Poprzednie częściKrople życia, Prolog

Krople życia, 18. Ostrzeżenie i polowanie.

O wpół do czwartej wyszliśmy ze szkoły. My, czyli ja, Lily i Nick. Zdowoleni, że ten dzień się skończył i nadchodzi weekend postanowiliśmy się tradycyjnie udać do kawiarni. Samochód zostawiłam na parkingu przed szkołą z zamiarem odebrania go później. W końcu nawet jeśli będę szła nocą to i tak nic złego mnie nie spotka. Zło to ja.

Smutne, ale prawdziwe. Odgoniłam od siebie nieprzyjemne myśli i ożywiona włączyłam się do rozmowy na temat zakończenia roku szkolnego, które miało odbyć się już za dwa tygodnie. Na wakacje byliśmy już umówieni w czwórkę. Nasza paczka plus mój chłopak mieliśmy udać się do Nowej Zelandi. Byłam tak jakieś sto lat temu, ale co z tego. Chodziło raczej o przyjemne spędzenie czasu. Oczywiście powinnam postawić sobie pytanie: Czy kocham Andrew? I kolejne: Czy mogę być szczęśliwa w jego towarzystwie, pozwalając mu myśleć, że tak?

Pokręciłam głową, odganiając to wszytsko od siebie i omało nie zabiłam się, potykając się w szpilkach. Podtrzymał mnie Nick.

- Uważaj, skarbie. Szkoda by było zmasakrować taką piękną twarzyczkę- powiedział, a później dodał- A nie. Jednak nie szkoda.

Wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się.

- Och, Nicki. Przyznaj, że byś tęsknił.

- Szalenie, Marin- pokiwał głową- I nie mów do mnie ,,Nicki"!

Lily wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

- Pamiętaj, Nick, że jutro idziesz ze mną na zakupy. No, ze mną i z naszą małą Lucy.

- Pamiętam doskonale, Grey. Cały czas o tym gadasz, więc nie da się zapomnieć.

- Co ja poradzę, że się ekscytuje?! Ten Matt mnie zaprosił.

Była podekscytowana. Wywróciłam oczami, co wydało się takie normalne.

- Mam Cię walnąć i Ci przypomnieć, że to ty jesteś gwiazdą, więc byłby kretynem, gdyby cię nie zaprosił?- spytałam z cieniem uśmiechu.

- Odezwała się, królowa- zakpił Nick

Uśmiechnęłam się dość ironicznie. Nawet nie wiesz jak blisko jesteś prawdy, mój drogi. Gdyby nie Kol, który w 1678 pojawił się we Francji, może byłabym królową. Choć bardziej prawdopodobnie jest to, że w końcu zostałabym kochanką Ludwik XIV. Okres ten pamietam jak przez mgłę, gdyż byłam zamroczona żądzą krwi. Tak, to był najciemniejszy okres mojej egzystencji. Czas przed poznaniem Enzo.

- Hej, Wasza Wysokość. Znów się zamyśliłaś- powiedziała Lily i dała mi lekkiego kuksańca

Oprzytomniałam. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że już jesteśmy przed kawiarnią. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na stałym miejscu w kącie przy oknie. Młoda kelnerka zjawiła się od razu. Standardowo zamówiliśmy dwie czarne herbaty z limonką i brzoskwinią dla moich przyjaciół i pomarańczową latte z obniżoną zawartością kofeiny dla mnie.

- Jutro wieczorem jest ognisko na działce Butlera poza miastem- powiedziała Lily- Wybieramy się, prawda?

- A czy nasza królowa pozwoliła nam przegapić jakąkolwiek imprezę?- spytał retorycznie Nick

- Nie- odparłam i zaśmiałam się lekko- Królowa i jej świta muszą się pokazać na melanżu- mrugnęłam do nich

Cała nasza trójka wybuchła śmiechem, przyciągając uwagę innych osób w kawiarni.

- Widzę, że wam wesoło. Mogę się dosiąść?

Podniosłam głowę i omal nie padłam ze zdziwienia. Lily również, podniosła wzrok , a jej oczy błyszczały. U Nicka było podobnie.

- E...Enzo? Co ty tu robisz?

Mój naprawdę stary przyjciel uśmiechnął się smutno jak to miał w zwyczaju.

- Jestem przejazdem. Pomyślałem, że się przywitam.

Jeszcze chwilę zdziwiona się w niego wpatrywałam, a później odchrząknęłam.

- Jasne, przysiądź się.

Enzo zajął wolne miejsce między mną, a Lily. Dziewczyna wydawała się być w siódmym niebie. Wspomnienie wyglądał jak człowiek tego wieku. Sprane jeansy, biały podkoszulek i czarna bluza.

- Enzo to Lily Grey i Nick White, moi przyjaciele. Chodzimy razem do szkoły. Kochani, to Enzo Rodriguez, mój... Mój starszy brat.

- Nie wspominałaś, że masz brata- Lily zmarszczyła brwi

Żeby tylko jednego, ale wszyscy są już martwi, kochanie!

- Nie wspominałaś, że masz tak przystojnego brata- powiedział równocześnie z nią Nick

Usta Enzo drgnęły w uśmieszku.

- To bardzo podobne do mojej siostry- powiedział to z lekkim rozbawieniem- Zapomina o mnie często.

- Bo tak rzadko mnie odwiedzasz- odgryzłam się, również dobrze się bawiąc- Tak właściwie co Cię tu sprowadza?

- Przyjechałem cię odwiedzić- wzruszył ramionami- Dawno się nie widzieliśmy.

Yhy, od wojny secesyjnej. Szmat czasu. Wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się.

- Więc? Jesteś bratem Lucy?- Lily odzyskała głos

- Starszym- pokiwał głową- O parę lat, studiuję w stolicy historię.

Co jak co, ale ją znasz. W końcu połowę jej przeżyłeś sam. Pomińmy też fakt, że to ja jestem starsza od niego. Jakieś dwadzieścia lat. Spojrzałam na Enzo, który wdał się w rozmowę z moimi przyjaciółmi. Z wyglądu nic, a nic się nie zmienił. Nadal miał brzoskwiniową cerę, czarne oczy i ciemnobrązowe włosy do nasady karku oraz lekki zarost.

- Enzo? Nie chce się czepiać, ale o co chodzi?- przerwałam ich konwersację- Rzadko przyjeżdżasz, twoja wizyta musi mieć powód.

- Nasz stary znajomy jest w mieście. Myślę, że powinnaś o tym wiedzieć, bo on wie, gdzie jesteś i zmierza cię odwiedzić- powiedział, patrząc mi w oczy

Krew zakrzepła mi w żyłach, zbladłam, a głos uwiąz mi w gardle. Enzo wpatrywał się w moje przestraszone oblicze beznamiętnie. Niczym nie wzruszony. Jak zawsze był oazą spokoju. Lily zauważyła zamianę w moim nastroju, ale Nick wydawał się niewzruszony.

- Jakiś twój dawny znajomy? Patrząc po tym jak wygląda twój brat, z chęcią go poznam- paplał

- Zamknij buzie, Nick!- warknęłam nie mniej przestraszona co wkurzona

Chłopak natychmiast zamilkł zdziwiony i urażony. Spojrzałam na Enzo.

- O jakim znajomym mówisz?!- warknęłam w jego stronę, a kiedy nie odpowiedział uderzyłam pięścią w stół i wrzasnęłam- O jakim do jasnej cholery?!

- Uspokój się...-zaczęła Lily, ale rzuciłam jej ostrzegawcza spojrzenie.

Po chwili znów spojrzałam na Enzo. Jeśli ta marna namiastka człowieka zaraz mi nie odpowie to nie ręcze za siebie!

- Chłopak od naszyjnika- powiedział cicho

Cała złość zniknęła, a zastąpiło ją przerażenie. WIelkie krople deszczu uderzały w szyby, niebo było spowite mrocznymi chmurami, a na dworze było ciemno. Oberwanie chmury.

A więc Kol znów mnie znalazł. Muszę wyjść stąd teraz i już. I uciekać jak najdalej. Czy to się nigdy nie skończy? Przeniosłam wzrok na Enzo i wyszeptałam dziękuję, a następnie zerwałam się z miejsca i wybiegłam z kawiarni na deszcz. Rozglądnęłam się przerażona. Usłyszałam, jak drzwi za mną trzaskają.

- Lucy? Co się dzieje?

Lily i Nick wyszli za mną z kawiarni. Pobiegłam za kawiarnie, nie chcąc stać na widoku, modląc się żeby dali mi spokój. Nie chce ściągać na nich niebezpieczeństwa. Ale poszli za mną.

Byłam już cała mokra od deszczu, włosy przylepiały mi się do twarzy, a ubrania były ciężkie i nieprzyjemne.

- Lucy, co się dzieje do cholery?!- spytała Lily, stając przede mną

Ale ja nie odpowiedziałam. Moje spojrzenie przykuły dwie osoby, które pojawiły się przy wejściu do uliczki. Uzbrojeni dwaj postawni mężczyźni, wpatrujący się we mnie przekrwionymi oczami. Nie musiałam pytać, by wiedzieć, że nasłał ich Kol. Tak chcesz grać? Proszę bradzo. Zacznijmy grę.

 

W końcu zaczyna się zabawa ;)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Angela 17.10.2015
    W tym rozdziale podobało mi się wszystko, czy były błędy to szczerze, nie wiem.
    Drżę z niecierpliwości co będzie dalej :) 5
  • Katerina 17.10.2015
    Dziękuję Angela :)
  • wolfie 17.10.2015
    Rozdział ciekawy, aczkolwiek całkiem sporo znalazło się w nim literówek. Przejrzyj jeszcze raz tekst i postaraj się je wyeliminować, gdyż nieco rażą w oczy ;) Mimo tego, za to, co się działo w rozdziale, zostawiam 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania