Poprzednie częściKrople życia, Prolog

Krople życia, 8. Dom

Przyjęłam imię i nazwisko Lucille Marin i udałam się na wschód Francji do mojej rodzinnej wioski. Ester żyła wiele lat, tak więc zebrała dość pokaźny majątk, który należał teraz do mnie. Byłam bogata. Bardzo bogata.

Wysiadłam z mojego ekwipaż zatrzymał się przed moim rodzinnym domem, który wyglądał tak, jak go zapamiętałam. W oczach stanęły mi łzy. Wysiadłam, a moja niebieska sukienka z bufiastymi rękawami, bardzo modna i droga, ułożyła się na mnie od razu perfekcyjnie. Kazałam na mnie czekać, a następnie zapukałam do drewnianych drzwi. Po chwili drzwi lekko się uchyliły, a w szparze pojawiła się twarz młodej dziewczyny.

- Słucham?- spytała zaniepokojona

- Witam, nazywam się Lucille Marin. Czy tutaj zamieszkiwali państwo Maudit?- spytałam z uśmiechem

Dziewczyna powoli pokiwała głową, a ja dalej odgrywałam wymyślone przeze mnie przedstawienie.

- Jestem córką Jane-Ann Nouvelles, kuzynki pani Maudit.- powiedziałam- Moja szanowna mamusia zmarła miesiąc temu, a jej ostatnią wolą było to bym odwiedziła i poznała rodzinę.

Dziewczyna wysłuchała mnie w skupieniu, a następnie otworzyła drzwi i puściła mnie do środka. W środku również było tak jak zapamiętałam, tylko stół był nowy. Dziewczyna wskazała mi miejsce przy stole, a ja, jak przystało na dobrze wychowaną, młodą pannienkę z dobrego domu, uśmiechnęłam się przyjaźnie i uniosłam dumnie brodę.

- Proszę mi wybaczyć- powiedziała i zdjeła fartuszek- Nazywam się Raquel Noble. Jestem córką siostrzenicy świętej pamięci pani Elise.

- Miło mi cię poznać, Raquel- powiedziałam ciepło- Chciałabym się dowiedzieć trochę o państwu Maudit. Pomożesz mi?

- Bardzo chętnie, panienko- uśmiechnęła się ujmująco- Zatrzyma się panienka u nas? Będzie to dla nas wielki zaszczyt.

- Mówi mi proszę Lucille, dobrze? Bardzo chętnie się zatrzymam. mam nadzieje, że nie będzie to kłopot.

Jasnowłosa dziewczyna lekcewarząco machnęłą ręką i usiadła przy stole obok mnie.

- Oczywiście, że nie.- odparła- Niestety o państwu Maudit nie wiem wiele. Po ich śmierci wprowadziłam się tu z mamą, która odeszła pięć lat temu. Została tylko służąca, która była tu za ich czasów. Anne.

Anne. Drogi Boże, to ona jeszcze żyje? Najwyraźniej. Tęskniłam za nią. Pokiwałam głową zapatrzona w punkt na ścianie. Wspomniennia wróciły do mnie. Wychowałam się w tym domu i nawet jeśli chciałabym by fakty były inne, tęskniłam za tym miejscem. Za mamą, Anne. Nawet za tatą. Cieszyłam się, że mogę posłuchać o nich. Co się z nimi działo. Żałuje tylko, że nie byłam z nimi w ich ostatniej chwili życia.

- Będe mogła z nią porozmawiać?- spytałam

- Ależ oczywiście, panienko. Opowie pani więcej o tragicznej śmierci państwa Maudit. Była jej światkiem.

Zaraz, zaraz.

- Tragicznej śmierci?- spytałam zszokowana

- Tak, Lucille. Oni zostali zamordowani. Anne wtedy wyłupiono oczy.

- Kiedy to się stało?- spytałam ostro

- W tysiąc czterysta sześćdziesiątym piątym. W połowie października.

Uciekliśmy wtedy przed Kolem. Wiedział kim jestem. Pani Importante musiała o mnie wspomnieć. Tak mnie ukarał. Poczułam jak coś we mnie pęka. Łzy napłynęły mi do oczu, ale szybko je odgoniłam. Uśmiechnęłam się za to delikatnie, by zachować pozory.

- Chce porozmawiać z Anne. Możesz mnie do niej zaprowadzić?

Raquel posłusznie pokiwała głową, a następnie zaprowadziła mnie do pokoju. W fotelu siedziała siwa saruszka. Nie poznałabym jej. Musiała mieć niemal dziewiędziesiąt lat.

- Anne, masz gościa. To Lucilla Marin, jest rodziną państwa Maudit i chciałaby się dowiedzieć czegoś o ich śmierci. Opowiesz jej?- spytała miło Raquel

Anna powoli pokiwała głową. Uklękłam przy jej fotelu.

- Dzień dobry, Anne- przywitałam się ciepło

- Dzień dobry, panienko- powiedziała słabowito- Opowiem ci. Pamiętam to doskonale. Było strasznie, nigdy tego nie zapomnę.

Na chwilę zamilkła, by znów kontynuować:

- Był wieczór. Pani szyła w fotelu, a pan drzemał. Ja sprzątałam po kolacji. Ktoś najpierw zapukał do drzwi, poszłam otworzyć, ale nim to zrobilam to one wypadł z zawiasów. Pojawiła się ciemna postać, niczym demon o twarzy najpiękniejszego mężczyzny. Mon dieu! Jakże on wyglądał, panienko. Jasne włosy, piękna twarz i zielone oczy, żądne mordu. Powiedział coś w jakimś języku, którego nie zrozumiałam, a potem rzucił się na państwa. Zachowywał się niczym dzikie zwierze, rozszarpał ich i chłeptał ich krew. Gdy już skończył, przyklęknął przy mnie. Leżałam na podłodze i płakałam, panienko. Powiedział, że już nigdy nie zobaczę coś tak złego i pięknego, a następnie wyłupił mi oczy.

Zebrało mi się na mdłości. Oparłam się ręką o podłogę, żeby się nie przewrócić, a w moich oczach zaszkliły się łzy. Oddychałam powoli i głęboko, żeby się nie rozpałakć. Moi biedni rodzice. Co prawda porzucili mnie, wyrzucli z domu, ale i tak ich kochałam. Mimo wszystkiego.

- Taka tragednia, panienko. I to niecały miesiąc po śmierci ich córki- westchnęła Raquel

Nagle żal został przerwany. Bardzo powoli odwróćiłam głowę w jej stronę i wbiłam w nią moje zimne spojrzenia.

- Proszę?- spytałam, a wraczej wysyczałam

Raquel zrobiła krok w tył.

- No, córka państwa Maudit, Lucette. Zmarła na początku października. Jest pochowana na tutejszym cmentarzu.- odparła

Złość mnie zalała. Serce ze wściekłości zabiło szybciej. Moja skóa paliła. Byłam więcej niż wściekła. Wpadłam w furię. Więc nie żyje, tak? Podrobili nawet moją własną śmierć. Aż tak mnie kochali, rozumiem. Cały żal zniknął. Cała miłość do nich też. Pozostała już tylko furia i nienawiść. Nie panowałam nad sobą, emocjie przysłoniły mi świat.

Wstałam na równe nogi. Moja twarz była kamienną maską.

- Nie żyje, tak?- spytałam

- Panienka Raquel już powiedziała- stwierdziła Anne ze stanowczością

Przeniosłam spojrzenie na nią, a staruszka zaczęła się dusić. Chwyciła się za szyję, walcząć o ostanie oddechy. Raquel coś krzyknęła przerażona, ale ja nie zwróciłam na nią uwagi, a ona się nie ruszyła. Anne w końcu się poddała, a ja z satysfakcją patrzyłam jak sinieje, aż w końcu ginie. Wtedy przeniosłam wzrok na Raquel. Wyjęła krzyżyk zza bluzki i zaczęła machać mi nim przed twarzą, krzycząc:

- Disparaître Satan!

Zdenerwowała mnie tym bardziej. Złość nadal pulsowała we mnie i paliła niczym ogień, a ja rozładowałam ją w najprostszy sposób. Spojrzałam na nią, tworząc w głowie odpowiedni obraz. Z nosa i oczu Raquel popłynęła krew. Przerażona zaczęła ją wycierać, wydając dziwne dziwięki. Ale mi było mało. Po chwili zaczęła się nią krztusić. Po niespełna dwóch minutach opadła na podłogę. Martwa.

Ale mi było mało. Chciałam by ci wszyscy, któzy mieli coś wspólnego z zaaranżowaniem mojej śmierci cierpieli. Wyszłam z domu, uprzednio go podpalając, wsiadłam domojego ekwipaż, a następnie ruszyłam w stronę Paryża, zostawiając za sobą trupy, ogień i śmierć.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • wolfie 29.03.2015
    Główna bohaterka i jej uczynki nieco mnie przerażają :) Za to plus dla Ciebie. Na małe błędy przymknę oko. Ode mnie 4 ;)
  • NataliaO 29.03.2015
    A ze mną jest inaczej, mnie jej uczynki czasem się podobają. Końcówka była zajebista. A ja nic nie przymykam bo i tak błędów nie widzę hehe 5:)
  • Angela 29.03.2015
    Rozumiem furię bohaterki, nie mniej jestem trochę przerażona jej postępkiem.
    Całość jak zwykle bardzo ciekawa. : ) 5
  • Neli 01.04.2015
    ciekawe. ode mnie 4 ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania