Poprzednie częściDrugi - prolog

Drugi (12)

Było tuż przed dziewiątą rano, kiedy Lilka usiadła przed komputerem. Postanowiła, że poszuka informacji na temat opętania. Liczyła na to, że uda się jej znaleźć coś, co pomoże Aleksandrowi.

„Jeśli demon opuści moje ciało, ja umrę.” - tej opcji, o której jej powiedział, nie brała pod uwagę. Może w głębi swojej świadomości traktowała ją jako ostateczną ostateczność, ale nie potrafiła przyznać się do tego przed sobą.

Godzinę później, Lilka wstała od komputera, zawiedziona i zła. Przeczytała kilka artykułów na temat opętań, sięgnęła do świadków uczestników egzorcyzmów, ale na niewiele się to zdało. Nie wyszperała niczego, co pomogłoby Aleksandrowi. Wniosek nasunął się jej sam; przypadek tego jasnowłosego chłopaka był szczególny i w żadnym razie nie było tutaj mowy o egzorcyzmach. Trzeba było podejść do tej sprawy inaczej, aczkolwiek Lilka nie wiedziała jeszcze, jak.

Dziewczyna wyszła na korytarz, gdzie roznosił się cudowny zapach drożdżowych bułeczek z nadzieniem z marmolady różanej.

W dzisiejszym, wolnym od pracy dniu, Miśka postanowiła zostać królową w kuchni i zaczęła z pasją piec swój sławny na całą klatkę schodową przysmak. Lilka przekroczyła próg kuchni i przez chwilę przyglądała się, jak mama, nucąc pod nosem, smaruje gotowe do upieczenia bułeczki rozmąconym jajkiem. Dziewczyna po cichutku przesunęła się w stronę parapetu, gdzie studziły się, ułożone na talerzu bułeczki i chwyciła jedną. Oderwała kawałek drożdżowego ciasta i włożyła sobie do ust.

- Przepyszne – powiedziała.

Miśka wstawiła do piekarnika blachę z bułkami i odwracając się do niej przodem, wzięła się pod boki.

- Nie jedz gorących, kochanie. Będzie cię bolał brzuch – przypomniała córce kobieta.

Lilka nie mogła powstrzymać uśmiechu. Znów poczuła się, jakby miała pięć lat, kiedy to Miśka zakazała jej jedzenia gorących ciasteczek cynamonowych, wyjętych wprost z piekarnika. To wspomnienie było tak odległe, jakby należało do kogoś innego, nie do niej.

Nastolatka wróciła do swojego pokoju i zaczęła powoli konsumować bułeczkę. Jednocześnie zaczęła rozmyślać o kocie Agnieszki. Lilka nie wiedziała, co ją tak zaintrygowało w tym zwierzęciu, musiała jednak baczniej mu się przyjrzeć.

To, co Luno zrobił wczoraj, świadczyło o jego umiejętności wyczuwania zła. Tylko skąd on ją posiadał?

Przypomniała sobie wilki, które Aleksander przyprowadził ze sobą tamtego wieczora. One nie były tak inteligentne jak ten kot, ale reagowały na głos Agnieszki, w dodatku okazywały jej zaufanie i trzymały się blisko niej. Mogło się to wydawać nieprawdopodobne, ale wyglądało na to, że moc tej dziewczyny ciągle rosła, a Luno był dopiero zapowiedzią jej prawdziwych umiejętności.

 

***

Agnieszka, siedząc na łóżku, rzuciła kotu kulkę zrobioną ze sporego kawałka folii aluminiowej. Luno pobiegł za zabawką, lecz nie zachował się jak typowy przedstawiciel swojego gatunku – zamiast trącać kulkę łapką, chwycił ją w zęby i zwrócił swojej pani, po czym zajął miejsce przy jej nogach.

Luno zachowuje się jak pies, pomyślała dziewczyna, ponownie rzucając kulką. Jej pupil cicho miauknął, ale nie ruszył się z miejsca, by pofatygować się po zabawkę.

- Mógłbyś zachowywać się jak zwyczajny kot – mruknęła do niego Agnieszka i podrapała go za uchem.

Zwierzak zareagował głośnym mruczeniem na tę pieszczotę.

Nastolatka wyciągnęła się na łóżku i zaczęła rozważać to, co ostatnio stało się w jej życiu. Jeszcze przed tym, jak poczuła uzależniającą potrzebę rysowania, była zwyczajną dziewczyną. Potem jej żywot zmienił się diametralnie.

Całą tą transformację swojego życia Agnieszka mogła przypisać jednej osobie. Był nią Aleksander. Gdyby tamtego wieczora nie pojawił się w jej pokoju, może nigdy nie trafiła by na Lilkę i Dominikę.

Teraz, kiedy już wiedziała, co było prawdziwym powodem agresywnego zachowania Aleksandra, patrzyła na to wszystko inaczej. Ktoś mógłby nazwać to dziecięcą naiwnością, ale ona nie mogła przestać wierzyć w to, że on nie był zły do szpiku kości. Intuicja jej to podpowiadała, a ona nie zamierzała przestać na niej polegać.

Luno zerwał się gwałtownie, jakby poraził go prąd i zeskoczył z łóżka. Obejrzał się raz na Agnieszkę i wybiegł z jej pokoju.

Kilkadziesiąt sekund po tym, dziewczyna usłyszała zachwycony głos swojej matki:

- Co ty tu robisz, kotku?

Podniosła się z łóżka i poszła do pokoju, z którego słyszała głos rodzicielki. Przybrała zakłopotaną minę.

- To wszystko miało inaczej wyglądać. Chciałam ci o nim powiedzieć – zaczęła mówić nastolatkę, nie patrząc na mamę. - Znalazłam go niedaleko naszego domu, błąkał się bez celu – zełgała, bo nie miała zamiaru przyznać się do tego, skąd tak naprawdę wziął się Luno. - Mogę go zatrzymać?

- Jakiś ty śliczny i czysty – kobieta pochylała się nad zwierzakiem i głaskała go po głowie. Dopiero po minucie wyprostowała się i orzekła beznamiętnym tonem: - Jeśli do środy nikt się po niego nie zgłosi, kotek zostaje z nami.

Agnieszka skryła uśmiech. Wyglądało na to, że Luno zostanie pupilem jej rodziny.

Następne częściDrugi (13) Drugi (14) Drugi (15)

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • NataliaO 16.02.2015
    Fajnie, że opowiadanie jest z nutką magii ale naturalności, równowagi. 4:)
  • wolfie 16.02.2015
    Dziękuję :)
  • KarolaKorman 16.02.2015
    No to Luno zaskarbił sobie serce mamy. Miło się czytało. Zostawiam 5 :D
  • Prue 17.02.2015
    Ode mnie 5. Twoje opowiadania są naprawdę przyjemne.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania