rozdział 12 być blisko nieba
Przyjaźń.
Rankiem zbudziłem się najpóźniej, jak można było się domyślić. W mojej miejscowości nawet w nowy rok nie poszedłem tak późno spać. No więc kiedy wstałem Anouke, powitał mnie orzechami z płaszcza oraz rybą. Zjadłem ze smakiem, ponieważ byłem bardzo głodny i następnie ruszyliśmy. Tym razem szliśmy przez las pełen liści i suchych gałęzi potykających się o siebie. Był on niesamowicie kolorowy! Jak to bywa jesienią. Wszystko jest piękne, wiatr powiewa chłodem i wszystko toczy się wokół drzew. One natomiast zbierają się i łączą, mówią do siebie i życzą wszystkiego dobrego już na nowy rok. Może nawet śpiewają albo tańczą, aby później na zimę zrzucić z siebie ubranie i spać tak jak zwierzęta zapadające w sen zimowy. Krzaki były najrozmaitsze. W połowie drogi coś mnie ukłuło i zauważyłem czarne, duże jeżyny. Szybko zebrałem w woreczek, który niespodziewanie leżał w płaszczu. Zdaję mi się, że był to po śniadaniu ze szkoły. Jadłem wtedy bułkę z masłem. Fakt folia nie była zbytnio czysta. Pobrudzona w maśle. Tak właśnie kończy się, gdy Alisa nie robi mi bułki, tylko ja. Ach... Alisa jakże ja za nią tęsknię. Wtedy widząc mój smutek, na twarzy Isis zapytał:
Nie cieszysz się z powodu jeżyn?
- Jasne, że tak, ale ten woreczek przypomniał mi Alisę.
- A kim ona jest?
- Ach... Nie mówił ci Lynn?
- Nie, skądże.
- To moja najdroższa koleżanka. Mieszkałem z nią, kiedy dowiedziałem się, że rodziców już nie będzie.
- To bardzo miło z jej strony, ale zdaję mi się, że jest kimś więcej, niż koleżanką...
- Co masz przez to na myśli?
- To przyjaciółka. Wiesz, jest pomiędzy tymi osobami różnica.
- Tak wiem...
- To nic nie szkodzi, ale przyjacielem jest ktoś taki jak anioł, kto dodaję ci skrzydeł i idzie za tobą w każdym kierunku, wiesz, mógłbym ci prawić wiele cytatów, ale musimy ruszać dalej.
- No, dobrze – powiedziałem, a po drodze wszyscy zjedliśmy owoce. Przy okazji zapytałem Maddy:
- To jest niesamowite prawda?
- Jasne, ale przecież ty w to nie wierzysz.
- To był mój najgłupszy błąd, że zwątpiłem.
- Cieszę się, a skąd ta nagła zmiana?
- Może trochę zmądrzałem. – powiedziałem, a ona zarechotała i wtedy mnie przewróciła, a następnie pobiegła dalej. Ja ją dogoniłem w pobliżu i razem się radowaliśmy. Po czym zjawiła się reszta i patrzyła na nas z uśmiechem. Anouke wtedy rzekł:
Lynnie, chyba przyda nam się przerwa – I wszyscy byli szczęśliwi. Znowu rozłożyliśmy koc obok drzew. I Maddy rozmawiała z Isis. Prawiła z nim dyskusję na temat przyrody. Opowiadała o dębach, brzozach, sosnach, kwiatach i wiele innych. Ona naprawdę kochała przyrodę. Oglądała ten las w kółko i w kółko, a patrząc kolejnym razem, dostrzegała coś wspaniałego, niezwykłego. Uśmiechała się do wszystkiego i cieszyła się tym, co podarowali inni. Umiała bowiem zauważać szczęście, tam, gdzie nikt inny, by go nie dostrzegł i właśnie za to ceniłem Maddy. Była moją wspaniałą koleżanką. Lynn był bardzo zmęczony i zasnął na kocu. Natomiast ja rozmawiałem z Anouke.
- Teraz masz czas. Poczytaj Anthony...
- Dziękuję, a co ty zrobisz?
- Ja się zdrzemnę. Nie ma lepszego odpoczynku od spania – powiedział i się zaśmiał, a następnie złożył się w kłębek i zasnął. Ja natomiast wziąłem książkę. Usiadłem na kocu wygodnie. Najpierw powąchałem książkę. Pachniała pięknym zapachem piwnicy. Jeżeli wiecie, o co mi chodzi. Zwykle, gdy ktoś był w takim miejscu, to wie, o jaki zapach mi chodzi. Bynajmniej roznosił się on po całej książce i od tego zapachu byłem coraz ciekawszy tej książki. Kiedyś czytałem dwie inne części i uwierzcie mi one naprawdę, mi się spodobały. Otworzyłem na pierwszej stronie i zacząłem czytać. W książce pojawiały się co parę stron przepiękne ilustracje. I tak strona za stroną przeczytałem jeden rozdział i byłem coraz ciekawszy tej przygody. Nie będę wam mówić, o czym ona jest, ponieważ to byłoby niemiłe z mojej strony, a Alisa uczyła mnie czego innego. I parę godzin czytałem i czytałem, aż doszedł koniec. Po tym zamknąłem książkę i spojrzałem na tę okładkę. Wtedy zrozumiałem, co Anouke mi chciał przez to powiedzieć. Ciągle w głowie miałem to zdanie z książki. Było to zakończenie. Trochę czułem się smutno, a nawet bardzo... Wówczas krzyknąłem:
- Anouke wstawaj! – a następnie obracałem nim parę razy, aż się zbudził:
- O co chodzi? – zapytał sennym głosem.
- Skończyłem czytać.
- Tak szybko?!
- Nie tak szybko. Trochę pospałeś zajączku – powiedziałem i wtedy on się zaśmiał.
- Mów mi po imieniu. Zrozumiałeś już, o czym mówiłem?
- Tak, jasne. Mądry lew jest kimś więcej. Kiedy powiedział, że jego imię u nas brzmi inaczej, to znaczy, że on jest...
- Dlaczego tak myślisz?
- Ponieważ on przebacza, oddaję życie, uczy i kocha. Nikt inny, czy wy też macie takiego Aslana?
- W naszym świecie nazywa się on inaczej, tak jak właśnie mówisz. On będzie w tych dobrych sercach.
- Dziękuję ci za te słowa!
- To nic takiego...
- Skąd ty się o tym dowiedziałeś?
- Spytałem się o to...
- Na prawdę?
- Lynn mi przypomina Aslana. Widziałem wtedy te dwa lwy obok siebie, ale na innych gwiazdach. Wiedziałem, że jeden z nich to on.
- Ja nigdy go nie widziałem...
- Chcesz, to chodź ze mną. Pokażę ci. Tutaj jest taki balkon. Specjalny do oglądania gwiazd.
- Byłem tam wczoraj z Lynnem.
- Och... Doprawdy?
- Tak, ale nic nie widziałem.
- Chodź skrótem. Weź lepiej świecę. Pośród tych drzew trudno widzieć takiego zająca, jak ja. – a następnie się zaśmialiśmy i ruszyliśmy. Szliśmy pomiędzy drzewami, różnymi gałęziami. A ja świeciłem świecą, która zawsze była obok drzew i w końcu szliśmy po schodach tych wysokich, krętych schodach.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania