rozdział 16 być blisko nieba
Rozdział: 16
Rozmowa..
Był to człowiek. Bardzo chudy i chorowity. Na czole miał pełno zmarszczek. Jego oczy najprawdopodobniej były błękitne, a na sobie miał starą, niebieską koszulę. Natomiast za nim szedł borsuk. Obydwoje zbliżali się do nas i kiedy byli już tuż koło nas powiedział starzec:
- Witajcie! Zapraszamy was na ucztę... Zapewne jesteście głodni. Gdzie się wybieracie? Może wam w czymś pomóc?
- Witaj! – powiedział Anouke – Damy sobie radę, ale dziękujmy za zaproszenie.
- Ależ stójcie. Już od tak dawna z nikim nie rozmawiałem. Bardzo jestem samotny i chociaż wejdzie oraz porozmawiajcie... - - - - Wybaczcie, że się nie przedstawiłem. Nazywam się Maksymilian. Proszę, wejdźcie.
- Wybacz nam, ale musimy iść – westchnął Isis, a staruszek się zasmucił, a w oczach miał łzy.
- Dobrze Maksymilianie. Znajdziemy dla ciebie czas. – powiedział Lynn.
- Och, dziękuję bardzo lwie. Proszę, za mną wejdźcie. – I nagle uśmiechnięty wprowadził nas do swojej chatki. Była ona bardzo przytulna. Było jedno łóżko, a na nim czerwony kocyk bądź jak Maddy nazywa go bordowym. Na ścianie było pełno obrazów. A na stole owoce. Z boku stał stary, bujany fotel, który jest cudowny! W rogu stary stolik na resztę rzeczy. Ja usiadłem na bujanym fotelu, a Maddy i reszta usiadła na podłodze. Starzec poczęstował nas owocami i świeżym mięsem, które było wprost wyśmienite. - Po smacznym posiłku napiliśmy się wody i siedzieliśmy tak jak teraz.
Kochani.
- Poznajcie mojego borsuka. Jest to mój jedyny przybysz od wielu lat, ale chyba się tego domyślacie. Skoro tyle zmarszczek. Mam naprawdę wiele lat. No cóż, gdzie wędrujecie?
- My pomagamy tylko lwu. Jego gwiazda się rozbiła. – powiedziała Maddy.
- Hmm... Może ja w czymś pomogę panie lwie?
- Mów mi Lynn. Tak mam na imię. Nie, mam już wszystkich, ale dziękuję ci za pomoc Maksymilianie. Bardzo, ale to bardzo mi smakowało mięso.
- Och, dziękuję. Życzę powodzenia!
- To my może będziemy już się zbierać. Miło było pana poznać – Powiedział Isis
- Ależ posiedźcie jeszcze chwilę.
- Naprawdę musimy już iść. – powiedział Isis, a po chwili starzec zamknął drzwi i stanął przed nami. Zdjął maskę, którą miał na sobie. Wszystkie zmarszczki to tylko maska. Tak naprawdę miał gładką twarz i okropne spojrzenie. Powiedział strasznym, ale tym razem prawdziwym swym głosem:
- Teraz mnie poznajesz lepiej Lynnie? – zapytał, śmiejąc się szyderczo
- Jasne, że tak. Jak się tutaj znalazłeś?! – wykrzyknął lew, a ja stałem w osłupieniu z Maddy i resztą. Wszyscy byli przerażeni, nie tylko ja. Ja myślałem, że umrę ze strachu. O co w tym chodziło, jakaś maska, drzwi i borsuk, który spał i spał. Biedne zwierzę...
- Lynn kto to jest?! – zapytałem w końcu z przerażeniem
- Później ci powiem, ucieknijcie. Czym prędzej.
- A co z tobą?!
- Myślisz, że dam im uciec? Och, mylisz się lwie...
- Uciekajcie! – krzyknął lew i wyskoczyliśmy wszyscy razem, a kiedy on próbował nas, złapać lew, wyszczerzył zęby. Nigdy tego nie robił... Wyszliśmy przez drzwi, otwierając je, ale nie uciekliśmy od Lynna. Stałem przy drzwiach i podsłuchiwałem. Tym razem było to konieczne, musiałem wiedzieć, o co chodzi:
- Ty za to nie uciekniesz! – powiedział Maksymilian, o ile tak miał na imię.
- Czego szukasz? – powiedział spokojnie Lynn.
- Dobrze wiesz czego.
- Ależ nie wiem. – mówił ciągle spokojnym tonem, mimo że podły mężczyzna wciąż się denerwował i krzyczał.
- Gdzie je ukryłeś?
- Ale co?
- Och, nie udawaj głupiego. Możemy to załatwić raz na zawsze i mieć spokój.
- Nie, dlaczego miałbym się na to godzić?
- Och, biedny lew. Nawet byś zaryczeć, nie umiał. Taki łamaga jak ty. Jak byłeś dzieckiem, to bałeś się wszystkiego. W twoim wieku to walczyli za kraj, a nie się włóczyli za głupimi gwiazdami. Wiecznie tylko płakałeś. Nie zasłużyłeś na bycie lwem. Lwy są odważne, a ty jesteś lękliwy, jak nikt inny. Przypominasz mi tego małego, też taki durny! Lew wielki, a tak naprawdę to jesteś wielkim strachem! I zawsze taki będziesz! Okropny i okropny. – powiedział rozgniewany mężczyzna, a lew nic tym razem nie powiedział. - Tylko milczał. Anthony miał ochotę go zatłuc, lecz brak mu odwagi oczywiście. Dlatego wyszeptał:
- Isis zrób coś... To niemożliwe...
- Jasne coś spróbuję – odezwał się, gdy znowu mężczyzna powiedział:
- I co odebrało ci mowy! Nigdy mi nie dasz rady! Nie masz już gwiazdy i obiecuję, że znajdę to wszystko! A teraz nie będziesz miał tak łatwo! Och... Współczuję ci Lynnie... – A nagle mysz weszła przez dziurę w drewnie i ugryzła z tyłu mężczyznę.
Lynnie szybko uciekaj! – powiedział i to był dla mnie znak. Otworzyłem drzwi i lew wyskoczył, a Isis krzyczał:
- Biegnijcie! Ile sił w nogach!!!
- A co z tobą?
- Zaraz wrócę. Szybko! – I pobiegli, a Maksymilianowi nie udało się ich dogonić.
- Durna mysz! – powiedział i patrzał się na nią – myślisz, że taka mała mysz jak ty da mi radę? – Stał i patrzał na nią, a ona obgryzała jedzenie z podłogi. Natomiast ja zostałem, mimo że wszyscy pobiegli. Czekali w lesie. Mieli tam specjalną kryjówkę. Byłem tak zły, że postanowiłem zrobić wszystko i biegnąc resztę, dokładnie przemyślałem, lecz gdy byłem w drzwiach, Maksymilian nawet nie usłyszał, że wchodzę, ale straciłem moją całą pewność siebie. Nogi mi opadały, a ręce całe się trzęsły. Tak się bałem, jak nigdy w życiu.
- Jejku, jakim ja jestem tchórzem – pomyślałem, lecz to mi dało ulgę i powiedziałem nieodważnym tonem, lecz nieśmiałym i cichym:
Nie wiedziałem, że pan Maksymilian rozmawia z myszami? – a potem się zaśmiałem, choć lękliwie to brzmiało zupełnie inaczej.
Ty! Mały chłopcze jeszcze zapłacisz! Zobaczysz... Wiesz dobrze, o co chodzi.
Nie, nie wiem. Bynajmniej chciałem się pana zapytać, jak to się stało, że nie jest pan zwierzęciem?
Mam swoje sposoby chłopaku. Podejdź do mnie bliżej i zaufaj mi. Lynn to zdrajca – mówiąc, to mówił o nim, jakim to jest złym lwem i był dzieckiem, natomiast mysz wtedy uciekła, a w trakcie, gdy Maksymilian się odwrócił, uciekłem i ja. Pewnie się domyślacie, że ten chory człowiek gonił mnie przez pół drogi i czasem miał moje ubranie w dłoni, lecz wtedy nabierałem sił i biegłem, aż widziałem, jak się zawrócił i przeklął w drodze. Wtedy spokojnie wróciłem do moich bliskich i kiedy już byliśmy w naszej kryjówce, powiedziałem:
- Nigdy więcej nie będę ufał starcom. Lynnie kim on właściwie był? Chociaż, nie wszyscy są tacy, to, że ktoś nas zranił, to, nie znaczy, że ja również.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania