Poprzednie częściAsaro Erhetia Część 1. Star Wars

Asaro Erhetia Część 7. Star Wars

- Jakie kroki zostały podjęte w kwestii Asaro Erheti – spytał czarnoskóry Jedi, siedzący na okrągłym pufie.

- Obecnie na Kamino została wysłana.

- Odbiera nowy oddział?

- Nie. Coś innego zostało dla niej przygotowane – mówił zachrypły głos.

- A co z wizjami, o których mówiłeś? To kolejny przypadek, gdy ktoś z zakonu ulega ciemnej stronie.

- Asaro jest silną Jedi. Moc jest w niej wielka.

- Najwyraźniej za mała by oprzeć się ciemnej stronie – przerwał Mace Windu.

- Erhetia czasu potrzebuje. Na Kamino zostanie. Ma tam przygotowywać się do pracy z nowymi klonami. Mistrzyni Shaak Ti zajmie się jej problemami i będzie przewodnikiem w mocy.

- Shaak Ti jest zajęta…

- Dla Asaro czas mieć będzie, mówiła – zakończył mistrz Yoda. Obaj wojownicy zamknęli oczy i skupili się na medytacji w przyciemnianej sali.

*

Szarowłosa kobieta leżała na jednoosobowym łóżku w białym pokoju, jednym z wielu jakie znajdowały się na oceanicznym świecie. Krople deszczu rozbijały się o szyby. Widok za oknem był nieciekawy. Fale i ciemne chmury rozciągające się aż po horyzont.

Myślała o swoim życiu. Przypominała sobie po kolei minione dni. Pamiętała jak bawiła się na polach rodzinnej planety. Zawsze wracała do domu cała umorusana a jej matka, Oliphia, podawała najsmaczniejszy obiad na świecie. Przy stole siedziały tylko one. Ojciec uciekł do polityki i wolał biurokrację od rodziny. Zawsze powtarzał, że o nich nie zapomniał i wysyłał pieniądze potrzebne na przeżycie. Asaro nie miała z nim praktycznie żadnego kontaktu. Dopiero gdy została odkryta przez Zakon Jedi, jej relacja się niejako odnowiła. Pamiętała, że to ojciec zapewnił jej potrzebne rzeczy do przejścia treningu i to on dawał jej wszystko czego sobie zażyczyła. Kiedyś nie rozumiała, dlaczego mistrz Windu tak mocno kłócił się z jej ojcem. Zrozumiała zdecydowanie za późno. Kiedy ukończyła trening i z Padawana stała się Jedi, bogaty Yval podarował jej w tajemnicy przed Zakonem mieszkanie. Oficjalnie nie było jej, ale nie musiała już spać w budynku świątyni. Rada Jedi o tym wiedziała, lecz nie mogła nic zrobić. Powód był prosty – wszystkimi rządzą politycy. W ten oto sposób została niejako odsunięta od zakonu i zawieszona między polityką a życiem Jedi. Wszyscy w świątyni wiedzieli o jej powiązaniach z senatem i nikt nie patrzył na nią przychylnie. Stała się wyrzutkiem.

Kolejnym drastycznym elementem była pamiętna rozmowa z ojcem. Przyszedł do niej do mieszkania pewnego dnia z niecodzienną prośbą. Był to okres, kiedy ich relacje były na bardzo dobrym poziomie. W krótkich słowach zburzył wszystko to, co tak długo budował. Poprosił córkę by była jego wtyczką w Zakonie Jedi. Powiedział, że senat musi wiedzieć więcej niż mówią mistrzowie. Tego nie wytrzymała. Od razu odmówiła i wygoniła ojca z mieszkania. Wtedy coś do niej dotarło. W wieku dwudziestu czterech lat zobaczyła wojnę między sojusznikami. Zobaczyła konflikt trawiący Republikę od środka. Odkryła, że ludzie działający w tym samym celu i walczący w myśl tych samych idei, usiedli do okopów i rozpoczęli zimną wojnę. Ujrzała, że senat walczy z Radą Jedi. Co więcej, szybko przekonała się, iż również Jedi walczą z senatem. Dwie organizacje, dążące do wspólnego celu, jakim jest przywrócenie pokoju, traciły energię na bezsensowną walkę między sobą. Zrozumiała wtedy, że nigdy nie będzie częścią żadnej ze stron.

Słyszała kiedyś opinię o sobie wypowiedzianą przez Obi-Wana Kenobiego, że gdyby nie jej polityczne powiązania, byłaby mile widziana w kręgu Rady Jedi. Planowano jej nawet przyznać tytuł mistrza. Wszystko uległo jednak zmianie.

Zaczęła niekiedy działać na własną rękę. Łamała kodeks Jedi i prawa Republiki. Stała się przeciwnikiem obydwu stron. Oczywiście jej „kochany” ojciec, którego jedynym celem było wykorzystanie jej do swoich planów, ratował ją przed różnymi konsekwencjami jej bezmyślności.

O ile w polityce chronił ją Yval, tak w Zakonie Jedi nie miała nikogo. Ufała tylko mistrzowi Yodzie. On jedyny był dla niej zawsze wyrozumiały. Pomógł jej wrócić na dobrą stronę i wstawił się za nią przed Radą Jedi. Oczywiście kary za łamanie praw i tak nie uniknęła.

Wkrótce dowiedziała się o ataku separatystów na jej rodzinną planetę. W czasie tego ataku zniszczona została jej wioska a wraz z nią wszystko to, co kiedykolwiek kochała. Błągała Radę Jedi, ale ta nie zgodziła się na jej podróż do domu. Nigdy nie była na grobie matki. Z listu, który dostała dowiedziała się, że w czasie gdy ona trenowała w świątyni, urodziła się jej siostra, której nadano imię Horris. Inne dane nie zostały ujawnione. Nie miała do czego wracać. Był to dla niej trudny okres. Na pamiątkę tego wydarzenia, zrobiła sobie takie same tatuaże, jakie miała Oliphia Erhetia.

Rozbita, oparcie znalazła wkrótce w senacie. Nie był to jednak jej ojciec a młoda senatorka z planety Qish, Thirs Anusmi. Szybko się z nią zaprzyjaźniła. Rozpoczął się najwspanialszy okres jej życia. Mimo to, nadal była zawieszona między dwoma światami. Thirs tak jak ona dostrzegała istniejący konflikt. Często o tym rozmawiały na wspólnych spotkaniach.

Koszmar powrócił, kiedy podczas jednej z rozmów przyjaciółka powiedziała, że senator Erhetia próbował zwerbować ją jako szpiega. Jej zadaniem miałoby być wyciąganie informacji z Asaro na temat poczynań Rady Jedi. Szarowłosa kobieta wiedziała już, że ten koszmar się nigdy nie skończy.

Ponoć pieniądze dają władzę, dlatego też była w nie nieustannie zaopatrywana przez ojca, mającego nadzieję na współpracę. Wiedziała, że Jedi muszą wyzbyć się emocji, jednak nie mogła czuć nic innego jak złości.

I tak oto w rozmyślaniach dotarła do dnia dzisiejszego. Dnia po stracie przyjaciółki i po stracie wiernych żołnierzy. Dnia deszczowego. Dnia, w którym została uwięziona przez Radę na oceanicznej planecie Kamino.

Otworzyła oczy. Nadal słyszała monotoniczny dźwięk rozbijanych kropel deszczu. Wstała z łóżka i podeszła do okna. Widok był niezmienny. Ogromne fale, czarne chmury i co jakiś czas stwór wylatujący z pod wody i szybujący nad powierzchnią wzburzonego morza.

Skupiła wzrok na szybie. Widziała jak dwie kropelki suną obok siebie w dół. Nagle jedna z nich odpłynęła nieco w prawo, oddalając się od pierwszej. Druga zaczęła gwałtownie drżeć na wzburzonym wietrze. Asaro machnęła ręką a krople połączyły się tworząc jedną, która leniwie spłynęła, smagana silnym wiatrem. Usłyszała za sobą dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciła się.

Do białego pokoju wszedł klon z wytatuowaną łodygą róży pod prawym okiem. Miał na sobie nowy, biały pancerz z zielono-szarymi wzorami. Zatrzymał się tuż przed Jedi.

- Jest pani proszona o przyjście na obszar treningowy. – Asaro dała znać skinieniem głowy, że zrozumiała. Klon opuścił pomieszczenie. Kobieta złapała za swoją szarą pelerynę i skierowała się w stronę drzwi.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • krajew34 28.09.2018
    Gdyby był główny bohater, czytałbym z przyjemnością. Niestety do samej głównej bohaterki nie potrafię się jakoś utożsamić.Co nie znaczy, że treść nie jest dobra..Za samo ruszenie Star Wars masz piątkę.
  • Pontàrú 28.09.2018
    Bardzo dziękuję ????
  • Pontàrú 28.09.2018
    Tam miał być uśmiech ale nie czyta emotek
    ???? = O: )
  • Kapelusznik 29.09.2018
    No, w końcu wyjaśnienie :D
    i mam na myśli w opowiadaniu, a nie komentarzu.
    Historia nabrała znacznie głębszego sensu z tym rozdziałem.
    Bardzo mnie to cieszy.
    Następnym jednak razem nie czekaj aż do 7 części :/ - bo pojawią się takie nerdy co Ja, co znają uniwersum Star Wars i ruszą na Krucjatę
    5, bo stworzyłaś bardzo obszerne, ale i satysfakcjonujące wyjaśnienie wielu elementów fabuły, które mogły trochę mieszać w głowie czytelnikowi.
    Ciesze się że wskazałaś że bohaterka nie ruszyła na rodzinną planetę - to własnie zrobiłaby Rada Jedi

    Zabiorę się do następnej części
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • Pontàrú 29.09.2018
    Cieszę się, że udało mi się zaspokoić pragnienia wielkiego fana. Jest to dla mnie ważne. Co do tego,że trochę za późno to pmyśl tak: Jest 8 części po 2 strony A4 co daje 16 stron. Strona książkowa to około 3/2 normalnej także w wydaniu książkowym mam 24 strony czyli całkiem mało. Specjalnie nie ujawnia się wszystkiego od razu, żeby fabuła nie była zbyt płytka. Po prostu cierpliwości
  • Nefer 30.06.2019
    A ja uważam, że nie należy wykładać wszystkiego od razu w stylu "kawa na ławę" lecz przeciwnie: podrzucać informacje stopniowo, intrygować czytelnika rzekomymi niekonsekwencjami (niech się głowi), a dopiero później dodawać kolejne elementy łamigłówki, tak, żeby wskakiwały na własciwe miejsce. I najlepiej zawrzeć te informacje w fabule albo dialogu, mniej chętnie przyjmuję przekazywanie ich w postaci odautorskiego wykładu. Podsumowując: to, że ujawniasz pewne istotne sprawy dopiero w trakcie opowieści jak najbardziej na plus. Wyszłoby to zgrabniej, gdyby wyjaśnienia te zostały w jakiś sposób wplecione w fabułę lub dialog (np. w rozmowę mistrzów Zakonu na temat bohaterki). W niczym nie przeszkadza mi natomiast fakt, iż główna bohaterka jest kobietą/dziewczyną. Z zaciekawieniem śledzę jej przygody.
    Pozdrawiam
  • Pontàrú 30.06.2019
    Ogólnie trochę Kapelusznik naciskał i początkowo faktycznie moim zamiarem było powoli ujawniać tajemnice bohaterki i wyjaśniać sprawy ale pod wpływem komentarzy doszło do mnie, że chyba za mało tych informacji w zbyt długim czasie. Może źle i może za bardzo mnie poniosło i trzeba było trochę wolniej. No nic to. Zgadzam się z twoją opinią.
    Dziękuję za komentarz :)
  • krajew34 04.10.2019
    To zostawiam sobie na później

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania