Poprzednie częściNo więc, gdzie teraz? - rozdział 1

No więc, gdzie teraz? - rozdział 3

Rozdział trzeci. Bus Mercedes Sprinter z Izotermą.

 

- O, jesteś. Dobra. – Mężczyzna w średnim wieku, może nawet trochę młodszy, na widok Roberta zareagował jakby byli dobrymi znajomymi, którzy umówili się na to spotkanie. Oczywiście Robert nigdy wcześniej tego mężczyzny nie widział. – Tu masz teczkę z dokumentami. – Mężczyzna wyciągnął z szuflady grubą skórzaną teczkę, z której wystawały jakieś papiery i rzucił ją na biurko, w stronę Roberta. – Kluczyki do busa. W samochodowym GPS-ie masz wprowadzony adres dostawy. I że tak powiem, drogi kolego, zapierdalajmy w kroki, bo klient czeka do jutra. O 8.00 rano musisz się rozładować.

- No … nie. To kolejna pomyłka, która przydarzyła mi się w ostatnich dniach. – Speszony Robert próbował wyjaśnić zaistniałą sytuację. - Jestem trenerem, pracuję w firmie telekomunikacyjnej. Przez zupełny przypadek trafiłem tutaj, do pańskiej firmy. Chcę się tylko dowiedzieć, jak mogę wrócić do domu.

- Nie wiesz, jak wrócić do domu? – Mężczyzna spojrzał zdziwiony na Roberta. Zmarszczył brwi. - Czy ja cię kurwa do mamy mam zawieść? Czy wam wszystkim już kompletnie odpierdolilo po gaciach. Nie mam czasu na huje muje na wesoło. Bierz kluczyki i popierdalaj atomowo, bo to musi być jutro rano u klienta.

- Proszę więc wysłać kierowcę. – Rzekł Robert czując lekko paraliżujący stres wobec agresywnej i wulgarnej postawy mężczyzny. – Ja trafiłem tu przypadkowo …

- Jakiego znowu kierowcę, co ty mi tu znowu odpierdalasz za bigos. – Mężczyzna stawał się coraz bardziej wulgarny i mentalnie agresywny. – Czy wam wszystkim spadł dekiel na łeb. Tak to właśnie jest, gdy człowiek okaże trochę serca. – Mężczyzna wyszedł zza swojego biurka i nie patrząc na Roberta szybkim krokiem skierował się w stronę drzwi, mówiąc. - Bierz teczkę, kluczyki i popierdalaj za mną.

Przez chwilę Robert stał osłupiały i patrząc na teczkę zastanawiał się co powinien teraz zrobić. Ale gdy usłyszał z korytarza głos mężczyzny. - Popierdalasz?! – Zwinął z biurka teczkę oraz kluczyki do samochodu i zbiegł po schodach za mężczyzną.

Na dworze padał śnieg i panował półmrok, właściwie noc, oświetlona jedynie przez blado żółte światło lampy stojącej na środku placu. Robert potruchtał za mężczyzną zatapiając buty w białym puchu.

- Kluczyki. – Rzekł mężczyzna wystawiając rękę w stronę dobiegającego Roberta. Ten posłusznie położył na otwartej dłoni pęk kluczyków.

Mężczyzna kliknął odpowiedni guzik na pilocie, na co samochód odpowiedział sygnałem dźwiękowym i dwoma mrugnięciami pomarańczowych świateł. Zamaszystym ruchem otworzył drzwi dostawczego busa, uruchomił samochód i wręczając Robertowi kopertę, która leżała na przednim siedzeniu, rzekł. – Tu są pieniądze, reszta instrukcji masz w teczce. GPS właśnie się uruchamia i tam masz wgraną trasę. – Potem położył dłoń na ramieniu Roberta i czule patrząc mu w oczy dodał. – No, kurwa stary. Powodzenia.

Odwrócił się i szybkim krokiem wrócił do budynku, gdzie znikł za szklanymi drzwiami. Oczywiście Robert chciał zaprotestować, ale cóż można zdziałać wobec sił tak potężnych i irracjonalnych zarazem. Zaniemówił i osłupiał. Stał tak przez chwilę przed otwartymi drzwiami samochodu, którego silnik miarowo mruczał gotowy do jazdy i zastanawiał się co ma zrobić. To oczywiste, że nie powinien wsiadać do samochodu, no bo z jakiej racji. Nie było wątpliwości, że to pomyłka. Gdyby zostawił teczkę na siedzeniu i po prostu odszedł, opuścił ten zakład i spokojnie wrócił do domu, nikt nie mógłby mieć o to, do niego pretensji. Jednak zamiast tak zrobić, ostrożnie wszedł do samochodu, otrzepał z ramion śnieg, położył teczkę na bocznym siedzeniu i spojrzał na GPS-a. Urządzenie pokazywało adres docelowy Birmingam w Anglii, Company LTD, Station Road. Położył dłonie na kierownicy, na chwilę się zamyślił, a potem zatrzasnął drzwi, wrzucił bieg i powoli wyjechał z zakładu. Zrozumiał, że musi rusza na poszukiwania yggdrasil.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania