Poprzednie częścirozdział 1 Być blisko nieba

rozdział 15 być blisko nieba

Rozdział: 15

Jezioro szmaragdowe..

Nawet nie przypuszczałem, że można się śmiać z własnego błędu, a ja radowałem się jak szaleniec i patrzyłem wraz z Lynnem na zbierającą mysz. Kiedy już było, wystarczająco wziąłem i zapakowałem w woreczek.

- Świetnie! A teraz wracajmy! – krzyknęła mysz.

- A w którą stronę?

- Chyba w lewo! – wykrzyknęła mysz.

- Chyba?

- Nie jestem pewien.

- Co?!

- Spokojnie, poszliśmy prosto, a potem w prawo. To teraz w lewo!

- Nie strasz już mnie!

- Ależ chodźmy już. Musimy jeszcze nabrać wody, a potem ruszamy.

- Dobrze! – I po chwili poszliśmy w stronę Maddy. Teraz nie mieliśmy problemów z orientacją. Po drodze spotkaliśmy znów te samo stado mrówek, któremu podziękowaliśmy i dalej pracowały, choć do końca nie wiem nad czym, ponieważ były takie małe. I wtedy poszło nam już szybciej. Parę minut i byliśmy koło Maddy, która co dopiero budziła się ze snu.

- Och witajcie! – zawołała, przy tym ziewając. – gdzie byliście?

- Na grzybach śpiochu – powiedziałem radośnie – Lepiej wstawaj, bo cię droga ominie.

- Tak, jasne tylko dajcie mi pięć minut – I znów się położyła.

- Co robiłaś takiego męczącego? – zapytał Isis.

- Ugh... – wymamrotała tylko i zasnęła.

- Pozwólmy jej jeszcze spać, a my weźmiemy wodę. – powiedział Lew.

 

- Dobrze. Isis zaprowadź nas do wody.

 

- Ruszajmy za mną! – powiedziała mysz i omijaliśmy pojedyncze drzewa, które były tak duże, jak sosny, choć w rzeczywistości to nie były one. Na gałęziach czasem wisiał jeden czerwony, bądź żółty liść, a wszystkie były u dołu ziemi. Tworzyły przepiękne jesienne bukiety. Przypomniała mi się wtedy Maddy i Nela, o której już tak dawno nie wspominałem. Jestem ciekaw, jak teraz żyję i czy wszystko z nią w porządku. Trochę mi jej smutno, ale z drugiej strony może poznała kogoś takiego jak ja i jest wesoła. Mam nadzieję. Okropnie zrobiło mi się przykro i wtedy zapytałem Lynna:

- Lynnie co mogę zrobić, gdy świat mnie dołuję?

- Jest wiele odpowiedzi, ale zdradzę ci pewien sekret. Nie myśl o tym świecie i staraj się nie myśleć. Jeżeli ciągle będziesz powracał do czegoś, co jest niepotrzebne, to będzie cię to smucić Anthony...

- To, co mam zrobić mój kochany lwie?

- Popatrz na świat z innej strony. Wiesz, jest koło ciebie mnóstwo radości. Staraj się, doceniać, to co masz, pamiętaj, że kiedyś może ci tego brakować. Jesteś taki młody, a kiedyś obiegną cię zmarszczki. Ciesz się tym! Teraz jesteś w szkole i się tylko uczysz, a kiedyś będziesz musiał, pracować Okruszku jesteś i zawsze będziesz dzieckiem w sobie, nawet gdy będziesz miał trzydzieści lat i będziesz codziennie pracował, to dla mnie zawsze będziesz małym Okruszkiem kochany...

- Dziękuję Lynnie...

- Ależ nie ma za co. – powiedział i nagle stanęliśmy przed kilkoma drzewami. Zdaję mi się, że były to drzewa iglaste. Tłumaczyła mi o tym Maddy, ale jak wiecie, nie orientuję się w tym. Isis natomiast potwierdził moją teorię i zerwał jedną gałązkę, kładąc ją na ziemi. Kiedy przebrnęliśmy przed tymi drzewami, zauważyłem przepiękne, szmaragdowe jezioro. Było ono inne niż zwykłe. Taki piękny kolor! Ciągle się w niego wpatrywałem z zachwytem. Co prawda jezioro nie było duże, ale też nie było małe. Otaczało je kilka drzew iglastych, które nie zrzucały igieł, oprócz modrzewia i parę niewielkich krzaków. Wszystko otoczone zielenią, żółcią, ale najbardziej pozostał mi ten szmaragd w pamięci. Tak on dokładnie zapadł mi w pamięci. Obok jeziora była trawa, soczyście zielona, nawet cudowna. Niekiedy, niedaleko był pewien, bardzo duży głaz, który w połowie był w wodzie. Wszędzie natomiast było słychać szum wody i co chwila zamykałem oczy, by posłuchać tego wszystkiego, co piękne... Pozwalało mi to skupić się na przyrodzie. Natomiast z daleka, to znaczy na końcu jeziora były dwa domy. Wyglądały jak domy elfów. Bynajmniej, jak poczytacie takie książki, jak ja z tymi ilustracjami to nic dziwnego. Były one niesamowite! Przyroda w tym miejscu była po prostu taka piękna, że aż szkoda mi słów kochani...

- Oczywiście na jeziorze był również pomost, na którego wszedłem z Isis, a następnie podał mi on dwa słoiki i kazał napełnić je wodą. Więc zdjąłem pokrywkę i nabrałem wody, a następnie w drugim i zamknąłem, a podając słoiki, zapytałem:

- Kto tam mieszka?

- Nie wiem mój drogi, ale chodźmy już...

- Lynnie możemy poczekać. Woda jest taka piękna...

- Jasne mój kochany. – po czym lew położył się na trawie obok wody i bacznie ją obserwował. Wszystko było ciche i spokojne. Nagle za nami ktoś się poruszał. Słyszeliśmy czyjeś kroki. Więc poszedłem zobaczyć nieco przestraszony. Jejciu, jakim ja jestem niemęskim chłopcem. Lecz po chwili wyskoczyła mi Maddy, która wyglądała bardzo pięknie i spojrzała się na mnie, mówiąc:

- Okruszku tutaj jesteś! Jak się cieszę, że cię widzę!

- Nie bałaś się iść tutaj sama?!

- Gdzie tam, jasne, że się bałam. Kiedy w klasie Tomek mówił, o duchach z lasu, to ręce mi drżały, przechodząc tutaj, ale widzę, że było warto...

- No, pewnie, że tak. Sama popatrz. Wszystko jest takie cudowne, jak z bajki normalnie z baśni o takim cudownym życiu, jakby wszystko takie było! – po chwili Maddy ruszyła za mną i ominęliśmy te wszystkie drzewa, a kiedy ujrzała ten piękny świat, to miała słoneczny uśmiech, że on był zaraźliwy i to naprawdę. Patrząc się na to, aż sam co chwilę się uśmiechałem. Co chwila wgłębiała się w jezioro, domy, drzewa, pomost i oczywiście Lynna. Och, jak się ona ucieszyła. Jeszcze bardziej niż za pierwszym razem. Ciągle stała zamyślona, aż spojrzała mi w oczy i mocno przytuliła, a w trakcie powiedziała:

- Dziękuję ci Okruszku... Wiesz, jesteś kimś większym, niż ci się wydaję. O wiele większym, niż myślałeś.

- Dlaczego tak myślisz?

- Ponieważ tutaj jesteś. – powiedziała i znów popatrzyła się na mnie, ale tym razem miała łzy w oczach – Jestem tutaj dzięki tobie - - Okruszku i masz wielkie serce. Pamiętaj o tym. Wybacz mi, ale pójdę już do Lynna. – dodała i faktycznie ruszyła w stronę lwa, a następnie ja popatrzałem się z daleka i wszyscy podeszli do mnie. Maddy niosła ciężką torbę, mówiąc szczerze, pragnąłbym jej pomóc, ale nie dałbym rady. Moje mięśnie nie dawały rady podnosić wiaderka ziemniaków i zawsze wszyscy się śmiali, kiedy prosiłem o pomoc. Dlatego nic się nie stało, ponieważ moja koleżanka wiedziała o tym doskonale, że pragnąłbym jej pomóc. Lew natomiast miał wesołą minę, a Isis ciągle mówił:

- Wiesz Anthony... Moja mama mówiła mi kiedyś, że lubi deszcz, a mój tata, że go nienawidzi. A ty go lubisz?

- Jasne, że tak. Tylko nie mogę na nim być, ponieważ byłbym chory. Jednakże zapach deszczu jest cudowny, nawet sam widok. - Kiedy każda kropla spada i spada.

- A dlaczego woda jest niebieska, krew czerwona, a trawa zielona?

- A to bardzo różne opowiadania na ten temat. Jednakże sądzę, że kiedyś ci to opowiem. (A wam jeżeli, będziecie chcieć napiszę).

Kiedy byłem u was, to spotkałem pewnego malarza i namalował mnie. On jednakże mnie trochę upiększył. I codziennie do mnie śpiewa, a ja widzę ten jego obraz. Nigdy się z nim nie rozstaję. Jest on taki dobry, ale niedługo przybędzie tam gdzie każdy. Nie jest już zbyt młody.

- Tak myślisz?

- Jasne, że tak. Dlatego coraz bardziej mu się ujawniam. Kiedyś wszystko było inne mój Okruszku – powiedział i nagle wyszliśmy z drzew iglastych, a jeziora nie było widać. Staliśmy przed chatką. Dość niewielką, aczkolwiek bardzo piękną. Była wykonana z jasnego drewna, a naokoło niej rosła trawa. Pośrodku wychylała się kamienna ścieżka prowadząca do gór, które były za domem. A było to dla mnie niesamowite, bowiem jak już mówiłem, ale cóż nikt nie ma takiego talentu do marudzenia, jak ja to nigdzie nie wyjeżdżałem. Góry natomiast były ogromne! Choć nie było na nich Mount Everest, który o ile dobrze pamiętam, jak mi Maddy mówiła to ma 8850 mn.p.m. Natomiast te szczyty unosiły się do 2000 mn.p.m. Bynajmniej na tyle postrzegało moje oko. Były one srebrne i szare. Góry były rozłożyste, a parę szczytów stykało się ze sobą. Jeżeli wiecie, o co mi chodzi, ale streszczę się, jak ludzie w moim wieku i powiem: Świetne!

Niekiedy na łące rosły fioletowe kwiaty. Czasem był tam nawet koń, a obok wychodził z chatki starszy mężczyzna.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania