Pokaż listęUkryj listę

Wszystko ma swój czas_cz. IV_Od nowa_Rozdział VI - grudzień/styczeń

grudzień/styczeń

 

Bal sylwestrowy rozpoczął się korowodem. Za księdzem Arkiem i jedną z opiekunek w duszpasterstwie, podążały kolejne pary w rytm poloneza. Potem ksiądz uroczyście przywitał wszystkich gości i zaprosił ich do wspólnej zabawy. Młodzież świetnie przygotowana przez Mirka, natychmiast podchwyciła latynoskie rytmy i zapełniła parkiet.

Beata stała z boku, ale nogą stukała w podłogę. Ubrana w swoją ulubioną, zieloną sukienkę, dzisiaj była gotowa przetańczyć całą noc. Tymczasem jej partner został zabrany gdzieś przez księdza. Dziewczyna postanowiła wykorzystać ten moment i przyjrzeć się tańczącym. Ruszali się świetnie. Ci, którzy nie znali kroków, też sobie dawali radę. Ogólnie zapowiadała się świetna zabawa, jak każdego roku. DJ polecony przez Mirka wydawał się być gościem, który zna się na swojej robocie. Beata zanotowała sobie w pamięci, żeby wziąć do niego kontakt. Przyda się w firmie. Dwa dni temu odwiedziła Paulinę i Maurycego. Radzili sobie świetnie i stwierdzili że śmiechem, że Beata spokojnie może pracować na cudzy rachunek jak długo chce. Poza tym w ich życiu prywatnym też wszystko zmierzało do szczęśliwego finału. Beata poleciła im studio Mirosława do nauki pierwszego tańca i obiecała załatwić zniżkę. Oni z kolei zauważyli, że kobieta odżyła w nowej pracy, przy nowym szefie.

Beata uśmiechnęła się. Musiała przyznać, że od świąt osoba szefa dość często gościła w jej myślach. Miała nawet z tego powodu lekkie wyrzuty sumienia. Ale serce podpowiadało jej, że dobrze robi, że pora ruszyć dalej. Życie było zbyt krótkie, żeby marnować je na rozpamiętywanie przeszłości.

 

W drugiej sali ksiądz Arek próbował wyciągnąć od Mirka, jak się układa jego relacja z Beatą.

- Właściwie wolałbym o tym nie rozmawiać – rzekł tancerz. – Coś się rozwija między nami. Zobaczymy, co z tego będzie, ale nie chciałbym, żeby Beata pomyślała, że została w coś wmanipulowana. Zresztą kiedyś będę musiał powiedzieć jej o tym, że poznanie jej nie było takie hm… przypadkowe.

- Zostaw to mnie – powiedział ksiądz. – To była moja inicjatywa i ja będę się z tego tłumaczył – dodał.

- No tak, ale jeśli będzie się czuła oszukana to przeze mnie. Zwłaszcza, że wchodząc do mojej szkoły, chciała być całkowicie anonimowa. A ja udając, że nic nie wiem, wyciągnąłem z niej całą historię – tłumaczył Mirek.

- Cel uświęca środki – stwierdził ksiądz Arek. - Czasami musimy coś zaryzykować, żeby coś osiągnąć. Wierzę, że nie będzie miała ci tego za złe, kiedy wasza relacja się umocni.

- Mam nadzieję. Póki co zakończmy ten temat i niech czas zrobi swoje. Ja tymczasem idę poprosić moją partnerkę do tańca, bo pewnie już się niecierpliwi. A potem mam pierwszą turę tańców synchronicznych.

- Niech Pan wam błogosławi – rzekł ksiądz.

- Amen.

 

Mirek wyszedł na salę balową i przez chwilę przyglądał się tancerzom. Jego uczniowie radzili sobie bardzo dobrze. Trochę bardziej naciskał na chłopaków, bo to oni prowadzili w tańcu i to oni mieli troszczyć się o swoje partnerki. Dzisiaj dawali sobie świetnie radę. Na sali było dość tłoczno, ale nikt na siebie nie wpadał. W przyciemnionym świetle, Mirek zaczął szukać wzrokiem Beaty. Stała pod ścianą i z kimś rozmawiała. Z jakimś mężczyzną. Zatrzymał się i przyjrzał mu się korzystając z tego, że kobieta jeszcze go nie zauważyła. Kiedy bywał tu jako DJ nie miał czasu, aby przyglądać się ludziom, ale tę twarz pamiętał. Przez taniec. A raczej przez to, że facet kompletnie nie umiał tańczyć. On sam nie mógł tego nie zauważyć. Wydawało mu się też, że tych dwoje kiedyś było parą. Zmienił kierunek i poszedł do obecnego DJa – Pawła, żeby ustalić muzykę potrzebną do jego tańców.

 

Beata z coraz większą niecierpliwością wyczekiwała Mirka. O czym on tam gada tyle z księdzem, zastanawiała się. Za jej plecami. Chciała tańczyć. Pierwszy raz po długiej przerwie i pierwszy raz z Mirosławem, zawodowym tancerzem. Była ciekawa, czy złapią wspólny rytm i czy nie zbłaźni się przy nim. Była szczęśliwa, że spotkał ją taki zaszczyt, że mogła być jego partnerką tego wieczoru. I że on zrezygnował z prowadzenia całej imprezy, żeby móc być zwyczajnym gościem.

- Cześć, Beata – usłyszała nagle znajomy głos.

Spojrzała w stronę, skąd dochodził.

- Marcin! – zawołała zaskoczona. – Cześć, miło cię widzieć. Co u ciebie? – zapytała.

- Dzięki, wszystko w porządku. A u ciebie? Słyszałem o Aleksie, przykro mi. Spodziewałem się, że w końcu razem będziecie, ale wiadomość o jego śmierci całkowicie mnie zszokowała – powiedział mężczyzna.

- Jak wszystkich. Minęło sporo czasu, ale nadal są momenty, kiedy za nim tęsknię. A ty… słyszałam, że jakaś tancerka zawróciła ci w głowie – Beata uśmiechnęła się. – Jesteście razem?

- Tak, wzięliśmy ślub w październiku.

- Nowożeńcy. To gratuluję. A jak tam Aneta?

- U nich dobrze, mają już dziecko – synka. Aktualnie przebywają we Włoszech.

- To dobrze, że wszystko się tak układa.

- To prawda. Tobie też życzę wszystkiego najlepszego. Idę szukać żony – rzekł Marcin. – Do zobaczenia.

Kolega odszedł a na sali rozbłysły światła. Rozpoczęła się pierwsza tura tańców synchronicznych. Mirek w białym, błyszczącym kapeluszu wyglądał świetnie. Przygotował nowe piosenki i układy. Przez kilkanaście minut, goście mieli świetną zabawę. Kiedy skończył wszyscy bili brawo. Mirek ukłonił się z gracją, światła przygasły, a DJ puścił wolny kawałek.

Beata nadal czekała. W końcu mężczyzna stanął przed nią. Z uśmiechem wyciągnął dłoń.

- Można prosić do tańca? – zapytał.

- Myślałam, że już nie doczekam się tego pytania – odparła kobieta przekornie, podając swoją dłoń.

- Mam nadzieję, że za chwilę wynagrodzę ci ten czas oczekiwania – rzekł Mirek.

Porwał Beatę w objęcia i zakręcił nią na początek. Potem poprowadził w rytm wolnej muzyki wprowadzając w taniec kilka prostych, ale efektownych figur. Kobieta z początku czuła się nieco zagubiona i onieśmielona jednak pewność ruchów partnera nie pozwoliła jej popełniać błędów. Po prostu poddała się jego gestom. Aleks umiał prowadzić doskonale, Mirek robił to perfekcyjnie.

- Nieźle – rzekł, kiedy utwór dobiegł końca. – Następnym razem spróbujemy czegoś trudniejszego.

W rytm kolejnych tańców, szybszych i wolniejszych, coraz bardziej się rozkręcali. W końcu jednak nadszedł moment, kiedy zmienili partnerów. Mirek obiecał kilka tańców swoim uczennicom z kursu. Także Beatę zaprosili inni mężczyźni.

 

Kilka godzin później, okazało się, że młodzież przygotowała niespodziankę we współpracy ze swoim instruktorem. Uczniowie zafascynowani pewnym filmem tanecznym, poprosili Mirka, aby nauczył ich tańczyć tango, tak jak robią to aktorzy w jednej scenie. Obejrzawszy ten fragment, Mirek podjął wyzwanie. Teraz młodzi mieli zatańczyć swój układ. Dziesięcioro dziewczyn i chłopaków stojących na wprost siebie ruszyło w rytm muzyki. Dziewczyny w sukienkach, chłopaki założyli marynarki. Całość prezentowała się bardzo efektownie.

Mirek stał z boku i obserwował młodych z dumą i uśmiechem na twarzy. Kiedy skończyli, wszyscy zaczęli bić brawo. Po tym tańcu, ksiądz Arek zarządził przerwę do godziny pierwszej trzydzieści i zaprosił wszystkich na Eucharystię, która miała rozpocząć się kwadrans po północy w kościele. O północy goście wyszli do ogrodu oglądać sztuczne ognie. Beata zerknęła na Marcina stojącego z żoną. Przypomniała sobie, jak dwa lata temu snuli wspólne plany na przyszłość. Ile rzeczy może się zmienić w ciągu dwóch lat, pomyślała.

Kilka osób dzisiaj pytało ją, czy są z Mirkiem parą, bo widzieli, że przyszli razem i razem się bawią. Odpowiedziała, że po prostu się przyjaźnią. Próbowała sama sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest już gotowa na nowy związek. Po namyśle stwierdziła, że po prostu zostawi wszystko Panu Bogu. Nie będzie stać w miejscu, ale nie będzie też niczego przyśpieszać ani wymuszać. Miło było znowu mieć mężczyznę u boku, ale na ten moment wystarczało jej, że był to przyjaciel. Poza tym ciągle byli na etapie poznawania się.

 

Mirek stał za Beatą i patrzył na czubek jej głowy. Właściwie miał dużą ochotę objąć ją teraz i oprzeć o siebie, ale jakoś nie miał odwagi tego zrobić. Wyczuwał, że mogłoby ją to krępować. Poza tym zrodziłoby niepotrzebne plotki w duszpasterstwie. On się nie przejmował, ale kobiety podchodziły do wszystkiego bardziej emocjonalnie. Poza tym, kiedy z Anitą pokazywali się w większym gronie, zawsze woleli rozdzielić się i poświęcić czas na rozmowy z przyjaciółmi, a między sobą wymieniać uśmiechy, spojrzenia, muśnięcie dłoni. Oczywiście, bywało też tak, że cały czas przebywali razem. Spędzali ze sobą tak dużo czasu w domu, w pracy, w tańcu, że potrzebowali niekiedy pobyć osobno. Kiedy na świecie pojawiło się dziecko to ono zaabsorbowało całą ich uwagę. Minęło tyle lat, ale kiedy Mirek myślał o Tosi, to nadal czuł ucisk w piersiach. Mimo to, on był gotowy na nowy związek. A Beata bardzo go pociągała. Chciał rozwijać tą znajomość i chciał, aby przerodziła się w coś głębszego. Nie należał do zbyt cierpliwych osób, ale w tym wypadku, jeśli chciał pięknego finału, o ile taki był im pisany, musiał zaczekać. Nie lubił też niczego planować, za to pragnął wykorzystać każdą okazję, jaką stworzy mu Bóg, do tego, aby coraz bardziej zbliżać się do Beaty.

 

Szósty stycznia był kolejną okazję do świętowania. Beata spotkała się z Izą i jej rodziną, którzy przylecieli do Polski na kilka dni.

- Jak ona urosła! - zawołała biorąc swoją chrześnicę na ręce.

Dziewczynka przez chwilę przypatrywała się jej, po czym zniecierpliwiona zaczęła wierzgać nóżkami i domagać się postawienia na ziemi. Beata spełniła jej życzenie.

- Wczoraj zadzwonił do nas Sylwek - powiedziała Iza. - Zapytał, czy będziemy dzisiaj wieczorem na mszy w Duszpasterstwie, bo chciał nam coś przekazać. Ciekawe, o co mu chodzi.

- Nie mam pojęcia - odparła przyjaciółka. - Dawno się z nim nie widziałam. Może znalazł jeszcze coś, co należało do Aleksa i chce to przekazać jego bratu - stwierdziła.

- Może. A Mirek będzie wieczorem? - spytała Iza z błyskiem w oku.

Beata roześmiała się.

- Nie wiem. Okaże się wieczorem. Dlaczego pytasz? - spytała udając, że nie wie, co przyjaciółka ma na myśli.

- Chciałabym go poznać - odparła młoda mama. - Intryguje mnie jego osoba.

- Kochanie, ciebie powinna intrygować tylko jedna osoba - rzekł Bartek, który właśnie wszedł do pokoju. - Ja.

- A ty nie jesteś ciekawy, z kim spotyka się twoja niedoszła bratowa?

- Ja się z nim nie spotykam - wtrąciła Beata.

- W pracy się spotykają - doprecyzowała Izka.

- Jestem, przyznaję - powiedział jej mąż. - Czuję się nawet w obowiązku sprawdzić tego typa - dodał żartobliwie.

- Jest podobny do Aleksa? - zapytała Iza. - Czy raczej stanowi jego zupełne przeciwieństwo?

Beata przez moment zamyśliła się.

- Fizycznie różnią się od siebie - zaczęła. - Jeśli chodzi o charakter... Mirek jest bardziej spontaniczny i szybciej działa. Zresztą nie chcę ich porównywać. Każdy z nich coś wniósł do mojego życia. Z jednym przygoda się zakończyła, z drugim dopiero zaczyna - podsumowała.

 

Wieczorem, po mszy, wszyscy spotkali się w sali. Beata przedstawiła Mirka swoim przyjaciołom. Potem przyszedł Sylwek. Miał ze sobą dwie duże kartonowe teczki.

- Ja tylko na chwilę - rzekł, - żeby wam to dać.

Wyciągnął przed siebie jedną z nich i podał ją Bartkowi. Kiedy ten wyciągnął zawartość, wszyscy zamarli.

- Kiedy przeglądałem komputer Aleksa, znalazłem ten projekt - kontynuował Sylwek. - Zorientowałem się, że to plan domu dla was. Nie był skończony, ale dało się już odczytać z niego zamysł autora. Skończyłem go.

- Sylwek... - Iza ze wzruszenia nie mogła mówić.

Beacie też łzy stanęły w oczach.

- Bardzo dziękujemy - rzekł Bartek łamiącym się głosem.

- Mam nadzieję, że dacie radę wrócić tutaj i wybudować ten dom - rzekł Sylwester.

- My też byśmy tego chcieli - odparła Iza przeglądając kolejne rysunki. - Jest piękny. Dokładnie taki, o jakim marzymy.

Beata patrzyła na nich i czuła radość i wdzięczność w głębi serca dla swojego nieżyjącego przyjaciela, a także dla Sylwka, który podjął się dokończenia jego dzieła.

Architekt wyciągnął drugą teczkę i podał ją Beacie.

- Właściwie nie wiedziałem, co z tym zrobić, ale pomyślałem, że skończę i ten projekt - rzekł. - Wygląda na to, że i dla was Aleks coś tam sobie planował.

Beata wstrzymała oddech i otworzyła teczkę. Mirek, który do tej pory obserwował z boku całą scenę, teraz stanął tuż za nią, ale tak, żeby jej nie przeszkadzać.

Oczom dziewczyny ukazały się plany niewielkiego domku w stylu chatki góralskiej. Wyglądał raczej na domek letniskowy niż dom, w którym można by zamieszkać na stałe. Najwyraźniej Aleks szykował jakąś niespodziankę. Teraz już nie dowie się, o co mu dokładnie chodziło.

- Ten projekt jest piękny - stwierdziła Beata. - Jeśli ktoś był w stanie dokończyć pomysł Aleksa, to chyba tylko ty – jego przyjaciel i współpracownik - dodała. - Nie wiem, czy kiedykolwiek będę miała taki domek, ale rysunki sobie zostawię.

 

Mirek zerkał na projekt przez ramię koleżanki. Rzeczywiście Aleks i Sylwek mieli talent. Dom był nieduży, ale funkcjonalny. Stwierdził, że taki pomysł nie może się zmarnować. Jednak z jego realizacją będzie musiał jeszcze trochę poczekać. Na chwilę obecną miał do zrealizowania inne plany i uznał, że najwyższa pora zacząć wcielać je w życie.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania