamała, ona po prostu nie wiedziała. Myślała, że mnie ubili, ale ja byłem w obozie. Ja też myślałem, że nie żyjesz, a potem dostałem list. – Nagle w ręku Józefa pojawił się stary, brudny, rozpadający się kawałek papieru.

Mały otworzył usta, aby zadać pytanie...

– Stój, kurwa! Ludowe Wojsko Polskie! No stój, kurwa jasna!

Józef natychmiast ściągnął lejce. Okazało się, że wóz prawie rozjechał umocniony punkt wojskowy, zahaczając jedną z burt o worek z piaskiem i rozrywając go bezlitośnie. Młody szeregowy wyskoczył z ruską pepeszą i zaczął się wydzierać:

– Jak jedziesz?! Gdzie?! – Najwyżej osiemnastoletni chłopak był wyraźnie przestraszony. – No, kurwaś, rozpierdolił mi posterunek! Ręce do góry, ale, kurwa, już! Bo strzelam!

Zbig natychmiast uniósł wysoko ręce, trzymając w jednej kość, a w drugiej na w pół zjedzone jabłko. Józef beznamiętnie popatrzył na żołnierza i ostro warknął:

– Nie celuj do mojego chłopaka, gówniarzu! A ty, Zbigniew, opuść ręce, to nie poranna zaprawa.

Dziecko niepewnie opuściło ramiona, gotowe w każdej chwili wznieść je ponownie na pełną wysokość.

Szeregowy doskoczył do wozu.

– Ślepy, ojciec jesteście?! – wrzasnął – Czy pijaniście?!

Z ziemianki opodal wybiegło jeszcze trzech żołnierzy z bronią gotową do strzału, starszy sierżant i dwóch szeregowców.

– Co tu się dzieje?! – zapytał najwyższy rangą.

– Obywatelu sierżancie, melduję, że ten tu rozpieprzył mi posterunek!

Sierżant popatrzył na obładowany wóz i rozerwany worek z piaskiem.

– Iwaniak! A wy, kurwa, znowu na służbie śpicie?! Toż ten wóz galopem się tu nie wpierdolił! – Dowódca na chwilę zawiesił głos, najwyraźniej żołnierz nie pierwszy raz był przyczyną jego zmartwień. – Pogadamy o tym później!

– Ale obywatelu sierżancie... – przestraszony młokos próbował nieporadnie się wytłumaczyć.

– Dość, kurwa! Dość! Zejdźcie mi z oczu szeregowy! – Zniecierpliwiony machnął dłonią, po czym zwrócił się do Józefa. – Polak?

– Polak. – Józef skinął głową.

Wojskowy ruchem głowy wskazał Zbigniewa:

– To…?

– Zbig, opuść ręce, to nasi. – Do podoficera rzucił – Syn. Mój syn.

Sierżant podszedł do wozu. Za nim jak cienie podążyli dwaj szeregowcy.

– Mały, możesz opuścić ręce. Nic ci nie grozi – pocieszył wojak. – Nie płacz, jesteśmy, aby cię chronić.

Chłopiec ostrożnie wykonał polecenie, a żołnierz kontynuował przepytywanie:

– Skąd?

– Ze Śląska.

Napięcie pomiędzy żołnierzami i zatrzymanymi powoli znikało. Wojskowy lekko rozbawiony zachowaniem małego, ciągnął dalej:

– Obywatelu woźnico, widzę, żeście przysnęli na koźle – popatrzył na rozerwany worek i pokiwał zniesmaczony głową – w tych stronach lepiej nie spać. Wciąż jeszcze grasują bandy i ciągle jest niebezpiecznie. A, co to za kram wieziecie? Wielu tu przed wami przejeżdżało, ale wy pierwsi przez całą Polskę cegły targacie. Drzewo do lasu? Wszystko u was pod włosami w porządku?

Mundurowi, jak jeden roześmiali się, na co woźnica wzruszył tylko ramionami.

– To nie są zwykłe cegły, to szamot i mam zgodę.

– Co to, ten szamot? Papiery są?!

Polecki bez słowa podał dokumenty, jeden z nich posiadał nagłówek Państwowy Urząd Repatriacyjny.

Dowódca przejrzał pobieżnie dokumenty.

– Zapraszam do siebie. – rzucił, idąc w stronę ziemianki.

– Zostań tu – zawyrokował ojciec zeskakując z wozu, idąc za dowódcą posterunku.

Weszli do wykopanego w ziemi pomieszczenia. Posadzka i strop wyłożone były deskami. Znajdowały się tam dwie prycze, stół i kilka krzeseł. Pod ścianą ustawionych było kilkanaście skrzynek z rosyjskim napisem: „Amunicja”.

– Siadajcie obywatelu. Porozmawiamy chwilę.

Wskazał Poleckiemu jedno z krzeseł.

– Naszym zadaniem jest ochrona ludności polskiej i zbieranie informacje o bandach grasujących w tym rejonie. Widzieliście jakieś podejrzane elementy?

Zapytany wzruszył ramionami i spokojnym głosem oświadczył:

– W tych czasach, każdy obcy jest podejrzany. Jeśli chodzi o to, czy trafiliśmy na bandytów, to cóż, trochę ich było. Robiłem, co było trza i dzięki Bogu, jakoś dojechaliśmy tutaj.

– Chodzi mi, czy nie widzieliście bandytów w okolicy lub może ich śladów? A może coś słyszeliście? Każda informacja jest cenna. Wiecie coś, czego powinienem być świadom?

– Nic, o czym pan powinien wie…

W tym momencie Polecki zobaczył obraz płonącej ziemianki. Makabryczne wizje martwych żołnierzy wdzierały się do jego świadomości. Ujrzał sierżanta – leżał na stole z rozrzuconymi rękoma. Krew, płynąca wciąż z jego gardła, zalewała powoli srebrny krzyżyk, który odbijał się w jego zaszklonych śmiercią oczach.

– Halo! Coś się stało?! – Józef poczuł, że jest szarpany za ramiona. – Obywatelu, co z wami?!

– Dobrze. – Wrócił do rzeczywistości i niepewnie odparł: – Wszystko ze mną dobrze… Co?

– Zaczęliście mówić i nagle jakbyście zasnęli. Trzącham wami już tak dłuższą chwilę. Wszystko z wami w porządku?

– Dobrze… – powtórzył i półprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po pomieszczeniu. – O, co pan pytał?

– Pytałem, czy wiecie coś, co ja powinienem wiedzieć?

Józef wahał się przez chwilę. Wiedział, że to, co powie, może sprowadzić na niego kłopoty.

– Wierzy pan w Boga?

Sierżant popatrzył na przepytywanego jak na niespełna rozumu.

– Chyba z wami nie wszystko w porządku, jestem członkiem partii. Nie wierzę…

– Nosisz krzyż.

Podoficer osłupiał, nie spodziewał się takiego zwrotu w rozmowie. Bezwiednie sięgnął ręką do szyi. Przecież chłop nie mógł wiedzieć, co nosi pod mundurem.

– Nie… Jak… Skąd wiecie? To pamiątka po…

– Słuchaj pan teraz uważnie – Józef mówił zimnym, grobowym głosem – nie powiem skąd wiem, ale wiem. Czasem widzę rzeczy, które będą. Po prostu je widzę. Tej nocy wyrżną was jak barany.

– Co wy gadacie?! Ma nastąpić atak?! Ilu…?! Kiedy?!

– Powiedziałem to, co miałem powiedzieć, od ciebie zależy, co zrobisz. Rzeczy można czasem zmienić, ja ci powiedziałem, a mogłem nie mówić.

– Słyszeliście o planowanym ataku? – Do żołnierza nie docierały straszne słowa.

– Nie słuchasz, chłopie. Masz żonę i dwie córki, jeśli nic nie zrobisz, zostaną same. Ja muszę jechać dalej. Mam zgodę od majora na wybudowanie piekarni, moje papiery są w porządku. Możesz mnie wziąć za wariata i nie robić nic, twoja wola. Ale twoje dzieci…

– Skąd wiesz o moich dzieciach?! Skąd, ty, to wszystko wiesz?!

– Jeśli mówisz, że nie wierzysz w Boga, to co mam ci powiedzieć? Oni przyjdą po to – Józef wskazał na skład amunicji pod ścianą – ja po prostu wiem o rzeczach…

Mężczyźni siedzieli w ziemiance grubo ponad godzinę, a gdy wyszli, sierżant z zachmurzoną twarzą popatrzył na Poleckiego.

– Nie powiecie nic więcej? – zapytał z prośbą.

Józef kierując się do wozu zignorował pytanie, lecz po chwili przystanął i rozejrzał się po okolicy. Sucha ziemia usypana nieco powyżej poziomu gruntu, oddzielała wodę od suchych terenów niczym tama. Polecki wskazał na mokradła powstałe po powodzi i zapytał:

– Czemu tu jest woda, a tam nie?

Sierżant zdezorientowany pytaniem, przez chwilę się zawahał, lecz zaraz odpowiedział:

– Gdy Niemcy wysadzili zabezpieczenia przeciwpowodziowe, cały ten teren był zalany. Od ośmiu miesięcy wały są naprawione i pracują pompy. Całkowite osuszanie może jednak potrwać nawet kilka lat.

Józef popatrzył na ustawiony na rozdrożu czworokątny posterunek z glinianym pomieszczeniem dla załogi w środku. Dwa ciężkie karabiny maszynowe ustawione były tak, aby w razie konieczności pokrywać ogniem niezalane tereny. Wskazał ręką mokradła, mówiąc:

– Przyjdą stamtąd. Osiemnastu… Tylu ich będzie.

Następne częściPiekarnia 7 Piekarnia 8 Piekarnia 9

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (30)

  • KarolaKorman 08.04.2018
    ,,– No, kurwaś, rozpierdolił '' - to mówi ta sama osoba, co wyżej, więc wyskocz z tym do góry, by była ciągłość
    ,,– Halo! Coś się stało?! – Poczuł, że jest '' - dopowiedzenie narratora tyczy się Józefa i ja to wiem, ale jak tak jest zapisane, wygląda, że sierżanta ktoś pociągnął. Wpisz Józef przed poczuł i będzie ok
    ,, – Chyba z wami nie wszystko w ''- to musi być od nowej linii, bo zaczynasz dialog i on nie powinien być zaczęty w środku linijki

    Ale fajna część :)
    Dużo się już wyjaśniło, dlaczego taki tytuł i końcówką zaskoczyłeś niesamowicie. Teraz też wiem, czemu kazał małemu zaglądać do dziupli.
    Świetny pomysł, brawo :)
    Wielkie 5 wstawione :)
    Pozdrawiam :)
  • Dobra Karola zrobione, dzięki za wyłapanie:)
    Cieszę się, że jakoś Ci to przypadło do smaku, miło mi słyszeć dobre słowa :)
    Dzięki wielkie i pozdrawiam :)
  • betti 08.04.2018
    Maurycy przeczytałam dzisiaj wszystkie Twoje części ''Piekarni''. Fabuła niezła. Tak sobie myślę, że jesteś w tym lepszy niż w wierszach, to potrafisz dopracować, wierszy Ci się nie chce. może powinieneś na prozie się skupić...
  • Betti dzięki za szczerość, doceniam bardzo.
    Wiersze piszę przeważnie jak coś poczuję, jakaś myśl wedrze mi się do głowy i po prostu wtedy to z siebie wyrzucam, jak zauważyłaś, a ja się z Tobą zgadzam, wychodzi mi to różnie.
    Tutaj, teraz mowię o Piekarni, faktycznie wkładam najwiecej pracy, ponadto czerpię garściami od osób które są tak uprzejme i pomagają mi wskazując błędy i uchybienia. Jeśli zwrócisz uwagę na komentarze, to przeważnie początkowo w moich opkach jest wiele do poprawy.
    Jestem każdemu wdzięczny, za choćby najmniejszy komentarz, bo to zawsze o czymś mówi, utwierdza aby cos robić dalej albo nie.
    Tobie Betti też dzięki za komentarz.
  • betti 08.04.2018
    Maurycy Lesniewski w prozę można wpleść poezję. Zobacz Can i Niemampojęcia. Myślę, że to dobry kierunek dla Ciebie.
  • betti ja piszę inaczej niż Can i NMP, choć podobają mi się ich teksty, zwłaszcza te z prozy poetyckiej, to ja bym nigdy tak nie napisał. Pierwsze nie umiałbym, drugie trochę inaczej płyną mi myśli, ale zawsze mi się dobrze czyta ich teksty, pisane prozą barwioną poezją.
  • Blanka 08.04.2018
    Dzień dobry, ML:) Się oradowałam:) Początek znajomy, ale końcówkę zmieniłeś, chyba że mnie pamięć zawodzi... Na starość ma prawo:) Niemniej, bardzo mi się podobało. Wciągające, ciekawe opowiadanie. Najlepsze z tych, które u Ciebie czytałam. Piąteczka;)
  • Siemka Blanko :)
    Twoja "stara pamięć' cię nie zawodzi, a wręcz przeciwnie. Końcówkę zdecydowanie wzmocniłem, bo wcześniej nie wiem czemu oprócz mnie, nikt nie wiedział tego co ja :)
    Miło mi słyszeć taką opinię na temat tego opowiadanie, jestem bardzo wdzięczny, że zabrałaś głos i że jesteś :)
    Pozdrawiam :)
  • Pasja 08.04.2018
    Znowu rozbudowanie opowieści, a szczególnie koniec. Czyżby Józef był jasnowidzem?
  • Pasjo jeśli byś była uprzejma zerknąć na wstęp, tam jest cytat, który rzuca na tę sferę sporo światła, ale jeśli wolisz krótszą wersję odpowiedzi, to tak, coś w tym sensie :)
    Fajnie, że zajrzałaś.
    Pozdrawiam serdecznie :)
  • Canulas 09.04.2018
    Zaznaczam - żeby podskoczyć, bo przegapiłem
  • Zapraszam
  • Szudracz 09.04.2018
    W tej części są widoczne wyraźnie zmiany. :) Nie mniej jednak już bym chciała czytać pozostałe, których nie znam. :)
  • No zasmuce Cie, jeszcze jedna bedzie, która już była, potem, poleca nowe, które mam na brudno spisane dopiero :)
    Dałbym chętnie coś nowego, ale jest nie gotowe.
    Miło słyszeć, że ktoś sie interesuje tą serią.
    Przypominam, że byłaś impulsem do napisania tego opowiadania :)
  • Szudracz 09.04.2018
    Maurycy Pamiętam o tym i na dobre Ci to wyszło. :)
  • Szudracz na to wychodzi :)
  • Ozar 09.04.2018
    Kurde zapachniało mi fantastyką, albo horrorem. Ten ojciec ma chyba jakiś dar, może przez obóz, bo ten różne robił rzeczy z ludzi. A może on rzeczywiście juz nie żyje, a wrócił żeby zaopiekować się synem. Kurdę podoba mi sie coraz bardziej. taka mieszanka wojny z fantasy dla mnie coś idealnego. Trochę jak kolejny Kuzniecow hahahahahaha
  • Ozar widzę dobrze kombinujesz :)
    Chociaż mimo nadzwyczajnych zdolności, bedzi to raczej zwyczajny człowiek... No zobaczymy jak mi to wyjdzie dalej.
    Do Twojego Kuzniecowa wpadnę jak znajdę chwilę, tam tez niezła rozpuerducha się szykuje :)
  • Ozar 09.04.2018
    No teraz dojdzie tesz coś horrorowatego...
  • Canulas 09.04.2018
    No ok.

    "Wiem, że już nigdy nie będzie lepszego. Jeszcze nigdy nie widziałem tyle jedzenia naraz!" - 2x nigdy, ale jako, że dialogi są fonetyczne, razi mniej. Choć oczywiście można coś podłubać.

    Ok. Pierwszy fragment przepłynąłem. Nic nie zgrzyta.

    "– szczebiotało dziecko." - mozesz wyciąć. Wcześniej się wyrażałeś, per: zapytał, więc "szczebiotało dziecko" nie pasuje.

    Naprawdę jest poprawa. Dobry dialog. Zero pretensjonalnosci w narracji.

    Bardzo melodyjnie odegrany dzieciecy entuzjazm. Czuć to, czytając.

    "– Co powiedział Franek?! - mężczyzna podniósł głos." - wyżej masz kto, więc to dopowiedzenie podialogowe śmiało mozesz usunąć.

    "Zbyszek natychmiast wyczuł, że jego słowa wywołały niepokój ojca." - jeśli już, to: wywołały u ojca niepokój, ale można i bez ojca. Sam niepokój.

    "Mężczyzna zerknął uważnie na małego i zapytał:" -znowu to zaczynasz robić. Anonsujesz zamiar dialogowy.
    Może.
    Mężczyzna zerknął uważnie na małego. - koniec. Nie trzeba anonsować dialogu, który zaraz padnie.


    "– A ty, co na to? Co mu odpowiedziałeś? Przecież wiesz, że jestem twoim ojcem? Pamiętasz mnie, prawda? Mówiłeś, że pamiętasz? – Polecki naciskał." - wiadomo kto. Jak koniecznie chcesz przeciąć wypowiedź wtrąceniem, daj samo "naciskał"

    "– Pamiętam, że zawsze była wojna i że wszyscy ciągle umierali. Mamę pamiętam, jak się do mnie uśmiecha. Pamiętam tamtych żołnierzy w ciemnych mundurach... – Chłopcu nagle zaszkliły się oczy. – I jak miała sine usta… i… i jak była taka zimna... " - to dla odmiany, bardzo ładne.

    "Ślady uczuć, których już nigdy miał nie odczuwać, zaczęły orać rysy w zimnej masce, która skrywała twarz Józefa." - skrywającej twarz Józefa.


    " Mały otworzył usta, aby zadać pytanie, gdy rozległ się głośny okrzyk:

    – Stój, kurwa! Ludowe Wojsko Polskie! No stój, kurwa jasna!" - i znowu deukropek anonsuje zbliżającą się wypowiedź. To jest sztuczne i spowalnia. Choć sama wypowiedź, boska. Bardzo ładnie archaizujesz. Już Ci pisałem.

    "Dziecko niepewnie opuściło ramiona do połowy, gotowe w każdej chwili wznieść je ponownie na pełną wysokość." - bęłdów z nadmiernym dookreślaniem czynności robisz już mniej, ale wciąż się zdarzają. O tu. "na pełną wysokość" niepotrzebne.

    " Szeregowy doskoczył do wozu i zaczął wrzeszczeć:
    – Ślepy, ojciec jesteście?! Czy pijaniście?!" - i znó dwukropkowy anons. Będę Ci wyciągał wszystkie, aż wbiję do łba.
    Patrz.
    Szeregowy doskoczył do wozu.
    – Ślepy, ojciec jesteście?! — wrzasnął. — Czy pijaniście?! - o, jeśli już, w środku se dookreśl.


    " Z ziemianki opodal wybiegło jeszcze trzech żołnierzy z bronią gotową do strzału, starszy sierżant i dwóch szeregowców. Najwyższy rangą zawołał:
    – Co tu się dzieje?! " - i znów anonsik.

    NIE!!!

    " Z ziemianki opodal wybiegło jeszcze trzech żołnierzy z bronią gotową do strzału, starszy sierżant i dwóch szeregowców.
    – Co tu się dzieje?! — zawołał najwyższy rangą. - tak ma być.


    " Sierżant popatrzył na obładowany wóz, rozerwany worek z piaskiem i wypalił:
    – Iwaniak ! A wy, kurwa, znowu na służbie śpicie?! Toż ten wóz galopem się tu nie wpierdolił!"
    NIE
    Sierżant popatrzył na obładowany wóz, rozerwany worek z piaskiem
    – Iwaniak ! A wy, kurwa, znowu na służbie śpicie?! Toż ten wóz galopem się tu nie wpierdolił! - i bliżej wykrzyknik.


    "– Dość, kurwa! Dość! Zejdźcie mi z oczu szeregowy! – Zniecierpliwiony machnął dłonią, po czym zwrócił się do Józefa, spytał: – Polak? - wywal "spytał"

    "– Zbig, opuść ręce, to nasi – zwrócił się do dziecka po czym rzekł do podoficera: – Syn. Mój syn." - i tu dwukropek. Ok. Lekcja na dziś. Ogarnij zapisdialogów i nie anonsuj ich. Dalej masz tak samo, ale nie będę wyciągał, bo komentraz będzie miał 15 metrów.

    " Dowódca przejrzał dokumenty pobieżnie, po czym rzucił:
    – Zapraszam do siebie. – I nie czekając, ruszył bez słowa w kierunku ziemianki.
    Zostań tu – zwrócił się Józef do syna i zeskakując z wozu, podążył za dowódcą posterunku." - masz jeszcze jedno, żebyś zapamiętał.

    " Dowódca przejrzał pobieżnie dokumenty.
    – Zapraszam do siebie. — rzucił, idąc w stronę ziemianki.
    — Zostań tu – zwawyrokował Józef, zeskakując z wozu i idąc za dowódcą posterunku. (nie masz u siebie myślnika przed "Zostań".

    Ok. Dalej juz zajebiście. Bardzo złowieszczo i zajebiście odmalowane jasnowiedzenie. Był taki niemiec, co widział właśnie jasno. Oglądałem o nim dokument. Teraz nie pamiętam. Generalnie seria (pod kątem klimatu i dialogów) ma zajebisty potencjał i będę Cię maltretował o usprawnienia. Normalnie, pod innym szyldem, dawno machnąłbym chujem, ale tutaj niekiedy naprawdę jest tak złowieszczo, że autentycznie szkota tego nie wyszlifować. To musi lśnić.
    Lekcję na dziś znasz.
    Ciao.
  • Panie profesorze Canulasie sobie to wszystko na spokojnie przetrawie, siądę na dłuższą przysiadowke i poprawię.
    Powiem tak, że pierwotnie było tego z 10 razy wiecej, ale fajnie, że wbijasz mi do łba, może w końcu coś sie utrwali.
    Bardzom wdzięczny!
    Pozrdro wielkie!
  • Canulas 09.04.2018
    Maurycy Lesniewski - pozdro, pozdro. senor
  • Dobra praca domowa odrobiona panie profesorze:)
    trochę mi się zeszło ale jest!
    Senkju :)
  • MarBe 10.04.2018
    Czekam na kolejny dobry odcinek.
  • Dzięki bardzo, mam nadzieję, że nie zawiodę.
  • Agnieszka Gu 11.04.2018
    Dobre, bardzo dobre... taki historyczno—mroczny klimat.
    Zobaczymy co dalej się podzieje. Na razie jest super. Lubię akcje, nawet najbardziej absurdalną ale osadzoną w swojskich, znajomych (historycznych) realiach. Pozdrowionka
  • Miło mi ponownie :)
  • Kim 08.05.2018
    Hehehehhehehehe
    "– Obywatelu sierżancie, melduję, że ten tu rozpieprzył mi posterunek!" - roześmiałam się.
    Noooo nieźle. Okazuje się, że nasz Józef jest jakimś wieszczem. Podoba mi się też ta postać. Silny człowiek. Konkretny. Git. Chyba się otrząsnęłam już lekko po stracie Eryka. Pojawił się nowy faworyt, ale Eryk cały czas pozostaje w mym serduszku. <3
    Podoba mi się. Ciekawam, co dalej, więc sięgam po następną część :>
  • Ritha 23.05.2018
    Witam po przerwie :)
    „– Nie wiedziałem, że sarna z jabłkami jest taka pyszna” – lol, sarna, taa... Czasem lepiej nie wiedzieć, co się je ;)

    „– Nie widziałem jeszcze całego, niekrojonego, białego, okrągłego, takiego wielkiego bochna chleba!” – entuzjazm w głosie cudny

    „– A wiesz, że Franek to miał takiego białego rogala, nie jak chleb, tylko taki inny i on był z makiem” – mój Boże, zaraz się poryczę :(

    „No i potem ciocia kazała powiedzieć, że cię pamiętam, to powiedziałem, ale mój tata był inny. – Chłopiec z trudem powstrzymywał się od płaczu. Wyraz jego twarzy oskarżał ojca o wszystko złe, co go spotkało w życiu do tej pory” – Matko Kochana...

    „Ślady uczuć, których już nigdy miał nie odczuwać, zaczęły orać rysy w zimnej masce, skrywającej twarz Józefa” – ładne zdnaie

    Dialog z szeregowym cudo, pośmiałam nawet :D

    „– Zapraszam do siebie. – rzucił, idąc” – bez kropki tam

    A potem wizja Józefa i stwierdzenie „nie powiem skąd wiem, ale wiem. Czasem widzę rzeczy, które będą”, no powiem Ci, ze bardzo ciekawie.

    No i końcówka – miodzio. Pomimo przerwy pamiętam każdy rozdział Piekarni i powiem Ci, ze ten tutaj jest bardzo dobry.
    Zasłużone gwiazdy.
    Pozdrawiam :)
  • Dziękuje bardzo Ritha, cieszę się, że jesteś wciąż w Piekarni :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania