Poprzednie częściKrople życia, Prolog

Krople życia, 17. Normalne życie- 2003 rok.

Sydney. Australia. Liceum.

Co mi odbiło, żeby do niego pójść? Myślę, że chciałam po prostu normalnego życia. Mieszkałam sama, na wywiadówkę hipnotyzowałam moją sąsiadkę, by udawała moją mamę. Pierwsza klasa, a ja już zdobyłam popularność, chłopaka i oddanych przyjaciół. Żyłam jak normalna nastolatka, którą nigdy nie byłam. Ale teraz, kiedy zadzwonił budzik chciałam po prostu umrzeć.

Na szczęście nie było na to szans, bo jestem nieśmiertelna, a o Kolu nie słyszałam od czasu wojny secesyjnej.

Jednak po stoczonej walce wstałam z łóżka i boso przeszłam po pokoju, następnie przechodząc do kuchni. Byłam bogata, więc bogato mieszkałam. W jednym z najbardziej ekskluzywnych apartamentów w Sydney. Z lodówki wyciągnęłam jabłko i torebkę z krwią. Jabłko zjadałam od razu, krew przelalałam do kubka i podgrzałam ją, a następnie wypiłam.

Następnie przeszłam do łazienki, gdzie wzięłam odświeżający prysznic, a potem przebrałam się w pasteloworóżową sukienkę przed kolana z krótkim rękawem i wysokie, białe szpilki. Walczyłam o prawa kobiet, żeby teraz chodziły jak ladacznice. Czasem wstydze się za siebie. Pomalowałam się i chwyciłam za moją torebkę, a następnie wyszłam z domu. Wsiadłam do swojego czerwonego porshe i ruszyłam ulicami Sydney. W szkole zaparkowałam na swoim stałym miejscu.

Gdy tylko moja noga stanęła na betonie podbiegła do mnie przyjaciółka. Lily Grey, brzoskwiniowa cera, brązowe oczy, proste, brązowe włosy do pasa, szczupła, 172 centymetry wzrostu.

- Lucy, skarbie- przytuliła mnie mocno, a ja uśmiechnęłam się pod nosem- Myślałam, że dziś się nie pokażesz.

- Ja też, ale przemogłam wewnętrznego lenia- zaśmiałam się- Gdzie Nick?

Nick White, mój przyjaciel gej. Pamiętam czasy kiedy za homoseksualizm stawiano przed katem.

- Będzie dopiero na drugą lekcje. - odparła Lily i ruszyłyśmy w stronę nowoczesnego, białego budynku

Weszłyśmy do środka i przeszłyśmy jasnym korytarzem, a następnie zatrzymałyśmy się przy szafkach, gdzie poprawiłam makijarz i wzięłam potrzebne mi na dzisiaj książki. Następnie, jak dwie królowe szkolnych korytarzy, ruszyłyśmy przed siebie. Zatrzymała mnie jedna dziewczyna, pytając czy dziś mamy trening. Z uśmiecham na twarzy odpowiedziałam:

- Będzie jutro.

A następnie ruszyłam w dalszą drogę. Doszłam do klasy, gdzie przywitała mnie uśmiechnięta nauczycielka mimo, że się spóźniłam. Tak. To było moje normalne, szczęśliwe życie. Po po pięciuset piędziesięciu latach osiągnęłam ten cel.

 

Krótki, dość słaby rozdział, który ma nas przygotować na kolejne wydarzenia :)

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • wolfie 16.10.2015
    Rozdział ten odebrałam jako przystopowanie akcji, wstęp do "czegoś większego". Było kilka literówek w tekście. Zostawiam 4 :)
  • Angela 16.10.2015
    Nie mogę uwierzyć że Lucy przystosowała się do normalnego życia : ) 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania