Poprzednie częściKrople życia, Prolog

Krople życia 13. Decyzja i dwaj kochankowie

W lesie było bardzo ciemno i mroczno. Pewnie też niebezpiecznie. Czy na tych ziemiach są wilki? Wilkołaki pewnie nie. Wyczułabym. Całkowicie pozbawione magii miasteczko. Nie licząc mnie, oczywiście. Uroczo.

Drzewa rzucały długie cienie na drogę, księżyc świecił, oświetlaając mi twarz i nadając jej trupiobiały kolor. Gdzieniegdzie słyszałam pochukiwanie sów i szum wiatru, który kołysał gałęziami drzew. Księżyc oświatlał jeszcze jedną rzecz.

Mężczyznę leżącego na środku drogi nieruchomo. Wyglądał na martwego, ale jakby przyjrzeć się lepiej, widać niewielki ruch klatki piersiowej, unoszącej się, gdy oddychał. Ale to mogłam dostrzec tylko ja, stojąc nad nim.

Powóz zatrzymał się, a ja wymusiłam na sobie łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach. Podbiegałam do drzwiczek.

-Proszę, pomóżcie mi!- powiedziałam szybko, panikując

Mężczyzna wyjrzał przez okno, spoglądając na mnie zaniepokojony.

- Co się stało?- spytał- Co pani robi tu sama w nocy?

- Mój mąż... Tam! O Boże... Pomóżcie!

Podbiegłam w stronę ciała. Mężczyzna wysiadł z karocy, a jego stangred podbiegł do ciała. Znalazłam się za nim i osuszyłam, a następnie odrzuciłam zwłoki na bok, nim bogacz zdążył się obrócić.

Kiedy zobaczył, że nie widać nikogo prócz ciała na drodze zawahał się. Ale nie dałam mu szans na ucieczkę, gdyż pojawiłam się przed nim, a twarz miałam całą umazaną w krwi.

Krzyknął, nim skręciłamjego kark, a następnie pożywiłam się nim. Dziś wypadał ten dzień w miesiącu, kiedy musiałam napić się krwi. Nie miałam wyboru. A przynajmniej i Greg się czegoś nauczy.

Włałśnie, Greg.

Odwróciłam się w stronę ciała. Teraz już siedział i z przerażeniem się we mnie wpatrywał. Podeszłam do niego lekkim krokiem, a ten w tym czasie wstał na nogi.

- Rozumiesz, jak będziesz to robić, gdy cię przemienie w wampira?- spytałam

Pokiwał głową, nadal przerażony. Uśmiechnęłam się z satysfakcją, a następnie złapałam go za jego biała koszulę i przyciągnęłam do siebie.

- Pocałuj mnie.

Drżącą ręką wyją chusteczkę, ale wyrwałam mu ją i odrzuciłam na bok.

- Skosztuj tego. Pokaż, że jesteś gotowy.

Z wyraźnym obrzydzeniem nachylił się nade mną i złączył nasze usta. Dość szybko jednak zapomniał o swoim wstręcie, zatracając się w tym doznaniu. Uśmiechnęłam się pod nosem, zadowolona, że tak na niego działam.

Tak, zdecydowałam się spełnić jego prośbę. Może i był to błąd, ale byłam w nim zakochana i podatna w pewnien sposób na jego wpływ. Już kiedyś przemieniłam grupkę osób w wilkołaki, więc czymże miałby być ten wyczyn. Niczym. Ziarenkiem piasku na pustyni. Żeby zabrzmiało bardziej poetycko mogłabym powiedzieć, że ziarenkiem piasku na pustyni moich zbrodni, ale nie bawmy się w poezję.

Wróciliśmy do rezydencji, trzymając się za ręce. Jak na prawdziwego gentelmena przystało odprowadził mnie pod drzwi mojej komnaty. Tam się zatrzymał.

- Dziękuję i dobranoc- powiedział i złozył delikatny pocałunek na moim policzku

Wywróciłam oczami, a następnie złapałam go za koszulę, przyciągająco do siebie.

- Nie graj już takiego cnotliwego- uśmiechnęłam się lubieżnie, a następnie złączyłam nasze usta, wciągając go do środka.

 

Kiedy wyszedł z mojej komnaty uśmiechałam się. Było w jakiś sposób wyjątkowo. Był czuły i delikatny. Wyszłam z łóżku i wyjrzałam przez okno na pogrążony w mroku las. Widok był piękny i w jakiś swój sposób surowy, niebezpieczny.

Usłyszałam jak za mną trzaskają drzwi. Odwróciłam się, by spojrzeć kto jest na tyle niekulturalny by nachodzić mnie w środku nocy. Na pewno nie była to Mery, ona pukała. A co jeśli to...

Ktoś mnie pochwycił w swoje ramiona, a następnie z brutalnością i zachłannością pocałował. Oparłam się, ale później, gdy zrozumiałam kto to, rozluźniłam się. To nie Kol. Cholera, ale mnie przestraszył.

- Damien... Stop!- odepchnęłam go od siebie

Zdziwiony spojrzał na mnie.

- Mówiłaś, że będę później mógł przyjść-powiedział zraniony

Och! I co jeszcz?! Ślubu mu nie obiecywałam!

- Nie pomyślałeś, że dama czasem nie ma ochoty?- spytałam, patrząc na niego surowo

- Lucille... Nie wygłupiaj się- powiedział- Pragnę cię tu i teraz.

Wywróciłam oczami i wzięłam głęboki oddech, aby nie rozszarpać go na strzępy. Po krwi zawsze odbierałam wszystko trzy razy mocniej.

- Damien, wyjdź- powiedziałam głosem nieznoszącym sprzeciwu

- Ale... Lucille...

- Wyjdź. Powtarzam to po raz ostatni.

Zraniony, szybkim krokiem opuścił pokój. Ja po prostu nie mogłam, nie byłam w stanie znieść jego dotyku, tuż po tym jak dotykał mnie Greg. Nigdy nie czułam nic podobnego.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • wolfie 24.09.2015
    Lubię stworzoną przez Ciebie bohaterkę, jest taka drapieżna i groźna. Radzę Ci, byś przejrzała tekst w poszukiwaniu literówek. Zostawiam 4 :)
  • Ciekawy sposób opisywania, jak np. wprowadzenia mężczyzny leżącego na drodzę. Zamiast to po prostu napisać, użyłaś ciekawego sposobu, żeby go tam "położyć", to się chwali. Opróćz literówek i interpunkcji całkiem ciekawie, będę śledził i zapraszam do zapoznania się z moją twórczością. Pozdrawiam!
  • Angela 24.09.2015
    Drobne literówki mi nie przeszkadzały. Jak zwykle wciągające, i lekko napisane 4 : )
  • Chris 25.09.2015
    Pozwól tylko, że się zapowiem ;) Jak tylko znajdę dłuższą chwilę to przejrzę Twoją twórczość. Do napisania ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania