Poprzednie częściKrople życia, Prolog

Krople życia 12. Dwaj Holt'owie i prośba

Długo mnie nie było, ale najpierw matura, później dwumiesięczny pobyt w Stanach i miesiąc w Brazyli, a na koniec jeszcze wypadek samochodowy i przeprowadzka do całkiem innego miasta na studia. To wszystko zabrało mój czas i nie mialałam jak nic wrzucić :/ Teraz jednak powracam i mam nadzieje już nie opuszczać tej społeczności. Więc welcome back i kolajny rozdział z życia krwiożerczej Przebudzonej :)

 

Tydzień później siedziałam na ławce w ogordzie czytając książkę. Żyłam za czasów jej powstania i osobiście poznałam autorkę, ale co mi tam. Kiedy żyje się już czterysta lat monotonia przestaje być nudna. Z resztą zawsze możesz ją sobie urozmaicić jakimiś małymi czarami i mieszaniem w czyimś życiu.

- Lucille.

Odłożyłam książkę na bok i odwróciłam się, a następnie szeroko uśmiechnęłam.

Słońce mocno przygrzewało, w mojej sukience było mi gorąco. Ale jak zawsze moda przeminie i przyjdzie coś nowego, taka już kolej rzeczy.

- Co tam, Greg?- spytałam wesoło

- Tata chce byś kogoś poznała- powiedział z westchnieniem

Uśmiechnęłam się i wstałam, a następnie poszłam za nim. Weszliśmy do rezydencji przez taras, a następnie przeszliśmy do salonu. Przodem do mnie stał John, rozmawiając z jakimś mężczyzną, stojącym tyłem.

- A to jest właśnie urocza lady Lucille Marin- powiedział John z szerokim uśmiechem i wskazał na mnie ręką

Mężczyzna pdwrócił się w moją stronę, a ja zamarłam.

- Mój starszy syn, Damien- powiedział John

Dopiero po kilku sekundach zmusiłam się do uśmiechu. Na prawdę, czemu John miał takich przystojnych synów, skoro jemu Bóg poskąpił urody?

Damien wyglądał na dwadzieścia dwa lata. Miał czarne oczy jak noc i jeszcze ciemniejsze włosy. Jego usta były wąskie, a rysy twarzy ostre. Był wysoki, około sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu i umięśniony. Skłonił się przede mną lekko, a następnie musnął wargami wierzch mojej dłoni.

- MIło mi cię poznać- uśmiechnęłam się w dość flirciarski sopsób

W mojej głowie zaświtał pomysł. Co prawda nie podobał mi się tak jak Greg, ale mogłam się z nim zabawić. Tak, to był idealny pomysł. Oboje byśmy skorzystali. Co tu ukrywać, ja się podobam mężczyzną. Tak było jeszcze przed Przemianą.

- Panią też, panno Marin- powiedział

- Mów mi Lucille, Damienie. Nie lubię zbędnych formalności.

- Jak sobie życzysz- uśmiechnął się

Przez chwilę staliśmy i patrzyliśmy na siebie. Ja zalotnie, a on mnie wręcz pożerał wzrokiem.

- Lucille- powiedział nagle Greg- Wybiesz się ze mną na spacer. Ogrody o zachodzie słońca są piękne.

Przeniosłam wzrok w jego stronę. Czyżby był zazdrosny? To wszystko będzie prostsze niż mi się wydawało.

- Oczywiście, z przyjemnością.

Wyszliśmy z rezydencji. Spacerowaliśmy wolno. Greg wpatrywał się w punkt przed nami, kiedy kroczyliśmy po ścieżce z kamieni, umieszczonej między drzewami wiśni. Zaczynałam się nudzić. Niech wykona wreszcie jakiś ruch, bo się w końcu zestarzeje. Wiem, że to nie możliwe, ale to metafora.

- Och, Lucille, jesteś przedziwną kobietą.-westchnął po chwili

Zaśmiałam się rozbawiona.

- Jeśli to miał być komplement, to nie udało ci się- powiedziałam przez śmiech

- Nie chciałem cię urazić- powiedział pospiesznie

-Nie uraziłeś- uspokoiłam go

- Zdradzisz mi swój sekret?- spojrzał na mnie nieśmiało- Dlaczego jesteś taka wyjątkowa? Dlaczego oszalałem na twoim punkcie?

- A oszalałeś?

- Jestem przez ciebie wariatem, Lucille.

- Dobrze, powiem ci.

Spojrzał na mnie z zniecierpliwieniem. Tak właśnie postanowiłam. Powiem mu. Nigdy nie skończyło się to dobrze, ale może tym razem będzie inaczej. Trzeba mieć nadzieję.

- Jestem aniołem, mój dorgi- powiedziałam- Mogę tworzyć piękne rzeczy i nowe osoby. Dawać wieczną młodość i nieśmiertelność. Sprawić, że będziesz szczęśliwy. Mogę też odesłać cię do czyśca.

Trzeba też pamiętać, że nadzieja to matka głupich i zachować ostrożność. Poza tym nie mówiłam, że powiem prawdę.

Greg na chwilę zamilkł. Nie mówił nic przez dobre kilka minut. Dopiero później się odezwał:

- Wyglądasz na anioła.

Zamrugałam kilka razy. Owszem, mam niebieskie oczy i jasne loki, ale do jasnej cholery... Z resztą nie ważne. Skoro uwierzył to dobrze. Nie będę nad tym myśleć. Nie muszę. Byłam z nim szczera... Mniej więcej.

- Znasz już prawdę- powiedziałam spokojnie, parząc na widnokrąg- Co teraz zrobisz?

- Powiem, że piękniejszego anioła świat nie widział.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szczerze. Spodobała mi się jego reakcja. Bardzo spodobała.

- Czy mogę cię pocałować?- spytał

Pokiwałam głową, a on delikatnie musnął moje wargi swoimi, nachylając się nade mną. Jego pocałunek był delikatny jak piórką i bardzo przyjemny. Może dlatego, że szczery. Przez chwilę staliśmy w milczeniu, aż Gregory znów się odezwał:

- Mówiłaś, że tworzysz nowe osoby, dając im nieśmierteność.

Pokiwałam głową, nie podejrzewajac do czego to zmierza.

- Uczyń mnie nieśmiertelnym- poprosił

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Ponix 12.09.2015
    Nie czytałam wcześniejszych rozdziałów ale nadrobie ten brak. Opowiadanie świetne :) 5
  • wolfie 12.09.2015
    Jak dobrze po tak długiej nieobecności móc przeczytać Twoje opowiadanie :) Kilka literówek wpadło Ci do tekstu, lecz rozdział lekko mi się czytało. Zostawiam 4 :)
  • Katerina 12.09.2015
    Ja tez tesknilam za tym miejscem. Miałam wrócić w połowie sierpnia, ale niestety. Pijany kierowca z sąsiedniego pasuje wysłał mnie na dwa tygodnie do szpitala :/
  • Angela 12.09.2015
    Po pierwsze: Witaj ponownie : )
    Po drugie: Cieszę się że miałam przyjemność przeczytać kolejny rozdział.
    Leci 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania