Poprzednie częścirozdział 1 Być blisko nieba

rozdział 17 być blisko nieba (bbn)

Rozdział: 17

Prawda jest cennym i drogim darem..

- Jak dobrze, że jesteś. Martwiłem się o ciebie mój kochany Anthony.

- Ja też Okruszku – rzekła Maddy.

- Każdy z nas – dodał Anouke.

- Nic mi nie jest. Dziękuję, że pytacie. Lynnie odpowiesz mi na pytanie?

- Dobrze, ale w trakcie drogi. Nie mogę być wobec was nieszczery. -Chodźmy! – I znów zabraliśmy wszystko oraz ruszyliśmy przez góry od drugiej strony. W trakcie naszej piechoty Lynn nam mówił:

Widzicie prawda, jest cennym i drogim darem. Więc jestem zmuszony wam powiedzieć wszystko. A było to bowiem tak...

- To znaczy Maksymilian, rozbił moją gwiazdę, wtedy kiedy byłem u sąsiada. Zauważyłem to, gdy już była na szczątkach i płakać mi się chciało, ale nie wiedziałem, że on tu jest. Dlaczego nie jest zwierzęciem? Wybaczcie mi za to.

- Lynnie nic się nie stało. Najważniejsze, że wszyscy są cali. – powiedział Anouke.

- Nie martw się ukochany lwie. – dodała Maddy.

- Ale kim on jest? Słyszałem waszą rozmowę.

- To trudna rozmowa. Mój kochany Anthony wybacz mi...

- Ależ ja cię wysłucham. Proszę czasem łatwiej, jest komuś coś powiedzieć. Wiem po sobie, że zamykanie się jest chorobliwe. Naprawdę nie można tak, ponieważ człowiek nagle wybucha płaczem, złością lub obojętnością i nie wie dlaczego. To właśnie dlatego kochany lwie! Lynnie ja też ci coś ważnego powiem, ale ty również musisz coś dać od siebie.

- Och... Jaki ty mądry jesteś. Najzupełniej masz rację, dlatego nie wiem co ci odpowiedzieć.

- Nie odpowiadaj, tylko powiedz, to o co poprosiłem Lynnie.

- No, dobrze. – powiedział smutny.

- Było to tak, że jako dziecko miałem jednego, jedynego brata. Nie mówiłem wam o nim. Był on ze mną w rodzinie zastępczej. Lecz ciężko go było tak nazwać... Był on dorosły, to znaczy prawie, ale za takiego się uważał. Wychowywał mnie często i karał. Zawsze byłem jego ofiarą. Wiecie zapewne, jak to jest, gdy ktoś bliski nas rani i codziennie słyszałem jego przekleństwa. Wyzywał też mnie i nienawidził. Codziennie przychodził z nową dziewczyną. Tak je, nazywał, ale bawił się codziennie ich uczuciami. A później wychodziły zapłakane. Niektóre były bardzo młode zaledwo czternaście lat. Miał jednego kolegę, który był straszny! Ale nie będę go opisywał. Mniej więcej zginął na raka płuc, jak możecie się domyśleć, codziennie palił papierosy. I to był właśnie on. Rozbił moją gwiazdę i szukał czegoś, co kazano mi, ukryć.

- Lynnie to okropne! Miałeś ciężkie życie... Opowiesz, czego szukał twój brat? Jak to możliwe?!

- Dziękuję za współczucie. Ale to mi nie pomogło.

- Wiesz, przeszłości zmienić nie mogę... – zacząłem mówić

Kochany lwie... Nie zamartwiaj się. Na świecie jest wiele złych ludzi, ale patrz inaczej. Zobacz, że są wokół ciebie ci, którzy cię kochają i uwielbiają, wiesz, to dla nich warto żyć. – powiedziała Maddy.

- Ona ma rację Lynnie – dodał Isis.

- Och. Moje kochane słoneczko. Dziękuję ci ogromnie. – powiedział z uśmiechem na twarzy. Chodźmy obejrzeć zachód słońca. U was można to często robić tylko przez okno.

- U nas? – zapytałem – to nie jesteśmy na tym świecie?

- Jasne, że jesteście. Wszystkie fantastyczne światy istnieją, ale są tajemniczo ukryte. Najczęściej jest to zwykłe miejsce. Ale na dworze, gdy wejdziecie w las pełen drzew. Maddy dobrze wie, o czym mówię. - Prawda kruszynko?

- Jasne, że tak Lynnie. Chodźmy, bo jeszcze słońce nam zejdzie. – i potem pobiegliśmy szybko na stromy szczyt gór i za nim był ten balkon, na którym oglądałem gwiazdy z Lynnem i Anouke. Wydawał się teraz zupełnie taki sam, więc pominę wam nudny opis. Powiem wam tylko, że już dawno nie marudziłem, więc pozwólcie mi, ale ja naprawdę nie lubię czytać długich opisów, a dosyć często czytam. Tylko nie jestem mułem książkowym, ale wolny czas temu w słotę poświęcam. No więc znaleźliśmy się na balkonie i każdy z nas oglądał zachód słońca. Promienie jego wszędzie dawały blask, a było w nim coś tak głębokiego, jak jeszcze nigdy nie widziałem.

No, więc moi drodzy. Dostałem od Pana Boga bardzo cenny dar. Ale mój brat go nie znalazł, gdyż widzi go tylko ten, co ma czyste serce, ale wierzcie mi to nie żadna bajka. Ale w sercu tej gwiazdy jest cenny skarb.

- Och, naprawdę a jaki? – zapytałem.

- Mogę wam to powiedzieć tylko wtedy, gdy przyrzekniecie, że nikomu o tym nie powiecie.

- Jasne, że tak Lynnie – odparł Anouke – Nie ufasz nam?

- Oczywiście, że wam ufam, ale wolę być ostrożny. Nie zrozumcie mnie źle... Ale jedna gwiazda bardzo cenna znaczy całe jego życie. Jest, to moja gwiazda kochani i dano mi ten skarb, ale teraz nie zróbcie żadnych zdziwionych min, jest to księga. Wielka i gruba, a na dodatek ciężka oprawiona w skórę sprzed tysiąca lat.

- Twój brat chce tej księgi tak bardzo, dlaczego? – zapytałem.

- On myśli, że to złoto. A jak wiecie... Czarne charaktery naprawdę kochają pieniądze. On nie różni się od każdego złoczyńcy, ale go -kocham.

- Dlaczego?

- Pomimo wszystko wciąż jest moim bratem. Nie sądzę, aby on się kiedyś zmienił, ale świat przynosi nieoczekiwanie chwile.

- Ja nie potrafiłbym już go kochać.

- Musimy umieć przebaczać sobie. Nie zawsze zostanie, to co było kiedyś, ale nie warto również żyć w świecie pełnym wrogów.

- Zapewne tak Lynnie, ale nie jest łatwo wybaczać. Wiążę się z tym mnóstwo żalu...

- Powiem ci Anthony, że człowiekiem kieruję emocja. Ale lepiej popatrz na niebo. Piękne gwiazdy prawda? – powiedział Lynn, a na niebie zaświecił piękny, srebrzysty księżyc. Naokoło niego rozlatywała się mgła. Działał on bardzo głęboko...

- Masz rację...

- Opowiesz nam o księżycu? – zapytał Isis.

- Już dawno nie oglądaliśmy gwiazd, a przecież to takie cudowne być blisko nieba. – dodał Anouke.

- Kochani jesteście. – powiedział, a później się uśmiechnął.

- Księżyc to świetlna droga. Jeżeli mocno się na nim skupisz, to usłysz, to co masz w środku. Niezwykłe uczucie, gdy wiesz, o czym marzysz. Jest to światło nadziei. Kiedy patrzysz i czujesz wiatr. Pamiętacie, wszystko ma serce, a księżyc pomaga nam je usłyszeć. Łatwiej jet dostrzec to, co ważne. Ale bardzo ważne jest to, że kiedyś już tak dawno, że nawet tego nie jestem w stanie, wam powiedzieć na księżycu, mieszkał pewien strażnik lub ochroniarz i był to z kolei piękny i młody mężczyzna. Żył na niej z siostrą, która grała na trąbce i w ten sposób rozmawiała z duchami. Coś takiego jak medium. Najprawdopodobniej po jej śmierci tam wciąż jest. Ta mgła, która się unosi, oznacza coś o wiele piękniejszego, niż kiedykolwiek sobie wyobrażaliście. To jest wasz głos serca...

- To cudowna historia! A Lynnie mogę się ciebie o coś ważnego zapytać?

- Jasne, że tak.

- Przepraszam, że przerwę ci Anthony – powiedział Isis – Dziękuję ci Lynnie, lecz ja i Anouke zejdziemy i znajdziemy miejsce do spania. Zostańcie z Maddy. Później przyjdziemy.

- Dobrze kochani... – I po chwili zostałem sam z Maddy i Lynnem. Maddy uklęknęła przy lwie i oparta o niego oglądała gwiazdy.

- O co chciałeś zapytać mój drogi?

- A czy moi rodzice mają swoją gwiazdę?

- Och, jasne, że mają.

- A znałeś ich?

- Niestety, ale nie.

- Potrafiłbyś mi pokazać, gdzie to jest?

- Ja nie wiem. Wiesz, to wszystko od ciebie zależy.

- Pomożesz?

- Przypomnij sobie twoją mamę. Jej głos, uśmiech, śmiech.

- A co dalej?

Popatrz się na niebo. Na księżycu jest może jej głos, ale jeżeli tylko poprosisz, o to kogoś z nieba, to daję ci słowo, że dasz radę!

- O kogo ci chodzi?

- Musisz sam się tego nauczyć kochany. Pamiętasz tę melodię? – rzekł do mnie i tym razem nie nucił, ale obok zanuciła Maddy, której głos był tak piękny, jak śpiew porannego ptaszka. To ta melodia. Jaka ona smutna jest teraz.

- Maddy, dziękuję ci! Anthony... – zaczął mówić, ale nagle przyszedł Isis i nas zawołał, gdy doszliśmy do tego miejsca, to zauważyłem ognisko, a obok niego pięć drewnianych desek. Usiedliśmy na nie, potem ogrzaliśmy się przy nim. Było to dość dobre rozwiązanie, ponieważ zbierało się na deszcz. A jak mówiłem jednocześnie, go kocham, a z drugiej strony nie lubię. Później zjedliśmy chlebek, który przez chwilę trzymaliśmy obok ognia. Był on wtedy chrupiący i pyszny! Radzę wam, kiedy też będziecie kiedykolwiek na ognisku, to nie wstydźcie się, zjeść takiego chleba, nie zawiodę was. Okazało się, że pani Izabela dała nam cały bochenek chleba i mnóstwo dżemu. Truskawkowy, wiśniowy i jabłkowy. Każde rodzaje. Co prawda teraz nie myślałem o słodyczach, ale Maddy zjadła i uważała za niezmiernie smaczne. Żebyście wiedzieli, to Maddy nie jest na diecie. Ale dużo dziewczyn jest i to w niej lubię. Kiedy miałbym mieć przyjaciółkę, która nie zje czekolady, to bym oszalał, a naprawdę ona czasem je więcej ode mnie, ale znów wychodzę na niemęskiego chłopca o brzydkim imieniu... Później poszliśmy spać. Gwiazdy są tak magiczne, jak różdżka, ale dam wam małą radę. Starajcie się wierzyć czasem w to, co niemożliwe, bowiem często staję się to rzeczywiste.

Warto żyć z jakiegoś powodu, dlatego mam do ciebie małą prośbę. Napisz gdziekolwiek na kartce z zeszytu, pamiętniku lub zwykłego. Proszę cię tylko o to, abyś zachował tę kartkę. Możesz zacząć od tego, że ja cię poprosiłem lub od razu zacząć pisać. Najważniejsze jest, to co będzie w środku. Kiedy po paru latach weźmiesz tę kartkę do ręki i przypomnisz sobie mnie wówczas, będę gdzieś tam w gwiazdach. Może zaczytany w jakąś niesamowitą powieść, jak opowieści z Narnii, albo będę pisać wiersze, lecz obiecuję ci, że będę...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania