O Mariuszu i Anieli część 16.

Drugiego grudnia Aniela poszła do sklepu po zakupy. Tego dnia temperatura utrzymywała się na poziomie około zera stopni. Padał na przemian śnieg i deszcz ze śniegiem. Kobieta przechodząc koło długiego zielonego pawilonu handlowego, który stał na rogu Rynku i ulicy Szkolnej zauważyła męża Janiny, Kazika. Wychodził z pawilonu z żyrandolem w ręku.

-O! Cześć, Aniela!

-Cześć, cześć.

-Żem żyrandol kupił, bo matka my ciungle gada, że tamten, co w pokoju mama to taki obskurny.

-Jo. Ja tyż bym se musiała kupić do kuchni lampę, ale piniędzy ni mam. Cholera, za siedemset złotych kurwa, jak tu żyć.

-Jo. Lepji nie mówić.

Kazik przypiął żyrandol do bagażnika roweru i wsiadł nań. Nawet dobrze nie wystartował i już leżał na ziemi. Aniela usłyszała dźwięk tłuczonego szkła i się odwróciła.

-Jezus, Maria; Józefie święty! Nic Ci nie je?- zapytała przerażona Aniela.

-My nic, tylko klosz pęk.

-To tyż niedobrze.

-Eee. Przyjadę do dumu to się skleji i będzie dobrze.

Matka Mariusza poszła dalej. Naprzeciwko szkoły mieścił się mały sklep. Prowadziła go córka organisty ,,Śniedziucha’’. Aniela weszła do budynku.

-Dobry!- wykrzyknęła.

-Dobry. Co podać?

-Daj mi kochana te dwa słoiki ketchupu (czyt. ketchupu).

-Jakigo ketchupu?

-No, toten sos taki czerwuny.

-Aaa. Keczup.

-No.

-Sześć czterdzieści- powiedziała sprzedawczyni.

* * *

Aniela usłyszała, że ktoś wchodzi do jej domu. Wyszła na korytarz, gdzie ujrzała swego wnuka, Łukasza.

- Cześć, babcia- rzekł wnuk

- Cześć, cześć.

- Wisz co?

- Nu co?

- Ciotka Hela do nas dzwuniła i się pytała, czy przyjadziesz do nij na święta.

- To daj my jeji numer, to zara do nij zadzwunie.

- Zara Ci dam, tu na gazecie Ci napisałem.

- A po cholere Ci gazeta?

- A! Miałem Ci powiedzić, że był ten konkurs na wiersz, ni.

- Nu był i co?

- No to ja tyż napisałem.

- To przeczytaj my, bo ja nie widzę takich małych literów.

- ,,Łukasz Janecki- >>Łąka<<

Zdrowe powietrze bąkiem śmierdzące

Jest niczym kwiaty w maju na łące.

I naukowcy też powiedzieli,

Że kiedy ludzie będą pierdzieli,

I wwąchiwali się w ten aromat

To zdrowiu służy, jak garnkom ,,Somat’’;

I nie dostaniesz nigdy zawału,

Tylko delektuj się tym pomału.

I udarowi też powiesz ,,nie”,

Gdy bąki wąchać będziesz- się wie.’’

- Ty to masz jednak głowę, dzieciak.

- Mówiłem, że jest zajebiste.

- A ja dzieś żem o tym słyszałam, o tych naukowcach. Chyba my jakaś kobita gadała.

- Ja to w telewizorze słyszałem.

- No. Una pewnie tyż z telewizora słyszała.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania