Poprzednie częściKrople życia, Prolog

Krople życia, 7. 5 czerwca 1535 roku- śmierć i nowa Powierniczka

Zapadł już zmierzch, kiedy wyszłam z willi na piaszczystą plaże. Ester w siedziała na piasku w koszuli nocnej i nieprzytomnie wpatrywała się w niknące za hotyzontem słońce. Siedemdziesiąt lat i nic się nie postarzała. Z reszta tak jak ja.

Lata mijały, a ja nadal wyglądałam jak wyrzucona przez rodziców siedemnastolatka. Włosy mi rosły tak jak i paznokcie, ale nie pojawiały się zmarszczki i inne niedoskonałości, które przychodzą z czasem. Aktualnie mieszkaliśmy w Hiszpani. Ester ze Stefano udawali katolików, gdyż ten kraj nieprzyjaźnie patrzył na inne wyznania. Po powstaniu reformacji, aktywnie wziął udział w zwalczaniu ,,tych pogan". Czy ja udawałam, że jestem katoliczką? Nie wiem. Nie wiem już w co wierzyłam.

Lata mieszkalśmy w Angli, gdzie czasy były raczej burzliwe. Henryk VIII był porywczym królem.

Przez te wszystkie lata doskonaliłam swoją wewnętrzną moc. Teraz cały czas mam ,,otwarty umysł". Moja wyobraźnia rozwija się i zaklęcia rzucane przeze mnie są co raz to doskonalsze. Włożyłam w to dużo pracy.

Renesans przeminął i nastał barok. Całe to przeładowanie złotem i szlachetnymi diamentami.

Usiadłam na piasku obok Ester. Było gorąco, ale nastawała noc i niedługo powietrze się ochłodzi. Siedziałyśmy przez chwilę w milczeniu.

- Mam złe przeczucia, Lucette- powiedziała

Spojrzałam na nią pytająco.

- To znaczy, że nie wiem o co chodzi, ale mam złe przeczucia.

Wszystko oczywiście zrozumiała. Od spotkania Ester stałam się strasznie ironczną osobą. Ale przeżyłam siedemdziesiąt lat, czego się spodziewać. Po takim czasie człowiek uczy się dystansu do życia i siebie, trudno go zaszokować.

- Lucette- Ester spojrzała na mnie, a w jej oczach krył się niepokój.

Mówiła poważnie. Skupiłam się i pozbyłam się resztek wesołości. Bardzo chciałam zrozumieć co ma mi do przekazania, a przy Ester bywa to czasem trudne. Ale tym razem była niezrozumiała jak nigdy. Sięgnęła do zapięcia naszyjnika i zdjęła go, a następnie wręczyła do ręki.

- Co... Co ty wyrabisz?- spytałam

- Przekazuje ci go.- odparła tak normalnie, jakby mówiła o pogodzie- Jest twój, bella piccolo. Jesteś trzecią i ostatnią powierniczką.

Przez chwilę wpatrywałam się w nią otumaniona.

-Sacré nom d'un dieu!- zdenerwowałam się- Sacredieu! Oszalałaś, kobieto?! Nie możesz tak...

- Po to cię przemieniłam, Lucette. Ja już nie chce dalej uciekać Robię to od czterystu dwudziestu pięciu lat. Poza tym mam złe przeczucia, a naszyjnik musi być bezpieczny.

- Skazujesz mnie na wieczną ucieczkę- łzy zaszkliły się w moich oczach

- Przemieniając cię, już cię skazałam- powiedziała, po czym wstała z ziemi i skierowała się w stronę domu

Ja zostałam na plaży, ściskając w rękach naszyjnik. Rozmyślałam całą noc. Sprawdzałam wszystkie za i przeciw. O świcie dopiero podjęłam decyzję. Drżącą ręką zapiełam naszyjnik na szyi, a kamień rozbłysł intensywnym, czerwonym światłem po czym po chwili wrócił do normalności. Ma teraz nową właścielkę. Jestem nową powierniczką. Wstałam i szybkim krokiem ruszyłam stronę domu. To, co tam zastałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Poprzewracane meble. Zdemoloany salon i rozczłonkowany Stefano na podłodze.

- Ester- szpenęłam przerażona i wbiegłam po schodach na górę, po drodze potykając się o coś, co kiedyś było meblami, a teraz kupą drewna.

Przeszukałam wszystkie pokoje, aż w końcu wyszłam na balkon. Leżała tam, na dole. Na zielonej trawie. Nie wiele myśląc c robię zeskoczyłam z balkony, lodując gładko na dwóch nogach, i podbiegłam do niej. Przyklęknęłam obok i delikatnie podniosłam jej głowę, kładąc sobie na kolanach.

- Ester.

Po policzkach popłynęły mi łzy. Jej twarz była zmasakrowaną krwawą miazgą. Oddychała ciężko, ale za chwilę miało się to skończyć. Jej serce biło co raz wolniej. Mówiła, że jesteśmy nieśmiertelne. Jak on ją zabił?

- On cię szuka- wyszpetała- On wie.

A później jej brązowe oczy straciły blask i zamarły. Klatka piersiowa przestała się unosić, a serce zrobiło ostatnie ta-dam!, a następnie zamilkło. Dusza z niej uleciała. Umarła.

Po policzkach płynęły mi potoki łez. Nie mogę jej tak zostawić. Zaciągnęłam jej ciało na plażę, a następnie ułożyłam z drewna tratwę. Dzięki mojej mocy umieściłam ją na niej, a następnie podpaliłam i posłałam w morze. Pogrzeb godny królowej. Pożegnałam ją. Straciłam ostatnią osobę na której mi zależało. I jej ostatnie słowa. Kol o mnie wie.

Nie mogłam zostać w Hiszpani, mimo, że zaczęłam uważać ją za dom. Otarłam łzy i zamknęłam kamień w dłoni. Żal za Ester pozostał we mnie, ale odzyskałam zdolność logicznego myślenia. Przez siedemdziesiąt lata Ester trzymała mnie na krótkiej smyczy, kontrolując wszystko co robię. Mimo, że była dla mnei jak starsza siostra i jej strata bolała, patrzyłam pozytywnie w przód. Wrócę do Francji.

Czas zacząć żyć.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • wolfie 26.03.2015
    Odnośnie faktów historycznych czepiać się nie będę, bo się na tym nie znam ;) Rozdział podobał mi się, choć zdarzyło Ci się kilka literówek. Jestem ciekawa, jak dalej potoczą losy głównej bohaterki. Ode mnie 4 :)
  • Angela 26.03.2015
    Następny bardzo dobry rozdział, czytałam z zapartym tchem, i nie mogę doczekać
    się następnego. : ) 5
  • Prue 26.03.2015
    Opowiadanie przykuwa uwagę. Bohaterka jest osobą z krwi i kości. Błędy czy niedociągnięcie nie przeszkadzały mi. Treść bardzo ciekawa. Ode mnie 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania