Poprzednie częścirozdział 1 Być blisko nieba

rozdział 13 być blisko nieba

Rozdział: 13

Tajemnica gwiazd.

Położyłem świecę na podłodze i wziąłem Anouke na ręce. Nagle pojawiła się jedna gwiazda, druga gwiazda i niebo było pełne przepięknych gwiazdozbiorów. Patrzyłem się w każdą z nich, lecz nie widziałem żadnego lwa. Nawet trudno było mi się skupić, a zając ciągle coś nucił. Jakąś melodię, była to ta, którą śpiewała mi mama.

- Skąd znasz tę melodię?

- Śpiewa ktoś ją w niebie...

- To moja mama...

- Twoja mama jest w niebie?

-Tak, zginęła i śpiewała mi tę kołysankę.

- Ma bardzo piękny głos. Jak to się stało Anthony?

- Och... mamy już dawno nie było obok mnie, ale była przy mnie i nie sądzę, żeby miało to jakikolwiek sens. Najważniejsze, że ja tutaj jestem.

- Czyli nie jest ci smutno?

- Nie, jakoś przywykłem do tego wszystkiego. Wiesz trochę czasu, to trwa, ale lepiej nie mówmy o tym.

- No dobrze...

- Ja nie widzę tego lwa Anouke.

- Jasne, że go nie widzisz. Najpierw musisz pomodlić się i zadać to pytanie. Nie obiecuję, że od razu jego zobaczysz, ale po paru dniach na pewno. Musisz to robić jednakże przy gwiazdach. Dobrze?

- Jasne – powiedziałem, po czym zając wyskoczył mi z rąk i ja zrobiłem, to co kazał mi Anouke, a kiedy wstawałem, to popatrzałem się na jedną gwiazdę – bardzo głębokie miała przesłanie i nagle usłyszałem taki szum wiatru. Był on łagodny, a jednocześnie chłodny i powiewał mi włosy, wówczas zobaczyłem twarz lwa. Był to najprawdziwszy Aslan! Był tam przez moment, a potem odwróciłem wzrok i odszedł. On nie był oswojony, przypomniałem sobie, a gdy już wstałem, to powiedziałem po cichu: – Dziękuję ci panie Boże za znak...

- Czyli widziałeś? – zapytał się Anouke, słysząc moje słowa, a ja mu pokiwałem głową na tak i znowu go wziąłem na ręce. Niebo robiło się coraz ciemniejsze, a gwiazdy świeciły coraz mocniej... Były one przepiękne... z tego właśnie powodu patrzyłem na niebo coraz bliżej i bliżej.

- Anouke opowiesz mi coś ty o niebie? – zapytałem.

- Ależ ja wiem tyle, co ty.

- To nic, proszę cię, powiedz mi...

- Jak sobie życzysz mój drogi.

- Dziękuję...

- No więc sądzę, że gwiazdy niosą wielkie przesłanie. Mają wielką głębię. Kołyszą się między wiatrami i świecą nam. Życie jest często takie dołujące, a jednak coś czyni je pięknym. Nie sądzisz?

Jasne, niby to tylko niebo, a tak wiele daję.

No właśnie Anthony... Nie potrzeba wielkich rzeczy do szczęścia. Wiele ludzi biednych jest szczęśliwych, od tych, co mieszkają w pięknym pałacu. Jednakże nie jest tak zawsze... Czasem idzie nie po naszej myśli i wtedy myślimy sobie, że życie jest takie okrutne, lecz kim był człowiek bez cierpienia? Nie można zrozumieć dobra bez zła, a w gwiazdach jest zapisane życie, wszystko, co nas czyni i nasze emocje, uczucia, może dlatego to jest takie piękne?

Nikt tego nie wie. Ale ja teraz naprawdę wierzę. Wszystkie fantazje, niemożliwe światy, czy życia są głębokim przesłaniem, metaforom. Aczkolwiek nie wszystko takie jest.

- To jak to zobaczyć?

- Trzeba nauczyć się widzieć nawet najmniejsze rzeczy.

- Ale jak?

- Wystarczy wyciągnąć do kogoś dłoń.

- Anthony masz rację. Muszę ci opowiedzieć tę opowieść...

- Jasne, mów! – powiedziałem i znów zacząłem oglądać niebo.

Każdy człowiek w rzeczywistości jest dobry. To później od niego zależy, kim się stanie, jasne to wszystko jest zapisane, ale czy człowiek, który coś ukradł, nie może przeprosić i zacząć dawać? Każdemu trzeba dać szansę...

Jednakże nie wolno w to też tak wnikać. Niektórzy od dziecka stają się źli i oszukują świat. Bardzo często obiecują zmianę, lecz to nie jest prawdą. Niektórzy pozostaną już tacy na zawsze. Pamiętam Izabelę. Jako dziecko wiecznie ubierała sukienki i połowę swojego czasu przeznaczała na wygląd. Wszędzie widziała coś złego, jakieś niedokładności, wady. Widziała wszystko, co złe. Pewnego razu stanęła przed lustrem. I mówię to naprawdę, że wyglądała pięknie i uroczo! Zresztą sam widziałeś... Rzadkością jest białe futerko, a one je ma. Wtedy kiedy się obejrzała, usiadła i zaczęła płakać, normalnie szlochać. Wszędzie było słychać jej odgłosy płaczu i nie dało się jej uspokoić. Wtedy przyszedłem do niej i zapytałem:

- O co chodzi?

- Popatrz na mnie w lustrze. Nikt nie jest tak paskudny, jak ja! – mówiła, to cały czas płacząc, aż się trzęsła.

Jesteś piękna! – powiedziałem z myślą, że to coś da, ale gdzie tam dziewczyny nadal swoje i w końcu jej powiedziałem:

Jeżeli nie zadowalasz się na zewnątrz, to nie jest ważne, najważniejsze to czy twoje wnętrze jest piękne. Spójrz na siebie przez drugą stronę – I wtedy odszedłem do drugiego pokoju, a ona przez dwa lata była smutna i przygnębiona, aż pewnego dnia usiadłszy na fotelu, wzięła do ręki parę książek i przeczytała jedną, drugą, trzecią. W końcu zrobiła się senna, a następnego dnia była taka jak zawsze – uśmiechnięta. Książki mają moc uzdrawiania. Wtedy sama mówiła mi o pięknej i wzruszającej powieści: „Mały Książę”. Uwierzyła mi wtedy w gwiazdy, bo ilekroć nie wierzyła, to teraz sama mi o nich mówiła. Wiesz Anthony w gwiazdach, są również anioły, ale my mamy je w sercu...

- Och... Nie spodziewałem się tego po Izabeli. Jak dobrze, że wyzdrowiała. Stan smutku jest bardzo niebezpieczny dla serca. Ono musi oddychać tlenem. Dla pesymisty oddycha spalinami, gazami. Jest czarne. Optymiści natomiast je malują na wszystkie kolory uśmiechem. A co z tymi aniołami?

- Tak jak mówiłem mamy je w sercu. Są w nas samych równie w duszy, umyśle. Kierują nami. Chronią przed złem, jeżeli je o to poprosisz...

- Och... A kiedyś Alisa czytała mi o złych aniołach, czy one istnieją?

- Wszędzie jest zło na ziemi, ale nie można go uniknąć.

- A one też są w naszych sercach?

- Mój kochany musimy się zbierać. Lepiej wracajmy.

- No, ale...

- Zaraz będzie świt, jak nie przyjdziemy.

- Nie martw się jeszcze ci, to ktoś opowie, ale już na nas czas. Musimy też spać, inaczej nie urośniesz.

- A właśnie urosłem Anouke? Bo tak czuję...

- Chodź Anthony! – powiedział Anouke i po chwili schodziliśmy z krętych schodów.

- A co to właściwie za schody?

- Bardzo stare.

- Przypominają gałęzie drzew...

- Nie mylisz się chłopcze – zaśmiał się – Zapomniałeś chyba o świeczce.

- Faktycznie, zaraz wracam – I po chwili się wróciłem ze świeczką i w trakcie drogi zapytałem:

- Jak to możliwe, że te schody są z gałęzi drzew.

- To długa historia. Nie zadawaj już tych pytań. Chodźmy, proszę cię!

- No, dobrze – powiedziałem i parę minut później położyłem się na kocu, zgasiłem świeczkę i zasnąłem, patrząc w gwiazdy.

- Czy to niepiękne?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania