Krople życia, 4. 12 października 1456 roku- przemiana
Cztery następne dni spędziłam z Ester, ale ta ogarniczała się i nie dzieliła się ze mną swoimi poglądami. Zamiast tego odwiedzałyśmy różnych obywateli rzymskich, poznawałam szlachciców i biskupów. Mój urok osobisty otwierał przede mną wiele drzwi, oczarowywałam każdego. Kiedy wczoraj Rafael z uśmiechem oznajmił, że wpadłam w oko jednemu z szlachciców. zamilkałam na większą część wieczoru. Z jednej strony hrabia Croce był ujmującym, młodym człowiekiem i moja przyszłość z nim wygląda kiwtnąco. Z drugiej storny nie tak widziałam siebie. Nie chciałam dzieci, męża, rodziny. Chciałam zachować swoją niezależność.
Kiedy wieczorem do moich drzwi zapukał Stefano i powiedział, że Ester chce się ze mną zobaczyć byłam zdziwiona. Rozstałyśmy się w końcu niecałe kilka godzin temu, a godzina była późna. Nie mniej ubrałam na siebie szlafrok i wyszłam z pokoju za Stefano.
Korytarze były ciemne i tyllko lampa, którą niósł Stefano dawała słabe światło. Było pewnie przed północą. Miałam gęsią skórkę i wrażenie, że pakuje się w coś niedobrego.
Stefano zapuał w drzwi i nie czekając na odpowiedź otworzył je i wszedł. Podążyłam za nim.
Ester stała na środku pokoju w długiej koszuli nocnej z rozpuszczonymi włosami, które falowały się lekko na końcach. W pokju pachniało ziołami. Miętą, szałwią i rumiankiem oraz różą. Zauważyłam moździeż w którym leżały jeszcze nie roztarty bluszczyk kurdybanek, czarny bez i jemioła. Zapalone były świeczki, a na podłodze widniał nakreślony krąg. Czerowony krąg. Ester miała ciasno obwiązany nadgarstek. Co tu się działo?
Byłam przerażona i miałam wielką ochotę rzucić się do ucieczki.
- Dziękuje, Stefano. Możesz już iść- powiedziała Este z uśmiechem
Stefano wyszedł i zamknął drzwi, zostawiają mnie samą. Byłam na prawdę przerażona. Z kim ja się zadałam?
- Spokojnie, Lucette- zaśmiała się Ester- Jesteś tak zdenerwowana, że aż się trzęsiesz. A może jesteś przerażona? Nie bój się. Nie skrzywdze cię przecież. Powinnaś mi bardziej ufać.
Powinnam? Mój mózg przestał pracować, wpatrywałam się w nią przerażona. Ten widok mnie szokował i chyba miałam peewłne prawo być zszokowana. Prawda?
- Czy... - przęłknęłam ślinę- Czy ty czarujesz?
Ester uśmiechnęła się szeroko.
- Dobry Boże, Lucette. Jesteś taka urocza- stwierdził- A na co ci to wygląda? Myślisz, że będziemy się pojedynkować? Potrafisz być głupiutka, moja droga. Bardzo dziecinna.
Uraziła mnie. Lekko zadrapała moją dumę, a byłam bardzo dumną osobą.
- Jestem niewiele młoda od ciebie, Ester- powiedziałam
- Nie, Lucette. Ja mam trzysta pięćdziesiąt pięć lat.- powiedziała poważnie, a ja rozdziawiłam buzie ze zdziwienia- Urodziłam się dwudziestego drugiego marca tysiąc sto dziesiątego roku w Świętym Cesarstwie Rzymskim. Wróciłam tu w tym roku.
Co proszę?
- To niemożliwe. Ludzie nie żyją tyle- wyszeptałam, mając nadzieję, że żartuje sobie ze mnie
- Nie jestem już człowiekiem, Lucette. Jestem Przebudzoną. Było to w tysiąc sto trzydziestym trzecim, miałam dwadzieścia trzy lata. Nadal mam dwadzieścia trzy lata.- zmarszczyła swoje cienkie brwi- Bardzo długo mam dwadzieścia trzy lata.
Zaschło mi w ustach. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Bo co mogłam? Chyba tylko, że zwariowałam. Albo Ester jest wariatką, którą trzeba zamknąć w zakładzie dla obłąkanych. Kiedy ja milczałam, ona rozgniatała zioła w możdzierzu, a następnie przesypała je do głębokiego kielicha z czerwoną substancją. Chyba winem. Później podałami kielich. Wzięłam go ale nie zaczęłam pić.
- Przebudzoną? Jak w tej legendzie?
- Słuchałaś mnie- stwierdziła zadowolona- Przebudzona osoba to taka, która jest bardzo wrażliwa na magię. Jest nas około dwadzieścia, może trzydzieści procent. Nie wszyscy stają się oczywiście Przebudzonymi. Jest nas zaledwie garstka.
- Co to w ogóle za osoby?- spytałam
- Zmienione przez zaklęcie w istote potężniejszą niż czarownica. Rzucamy zaklęcia, żyjemy wiecznie, jesteśmy wiecznie młodzi. Jemy jak ludzie, żyjemy jak ludzie. Oprócz jednego faktu. Raz w miesiącu musimy napić się ludzkiej krwi. Daje nam ona siły.
Moje myśli pędziły pięćdziesiąt kilometrów na godzinę.
- Kobieta, która mnie przemieniła, nazywała się Rebeca i była wikingiem. Była potężna i to ona nałożyła klątwe na pierwsze demony. Zanim zginęła przekazała mi naszyjnik. Jestem jej następczynią, drugą powierniczką. Wypij, Lucette.
Zapomniałam, że w ręce trzymam kielich. Pośpiesznie wypiłam zawartość, złakniona dalszych wiadomości. . Głównie wyczuwałam zioła, ale gdy poczułam smak napuju, doszłam do wniosku, że to nie wino. Krew. Skrzywiłam się i zaczęłam kaszleć. Zadowolona Ester odebrała ode mnie pusty kielich.
- Ty będziesz moją następczynią, trzecią powierniczką.- powiedziała
Że co proszę? Nie zrozumiałam co do mnie mówiła. Nie miałam czasu, gdyż w następnej chwili przebiła mnie mieczem.
Kiedy otworzyłam oczy leżałam w środku krwawego kręgu. Moja głowa pulsowała tępym bólem. Podniosłam się, koszulę miałam całą we krwi, ale po ranie nie było ani śladu. Ale czułam wszechogarniający ból. Ester stała przy oknie i wpatrywała się w ciemność. Później spojrzała na mnie.
- Co się stało?- spytałam mrukliwie, próbując usiąść
- Zabiłam cię- odparła
- Co?!- pisnęłam, wchodząc w górny sopran- Ale przecież żyje- dodałam po chwili
- Rzuciłam zaklęcie, Lucette. Przywróciłam cię do życia, przebudzając cię. Jesteś od tej chwili Przebudzoną, ostatnią z trzech, kiedyś będziesz ostatnią powierniczką kamienia. - powiedziała, a następnie podeszła do mnie- A teraz musimy dokończyć twoją przemianę, moja droga.
To powiedziawszy uklęknęła przy mnie i paznokciem przejechała po swoim nadgarstku, rozcinając go. Pojawiła się ciemnoczerwona kreska. Od kiedy krew pachnie tak dobrze? Zakręciło mi się w głowie. Ester z zniecierpliwieniem wywróciła oczami i przyknęła swój nadgarstek do moich ust.
- Pij i dokończmy już to- nakazła mi
Łapczywie chłeptałam jej krew, a każdy kolejny łyk przybliżał mnie w stronę ciemności. Po chwili ogarnęła mnie całkiem, a ja straciłam przytomność.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania