Zagubienie w miłości - rozdział dziewiąty

ESME

 

Siedziałam w swoim samochodzie i czekałam kiedy wyjedzie ze swojego miejsca parkingowego. Ruszył, a ja jechałam za Kurtem. W czasie drogi do restauracji, rozmyślałam nad tym całym, dziwnym spotkaniu. Jak to się mogło stać, że nie domyśliłam, że młodszy syn Brandona, to Kurt przez, którego cierpiałam tyle czasu. Do tego wszystkiego jeszcze przyszła ta wywłoka. Jak ona wyglądała. Nie była za wysoka, miała jasne blond włosy z rudymi pasemkami, duże oczy, które perfidnie były po malowane na złoty kolor plus kreski na powiekach. Rzęsy sztuczne, zresztą tak jak i ona cała. Piersi na pompowane silikonem i chyba wargi również. Nic w tej dziewczynie nie było naturalnego. Jeden paskudny plastik, a Kurt ją uwielbiał. Co za palant. Takie szmatławce miały zawsze szczęście do przystojnych i bogatych mężczyzn.

 

Nie zauważyłam, że ten palant zahamował i nie zdążyłam się zatrzymać. Los był okrutny, bo wjechałam w tył auta Kurtowi.

 

- Niech to szlak! - wrzasnęłam, kiedy głową uderzyłam o kierownicę. Złapałam się za bolące czoło, które zostało rozcięte.

 

- Czy ty Esme jesteś normalna?! Cały tył mi rozpieprzyłaś! - podniosłam głowę i wysiadłam. Jednak świąt mi zwariował - Esme? Wszystko w porządku? - zemdlałam.

 

KURT

 

Skręcałem na parking, kiedy ktoś mocno walnął w tył mojego Audi.

Co jest do cholery? Nie wiedziałem kto był taki ślepy i mądry, by wjeżdżać mi w tyłek. Wysiadłem z wozu i zobaczyłem, że to moja była dziewczyna. Podszedłem do niej cały w nerwach.

 

- Czy ty Esme jesteś normalna? Cały tył mi rozpieprzyłaś - wysiadła z auta i spojrzała na mnie. Miała rozcięte czoło, z którego sączyła się krew. Jej oczy były dziwnie rozbiegane. Czułem, że nie jest dobrze. Podszedłem do niej i złapałem za łokcie - Esme, wszystko w porządku? - nic nie powiedziała, tylko straciła świadomość z rzeczywistością.

 

Trzymałem ją w objęciach i poprosiłem kogoś, by wezwał pogotowie. Próbowałem ją ocucić, ale nic nie pomagało. Karetka przyjechała po kilku minutach. Lekarze opatrzyli jej ranę, sprawdzili jej puls oraz gałki oczne, zmierzyli ciśnienie i podali sole trzeźwiące, po których się ocknęła.

 

- Jak się pani czuję? - zapytał jeden z lekarzy. Patrzyła na niego przestraszona.

 

- Chyba dobrze - silna była z niej kobieta, bo wstała o własnych siłach.

 

- Niech pani usiądzie, bo znów zemdleje - patrzyła na nich gniewnie.

 

- Nic mi nie jest - odwróciła się w stronę wozu i obejrzała przód swojego samochodu. Nie było źle. Jedynie reflektor do wymiany i wyprostowanie maski. Podeszła do mnie i spojrzał w moje oczy.

 

- Numer znasz, spotkanie z klientem ci przepadło. A za uszkodzenia twojego samochodu zapłacę - odwróciła się, wysiadł do auta i odjechała.

 

Stałem razem z lekarzami w osłupieniu. Jak trzech, silnych facetów pozwoliło jej samej odjechać? Mało myśląc pojechałem za nią. Martwiłem się, by przypadkiem za kierownicą nie zasłabła. Po kilku minutach podjechałem pod jej mieszkanie i zaparkowałem na pierwszym wolnym miejscu. Podszedłem do windy i wjechałem na dwudzieste piętro. Domyślałem się, że Esme nie będzie zachwycona moją osobą, ale teraz mnie to mało interesowało.

 

ESME

 

Na szczęście dojechałam bezpiecznie pod mieszkanie. Otworzyłam drzwi z zamku i weszłam do środka zrzucając z obolałych nóg czarne szpilki. Położyłam się na kanapie, a w głowie ponownie mi zawirowało. Czułam się tak jakbym w środku głowy miała jakiś wir, który kręcił moim mózgiem. Wstałam, by zrobić sobie zimny kompres, ale w tym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Nikogo przecież się nie spodziewałam, zwłaszcza że nie miałam tu znajomych, a tym bardziej przyjaciół. Z mokrym ręcznikiem na głowie otworzyłam drzwi. Osoba, która stała na przeciwko mnie była naprawdę zmartwiona.

 

- Co ty tu robisz? - chciałam brzmieć naturalnie, ale ból głowy mi to nie umożliwiał.

 

- Kto ci pozwolił uciekać od lekarzy? - nie czekając na moje zaproszenie, wszedł do środka.

 

- Proszę, wejdź - powiedziałam do jego pleców, cichym głosem.

 

- Jak się czujesz?

 

- A jak mam się czuć?

 

- Jedziemy do szpitala - podniosłam na niego wzrok.

 

- Chyba z moim słuchem jest coś nie tak, bo usłyszałam słowa, których nie powinnam słyszeć - patrzył się na mnie z troską na twarzy. Jaki on był przystojny i seksowny.

 

- Jejku, jaka ty jesteś uparta kobieta - uśmiechnął się lekko pod nosem - Nic się nie zmieniłaś,

 

- A ty za to bardzo - poszłam do kuchni, by nalać nam soku.

 

- Czemu tak sądzisz? - przylazł za mną, sama nie wiem po co.

 

- Wystarczyło spojrzeć na Miriam - podałam mu sok.

 

- To tylko znajoma - nie miałam ochoty słuchać jego tłumaczeń, bo mnie to w ogóle nie obchodziło. On miał swoje życie, a ja swoje.

 

- Kurt, przestań mi się tłumaczyć - w głowie ponownie mi się zakręciło i chwilowo straciłam równowagę. Upadłam na kolana. Kurt w szybkim tempie znalazł się przy mnie, wziął mnie na ręce i zaniósł na kanapę.

 

- Powinnaś pojechać do szpitala.

 

- To sobie jedź. Mnie nic nie jest.

 

- Cholera! Esme! - wrzasnął na mnie - To w takim razie idę do apteki po jakieś leki przeciw bólowe - usłyszałam jak wszedł do kuchni, by odstawić szklankę i wyszedł.

 

Po co on tu w ogóle przyjechał? Co on sobie myślał, że może tak pojawiać się w moim życiu kiedy będzie mu się chciało? Niech spada. Czułam się bardzo zmęczona, a głowa mi pękała. Nie wiedziałam kiedy zapadłam w ramiona Morfeusza i oddałam się tej przyjemności bez żadnych oporów.

 

Obudziło mnie głośne przekleństwo, które dochodziło z kuchni. Wstałam z kanapy i z przedpokoju sięgnęłam po parasol. Po cichu weszłam do kuchni i strzeliłam mężczyznę w plecy, który był schylony.

 

- Nie ruszaj się, bo zrobię ci większą krzywdę! - facet się przestraszył i z jękiem upadł na kolana.

 

- Esme, do cholery jasnej co ty odwalasz?! - złodziejem okazał się Kurt, który z wielkim bólem patrzył na mnie zaskoczony.

 

- Jezu! Kurt tak bardzo ciebie przepraszam. Nie wiedziałam, że to ty - podeszłam do niego, by pomóc mu wstać - Boli cię?

 

- Jak nie wiem co. Co ty masz za pomysły, dziewczyno? - prowadziłam go na kanapę. Szedł zgięty w pół i trzymał się jedną ręką za plecy.

 

- Myślałam, że to złodziej.

 

- Który gotował tobie kolację? - usadowiłam go.

 

- Naprawdę cię przepraszam. Odwróć się i pokarz mi plecy - posłusznie wykonał moje polecenie.

 

Podniosłam jego koszulę do góry i zobaczyłam wielki, czerwony, wręcz siny ślad od mojej parasolki. Ale musiałam go walnąć mocno. Na szczęście nic gorszego mu nie zrobiłam.

 

- I co tam widzisz? - zapytał.

 

- Wielkiego siniaka. Poczekaj pójdę po maść z antybiotykiem - poszłam do łazienki i otworzyłam półkę z lekarstwami. Zabrałam maść i usiadłam ponownie na swoim miejscu. Wysmarowałam mu plecy i kazałam przez chwilę poczekać, by maść się wchłonęła - Czemu ty tu jesteś? - ciekawiło mnie to bardzo.

 

- Przecież mówiłem ci, że idę do apteki, ale kiedy wróciłem to ty smacznie spałeś. Po drodze kupiłem kilka rzeczy i ugotowałem dla nas spaghetti z sosem bolognese, ale przy odcedzaniu makaronu oparzyłem się i wtedy ty rąbnęłaś mnie w plecy - zaśmiałam się, a on odwrócił się w moją stronę - Tak ciebie to bawi?

 

- Pokarz mi oparzoną rękę - wyciągnął w moją stronę prawą dłoń. Była czerwona i widać, że będzie robił mu się bąbel - Zaraz ci to posmaruję - wzięłam maść i bolące miejsce wysmarowałam.

 

Czułam jego intensywny wzrok na mnie. Robiło mi się gorąco i z pewnością byłam czerwona na twarzy. Kurt drugą ręką odsłonił mi włosy z twarzy i przez dłuższą chwilę przytrzymał ją na moim policzku. Jego dotyk przywrócił wspomnienia. Chłopak zbliżył swoją twarz do mojej, a ja nie miałam odwagi się odchylić. Gdy już nasze usta były prawie złączone, zadzwoniła moja komórka. Odskoczyłam od niego jak od ognia. Tak mało brakowało, a popełniłabym błąd, za który ponownie przyszłoby mi płacić cierpieniem, a ja więcej nie mogłam sobie na ten ból pozwolić. Ja i Kurt to zamknięty rozdział.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Monika 27.04.2016
    Cóż za tempo:) to mi się podoba:)
  • kesi 27.04.2016
    Dobrze mi się piszę i chce do końca sierpnia wszystko zakończyć, bo później już nie będę miała czasu jak urodzi mi się drugie dziecko :-) Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania