Poprzednie częściKrople życia, Prolog

Krople życia, 9. Żądza krwi

- Więc chce pani pochować na moim cmentarzu brata, lady Marin?

Właściciel cmentarza był już starszym mężczyzną, na oko miał osiemdziesiąt lat. Jego włosy, a było ich niewiele, były siwe, a oczy czarne, pozbawione błysku. Siedziałam na wygodnym fotelu w jego gabinecie, ubrana w jedną zmoich najnowszych sukienek. Granatowa z zwiewnymi rękawami. Bardzo ładna i droga, przede wszystkim. Mężczyzna usiadł przy biurku i złożył razem ręce.

- Owszem, ale mam również ukryty cel, panie Glacé- uśmiechnęłam się uroczo

Odwzajemnił mój uśmiech i spojrzał na mnie zainteresowany rozwinięciem mojej odpowiedzi. Kiedy jednak nic nie dopowiedziałam, spytał:

- Jaki to, mademoiselle?

Uśmiechnęłam się tajemnicco, a następnie zakręciłam sobie jeden z moich jasnych loków wokół palca. Kiedy mężczyzna zaczął się niecierpliwić, odpowiedziałam:

- Przyjechałam odwiedzić grób rodziców, są tu pochowani- odparłam

- Rozumiem. Jak dawno umarli, jeśli mogę spytać?

- Mam wrażenie, że to było wczoraj- uśmiechnęłam się lekko ironicznie

Pan Glacé pokiwał głową ze zrozumieniem, a ja byłam co raz bardziej podekscytowana. W ostatnich pięciu przypadkach też tak świetnie się bawiłam, drocząc się z ofiarą i odstawiając teatrzyk. Wczoraj wymordowałam całą rodzinę córki współpracownika mojego ojca. Przed wczoraj zabawiłam się z potomkiem najlepszego przyjaciela ojca, a później torturowałam go całą noc.

- Jak się nazywali rodzice, mademoiselle? Może pomogę, zaprowadzę.

- Dziękuję, z chęcią przyjmę pomoc takiego gentelmena jak pan- przybrałam swój kokietyjny ton, a mężczyzna napuszył się jak paw- Elise i Jacques Maudit.

Jego szeroki uśmiech zbladł.

- Niemożliwe- powiedział ostro- Proszę sobie nie robić żartów, lady Marin!

- Ja nie żartuje, monsieur- powiedziałam spokojnie- Moi rodzice to państwo Maudit. Jestem pewna, że ich pan pamięta. Pański ojciec był blisko z moim. Na pewno był pan na pogrzebie.

- Byłem też na pogrzebie ich córki!- powiedział ostro

Zaśmiałam się delikatnie i dźwięcznie.

- Tak, to dlatego tu jestem. Widzi pan, nikt nie lubi jak się go bezpodstawnie uśmierca, prawda, monsieur?

Mężczyzna zerwał się na równe nogi. Ja nadal siedziałam. Był śmiertelnie blady.

- To niemożliwe- wyszeptał- Wyglądasz młodo, a powinnaś być staruszką.

Zmarszczyłam brwi.

- Jak na to spojrzeć to rzeczywiście nie żyje. W jakiś sposób.

Wstałam i zaczęłam przechadzać się po gabnecie.

- Zostałam zabita i wskrzeszona później, niż wyprawiono mi pogrzeb. Mój szanowny ojczulek wyrzucił mnie z domu, a później zrobił mi takie świństwo. A później zginął, bo jakiś rozwścieczony na mnie demo przyszedł mnie ukarać.- uśmiechnęłam się kpiąco- Nie wyszło mu.

Przekręciłam klucz w zamku, zamierzając dokończyć dzieła.

Co roczny czerwcowy bal w Paryżu jest największym wydarzeniem w roku, zbiera się tam sama śmietanka towarzyska, a w tym roku zaproszono także lady Marin, któa najwyraźniej wpała w oko synowi organizatora, panu Cheavalerie.

W bogato zdobionej sukni do ziemi w kolorze krwi weszłam na sale. Większość osoób nie tańczyła, tylko rozmawiała. Bal to za dużo powiedziane.

Kiedy weszłam spojrzenie zgromadzonych osiadło na mnie. Byłam nowa w Paryżu, rodowita Angielka, za którą się podałam. Pan Cheavalerie podszedł do mnie i użyczył mi swojego ramienia, by następnie poprowadzić mnie na parkiet.

- Wygląda pani przepięknie, lady Marin- powiedział z szerokim uśmiechem

Muszę przyznać, że pan Cheavalerie był przystojnym młodym mężczyzną, liczącym sobie dwadziesia lat o lekko kręconych, kasztanowych włosach, zielonych oczach i imponującym wzroście.

- Dziękuje, panu- uśmiechnęłam się uroczo- Jest pan bardzo miły.

- Nietrudno jest być miłym dla takiej piękności.

Uśmiechnęłam się, teraz w bardziej uwodzicielskki sposób. Po odtańczonym tańcu i rozmowie z kilkoma możnymi panami, pan Cheavalerie zaproponował mi spacer. Zgodziłam się.

Wolnym krokiem przechadzaliśmy się alejkami. Granatowe niebo pokryte było gwiazdami, a księżyc patrzył na nas z góry. Lekki, chłodny wiatr owiewał moją twarz. Było raczej duszno, każdy jego powiew był orzeźwiający.

- Mademoiselle, muszę ci coś wyznać. - powiedział nagle pan Cheavalerie

Zatrzymałam się więc i spojrzałam na jego twarz, którą oświetlał księżyc.

- Odkąd panią zobczyłem, nie mogę myśleć o nikim innym- powiedział- Jest pani najpiękniejszą i najwspanialszą istotą chodzącą po tej ziemi o czystym sercu...

- Niech pan skończy, jestem zażenowana!- rozazałam ostro

Nie, to nie może się zdarzyć. On nie może tak mówić.. Powróciły do mnie wyrzuty sumienia. Zobaczyłam w umyśle twarz, każdej mojej ofiary.

- Daj mi skończyć- poprosił- Pragnę wyznać, że jestem w pani szaleńczo zakochany.

- Niech pan tak nie mówi, bo gada pan bzdury.- zdenerwowałam się, a głos mi zadrżał

- Nawet jeśli pani nie chce żeby tak było, mademoiselle, to taka jest prawda. Kocham panią- powiedział

Coś we mnie pękło. W oczach zaszkliły mi się łzy.

- Gdyby pan mnie znał, panie Cheavalerie, to by tak pan nie mówił- powiedziałam cicho

- Nonsens.- stwierdził- Znam panią. A jeśli nie to proszę mi powiedzieć. Kocham panią i nic tego nie zmieni.

Nie wiem czemu, ale poczułam wewnętrzną potrzebę powiedzenia mu prawdy. Jego słowa poruszyły coś we mnie i naiwnie wierzyłam, że on na prawdę mnie kocha.

- Jestem morderczynią. Zabijam, żywię się ludzką krwią i jestem skazana na życie wieczne, mój drogi. Nie znasz mnie w ogóle- powiedziałam, a po policzku popłynęła mi łza

Mężczyzna na początek trochę zbladł, a później zrobił krok w tył. Przestraszyłam go. Nie dziwię się, ale poczułam rozczarowanie. Jego słowa były puste, jak większości ludzi. Bez znaczenia. Teraz się zdenerwowałam. Znów owładną mną gniew.

- Więc nie mów do diabła pustych słów, których nie zamierzasz spełnić. Wy wszyscy kłamiecie! Mój ojciec kłamał, moja matka kłamała! Pogrzebali mnie żywą! Wyrzucili z domu! Potem Ester mnie zmieniła, żeby porzucić swoje życie, które jej niesatysfakcjonowało, a ja miałam się męczyć! Wszyscy dokoła kłamią!

W przypływie furi wyciągnęłam rękę gwałtownie do przodu, a kiedy ją cofnęłam, trzymałam w dłoni jeszcze bijące serce Cheavalerie. I nie żałowałam. Nic nie czułam. Po prostu cieszyłam się widząc krew na swoich rękach i ciało mężczyzny pod moimi nogami. Co więcej, pragnęłam jeszcze.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • wolfie 01.04.2015
    Bardzo dobre opisy :) Wpadło Ci trochę literówek, ale przymknę na to oko. Fajnie podkreślasz zmianę głównej bohaterki :) Czwóreczka ode mnie.
  • NataliaO 01.04.2015
    - Zostałam zabita i wskrzeszona później, niż wyprawiono mi pogrzeb. Mój szanowny ojczulek wyrzucił mnie z domu, a później zrobił mi takie świństwo. A później zginął, bo jakiś rozwścieczony na mnie demo przyszedł mnie ukarać.- uśmiechnęłam się kpiąco- Nie wyszło mu. - bOMBA :) BARDZO dobrze się czytało mi. 5:)
  • Neli 04.04.2015
    Nie które fragmenty są okrutne. Najbardziej podoba mi się ostatni akapit. Ładnie dobrałaś słowa ;) ode mnie 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania