Odszukać siebie #2
Czarny samochód z wielką szybkością przecinał ulicę. W środku panowała grobowa cisza, jaka była dla mnie codziennością. Wpatrywałam się w drzewa i domy za oknem samochodu, mijane w mgnieniu oka. Podróż w nieznane... Czy coś się zmieni przez te dwa krótkie dni? Zapewne nie, wciąż pozostanie rutyna, w której jedyną zmianą będzie zapewnie inna szkoła, gdyż za dwa tygodnie mają odbyć się egzaminy maturalne. Życie zapewne pozostanie szarością, jaką jest obecnie. Droga z minuty na minutę wydawała się być następnymi godzinami. Krajobraz zza oknem zmieniał swoje barwy. Choć wciąż wszędzie dominował jeden - zieleń. Nieodzowna cześć wiosny. Czy się zachwycać? Po prostu zieleń. Mdła i paraliżująca zieleń. Nagle nasza droga dobiegła końca się, a samochód zatrzymał się. W pobliżu było wiele domów. Podobnych do siebie, a jednak innych. Każdy ogromny z basenem i pięknym ogrodem. Wpatrywałam się w dom przed sobą, zapominając o obecności brata w samochodzie.
- Idziesz?
Zapytał, otwierając moje drzwi. Stał przedemną z obojętnością spoglądając na małą, zagubioną siostrzyczkę, którą tak bardzo starałam się nie być.
- Idę...
Szepnęłam, opuszczając czarnego rumaka na kołach i kierując się w stronę bagażnika - gdzie znajdował się mój bagaż. Otworzyłam bez problemu bagażnik i wyciągnęłam z niego jedną z walizek.
- Zostaw to.
Eric chwycił jedną z moich walizek i powędrował w stronę drzwi. Podniosłam kolejną i podążyłam za nim.
- Chyba nie powinnaś się tak zachowywać.
Powiedział ciągnąć klamkę i tym samym otwierając przede mną drzwi.
- Kto kazał ci się mną opiekować? Ja cię nie prosiłam na swoją niańkę.
Odpowiedziałam oschłym tonem, kładąc walizkę na panele. Wiem, że zachowałam się w tym momencie gburowato i samolubnie, lecz pomyślcie o moich uczuciach. Kto byłby miły widząc najbliższą sobie osobę, która porzuciłaby was nagle i skazała na życie w samotności. Z pewnością wiele - jeżeli nie wszyscy - odczuwaliby podobną złość i wrogość.
- Czyli wolałaś, żeby policja cię zabrała?
Zapytał ironicznie, zamykając drzwi.
- Niby gdzie? Do wiecznie pustego domu, nieobecnych rodziców czy może do ciebie? .
Warknęłam w jego stronę.
- Jedynej osoby jaką miałam nim wyjechałeś 5 lat temu. Aaa, już wiem. Może do poprawczaka? Tak tam byłoby mi lepiej.
Dodałam po chwili, nie zwracając uwagi na trójkę osób, którzy przyszli zapewne sprawdzić źródło krzyku - jakim okazałam się być ja wraz z Eric'em.
- Ja... ja nie.
Widać było zdziwienie na jego twarzy. Zrobiło mi się głupio. Po części żal mi było widząc go tak zmieszanego i nieporadnego, ale wciąż nie mogłam wybaczyć mu tego co zrobił.
- Myślałeś czasem jak się poczułam ja czy rodzice, po twoim wyjeździe?
Eric spojrzał na mnie z ciekawością, pozostawiając moje pytanie bez odpowiedzi. Narastające uczucie niezręcznej ciszy przerwała jedna z przyglądajacych się nam osób, jaką była młoda dziewczyna - zapewne w wieku mojego brata - o brązowych włosach do ramion i piwnych oczach.
-Hej.
Odwróciłam się w stronę dziewczyny. Wydawała się być miła. Zapewne była wiecznym śmieszkiem, jak i mój brat.
- Fajnie, że chociaż przez chwilę nie będę tu jedyną dziewczyną. Jestem Casidy.
Dziewczyna obdarowała mnie serdecznym uśmiechem, przy którym mój grymas imitujący uśmiech powinien się skryć w najciekawszych czeluściach mroku. Poczułam się trochę niezręcznie. Cała trójka słyszała naszą kłótnię.
-Rose.
Odpowiedziałam obojętnie, przyglądając się jej.
-To jest Toma i Josh.
Pokazała na dwóch stojących obok niej chłopców, a raczej mężczyzn. Wysokich, przystojnych mężczyzn. Josh był blondynem o błękitnych oczach, natomiast Toma miał szare oczy i czarne włosy. Był na prawdę przystojny. Wyższy ode mnie zaledwie o 5cm.
- Miło mi.
Spojrzeniem ponownie powędrowałam do brunetki.
- Choć pokażę Ci twój pokój.
Przytaknęłam, chwytając lżejszą walizkę i podążyłam za Casidy po schodach na górę, po czym weszłyśmy do pierwszego pokoju. Był piękny. Białe ściany i meble idealnie komponowały się z szaro-czarnymi panelami i w tym samym odcieniu szarości i czerni dodatkami.
- Tu masz swoją łazienkę.
Wskazała na drzwi za mną. Podziękowałam jej i usiałyśmy na łóżku.
- Nie mieszka ci się dziwnie z trzema chłopakami?
Zapytałam przyglądając się dziewczynie. Jej uśmiech znikł.
- Josh jest moich chłopakiem.
Dziewczyna zamyśliła się
- Mieszkam tu już od dwóch lat, a blisko niego nigdy nie czuję się inaczej. Zawsze próbuję się wspasować, choć muszę przyznać, że czasem bywa dziwnie.
Zaśmiała się przez chwilę, po czym na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech.
- A ty?
Zapytała, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
- Mieszkałaś wcześniej z Eric'em. Jaki był?
Zapytała z ciekawością, wyczekując mojej odpowiedzi.
- To on zawsze był osobą do jakiej mogłam przyjść jak byłam smutna. Był wulkanem energii, zawsze uśmiechnięty. Podziwiałam go za to.
Mimowolnie uśmiechnęłam się, wspominając obraz uśmiechniętej mordki brata.
- Teraz się trochę zmienił
Spojrzałam pytająco na brunetkę. Czemu jej twarz posmutniała?
- Odkąd pamiętam to zawsze był przymulony, nigdy nie widziałam jak się śmieje czy uśmiecha.
Mój brat? Z czasów gdy ja go pamiętam minuty nie mógł wytrzymać w powadze. By zmusić go, do przebywania w jednym miejscu musiałabym przywiązać go do krzesła.
Położyłam dziewczynie rękę na ramieniu.
- Pewnie niedługo się uśmiechnie.
Oznajmiłam pewnie. I uśmiechnęłam się, co dzieczyna szybko odwzajemniła. Brunetka przytuliła się do mnie, na co nie zareagowałam. Nie wiedziałam co zrobić... Od tylu lat nikt mnie nie przytulił... Trochę mnie to zaskoczyło.
- Przepraszam jeśli...
- Nie to ja przepraszam
Przerwałam jej, wstając z łóżka.
- Pójdę po tamtą walizkę.
Zeszłam na dół wraz z dziewczyną, po czym chwyciłam walizkę. Niespodziewanie byłyśmy świadkami rozmowy mojego brata wraz z kolegami.
- Ile tu będzie?
Zapytał któryś.
- Tylko dwa dni.
Mruknął cicho Eric.
- Zmieniła się, odkąd ostatni raz ją widziałem.
Dodał po chwili. Casidy stała obok mnie, przysłuchując się rozmowie z podobnym zaciekawieniem.
- Pięć lat robi różnicę.
Odpowiedział drugi. Po chwili zapanowała cisza.
-Długo z nią byłeś?
Zapytał pierwszy, na co byłam szczerze zaskoczona. Weszłam do kuchni gdzie trwała konwersacja.
- Co?!
Zapytałam zdezorientowana.
- Przecież jestem jego siostrą.
Przyznałam, spoglądając zawistnie w stronę dwójki nieznanych mi wcześniej chłopaków
- Siostrą!?
Zdziwiła się Casidy.
- Tak.
Odezwał się Eric.
- Małą Rose.
Westchnął cicho, spuszczając głowę. Jego znajomi spojrzeli po sobie.
- Przecież wy nie jesteście podobni.
Stwierdził buntownie Josh, na co Casidy jedynie się zaśmiała.
- Trzeba przyznać
Mruknął Toma. Nie chciałam im przeszkadzać, w jakże interesującej rozmowie, gdzie niestety byłam głównym tematem. Więc deszłam zostawiając Eric'a ze znajomymi i poszłam wnieść walizkę do pokoju. Szło mi to dość opornie, małe kółeczka nie pomagały. Jeden ruch, a walizka uniosła się bez mojej ingerencji.
- Może ci pomóc?
Zapytał szarooki spoglądając na mnie wyczekująco. Otworzyłam już usta by zaprzeczyć, jednakże Toma nie czekając na moją odpowiedź wniósł ciężką walizkę do mojego pokoju.
-Dzięki.
Mruknęłam w jego stronę, podążając w głąb pokoju.
-Eric nigdy o tobie nie mówił.
Podsumował siadając na łóżku.
- Może nie lubi mówić o problemach.
Westchnęłam ciężko, po czym przejrzałam pierwszą walizkę w poszukiwaniu mojego telefonu i słuchawek, które na szczęście szybko odnalazłam. Nie zważając na chłopaka, założyłam słuchawki i położyłam się na łóżku. Kątem oka przyuważyłam, jak wpatrywał się w moją stronę. Gapił się, jakbym pierwszy raz w swoim życiu widział małą dziewczynkę.
-Coś nie tak?
# Pierwszy raz piszę i proszę o wasze komentarze. Z chęcią usłyszę zarówno krytykę jak i zadowolenie.#
Komentarze (18)
(...) blisko niego nigdy nie czuje (...) - W dialogach brakuję końcówek "ę", mianowicie w pierwszej osobie (ja) piszemy: Czuję. Lubię itp.
Akcja leciała szybko, zapomniałaś o opisach i uczuciach bohaterów. Bardzo dużo braków przecinków, cieżko z nimi. Wstawiam 4.
Piąteczka
Czyta się bardzo dobrze, pomimo błędów. Jestem ciekawa co dalej z tym Tomem, no i z jej bratem. Chłopak widać, że jest zagubiony? Tak, to chyba dobre słowo. Ode mnie 5
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania