Poprzednie częściKrople życia, Prolog

Krople życia, 15. Lata 20 dwudziestego wieku- łowca i pierścionek

Czasy prochibicji. Wszystko zakazane. Domówki i tajne spotaknia plus jazz i burbon. Raj dla imprezowiczów. Ludzie nie chodzili spać tylko się bawili. Kolejna epoka, która minie. Jak zawsze.

W tych czasach byłam w Chicago w Ilianos na terenie USA. Bawiłam się, piłam i tańczyłam. Bardzo dobrze wspominam tamten okres. Kol zgubił mój ślad i nie mam na razie co się nim przejmować. Wszystko pięknie, bajecznie. Wspomnienia zlewają się ze sobą od nadmiaru alkoholu i krwi. Można powiedzieć, że teraz na nowo odżyłam, więc przecholowywałam z alkoholem i krwią. Uciszałam w sobie człowieczeństwo, nie pozbawiając się go jednak całkiem. Piękną zaletą tamtej epoki był brak gorsetów. Te paskudztwa odeszły, mam nadzieje, że już bezpowrotnie.

Stałam na parkiecie w tajnym, nocnym klubie ubrana jak przystało na te czasy; złota, błyszcząca sukienka, długi naszyjnik z pereł, wiszące kolczyki pofalowane włosy, spięte w odpowiedni sposób i czerwone usta. Ręce Edwarda były na moich biodrach , ja swoje zarzuciłam na jego szyję. Uśmiechałam się do niego tajemniczo, patrząc na niego spod długich rzęs. Nachylił się i pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek z dużą żarliwośćią.

Edward był w Chicago z siostrą, która tańczyła obok. Oboje byli czarodziejami, a ja podałam się za czarodziejkę, która już nie praktykuje. Mężczyzna był wysoki i umięśniony o ciemnych oczach i ciemnych włosach, a natomiast jego siostra Kate była wysoką, smukłą ciemnooką dziewczyną o ciemnobrązowych włosach.

Z Edwardem miałam romans, z Katherine się przyjaźniłam. Edward odsunął się ode mnie z uśmiechem, a następnie podeszliśmy do stolika. Katherine podała mi burbona w krystalicznej szklance, uśmiechnęłam się do niej i wypiłam na raz.

- Zobaczysz, mój brat złamie ci serce- powiedziała

- Zobaczymy, czy zdąży- zakpiłam

A potem rozległy się strzały. Nalot policyjny. Edward i Kate spojrzeli po sobie, a następnie spojrzeli na mnie. Wzruszyłam ramionami.

- Zabawa skończona na dziś, wyjdźmy.

Zdziwieni wstali i wyszli za mną. Opuściliśmy klub nie zauważeni. Przeszliśmy parę przecznic, by potem się zatrzymać. Być może dlatego, że Kate padła na ziemię, a z pleców sterczał jej kołek. Zapytałabym: ,,Że co kurwa?", ale doszłam do wniosku, że to nie czas i miejsce na to, gdyż po chwili i Edward padł martwy. Odskoczyłam w bok w ostatniej chwili, bym i ja nie zarobiła. Moim oczom ukazał się postawny czarnoskóry mężczyzna, ogolony na łyso w jakimś dziwacznym kombinezonie z kuszą w ręce. Zamrugałam kilka razy, a następnie zrobiłam przewrót w tył, unikając kolejnego naboju. Rozerwałam sukienkę i połamałam obcasy, ale liczyło się przeżycie. Zezłoszczony facet odrzucił kuszę na bok, nawyraźniej naboje się skończyły.

- Co to ma być?!- warknęłam wściekła, zanim oberwałam mocnego kopa w brzuch i odniłam się o ściany

- Jestem łowcą- powiedział i przyrżnął mi pięścią- Na imię mi Oskar.

Przynajmniej ładnie się przedstawił. Schyliłam się i nie oberwałam pięścią po raz drugi. Czyli mam rozumieć, że po ulicach szlaja się jakiś łowca, prawdopodobnie magicznych istot i ma mnie na celowniku? Cudownie! Czemu ja zawsze wpadam w kłopoty?

Z moich zamyśleń wyrwał mnie łowca, który zwalił mnie z nóg. Później, zanim cokolwiek do mnie dotarło, Oskar kopnął mnie w brzuch, a z moich ust uciekł jęk. Kopnął jeszcze raz, tyle, że mocniej. Tym razem kaszlnęłam krwią. Gdy kopnął jeszcze raz usłyszałam trzask. Skurwysyn sprawił, że pękło mi żebro. Później przyklęknął i złapał mnie za włosy i uderzył moją głową o podłogę. Ból mnie przyćmił i straciłam na chwilę widoczność, którą odzyskałam , gdy znów mnie spoliczkował. Poczułam w ustach miedziany smak krwi. Leciała mi też z przecięcia na czaszce.

Zregenerowałam się oczywiście prawie od razu, ale ból został. Uniósł pięść po raz kolejny, ale tym razem udało mi się w głowie stworzyć obraz. Odrzuciło go w tył, uderzył mocno o chodnik.

Podniosłam się niestabilnie na nogi, dysząc ciężko. Ten sprawnie wstał, przyjmując pozycje obronną. Byłam wściekła i miałam tego dość. Ruszył na mnie z krzykiem, ale ja skupiłam się całkowicie i po chwili runął pod moje nogi, trzęsąc się jak podczas napadu padaczki. Jego oczy wypłynęły z oczodołów, a mózg wypłynął nosem. Po chwili przestał się trząść. Umarł. Usmażyłam go od środka. Przekroczyłam jago ciało i podeszłam do ciała Edwarda i sprawdziłam puls. Martwy. Przykucnęłam na nogach i westchnęłam. Szkoda, polubiłam go. Następnie podeszłam do Kate. Też martwa.

Moją uwagę zwrócił pierścionek na jej palcu. Zdjęłam go delikatnie i przyjrzałam mu się. Wąska, srebrna obrączka i mały, czarny diament. Przypomniałam sobie, gdy mówiła, że pierścionek jest dla niej tak ważny, że nie może dostać się w niepowołane ręce.

Cóż, moje nie są niepowołane. Wiem, że nie ładnie okradać trupa, ale jej już się nie przyda. Założyłam pierścionek na palec i wstałam, a następnie ruszyłam przed siebie. Muszę opuścić ten chory kraj.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • wolfie 08.10.2015
    Kolejny bardzo interesujący rozdział, choć czasami zdarzało Ci się mieszać czasy. Bohaterka znów jest bezwzględna i łaknie krwi, ale to właśnie w niej lubię. Zostawiam 4 :)
  • Anonim 08.10.2015
    dużo błędów, nazwy angielskie też wypadałoby napisać poprawnie
    prohibicja samo ha itp
  • Angela 12.10.2015
    Nie wiem jak mogłam przegapić ten rozdział * biję się w pierś* . Rozdział bardzo dobry, szkoda tylko że krótki : ) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania