Stary przyjaciel część 8. Star Wars
Niebieski pocisk wystrzelony z sześcionożnego czołgu przeleciał nad walczącymi oddziałami, trafiając wysokie na dziesięć metrów monstrum prosto w baniakowatą głowę. Maszyna eksplodowała widowiskowo a samotne trzy nogi opadły na stojące pod nimi droidy.
Asaro biegła przy samej ścianie wąwozu. Niegdyś szare włosy wpadały jej do oczu. Pot spływał po czole. Piekielne wielkie słońce, dookoła którego krążyła planeta Qish, bezlitośnie przypiekało nieosłoniętą twarz, nogi i ręce.
Kobieta odbiła się od niewielkiego występu skalnego, by zaraz potem wylądować pośród walczących klonów. Zielone miecze zawirowały odbijając pociski. Asaro poruszała się jak w tańcu. W szybkim piruecie rozsiekała ciężkiego droida bojowego.
Spojrzała przed siebie. Widziała już koniec wąwozu. Jak się spodziewała wejście do kotliny Kanori było całkowicie zamknięte. Sporych rozmiarów stalowa konstrukcja ciągnęła się niemalże do samego szczytu kamiennych ścian. W niewielkich okienkach zobaczyła malutkie głowy droidów. Znajdowali się przed prawdziwą fortecą; grubym żelaznym murem wyposażonym w działa oraz szczelnie obstawionym przez oddziały wroga.
Nie było żadnej innej opcji. Nie mogli się teraz wycofać. Zbyt wiele zależało od powodzenia tego szturmu. Asaro wiedziała, że mają tylko jedną szansę. Jeżeli nie przełamią obrony, nie umożliwią krążownikowi lądowania, a co za tym idzie będą zmuszeni się wycofać, co oznaczało niechybną śmierć. Nawet gdyby wrócili do rozstawionego w dolinie Janori obozu, bez wsparcia zostaliby szybko najechani i zabici.
Szukała wzrokiem Valkirii. W końcu zauważyła niebieskoskórą twi’lekankę, tnącą z wielką pasją droidy przy pomocy energetycznych toporów. W paru susach znalazła się przy niej.
- Wydaj rozkaz swoim ludziom, niech ruszą na mur! – przekrzykiwała odgłosy bitwy. – Niech atakują ze ścian z tych pojazdów! Musimy maksymalnie rozproszyć ogień, jeżeli mamy się zbliżyć!
- Anqaru! Quori dofiq eeh voloru a fortiq! Qvagee!* – wrzasnęła kosmitka do najbliższego ścianocyklu. Grupa pojazdów natychmiast ruszyła w stronę wrogiej fortyfikacji.
Asaro zbliżyła komunikator do ust, mieczem w lewej ręce cały czas odbijając nadlatujące pociski.
- Grupa AT-RT! Wszyscy przegrupować się! Macie natychmiast ruszyć na mur! Weźcie ładunki wybuchowe. Informacja do czołgów. Macie rozwalić jak najwięcej dział. Oddział z karabinami snajperskimi, zajmijcie pozycje i ściągajcie droidy! Macie wszyscy jak najskuteczniej osłaniać łaziki!
Odjęła komunikator od ust i podbiegła w stronę najbliższego, kroczącego czołgu. Wybijając się mocą wskoczyła na dach maszyny. Ostrzał droidów nie ustawał nawet na chwilę. Stojąc na metalowej konstrukcji z zapałem odbijała zmierzające w jej kierunku pociski. Stąd doskonale widziała jak szybkie, dwunożne łaziki pokonują dzielącą je od muru odległość. Zobaczyła też, że qishańskie oddziały robiły swoje i skutecznie rozproszyły ogień zaporowy separatystów. Droidy przeprowadziły inwazję na Qish zaledwie parę dni przed przybyciem oddziałów republiki. Nie spodziewały się jeżdżących po ścianach motorów.
Pierwsza grupa łazików była już pod murem. Asaro widziała jak zeskakujące zeń klony wyciągają z podręcznych plecaków małe paczuszki. Zaraz zacząć się miał kolejny etap bitwy.
*
Pike i Lifted zbliżyli się do wydrążonych w skalistym podłożu nor. Rozejrzeli się dookoła. Przy pozostałych wejściach do jaskiń również stało po dwóch żołnierzy. Klon w zielono-szarym pancerzu podniósł dłoń z granatem.
Wcześniej przedyskutowali ten pomysł. Pomimo ogromnych luk w palnie oraz niemożności przewidzenia zachowania dzikich stworzeń, zdecydowali się jednak spróbować.
- Wszyscy gotowi? – spytał Pike. – Na trzy! Raz… dwa… trzy!
Metaliczne dźwięki odbijanych od kamiennych ścian granatów rozbrzmiały na kamiennej pustyni. Grupka żołnierzy puściła się biegiem do stojącego kawałek dalej mini obozowiska. Ziemia delikatnie zadrżała od eksplozji. Zanim wybuchł ostatni granat już było słychać ryki rozbudzonych Qurraków. Przerażające, dwuogoniaste bestie wielkości standardowej kanonierki wyskakiwały ze swoich kryjówek. Kiedy tylko zobaczyły stojący w oddali oddział natychmiast puściły się biegiem w jego stronę.
- Stać spokojnie! – rozkazał Pike. Zwierzęta były coraz bliżej. – Stać spokojnie! – Teraz już bez lornetki dało się policzyć cienkie jak noże zęby. – TERAZ!
Na parę metrów przed żołnierzami eksplodowała seria ładunków, wzbijając w powietrze tumany kurzu. Korzystając z tej zasłony dymnej oddział rozdzielił się na dwie części, pospiesznie usuwając się z drogi drapieżników. Pike zobaczył jak pierwsza z bestii wybiega z pomarańczowego pyłu. Postawiła jeden krok za daleko. Mina przeciwpiechotna eksplodowała pod stopą Qurraka a bestia zachwiała się w biegu i upadła na bok. Zdezorientowana reszta stworzeń zaczęła się rozbiegać w celu ominięcia potencjalnego zagrożenia wpadając na kolejne miny. Przerażający ryk wypełnił przestrzeń.
- Teraz, teraz, teraz! Biegiem! – wydawał rozkazy Pike. Zapanowało ogromne zamieszanie. Oddział wbiegł na oczyszczony z min niewielki teren.
Rozjuszone bestie reagowały na każdy ruch. Zobaczyły grupkę uciekających klonów. Natychmiast rozpoczęły szarżę. Pike widział jak jeden z Qurraków biegnie prosto na niego. Stał spokojnie, pozwalając potworowi się rozpędzić. W ostatniej chwili odskoczył unikając ogromnych i mocnych pazurów. Rwący stwór wpadł na kolejną minę. Pike rozejrzał się. Inni członkowie grupy uderzeniowej robili to samo. Plan działał a Qurraki, jak słusznie przewidział, były na tyle odporne by wytrzymać wybuchy.
Ku swojemu zaskoczeniu pokonywali pole minowe bardzo sprawnie a wkrótce byli na tak bliskiej odległości, że droidy rozpoczęły ostrzał.
Qurraki zdawały się nie męczyć. Nikt nie jest jednak nieśmiertelny. Po szaleńczych próbach wyrwania się z pola minowego widać było ślady. Gdzieniegdzie masywne ciała dzikich bestii. Gdzieniegdzie małe ciała klonów.
- Jesteśmy poza polem! – krzyknął któryś z żołnierzy. Mogli teraz śmiało szturmować na jednostki wroga.
Droidy były widocznie zmieszane całą sytuacją. Nie wiedziały czy atakujące bestie zaliczyć do sojuszników, czy jednak do wrogów. Wierze strzelnicze raz strzelały, raz stały nieruchomo. Ta dysharmonia trwała ułamki sekund. Za chwilę chmura kurzu przysłoniła cały krajobraz. Klony, droidy i Qurraki pogrążyły się w walce.
*
Treeke dokonał przeglądu strat. Dwa bombowce i trzy myśliwce. „Nie najgorzej”. Kończyły mu się pomysły. Po niepowodzeniu nie za bardzo znajdywał wyjścia z zaistniałej sytuacji. Spojrzał na walczący w oddali krążownik.
- A co on robi? – spytał sam siebie.
Trójkątny statek skierował się prosto na fregatę separatystów. Walczące myśliwce przesunęły się całkowicie na prawą burtę. „Zamierzają taranować”.
- Wszyscy zieloni, słuchać uważnie! – wykrzyczał do komunikatora. – Nasz krążownik zaraz zderzy się z fregatą. Wtedy będziemy mieli chwilę na atak. Przez uszkodzenie pancerza łatwo będzie trafić w ważniejsze punkty. Mamy szansę to jeszcze wygrać!
Radośnie chwycił za stery. Grupa myśliwców zbliżała się do centrum pola walki.
------------------------
* Qishański: Żołnierze! Jedźcie po ścianach i atakujcie! Szybko!
Czytaj: Ankaru! Kuori dofik ih woloru a fortik! Kwagi!
Komentarze (6)
Ale jest kilka niezgodności.
Pierwsza - jak droidy ustawiły stalową fortecę w kanionie - chyba że była fabrycznie wykonana i ustawiona po prostu w tamtym miejscu - ale jeśli tak, powinnaś to zaznaczyć.
Motory jeżdżące po ścianach musiały być znane na tej planecie - założenie że droidy o nich nie wiedziały - skoro już pokonały główne siły obronne - jest naiwne
Plusy - fajny pomysł z użyciem Qurraków - niezbyt oryginalny - nawet lekko oczywisty - ale nadal fajny
Bitwy nadal ładne
Taranowanie nadal mnie nie przekonuje - to samobójstwo - nic więcej nic mniej. Krążownik i okręt droidów zamienią się w zgniecioną wielką kosmiczną puszkę
- TROCHĘ KRÓTKIE ROZDZIAŁY!
Tak to nie mam uwag.
Na razie 4 - bo mam pewne wątpliwości
Pozdrawiam
Kapelusznik
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania