Poprzednie częścirozdział 1 Być blisko nieba

rozdział 4 być blisko nieba

https://www.facebook.com/Opowiadanie-1486388295014398/

 

Rozdział : 4

Modlitwa

Następnego ranka obudziła mnie Alisa. Przyznaję się do jednego miałem cały czerwony nos, ponieważ mocno się przeziębiłem, lecz koleżanka przygotowała dla mnie specjalną herbatkę z cytryną, która mnie uzdrowiła. Tego dnia wychodziliśmy tylko z domu, na mszę. Kościół był dwa kilometry od nas. Ubrałem się elegancko i ciepło, tak jak Alisa, po drodze spotkaliśmy Nelę, która wychodziła z domu z książeczką w dłoniach. Powiedziałem jej wtedy:

- Hej chodź z nami! - po czym pobiegła w naszą stronę. Alisa lubiła Nelę i kiedy była mała to opiekowała się nią. Opowiadała mi, że nawet bawiła się z nią w rodzinę misiów, co wydawało mi się śmieszne. Ze mną Alisa biegała po lasach, oprócz tego bawiła się w chowanego. - I tak rozmawialiśmy po drodze, aż sami nie wiedząc kiedy to tak szybko zleciało byliśmy koło kościoła. Wtedy byliśmy już cicho, bo tak należy się zachować i weszliśmy do kościoła żegnając się wodą święconą i usiedliśmy w pierwszej ławce i tak odbyliśmy msze świętą. Po jej skończeniu przyszedłem do proboszcza z Alisą, ale bez Neli i powiedziałem:

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

-Na wieki, wieków Amen .

- Proszę księdza. Moi rodzice.. to znaczy, czy mógłby pan za nich odprawić mszę? Oni zmarli, ale nie proszę o litość...

Och… Anthony to bardzo smutna wiadomość, ale jasne , że tak . Przyjdź z Alisą za tydzień, ja się pomodlę teraz za nich w ciszy i nie martw się . Idźcie z pokojem.

- Dziękuję proszę księdza. Do widzenia!

- Pa Anthony! - powiedział proboszcz, kiedy wyszli to Neli już nie było. Chyba nie chciała już na nas czekać i poszła sama, a być możliwe, że wyszła ze swoją ciocią żyrafą… Bynajmniej w czasie naszego spaceru rozmawiałem z Alisą:

-Aliso myślisz, że kiedy będą wolne dni na boże narodzenie to mogę pójść do babci?

- Tak, jasne ale ze mną, bo jeszcze się zagubisz lub coś ci się stanie…

-Czyli pójdziesz ze mną?

-Tak

- A kiedy wraca Libia?

- Dzisiaj, chcesz to na nią poczekamy, będzie szła tą drogą co teraz my.

- Jasne - powiedziałem po czym usiadłem z z nią na paru kawałkach drewna. Nie było to zbyt wygodne miejsce przyznaję się do tego, ale lepsze od stania. Nie wiem dlaczego, ale mam tak, że jak chwilę postoję to ja muszę gdzieś iść i nie mogę ustać w miejscu, bo obracam nogę, przechylam się i nagle wszystko zaczyna mnie boleć, a Alisa wręcz przeciwnie, ona potrafi stać godzinami i nic ją nie boli. Jak ja chciałbym tak mieć. No ja ciągle was przynudzam, jestem strasznie marudny, więc siedziałem tam z Alisą i rozmawiałem :

- Smutno ci Anthony, prawda?

- Jeżeli będziemy ciągle mówić o smutku, śmierci i rodzicach to tak Aliso…

-To może nie wracajmy do wspomnień i żyjmy tą chwilą, upiększmy ją jakoś…

-Dokładnie Aliso – powiedziałem, po czym przyszła Libia. Kiedy chciałem jej powiedzieć o rodzicach to koleżanka powiedziała mi na ucho, że ona wszystko wie i żebym nic nie mówił, ponieważ ją zasmucę… Dlatego przywitaliśmy ją :

-Hej!

- Och… Jak miło, że na mnie czekacie . - powiedziała moja siostra bardzo życzliwym głosem. Nie mówiłem wam tego, ale Libia i Alisa to najlepsze przyjaciółki , takie od serca. Od kiedy pamiętam to zawsze razem rysowały, malowały, a nawet razem sadziły kwiaty. Pomagały sobie w trudnych chwilach i zawsze się wspierały, lecz nic nie jest takie bajeczne prawda? Dlatego po tak idealnej przyjaźni ich więź gdzieś się urywa i tak właśnie było. Ich kontakt gdzieś zniknął, jakby każda zajęła się swoim życiem, a może to przez to, że mają bardzo mało czasu. Jednakże na początku było widać, że wciąż się przyjaźnią, ale to chyba nie to samo.

- To wszystko pomysł Alisy – rzekłem z uśmiechem patrząc na nią obok.

- Dziękuję – powiedziała i ruszyliśmy w stronę domu. Dotarliśmy po około godzinie i Libia poszła do prawdziwego domu, mimo że Alisa ją chciała zaprowadzić do swojego. Lecz moja koleżanka nie chciała być natrętna i rozumiała o co chodzi, dlatego pozwoliła jej zostać samej. Ja natomiast nie chciałem iść tam, za bardzo przypominałoby mi to rodziców. Dlatego znowu poszedłem do Alisy i w domu zapytałem się:

-Dlaczego Libia chce zostać sama?

- Libia była na pogrzebie, nie u koleżanki … Smutno jej bardzo, bo miała nadzieję że wrócą ,a ja nie mogę jej zatrzymać -----Anthony…

-Może jej pokazać gwiazdki?

- Anthony, ona po prostu musi pobyć sama …

-Ale to moja siostra…

-Czasem nasi bliscy muszą od nas odpocząć i każdy potrzebuję milczenia. Wiesz Anthony to bardzo trudne do opowiedzenia dla jedenastolatków, a może zbyt łatwe. Wiesz nawet ja się już gubię. Nie powinieneś się tym zamartwiać…

-Aliso przepraszam…

-Za co?

- Robię ci bałaganu i zajmuję twój czas… Przeze mnie nawet nie zdałaś testu…

-Anthony… ja będę taką twoją ciocią i dla tej cioci to żadne zmartwienie…

-Dobrze Aliso. Ja już pójdę spać, dobranoc !

-Ja za to pójdę się pouczyć… Dobranoc ! - zanim poszedłem spać to uklęknąłem i przeżegnałem się, a potem powiedziałem:

„ Witaj Mamo Maryjo, Panie Jezusie i Panie Boże i wszyscy święci .

Dzisiaj chciałem wam podziękować za gwiazdy, za światło, za łąkę, za kwiaty, za niebo, za chmury, za słońce,a nawet za deszcz, za zwierzęta, kamienne ścieżki i piękne lasy, za wszystko co uczyniliście. Chciałem wam podziękować za życie, za tak wspaniały dar, za ten kolorowy, piękny i bardzo skomplikowany świat. Nauczyłem się ostatnio wiele rzeczy na przykład:

Cierpliwości, jakże ona ważna i nauki serca, która wcale nie jest łatwa. Mój aniele, który jesteś we mnie, a może na zewnątrz ty uczyniłeś mnie odważnym i poszerzyłeś moje serduszko już jestem trochę większym karzełkiem… A jednak chcę być, jak lew, czy tygrys, a na razie przypominam małą sarenkę, ale płochliwą. Chcę, abyś dał Libii uśmiech,a Alisie dobrą ocenę. Pozdrów moją mamę i tatę, prześlij im przytulenie i mi daj nadzieję… , - po czym powiedziałem „Ojcze Nasz” … I „Pod Twoją obronę…”- A przed snem spłynęła mi łezka po twarzy. Nawet nie pojmiecie jak się wtedy zdenerwowałem i powiedziałem do siebie w myślach:

Anthony przecież ty miałeś być silny! I odważny, jak lew … - A potem zasnąłem i nie myślałem już o tym ...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • KarolaKorman 24.01.2017
    ,,Dzisiaj wychodziliśmy'' - tego dnia - musisz trzymać się tego, że piszesz w czasie przeszłym
    ,,Kościół był 2 kilometry '' - dwa - słownie
    ,,w pierwszej ławki '' - ławce
    ,, chciała już na nich czekać '' - na nas czekać
    ,,będą wolne'' - będą wolne dni lub będzie wolne
    ,,łezka z twarzy.'' - po twarzy lub z oka
    To była przepiękna część :) Ta modlitwa była wzruszająca:) Jakiż mądry chłopiec jest z tego Anthonego i zarazem jaki naiwny - idealnie oddajesz charakter dziecka, brawo :) Oczywiście wstawiam wielką piątkę :)
    Wypisałam błędy i przypominam o myślnikach przed dialogami.
    Jeszcze jedna myśl przyszła mi teraz do głowy. Czy tak naprawdę trzeba poprawiać te wszystkie niedociągnięcia tego tekstu. On jest tak uroczy z tymi wszystkimi błędami i niedociągnięciami, że czasem jest mi żal i mam wyrzuty sumienia, że zmuszam Cię do korekty. Wiem, że i tak nie zatraci swojego uroku, ale już nie będzie pierwowzorem, którego napisałaś, a to jest po prostu piękne :)
    Musisz sama zdecydować, co robić dalej, pozdrawiam :)
  • natka1956 25.01.2017
    Kiedyś, jak będę starsza, to pragnęłabym to wydać, więc wydawnictwa mi raczej z błędami nie przyjmą. To bardzo miłe, że czytasz i dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania