Pokaż listęUkryj listę

Wszystko ma swój czas_CZĘŚĆ I_Mail 27. I tak minął miesiąc_koniec cz. I

Wysłano: 15 lutego, godz. 21:00

Od: betka@weddingparty.com

Do: izabellaa@yellowpub.uk

Temat: I tak minął miesiąc

 

Hello :)

Nie pisałyśmy do siebie od miesiąca. Tyle się dzieje, że naprawdę ciężko było mi złapać oddech. U Was chyba też coraz więcej pracy, przygotowań do Ważnego Dnia. Mam nadzieję, że czujesz się lepiej i nie męczą Cię już poranne nudności. Moja bratowa jest coraz bardziej zaokrąglona i już się nie da ukryć brzuszka :). Narzeka na Daniela, że obchodzi się z nią jak z jajkiem. Kiedy gdzieś wychodzi sama, to ten co chwilę do niej dzwoni i sprawdza, czy wszystko w porządku. Ostatnio mierzyła jakąś sukienkę w sklepie i nie mogła przez chwilę odebrać telefonu. Kiedy oddzwoniła do niego, chłopak był tak roztrzęsiony, że musiała go uspokajać przez kilka minut i zapewniać, że czuje się dobrze i nie ma potrzeby, żeby po nią przyjeżdżał. Bartek też tak wariuje? W ogóle wszystko w porządku u Was? Mam wyrzuty sumienia, że się nie odzywałam tak długo.

W pracy, pomimo rozpoczęcia Wielkiego Postu, zrobił się ruch. Mamy dwie nowe klientki, które planują swój Wielki Dzień na następny rok i jedną, która wychodzi za mąż w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Jedna chce wodzireja i DJ-a w jednym, jedna samego DJ-a, jedna zespół. Oprócz tego szukamy lokali, sukien, bukietów ślubnych i wszystkiego tego, co potrzeba na wesele :).

Aneta, odkąd jestem z Marcinem, jakby się nieco uspokoiła ze swoimi wygórowanymi żądaniami. Maurycy z ostatniego spotkania w sprawie menu weselnego wrócił niemal w dobrym nastroju. Powiedział, że tylko dwa razy zmieniała zdanie. Kurczę, głupio mi… muszę przestać pisać o niej w ten sposób. W końcu jest siostrą mojego chłopaka.

A co u nas? Spotykamy się kilka razy w tygodniu, w zależności, jak nam czas pozwala. Niedawno byliśmy razem na zabawie karnawałowej. Oczywiście, tradycyjnie, w Duszpasterstwie. No i muszę Ci napisać, że są postępy w tańcu. Marcin nauczył się na razie „dwa na jeden” z mniej więcej trzema figurami i mogliśmy poszaleć. Z rytmem jest lepiej. Czuwałam nad tym, żebyśmy się w nim trzymali. No, a wczoraj… St. Valentine’s Day. I rozwalił mnie totalnie. To znaczy Marcin, nie Dzień św. Walentego.

Postanowiliśmy, że pójdziemy razem na mszę do naszego kościoła. Z racji święta była odprawiana w intencji wszystkich zakochanych. Po mszy Marcin przyszedł do mnie, do domu. Nastąpiło pierwsze spotkanie z rodzicami… Wyglądało to w ten sposób, że kiedy już pozbyliśmy się wierzchniej odzieży to sobie poszedł do salonu, w którym mój tato oglądał jakiś serial i przywitał się z nim. Następnie usiadł w fotelu, zapytał co słychać i tak sobie gawędzili… Ja w sumie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić więc poszłam do kuchni, żeby przygotować nam sałatkę. Oczywiście, zaraz za mną zjawiła się tam moja mama. No i tak sobie zaczęłyśmy rozmawiać o naszym gościu. Stałam tyłem do drzwi i kroiłam właśnie pomidory, kiedy nagle przy moim ramieniu pojawiła się blond czupryna.

- Ładnie to tak mnie obgadywać? – spytał Marcin.

Podskoczyłam jednocześnie ciesząc się, że ostry nóż nie ześlizgnął się po moich palcach. Spojrzałam na chłopaka. Na jego ustach pojawił się zawadiacki uśmiech.

- Ładnie to tak podsłuchiwać? – zapytałam tym samym tonem.

Nic nie odpowiedział tylko nadal się uśmiechał patrząc mi w oczy.

- Mogę jakoś pomóc? – zapytał po chwili.

- Możesz pokroić oliwki na plasterki – odparłam wskazując słoik stojący na stole.

- Ok.

Dałam mu drugi nóż i przez chwilę pracowaliśmy zgodnie w milczeniu. Mama ulotniła się.

- Masz sympatycznych rodziców – odezwał się po chwili Marcin.

- Dzięki – odparłam. – Aczkolwiek biorę poprawkę na to, że mówisz to znając ich zaledwie dziesięć minut – dodałam ze śmiechem.

- Nie wydaje mi się, żebym miał podstawy, aby zmienić zdanie – odrzekł wręcz szarmancko.

Skończyliśmy przygotowywać sałatkę. Zabrałam ją do swojego pokoju wraz z talerzami, sztućcami, szklankami i kartonem soku. Nie piliśmy wina ze względu na to, że Marcin prowadził samochód. Nałożyliśmy sobie solidne porcje i włączyliśmy film. Przygasiłam światło. Mniej więcej w połowie filmu, kiedy już siedziałam przytulona do Marcina, usłyszałam delikatne chrapanie… No tak, pomyślałam, jeszcze nie zaczęliśmy na dobre ze sobą chodzić a już się zaczyna przysypianie na randkach. Mimo to nie budziłam chłopaka. Dopiero, kiedy film dobiegł do końca, potrząsnęłam nim delikatnie.

- Marcin…

Ocknął się lekko nieprzytomny i przez moment nie wiedział, gdzie jest. Po chwili jednak zdał sobie sprawę, że siedzę obok niego i spojrzał na mnie.

- Przepraszam… - rzekł ze skruchą w głosie. – Chyba byłem zmęczony.

- Rozumiem, nic się nie stało. W sumie film nie był specjalnie ciekawy.

- Nie tak sobie wyobrażałaś romantyczny wieczór.

- Było romantycznie, wygodnie… - mruknęłam.

Marcin roześmiał się po czym nagle pochylił się i mnie pocałował. To było bardzo miłe… W pewnym momencie jednak poczułam, że jego dłonie zaczynają gdzieś błądzić… Zesztywniałam lekko. On też. Oderwał się ode mnie i odsunął.

- Czas na mnie – powiedział wstając.

Pożegnaliśmy się i chwilę później już go nie było. Posprzątałam wszystko, wyłączyłam komputer i poszłam szykować się do spania.

Przed snem odebrałam jeszcze maila od Aleksa. Napisał, że projekt powoli dobiega końca i gdzieś w połowie marca wraca do Polski. Miał być w Austrii do kwietnia, ale uporali się z wszystkim szybciej więc pora wracać na swoje. Dodał jeszcze, że tęskni za nami i nie może się doczekać spotkania. Nie wie jeszcze, że jestem z Marcinem. Nic mu nie mówiłam.

Kończę Izabelo. Czeka mnie kolejny ciężki tydzień, dużo pracy i mało przyjemności :P. Odezwij się i napisz, co u Was.

Pozdrawiam

Beata

 

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania