Poprzednie częściDrugi - prolog

Drugi (11)

- Zabierz to jak najdalej ode mnie – powiedziała Agnieszka i wcisnęła Dominice swój zeszyt z rysunkami do rąk.

Rudowłosa popatrzyła na nią, zdziwiona.

- Stało się coś? - zapytała.

Blondynka zamknęła oczy i wystawiła twarz do słońca, które dzisiejszego dnia przyjemne grzało.

- W nocy niechcący ożywiłam szczura. Matka weszła do mojego pokoju i go zobaczyła.

Dominika skrzywiła się lekko, słuchając tych słów. Nie mogła się jednak powstrzymać przed otworzeniem zeszytu.

- Jejku! - wrzasnęła, przyglądając się narysowanemu przez Agnieszkę motylowi. - Świetnie rysujesz – pochwaliła koleżankę.

- Dzięki – odparła blondynka, otwierając oczy. - Miałam szczęście, że nie ożywiłam jakiegoś dzikiego zwierzęcia.

Rudowłosa z trudem powstrzymała się od parsknięcia śmiechem.

- Matka dostałaby zawału, gdyby zobaczyła lwa w moim pokoju – mówiła dalej Agnieszka.

- Spójrz na to z innej strony, przynajmniej Domi miałbym towarzysza – usłyszały obydwie dziewczyny i odwróciły się jednocześnie.

Lilka rzuciła im słaby uśmiech, dołączając do nich.

- Bardzo zabawne – skwitowała rudowłosa i przyglądając się niewyspanej przyjaciółce spytała: - Co ty robiłaś w nocy, kiedy normalni ludzie spali?

Agnieszka spojrzała na nią, rozbawiona.

- Mówiąc, „normalni” - zrobiła cudzysłów w powietrzu – chyba nie miałaś naszej trójki na myśli.

Brunetka roześmiała się i poklepała koleżankę po ramieniu.

- Dobre. Tak na poważnie dziewczyny, muszę wam o czymś opowiedzieć.

Dominika i Agnieszka nadstawiły uszu. Lilka opowiedziała im o wszystkim, czego dowiedziała się wczoraj.

- Zadaniem Strażnika – mówiła – jest ochrona nas, Obdarzonych, przed złymi mocami. Patryk posiadł umiejętność tworzenia biżuterii ochronnej, potrafi też teleportować się z miejsca na miejsce. Kolczyki, które od niego dostałam – musnęła palcami oczko jednego z kolczyków – mają właśnie takie działanie, będą mnie strzec.

Potem Lilka powiedziała im o „szczególnej przypadłości” Aleksandra. Powtórzyła każde jego słowo i ostrzegła dziewczyny, by nie zbliżały się do niego, póki on nie zrobi tego pierwszy.

 

***

Siedząc na lekcji historii, Agnieszka ziewała z nudów, jednocześnie czując nieodpartą pokusę narysowania czegoś. To było jak nałóg, z którego nie mogła się wyleczyć.

Otworzyła ostatnią stronę zeszytu i wzięła do ręki ołówek. Miała to szczęście, że siedziała w ostatniej ławce i była spora szansa na to, że nie zostanie przyłapana przez nauczyciela na gorącym uczynku.

Tym razem będzie to kot, pomyślała, uśmiechając się lekko i zaczęła szkicować. Piętnaście minut później na ostatniej stronie jej zeszytu widniał rysunek czarnego kota, z plamką na pyszczku. Wyobrażając sobie, jak cudownie byłoby mieć takiego sierściucha na co dzień w domu, pogładziła dłonią rysunek.

Wtem zaczęło sączyć się z niego światło i kocia łapa, uzbrojona w pazury, spróbowała jej dosięgnąć. Agnieszka z przerażeniem zamknęła zeszyt i przytrzymując lewą dłonią zeszyt, uniosła prawą rękę.

- Mogę do łazienki? - zapytała, przyciskając do blatu ławki zeszyt. Mogłaby przysiąc, że usłyszała ciche, ale jednocześnie buntownicze miauknięcie.

- Jeśli musisz – odparł nauczyciel.

Agnieszka, nie czekając dłużej, chwyciła zeszyt i szybkim krokiem opuściła salę. Na korytarzu przykucnęła i otworzyła zeszyt, uwalniając tym samym kota.

Zwierzę potrząsnęło małym, trójkątnym łebkiem, pisnęło cicho i usiadło, wlepiając w nią złote oczy. Agnieszka rozejrzała się; na szczęście korytarz był pusty.

- Za chwilę zwariuję – wymamrotała do siebie, nerwowo przeczesując włosy dłonią. - Co ja mam z tobą zrobić?

Kotek w odpowiedzi zamruczał i nadstawił główkę do pogłaskania.

- Czekaj na mnie – powiedziała dziewczyna, mając nadzieję, że zwierzę będzie na tyle mądre, że ją zrozumie. - Niedługo skończę lekcje – obiecała i po tym, jak rzuciła ostatnie spojrzenie kotu, wróciła do klasy.

 

***

- Poznajcie mojego kota, to jest Luno – po skończonych lekcjach Agnieszka przedstawiła dziewczynom swojego nowego pupila, którego trzymała na rękach.

Dominika popatrzyła na zwierzaka z czułością i podrapała go pod bródką, na co on zareagował mruczeniem.

- Skąd go wytrzasnęłaś? - spytała sceptycznie Lilka, patrząc na Luno, który odwzajemniał jej spojrzenie.

Blondynka zrobiła zakłopotaną minę.

- Nudziło mi się na lekcji i...

Brunetka uniosła rękę.

- Nie kończ – ucięła jej tłumaczenie i wyciągnęła ostrożnie dłoń w stronę kota. Luno wyciągnął szyję i powąchał jej palce. - Wpadniecie do mnie jutro? - spytała, cofając dłoń.

- Pewnie – powiedziały jednocześnie Dominika i Agnieszka.

Nagle Luno wyrwał się z rąk blondynki i pobiegł gdzieś. Nastolatki pospieszyły za nim. Agnieszka jako pierwsza dostrzegła, kto był celem jej zwierzaka.

Naraz dało się słyszeć wycie i Aleksander warknął do niej:

- Zabierz ode mnie tego diabelnego kota!

Następne częściDrugi (12) Drugi (13) Drugi (14)

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Gorgiasz 15.02.2015
    Jak jest kot, to musi być dobrze.
  • KarolaKorman 15.02.2015
    To prawda, kotki coś w sobie mają. Przyjemna część :).
  • Prue 16.02.2015
    Jedno z moich ulubionych opowiadań. Miłe spędzenie czasu na dobrym opowiadaniu. Ode mnie 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania