Drugi (16)
Lilka zamknęła oczy, słysząc trzask łamanego kręgosłupa. Wypuściła z rąk martwą istotę i pozwoliła, by ta osunęła się na trawę u jej stóp.
Nigdy dotąd nie zabiła nikogo. To prawda, zdarzało się jej ubić muchę, ale to było zupełnie co innego. Ona uśmiercała coś, co chociaż po części było żywe. Ale nie miała wyboru, inaczej teraz to ona leżała by martwa na ziemi.
Dziewczyna spojrzała w bok, gdzie Dominika rozszarpywała gardło jednej z tych postaci. Po brodzie tygrysa spływała czarna maź. Odwróciła głowę, czując napływające mdłości, a zaraz potem do jej świadomości doszło uczucie piekącego bólu. Jeden z tych potworów zadrapał ją w ramię, ale w tej chwili nie miała czasu o tym myśleć, bo znów została zaatakowana. Wpakowała w istotę ogromną kulę wody, tym samym ją podtapiając. Zyskując na czasie, zaszła ją od tyłu i chwytając za głowę, bezlitośnie skręciła jej kark.
Patryk, kilka metrów od niej, poruszając się z niezwykłą gracją, o którą z pewnością by go nie podejrzewała, i co rusz uśmiercał kolejne istoty. Luno również zabrał się do walki i ze wściekłością wbijał pazury w każdego potwora, jaki stanął mu na drodze. On jako jedyny urzeczywistniony przez Agnieszkę rysunek pozostał wciąż żywy na polu bitwy.
Lilka spojrzała wprost na Wilka. Stał w sporej odległości od niej, ale doskonale widziała, że się uśmiecha. Nie rozumiała dlaczego miał taką zadowoloną minę. Przecież większość jego armii leżała już martwa.
Na niebie wciąż tańczyły deszczowe chmury, ale nadal nie spadła z nich ani kropla. Czasami tylko było słychać ogłuszający huk pioruna.
- Aleksander, obudź się, proszę – do jej uszu dotarło głośne łkanie.
Dziewczyna obejrzała się i zobaczyła Agnieszkę, która położyła sobie głowę chłopaka na kolanach i gładziła go delikatnie po policzku.
Lilka podbiegła do nich.
- Co się stało? - spytała.
Blondynka odwróciła do niej zapłakaną twarz.
- Nie wiem.
Brunetka przykucnęła i przyłożyła dwa palce do szyi Aleksandra. Wyczuła słaby puls.
- Żyje – powiedziała.
Lilka nie wiedziała, co ma dalej począć. Zostać, czy dalej walczyć. Te istoty wciąż pojawiały się na nowo, zupełnie jakby z jednej martwej powstawały dwie kolejne.
Podjęła szybką decyzję i podniosła się z trudem, by pomóc Patrykowi, który zaciekle bronił się przed dwoma potworami i wtedy poczuła za sobą ogromny podmuch, który ją powalił. Wylądowała twarzą w trawie i chwilę potrwało, nim Lilka zorientowała się, gdzie się znajduje. Poczuła delikatne liźnięcie na wierzchu dłoni i z trudem uniosła głowę. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest zmęczona. Rana na ramieniu również dała znów o sobie znać.
- Luno? - wyszeptała, widząc nad sobą ogromny łeb kota z plamką na pyszczku.
Przekręciła się na plecy i powoli, ociężale usiadła na trawie. Rozdziawiła usta, zszokowana i wyciągnęła dłoń, by pogłaskać kota. Jak to możliwe, że Luno nagle stał się wielki jak lew?
- Wszystko dobrze? - spytał ją Patryk.
Pokiwała głową, choć do końca nie wiedziała, jak się czuje. Była zbyt zaskoczona, by przejmować się swoim stanem zdrowia.
Przyjaciel wyciągnął w jej stronę dłoń. Przyjęła ją z wdzięcznością i po chwili na chwiejnych nogach kierowała się w stronę Agnieszki, która wciąż trzymała na swoich kolanach głowę Aleksandra.
- Co to było? - spytała Lilka.
Nikt nie potrafił udzielić jej odpowiedzi na to pytanie. Dziewczyna obejrzała się, słysząc wściekłe ryki dzikich kotów. Dopiero teraz dostrzegła, że polana była wolna od zwłok istot.
Wilk, pędzony przez dwa ogromne zwierzęta, biegł w ich stronę. Kiedy znalazł się w odległości kilku metrów od nich, padł na kolana i ukrył twarz w dłoniach.
- To ją powinienem zabić, to ją powinienem zabić...
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania