Poprzednie częścirozdział 1 Być blisko nieba

rozdział 18 być blisko nieba (bbn)

Rozdział: 18

Dolina pawi.

Rano zjedliśmy, grzyby, po czym ruszyliśmy drogą lasu. Już wam go opisywałem. Cały czas niczym się nie różnił poza tym, że wciąż było widać promienie światła i odbijał się on przez cały dzień. Był taki niezwykły!

- Poranek jest piękny! – powiedział Anouke, idąc za mną. –Nienawidzę upałów. Najchętniej wtedy piłbym wodę bez przerwy i nie wychodził z łóżka. A dzisiaj wiatr powiewa mi futerko. – po czym ja się zaśmiałem. Lew szedł spokojnym krokiem, oglądając wokoło przyrodę.

- Świat jest piękny nieprawdaż?

- Och, pewnie, że tak. Popatrz tylko, jak mech pokrywa drzewa... – rzekła Maddy, która była nieco zmęczona, jednakże czułem, że ma w sobie mnóstwo energii.

- Isis natomiast skakał radośnie swym ogonem wtem i z powrotem. - - Machał nim jak pies.

- Lynnie, wiesz, że w domu miałem wilka?

- Nie bałeś się? – zapytał Anouke.

- Nie, to był oswojony wilk...

- Był? – zapytał lew.

- W sumie to nie wiem... Może jeszcze tam jest...

- Skup się na tym, co dzieje się teraz. Nie przegap tej sekundy i tej...

- No, dobrze – powiedziałem.

- Popatrz Okruszku, może to ci poprawi humor... – zawołała Maddy, wskazując na przyrodę. Podczas rozmowy nie zauważyłem, że skończył się obszerny las, ale nie to żebym go nie lubił, ale jednakże się trochę ucieszyłem. Szedłem krok za krokiem coraz dalej, aż wszyscy razem przeszliśmy przez kawałek łąki i zauważyliśmy w oddali dół. To znaczy, domyślaliśmy się tego, ponieważ nie było nic widać. Kiedy podeszliśmy, to mieliśmy rację. Ciężkie schody prowadziły do małego lasu, wokół którego były gałęzie pokryte bardzo gęsto, a ziemia była nieco żyźniejsza. Liście drzew opadały nam na twarz i choć to miejsce było tak małe, coś jednak czyniło je niesamowitym...

W niedalekiej odległości zauważyliśmy pawia, a obok trochę większego. Był on cały kolorowy i to dosłownie, teraz nie mam co do tego wątpliwości kochani. Spróbujcie sobie coś takiego wyobrazić.

Możecie na razie odłożyć tę książkę i popatrzeć na przyrodę albo chociaż ją wyobrazić. Na głowie pawie miały koronę z piór... Wyglądały jak książę i król. Obydwa przepiękne i cudowne, że mogły się same w sobie zakochać. Kiedy zobaczyli Lwa, krzyknął większy paw:

- Och... Doprawdy miło mi cię widzieć Lynnie, dowiedziałam się o wszystkim i okropnie ci współczuję! Słyszałam również, że te dzieci mają ci pomóc... Witajcie kochane! Ja nazywam się Wiktoria. A co robi tu Isis i Anouke?

- Witaj, ma kochana. Dziękuję za wszystko, a wszyscy mi pomagają. To jest Anthony, kochany i oddany przyjaciel, a obok jego Maddy piękna i serdeczna...

- Miło mi. To mój mąż Filip. On jest nieśmiały, ale uwierzcie mi to dobry paw... A opowiecie mi coś o sobie dzieci?

- Jestem Maddy oraz kocham przyrodę. Popatrzy pani na te piękne gałęzie mieniące się w promiennym słońcu i te kasztany, które opadają...

- Kochane z ciebie dziecko

-Ja jestem Anthony i nie mam pojęcia co powiedzieć.

- Co lubisz robić?

- Ja w zasadzie to oglądać niebo i spędzać czas z najbliższymi...

- Bardzo mądrze. Może zjecie coś słodkiego? Co powiecie na ciasteczka z czekoladą?

- Chętnie – przyznała Maddy, a drugi paw z tego, co się dowiedziałem, jest to Filip cały czas nas bacznie, obserwował, albo chodził niedalekim krokiem w tę i z powrotem.

- A co tak stoisz Isis i Anouke? Chodźcie. Lynnie też zapraszam cię...

Dziękujemy – odpowiedziały zwierzęta, a Filip podszedł do nas i parę metrów później byliśmy tam, gdzie spała Wiktoria. Obok była trawa i mała półka z jedzeniem.

- Weź Maddy słoiczek... Tam na górze niebieski. – po czym Maddy wyciągnęła i otworzyła, a następnie poczęstowaliśmy się ciastkami, które były smaczne, aczkolwiek trochę za mdłe, ale nie chcieliśmy robić przykrości pani Wiktorii i zjedliśmy bardzo chętnie.

Później napiliśmy się wody ze studni, która była pod drzewem wielkiego dębu.

- Mam nadzieję, że wam smakowało.

- Tak, ciastka były dobre. A jak się nazywa to miejsce?

- Nie wiem, mówiąc szczerze.

- A ja mam pomysł – rzekła Maddy – nazwiemy to miejsce doliną pawi...

- Och, jak chcecie.

- My już będziemy się zbierać – rzekł Isis.

- Tak szybko?

- Czekajcie dzieci! – odezwał się nagle Filip – zabierzcie to ze sobą! – powiedział i podał stary list. Był chyba ze średniowiecza. Żółty papier i stare, czarne pióro.

- Ale przeczytajcie go później. Teraz możecie iść. Wybaczcie mi, ale jestem trochę nieśmiały i bałem się, lecz teraz to konieczne. Żegnajcie kochani! – powiedział i odszedł dalej. Co prawda wydawało mi się to dziwne, ale wyglądał dobrze.

Do widzenia kochani!

- Pa! – rzekliśmy wszyscy razem i szliśmy teraz tą drogą naprzód. Po chwili była zwykła łąka o zielonych polach i niekiedy spotykanych fioletowych kwiatkach. Kochałem to miejsce już od pierwszego wejrzenia!

- Anouke jak się czujesz? A ty Isis? – zapytałem, gdy zauważyłem, że cała ta historia omija Isis i Anouke, a przecież oni są bardzo ważni.

Czuję się dobrze w waszym towarzystwie – powiedział Isis – A dlaczego pytasz?

- Ja mam się dobrze, dziękuję, że pytasz...

Pytam się, ponieważ mi was brakowało...

-Och... – powiedzieli wzruszeni i spojrzeli się na zachodzące słońce. Mieniło się.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania