O Mariuszu i Anieli część 13.

- Ty jeszcze takie podstawki masz?- pytała ze zdziwieniem Maryla.

- Jeszcze jeden je na parapecie pod kwiatem. Miałam więcy, ale mi się powytłukiwały.

- To je oszczędzaj, bo już tera takich nie kupisz. I takie puszki tyż miałam, ale mi już się wysłużyły i wywaliłam.

- Jo. Ja to mam tu muzeum. Kto by na piecu gotował, kto by taki kredens jeszcze trzymał. By się my remont przydał. O tu płyta odłazi, tu odłazi- pokazywała palcem Aniela na odchodzącą płytę.

- Ooo. Tu by się dało jeszcze przybić- doradzał Janusz.

- Na razie nie wymieniam nic, bo ni mam pieniędzy.

W tej chwili rozmowę przerwał im gwizdek czajnika. Kobieta zdjęła czajnik z kuchni i zalała dwie kawy oraz jedną szklankę z herbatą. Sama zaś dolała sobie trochę wody do kawy, znajdującej się w starym kubku w zielone kropki, którą piła przez cały dzień. Następnie otworzyła piekarnik i wyjęła zeń gęsiarkę z udkami i postawiła ją na kuchence. Zdjęła również ziemniaki z gazówki, odlała je, potłukła i postawiła na stole.

- Mariusz!- zawołała. Weź talerze i do pokoju zanieś. I weź jeszcze ogórki na talerz jakiś i buraczki.

- Jo matka, już biere.

- Maryla, weź mi tu spiżarkę odkietuj i podaj mi dwa słoiki ogórków totych kiszonych, ni. I dwa buraczki.

- Masz.

- No to Mariusz ty się tera zajmuj.

- Spokojna głowa, matka.

- Chodźta do pokoju- powiedziała do gości gospodyni.

Weszli do dużego pokoju. Na środku stał duży ciemnobrązowy stół przykryty beżowym obrusem, po prawo pod oknem stała wersalka przykryta pomarańczowym kocem w brązowe paski. Ściany pomalowane były na kremowy kolor. Po lewo od wejścia stał tapczan. Nad tapczanem wisiał zawieszony stary koc. Wyżej do ściany przytwierdzone były dwie pamiątki komunii świętej- Aldony i Mariusza, bliżej drugiego reprodukcja obrazu ,,Ostatnia wieczerza’’ W oknach wisiały rzadkie firany z wplecionymi gdzieniegdzie kwiatami oraz ciemnożółte zasłony. Obok tapczanu stał piec kaflowy. Pod ścianą naprzeciwko wejścia stała komoda, na której stały świece w lichtarzach oraz papierowe kwiaty w małym glinianym wazonie oraz biblioteczka. Nad komodą pozawieszane były różne wizerunki świętych oraz serwetki, które niegdyś robiła na szydełku Aniela. W prawym rogu na niewielkiej szafce stała maszyna do szycia.

Goście i Aniela zajęli miejsca przy stole. Nagle wszyscy usłyszeli dzwonek do drzwi. Aniela poszła otworzyć. Przyszedł właśnie Wojciech, najmłodszy brat Romana. Był to łysy gruby i niski mężczyzna w wieku sześćdziesięciu dwóch lat. Wojciech od lat był kierownikiem GSu i dopóki nie przejdzie na emeryturę będzie nim cały czas. Przyszedł jak zawsze w jedynym, wyświechtanym garniturze jaki posiadał.

- No. Witam, witam- powiedział podając rękę Anieli.

- Cześć, cześć.

- Do dużygo pokoju?

- Jo.

- O! Cześć Mariusz!- zawołał podając rękę chrześniakowi.

- Cześć- odpowiedział mężczyzna.

- Witam wszystkich!- wykrzyknął Wojciech wchodząc do pokoju.

- Cześć powiedział Janusz podając mu rękę.

- Czołem- rzekła Maryla.

- Aniela, mogę tu?- zapytał Wojciech

- Siadaj, siadaj.

- O Jezu, jak wymarzłem.

- Toć nie gadaj, ja na cmentarzu rowerem byłam- odparła gospodyni.

- Ja tam bym zamarzł rowerem. Herbaty musze się napić. Mariusz!- wykrzyknął wuj.

- Co?

- Weź mi zrób herbatę.

- A jaku? Sypanu czy z papiurka?

- Z papiurka.

- Jo.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania