Poprzednie częściPod gwiazdami

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Pod gwiazdami 4

MICHAEL

 

Z samego rana obudził mnie Cezar – szczekał niemiłosiernie. Słyszałem głośny łomot i na wpół przytomny, otworzyłem drzwi. Byłem na tyle zaspany, że zapomniałem coś na siebie zarzucić i przywitałem gościa na wpół nagi.

– Witaj sąsiedzie, jestem Megi. – Blondynka o ładnym uśmiechu i przeciętnej urodzie przywitała mnie w progu; trzymała w dłoni ciasto.

– Michael, miło mi. – Starałem się być miły, ale nie miałem za bardzo ochoty na ranne pogawędki i słuchanie o błahostkach. – Wybacz Megi, że nie będę ci mógł poświęcić więcej czasu, ale właśnie pracuję nad pilnym projektem, który jeszcze dzisiaj muszę wysłać szefowi.

– Rozumiem, może przy innej okazji. – Uśmiechnęła się promiennie. – Weź, chociaż ciasto ze śliwkami, sama piekłam. – Podała mi je i pomachała na do widzenia; zamknąłem drzwi i wsparłem się o nie plecami.

Wybuchnąłem głośnym śmiechem, przywołując przed oczy widok rozdziawionej buzi i rozpalonych oczu na widok mojego obnażonego ciała. Położyłem ciasto na stole w kuchni i zaparzyłem sobie kawę.

Przypomniało mi się, że miałem wpaść do Sarah, na taki sam trunek, ale nie miałem w zwyczaju, chodzić po ludziach z samego rana. Po południu do niej podejdę, pomyślałem, delektując się smakiem czarnej używki.

Dziesięć minut spokoju i usłyszałem ponownie łomotanie do drzwi. Zaczęły się kolejne, niezapowiedziane wizyty napalonych panienek, które pożerały mnie wzrokiem. Otwierałem i zamykałem drzwi, poznając co rusz, to inną dziewczynę. Jakbym miał przed sobą czasopismo i przewracał stronice, zapoznając się z ich zawartością. Po dziesiątej wizycie miałem już dość i postanowiłem uciec, aby nie musieć narażać mojego psa na ochrypnięcie.

Wybrałem zarośnięty szlak, podejrzewając, że tutaj na pewno nikogo nie spotkam. Żadna z tych dziewczyn – gości – nie przykuła mojej uwagi na tyle, abym chciał ją lepiej poznać. Nawet nie starałem się im bliżej przyjrzeć, tylko zbywałem brakiem czasu. Natknąłem się na strumyk i nad nim postanowiłem pozostać. Rozciągnąłem się na zielonej trawce i zamknąłem oczy.

Jego delikatny szum, wyciszył moje zmysły, oddając umysł w objęcia Morfeusza. Ocknąłem się, czując przenikliwy chłód i mordę Cezara, tuż nad swoją twarzą. Wzdrygnąłem się i podniosłem z wilgotnej trawy, na której zbierały się pierwsze kropelki rosy, załamując swój koloryt w skąpych promieniach słońca.

– Dlaczego mnie nie obudziłeś, leniuchu – zwróciłem się do Cezara, rozcierając zastygłe dłonie.

Do domu wracałem pod lękiem, że natrafię na jakąś zagubioną owieczkę, która wybrała sobie mój azyl, jako schronienie. Na szczęście wszystkie obrały inny kierunek i z ogromną ulgą przekroczyłem próg domu i udałem się od razu pod prysznic. Gorąca woda szybko obudziła śpiące jeszcze zmysły i rozprowadziła wrzącą krew do każdego zakątka mojego ciała.

Miałem dzisiaj słabszy dzień i nawet Cezar ganiający swój ogon, nie był w stanie rozweselić mojej wisielczej duszy i ponurej aury.

Zamiast się cieszyć, że udobruchałem Sarah, cały czas coś z tyłu głowy uciskało mózg i nie dawało spokoju.

Nie wiedziałem jednak, co?

***

– Puk – puk. Jesteś tam? – Uchyliłem drzwi do domku Sarah i zajrzałem do środka.

W moje nozdrza od razu uderzył zapach obłędnych perfum, które unosiły się w powietrzu.

– Wejdź. – Spojrzała na mnie spode łba. – Miałeś wpaść na kawę, a nie kolację – dodała i usiadła na krześle, przy kuchennym stole.

– Ktoś tutaj dopiero co wstał, prawda? – Otaksowałem jej ciało i uniosłem kąciki ust, zawieszając wzrok na rumianej twarzy.

– Jak widzisz. – Była jeszcze w szlafroku. – Lubię sobie pospać, więc… – Przygryzła wargę i zerknęła na mnie z błyskiem w źrenicach.

- Wiesz, że śpi się we dwoje? – zagadnąłem zawadiackim głosem i usiadłem naprzeciw, rozglądając się dokoła.

Wystarczyło tylko wychylić się lekko w przód, wyciągnąć rękę i pociągnąć za niebieski troczek, aby odsłonić to, co skrywało się pod błękitnym szlafrokiem.

– Czarna czy z mleczkiem? – Sarah skarciła mnie wzrokiem, kiedy próbowałem zajrzeć w dekolt.

– Czarna – powiedziałem, obserwując, jak się krząta, a ciało porusza się kusząco, odziane tak skąpo.

Postawiła parujący kubek i pochyliła się lekko nad blatem. Co to był za widok, dla moich ciekawskich oczu – poezja. Widziałem piersi nieomal w całości, jak falowały delikatnie, uwolnione z jarzma. Sutki sterczały, pod wpływem stykania się ze zmechaconym materiałem, który je drażnił. Napływ niegrzecznych myśli, spowodował przyspieszony wylew krwi do obrzmiałego mózgu.

– Znowu?! – Pacnęła mnie dłonią po czubku głowy. – Patrz się na tamtego kaktusa na parapecie, też jest jędrny i ma dużo sutków.

– Po co się tak pochylałaś? – Moje palce zahaczyły o materiał w okolicach szyi. – Sama zobacz, jak pięknie wyglądają i proszą, aby ktoś jeszcze bardziej je dotlenił. – Odchyliłem nieznacznie szlafrok, zerkając pod niego, a Sarah wstrzymywała oddech.

Czy ona zdawała sobie sprawę, co wyprawiał właśnie mój penis w majtkach, nie mogąc się z nich wyswobodzić?

– Przez całą noc miały wystarczająco tlenu, panie ciekawski. – Strąciła moją dłoń ze szlafroka, poprawiła go i zakryła kuszący rowek pomiędzy piersiami.

– Może i tak, ale czy nie stęskniły się przypadkiem za tym? – Wstałem i podszedłem na tyle blisko, aby mieć pole do dobrego manewrowania.

Chwyciłem i zacząłem ugniatać jak ciasto na makaron. Bez stanika poddawały się bez oporu mojemu masażowi. Pragnąłem je poczuć bez tego szorstkiego materiału, ale po chwili zrezygnowałem, czując, że i tak są zadowolone – sutki były twarde jak zastygły gips. Sarah westchnęła, zarzuciła ręce na szyję i obdarzyła namiętnym pocałunkiem. Była tak blisko, że musiałem cofnąć ręce i skupiłem się na plecach i pośladkach. Od czasu do czasu zerkałem pomiędzy pocałunkami w jej mętne i przymknięte oczy.

Byłem wśród gwiazd, machając im na dzień dobry. Przed oczami strzelały mi fajerwerki, jakby właśnie świętowano Nowy Rok. Zacząłem się ocierać o rozpalone ciało Sarah i chwaliłem się tym, co już od dawna, chciało zaatakować.

– Słodka jesteś myszko – rzuciłem, odsuwając się nieznacznie.

– Siadaj, bo kawa stygnie. – Wyminęła mnie i usiadła na wcześniej zajmowanym miejscu przy stole.

– Tak brutalnie mnie gasisz. Nie ładnie. – Czułem niedosyt i chciałem więcej.

– Przeżyjesz marudo – odparła oschle, jakby chciała w ten sposób ostudzić moje zapędy.

– Włóż coś na siebie, bo może się to zaraz źle skończyć. – Przełknąłem nadmiar śliny, która utrudniała mi oddychanie. – Najlepiej to golf i szerokie spodnie.

– Mam się tutaj zagotować? – zezłościła się, przekręciła głowę w bok i zadarła brodę do góry. – Włożę byle co, a ty pilnuj bardziej swojego, przyjaciela, bo naprawdę ci zaraz wyskoczy z majtek i będzie wstyd.

– Twoje niedoczekanie – prychnąłem na jej przytyk. – Nie mam się czego wstydzić, uwierz mi.

– Trudno było tego nie wyczuć. – Podjudzała. Doskonale zdawała sobie sprawę, że byłem podniecony jak diabli. – Natura obficie cię wyposażyła Michaelu.

– Tak samo, jak ciebie. – Jeszcze jedno słowo, a zedrę z niej ten szlafrok i wezmę na tym zimnym stole. – Idź już, bo zaraz sprawdzę, jak wyglądasz przy zachodzącym słońcu.

– Tak. – Rozchyliła szlafrok na sekundę. Zrobiłem rybią minę. – Widziałeś?

– Nie prowokuj kobieto, bo zaraz pożałujesz. – Piersi były olbrzymie i takie kuszące, a cipka wygolona, prawie do zera, poza podłużnym, wąskim paseczkiem włosków.

Wróciła po chwili – a jak – bez stanika, tylko zarzuciła jakąś wymiętą bluzkę, która przykrywała mniej, niż znoszony szlafrok.

– Lubisz się droczyć, co?

– Zawsze tak chodzę po domu, więc nie wytykaj mi. – Zasiadła naprzeciwko mnie i wsparła głowę na dłoniach, a łokcie na stole i wpatrywała się we mnie, jak miotam się i walczę z pożądaniem.

– Okej, sama tego chciałaś. – Zdjąłem biały podkoszulek. – Gorąco tutaj. – Powachlowałem otwartą dłonią przed twarzą, choć to ani o jeden stopień nie ochłodziło mojego płonącego ogniem ciała. – Od razu lepiej. Ta część garderoby strasznie parzyła. – Przeciągnąłem palcami po torsie – niby to drapałem niesforne włoski, a tak w rzeczywistości nakręcałem się jeszcze bardziej, widząc, jak patrzy na mnie z utęsknieniem i kurwikami w oczach.

– Co będzie następne: spodnie, skarpetki? – rzuciła na chybił trafił.

– Myślę, że to, co najbardziej mnie krępuje. – Sięgnąłem do gumki w dresowych spodniach, napotykając ciekawski wzrok.

– Nawet nie próbuj. Aż tak gorąco to nie jest. – Było jednak za późno i spodnie wylądowały w kącie. – Zwariowałeś!

– Nie dlaczego? Zamknij lepiej drzwi na cztery spusty. Coś mi się wydaje, że nie zdołam się dłużej powstrzymywać.

– Ubierz się!

– Nie.

– Michael!

– Tak? – Podszedłem do niej i porwałem w ramiona, które tak mocno pragnęły jej bliskości, po czym zamknąłem jej wydęte usta brutalnym, tak długo wstrzymywanym pocałunkiem. – Zamknij drzwi Sarah.

Nie zrobiła tego, więc ją wyręczyłem i wróciłem szybko i zacząłem zdejmować jej bluzkę przez głowę. Ujrzałem piersi, takie jędrne i błagające o pieszczoty. Moje dłonie od razu do nich powędrowały, doprowadzając sutki do wrzenia.

– Jesteś taka pociągająca, że…

– Wariat – parsknęła i wzdrygnęła się pod dotykiem ciepłych dłoni, które gładziły obecnie jej delikatną skórę na plecach.

Serce biło jak oszalałe, a slipy z ledwością mieściły swoją zawartość. Zacząłem drapać i gładzić aksamitną skórę na plecach, po czym wlepiłem się w nią, jak kangur w torbę mamy. Pocałunki już nie wystarczały, więc poszerzyłem pole działania.

Zacząłem od szyi, czując, jak pręży się i wzdycha pod wpływem mojego zwinnego języka. Odchyliłem się nieznacznie i zgarbiłem kręgosłup, po czym namierzyłem jeden wzgórek. Ssałem i lizałem jak motyl nektar. Cała pierś nabrzmiała, że o mało nie wyskoczyła z mojej dłoni. Sarah pojękiwała cichuteńko, pozwalając, abym dał tej pieszczoty więcej i więcej.

Sięgnąłem po drugą, która już była gotowa, aby zlizać z niej kropelki potu i podrażnić się z chropowatym sutkiem. Stał się twardy, jak mój własny sprzęt, który musiałem uwolnić zza ciasnych majtek – zdjąłem je. Chwyciłem całe piersi oburącz, ugniatając i czując, jak pulsuje w nich krew i tłuszczyk dopasowuje się do kształtu moich dłoni.

***

 

– Dotkniesz go w końcu? – zamruczałem, prowadząc maleńkie dłonie do miejsca, które odbierało mi zdrowy rozsądek. – Czeka na ciebie w pełnej gotowości.

Sarah wyszarpnęła dłonie z moich wielkich grabi i namierzyła to, co wbijało się właśnie w jej miednicę. Wzdrygnąłem się, odnalazłem kuszące usta i napierałem na nie tak brutalnie, że aż nogi się pod nią ugięły. Przycisnąłem jeszcze mocniej do swojego wrzącego ciała, bo wyczułem, że traci kontrolę nad swoim zniewolonym porywczością ciałem. Chciała wyśliznąć się z moich ramion i opaść jak jesienny liść z drzewa na twarde podłoże.

– Sarah – sapnąłem wprost do ucha, czując najdelikatniejszy dotyk, jej zwinnych palców na członku, który wyrywał się z jej dłoni. – Doprowadzasz mnie do białej gorączki.

– Zamknij się i pocałuj mnie. – Jej oczy były czarne, jak węgiel i świeciły, jak pierścienie Saturna. Były tak mocno przymglone, że ciężko było dostrzec ich naturalny kolor. Gładziła moją męskość, która wzniosła mi się nieomal do pępka i podszczypywała zwisające i twarde jak skała klejnoty. Zawiesiłem się, jakbym był w transie, chłonąc ciepłe dłonie i reagując na każdą zmianę położenia jej giętkich palców.

– Zaraz eksploduję – mruknąłem. Odzyskiwałem logiczne myślenie i wybiłem się z objęć rozkoszy na tyle, aby zapanować nad demonem, który mnie ponaglał. – Mój lont się kończy kobieto. – Uniosłem Sarah go góry i porwałem w ramiona. Ruszyłem w stronę łóżka, które nie zaścielone, przyciągało jak magnes opiłki metalu.

Wypuściłem drżące ciało z ramion, które opadło delikatnie w jasną pościel. Wiła się, kiedy nachyliłem się nad nią, przypominając o sobie jej pulsującym sutkom. Gładziłem i śliniłem boskie ciało milimetr po milimetrze, chcąc, aby prosiła o więcej. Niecierpliwa ręka dotarła w końcu do pulsującego punkciku, ocierając się o jego wilgotność. Sarah wygięła się w łuk, tym samym podsunęła mi pod nos, te sterczące balony, abym nadal się nad nimi pastwił.

Była piękna i gdy się tak wiła, przypominała Afrodytę, która wyłaniała się z muszli, po relaksującym śnie.

Zabrakło mi tchu i rozdzierało klatę, kiedy zacząłem poznawać jej myszkę, rozcierając lepki śluz pomiędzy palcami. Wszystko we mnie pulsowało i błagało, abym zakończył tę zabawę i przeszył Sarah swoim mieczem, jak rycerz serce smoka – cipka była tak mokra, że aż chlupało.

– Pragnę cię Michael – stęknęła mi wprost do ucha, kiedy próbowałem gładkiej skóry na szyi. – Zanurzysz dzisiaj swojego pana w mojej pani? – pojękiwała głośno, sygnalizując, że bardzo tego pragnie. – Proszę cię.

– Na te słowa właśnie czekałem. – Wyszczerzyłem zęby i rozchyliłem nogi, wchodząc w nią, jak wkręt w deskę. Była taka gorąca i ciasna, że poruszanie się w niej, to coś, o czym może marzyć każdy mężczyzna.

Wierciła się pode mną, dopasowując rytm. Długie nogi skrzyżowane na plecach, wbijały mnie w nią jeszcze głębiej. Musiałem trochę zwolnić, bo zaraz nastąpi apogeum mojej rozkoszy. Przekręciłem Sarah na siebie, aby po ujeżdżała mnie trochę, a sam zająłem się jej arbuzami, które smyrgały po twarzy, którą wzniosłem w ich kierunku.

Skakała na moim chuju leniwie, aby oddalić to, co nieuniknione. Unosiłem się co jakiś czas do jej twarzy, kradnąc pocałunki, albo łapałem za pośladki, nadając rytm.

– Jesteś taka cudowna – kwęknąłem, gdy jej dłonie zaczęły grać moimi jajami w ping-ponga.

– Zaraz dojdę – posykiwała głośno, usiłując wyrwać mi wszystkie włosy z torsu.

– Chodź tutaj. – Znów byłem na niej, goniąc szybkim tempem, aż brakowało tchu, a pot ściekał po plecach.

Jej ciasna cipka zaciskała się na moim chuju tak mocno, że ciężko mi było nim poruszać. Wcisnąłem dłoń pomiędzy nasze splecione ciała i zacząłem pieścić łechtaczkę, co spowodowało, że przemieniła się w pumę, która bezsilnie próbowała dogonić zdobycz, zmagając się z przeszkodami, jakie zgotowała jej natura.

Była blisko, już prawie dochodziła, wtedy zabrałem palce z cipki, studząc jej podniecenie. Chciałem, aby dłużej odczuwała przyjemność, jaką starałem się jej sprawić.

Wszedłem w nią. Prężyła się, drapała po piekących mnie już plecach i drżała, a ja posuwałem ją równym tempem, nie mając zamiaru się spieszyć.

Chciałem w niej być jak najdłużej i pozwolić fiutowi nacieszyć się wnętrzem.

– Zakończ moje męczarnie Michael, bo rozsypię się na milion kawałków, jeśli nadal będziesz mnie tak dręczył. – Wbiła paznokcie w pośladki i docisnęła moje biodra do siebie, aż zagłębiłem się w cipce po same jaja, napotykając na swojej drodze koniec tunelu.

– Mogę tak długo, więc… – Puściłem do niej oczko i wyszedłem z niej gwałtownie, widząc zdziwienie na rozpalonej twarzy. – Zaraz coś na to poradzimy. – Pochyliłem się nad drżącymi udami i wcisnąłem pomiędzy nie głowę, odnajdując przekrwioną i mocno pulsującą łechtaczkę, która była już taka duża, że przeciskała się przez wargi sromowe.

– Zabrać cię tam, gdzie pragniesz, od jakichś pięciu minut, a ja ci na to nie pozwalam? – Przygryzłem wnętrze uda zębami.

– Nareszcie – jęknęła, gdy wargi dotknęły jej dzyndzla, a po chwili dołączył do nich długi język.

Zacząłem lizać i zasysać łechtaczkę, jak odkurzacz śmieci, czując, jak Sarah łapie mnie za włosy i przyciska moją głowę jeszcze mocniej do swojej kobiecości, wiercąc się przy tym na wszystkie możliwe sposoby. Unosiła się nawet i sięgała moich pleców albo chwytała za dłonie, leżące właśnie na piersiach i wbijała mi w nie ostre paznokcie.

– Michael, Michael – powtarzała moje imię i pojękiwała, będąc już u kresu wytrzymałości. – Kurwa mać – syknęła, gdy zabrałem ręce z nabrzmiałych piersi i zaparłem się nimi o jej miednicę, bo nie chciałem, aby niekontrolowanym odruchem, wytrąciła mój elastyczny język z miejsca, które właśnie namierzyłem.

Postanowiłem ją wreszcie uszczęśliwić – wystarczy – i zacząłem lizać nachalnie, nie odrywając ani na sekundę języka od łechtaczki. Próbowała się wyswobodzić z uścisku, wznosząc pośladki, ale tylko mi tym pomogła i doprowadziłem jej spocone ciało do erupcji. Pod palcami czułem spazmy zaznanej i tak długo oczekiwanej rozkoszy.

– Cierpliwość popłaca i zapamiętaj to sobie – rzuciłem, wchodząc na powrót w pulsującą jeszcze od orgazmu cipkę, penetrując ją ostro i dogłębnie. Sarah szybko wytrąciła się ze stanu błogości i dopasowała do mnie swoje ruchy, pojękując głośno.

Pchnięcia były coraz szybsze, a pomruki i odgłosy zbliżającego się apogeum coraz głośniejsze. Sapałem i macałem jej ponętne ciało, jak robot, którego ktoś zaprogramował do powtarzania na okrągło tych samych czynności.

Sarah wygięła się w łuk i zaczęła zaciskać uda na moich biodrach, więc powędrowałem dłonią do cipki i pocierałem opuszkami dzyndzel, chcąc, aby doszła po raz drugi i szczytowała razem ze mną.

- Michael! – krzyknęła, spinając wszystkie mięśnie, jakie miała i spojrzała mi głęboko w oczy, wzdrygając się na całym ciele – osiągnęła orgazm. W ostatniej chwili zdążyłem z niej wyjść, strzelając pociskami na łono. Opadłem obok, mrucząc pod nosem. Sapaliśmy głośno, odnaleźliśmy swoje usta i przytuliliśmy się, aby czuć tę bliskość jak najdłużej, spleceni w żelaznym uścisku.

Policzek lepił się od potu, kiedy kładła głowę na moim torsie – czułem to. Mój sprzęt nadal stał, więc poprowadziłem jej rękę na niego.

– Obejmij go i potrzymaj, tyle wystarczy. Niedługo oklapnie – poprosiłem, a po moim ciele przeszedł dreszcz, aż poczułem go w kościach. – Daj mi tutaj te ponętne usteczka i przykryj wzgórki, bo sprawiają, że ciśnienie mi skacze. – Pochwyciłem mocno podbródek, odnajdując wilgotne wargi.

Nakryła się prześcieradłem i wtuliła mocno w moje odprężone ciało. Chłonęliśmy nawzajem nozdrzami wymieszane zapachy i wilgotność powietrza, od nadmiaru potu.

– Kawy? – odezwałem się. – Tamta zdążyła do tej pory wypuścić korzenie.

– Nie chce mi się wstać. – Przeciągnęła się leniwie, masując piersiami moją klatę i bok ciała.

– Ja zrobię – zaproponowałem. – Widziałem gdzie, co, trzymasz.

Pocałowałem ją namiętnie i wstałem, świecąc gołym tyłkiem przed szeroko otwartymi oczyma Sarah.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • ZielonoMi pół roku temu
    Namolny jak każdy facet, to zakrawa o gwałt.🤣🤣
  • Joan Tiger pół roku temu
    Eeee tam. Sama chciała. :)))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania