Zagubienie w miłości - rozdział piąty

Nie lubiłam za bardzo latać. Zawsze jakiś dziwny strach mnie ogarniał. Tyle było tych katastrof samolotowych, że każdy lot uważałam za coś złego, co mogło pozbawić mnie życia. Brit, śmiała się zawsze ze mnie, a to mnie wkurzało bardzo. Każdy człowiek się czegoś bał, a przecież nikt nie był idealnie skonstruowany do życia.

 

Czekałam na swój bagaż, kiedy ktoś mnie nagle przestraszył. Krzyknęłam głośno, zwracając uwagę wszystkich na lotnisku. Usłyszałam za plecami, tak dobrze mi znany śmiech. Odwróciłam się i od razu strzeliłam żartownisia w klatkę piersiową.

 

- Ałaj! To bolało - wykręcił usta w bólu.

 

- Czy ty jesteś nienormalny? Przecież na atak serca bym zeszła - serce waliło mi jak szalone - Co ty tu robisz?

 

- Mam do rozegrania partyjkę pokera - uśmiechnął się Oskar.

 

- Czy ty kiedyś przestaniesz?

 

- Tak, jak umrę - co to był za człowiek. Uparty i nie przejmujący się niczym.

 

- Ty nigdy nigdy nie będziesz mądrzejszy - zaśmiałam się, a Oskar razem ze mną.

 

- Na to wychodzi. A ty co tu robisz? - podeszłam by zabrać swój bagaż, który właśnie zauważyłam.

 

- Moja przyjaciółka ma jutro urodziny i urządza imprezę w klubie - wyciągnęłam rączkę z walizki.

 

- Esme, zabierz mnie z sobą - zrobił maślane oczy - Będę grzeczny, obiecuję.

 

- Jedna osoba więcej, nie zrobi różnicy - ucałował mnie w policzek, a ja na kartce napisałam mu adres klubu i godzinę o której będę na niego czekała.

 

Pożegnaliśmy się i każde z nas, udało się do taksówek. Podałam kierowcy adres mojego rodzinnego domu. Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Taksówkarz wyjął moją walizkę z bagażnika i odjechał. Otworzyłam drzwi od domu i zawołałam.

 

- Mamo, mamo! - z kuchni wybiegła ze zdziwioną miną.

 

- Esme, córeczko tak się cieszę - wtuliłam się w nią, a ona we mnie - Miałaś jutro przyjechać.

 

- Chciałam wam zrobić niespodziankę.

 

- Udało ci się, córciu - wyskoczył tato z łazienki.

 

- Tęskniłam za wami - przytuliłam się do ojca.

 

- My również. Chociaż jestem zła na ciebie, bo od roku nie było ciebie w domu - zbeształa mnie mama.

 

- Przepraszam.

 

Opowiedziałam rodzicom o swojej pracy i o tym jak rozwijała się moja kariera. Byli ze mnie tak bardzo dumni. Tato pochwalił mi się, że jego warsztat przynosi mu w końcu prawdziwe pieniądze. Miał tylu klientów, że musiał zatrudnić pracownika. Mama natomiast rozszerzyła swój salon i wprowadziła wiele nowych rzeczy. Klientelę przyciągnęła w doskonały sposób. Miała kosmetyczkę, wizażystę, makijażystkę i nowego fryzjera, który podobno czynił cuda swoimi dłońmi. Jutro miałam możliwość się przekonać o jego zdolnościach. W końcu musiałam zrobić się na bóstwo, bo inaczej Brit nie dałaby mi żyć.

 

Pomogłam mamie przygotować kolację i po zjedzeniu poszłam do swojego, starego pokoju, w którym nic się nie zmieniło. Poczułam zmęczenie, ale wpierw musiałam wypakować rzeczy, wziąć kąpiel i dopiero mogłam się położyć. Po wykonaniu tych wszystkich czynności, padłam na łóżko i zasnęłam.

 

Obudziło mnie pukanie do drzwi, a za chwilę usłyszałam jak się otwierają. Otworzyłam leniwie jedno oko i zobaczyłam moją uśmiechnięta mamę, która w dłoniach trzymała tace ze śniadaniem.

 

- Księżniczko, pora wstawać - otworzyłam oczy i odwzajemniłam jej uśmiech.

 

- Zawsze mnie tak budziłaś jak byłam mała - położyła tacę na szafce i ucałowała mnie w czoło.

 

- Jesteś i będziesz moja księżniczką, a teraz wstawaj, bo śniadanie stygnie - powiedziała i wyszła z mojego pokoju.

 

Poderwałam się z łóżka i spojrzałam na śniadanie, które cudownie kusiło swoim zapachem. Były to pyszne, ciepłe bułeczki maślane, które tak w dzieciństwie uwielbiałam. Mama zawsze robiła mi je na śniadanie. Zabrałam się do jedzenia przepysznych bułeczek z dżemem i wypiłam kubek kakao.

 

Najedzona wstałam i podeszłam do szafy, by wybrać coś do salonu mamy. Pogoda była piękna, więc postanowiłam założyć kremową sukienkę i do tego trampki, tego samego koloru. Poszłam pod prysznic i kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół.

 

- Już myślałam, że będę musiała po ciebie iść - zwróciła się do mnie mama.

 

- Daj mi się nacieszyć moim krótkim urlopem, mamuś - pocałowałam ją w policzek - A tato w pracy?

 

- Tak, bo z Patrickiem maja dużo pracy. Powinnaś go poznać. Niezłe ciacho z niego jest - uśmiechnęła się serdecznie.

 

- Czy mam rozumieć, że tatko już ciebie nie satysfakcjonuje?

 

- O nie, nie. Twojego ojca kocham całym sercem i tylko z nim mogę być, a Patrick z pewnością się tobie spodoba.

 

- Mamo! Wiesz, że nie interesuję się facetami od rozstania z Kurtem - taka była prawda, bo ciągle żywiłam do niego uczucie, chociaż zranił mnie bardzo, ale wielkiej miłości nie da się od tak zapomnieć.

 

- Wiem kochanie - przytuliła mnie - Idę się ubrać i jedziemy za pół godziny.

 

- Ok, to ja idę obejrzeć tego niby przystojniaka - mama się tylko zaśmiała. I tak wiedziałam, że on już sobie coś tam myśli.

 

Założyłam na siebie sweterek rozpinany i wyskoczyłam z domu. Dobrze, że tato miał zakład zaraz za rogiem. Szłam dwie minuty i przystanęłam na chwilę, bo zauważyłam sylwetkę chłopaka, który był bez koszulki, a jego ciało było całkiem dobrze umięśnione. O cholera! On rzeczywiście był przystojny. Podeszłam bliżej i on wtedy się odwrócił w moją stronę i w tej chwili chyba znalazłam się w niebie. Jaki on był słodki, a do tego ten przecudny uśmiech i ciemne oczy, które mnie zahipnotyzowały. Byłam kierowana jakąś siłą, bo nie mogłam się ruszyć ani oderwać od niego wzroku.

 

- W czymś mogę pomóc? - usłyszałam jego zachrypnięty głos.

 

- E... Yyy ... - jeszcze mi tego brakowało, żeby zapomnieć języka w gębie - Ja przyszłam do taty - czułam jak uczucie gorąca, wypływa na mej twarzy, a naturalny kolor czerwieni wypłynął na moje policzki.

 

- Luke, twoja córka przyszła - uśmiechał się nadal i nie spuszczał ze mnie swoich oczu - Jestem Patrick - wyciągnął rękę w moją stronę. O dziwo była czysta w porównaniu do jego torsu, który był cały w smarze.

 

- Miło mi, Esme - przytrzymał na dłużej moją dłoń, co bardziej mnie rozpaliło na twarzy.

 

- Nie sądziłem, że Luke ma taką śliczną córkę - ponownie czułam jak poliki mi płoną. Co za cholerne peszenie się.

 

- Kolego, nie podrywaj mojej córki - zaśmiał się tata - Witaj kochanie - ucałował mnie w policzek.

 

- Cześć tatko.

 

- Pięknie dziś wyglądasz.

 

- Dziękuje.

 

- Faktycznie, pięknie wyglądasz - puścił mi oczko przystojniak - Mam nadzieję, że dasz się zaprosić na kawę - powiedział ciszej, przechodząc obok mnie - a ja jedynie wbiłam w niego swój wzrok - Piękna - odszedł do swojej pracy.

 

Ale ten chłopak na mnie dziwnie działał. Czułam się przy nim bardzo spięta i bez możliwości wydobycia z siebie głosu. Jednak mogłam się wpatrywać w niego cały czas. Był piękny, jak grecki Bóg.

 

- To idziesz skarbie robić się na piękność - usłyszałam głos mojego rodziciela.

 

- A tak, tak. Mam przecież dzisiaj imprezę urodzinową Britney.

 

- O cholera, to rzeczywiście musisz być idealna, bo przecież ta dziewczyna nie dałaby ci spokoju - wybuchnęliśmy razem śmiechem.

 

- A co wam tak wesoła? - zapytała mama.

 

- Dzień dobry pani Elizo - przywitał się Patrick.

 

- Cześć - odpowiedziała - Mówiłam, że jest przystojny - posłała mi uśmiech.

 

- Jedziemy?

 

- Tak córeczko.

 

Odjechałyśmy z pod zakładu taty wprost do salonu mamy. Oczywiście pracowało u niej wiele nowych osób, których nie znałam. Jednak najbardziej przypadł mi do gustu mój fryzjer. Okazało się, że jest gejem i jest po zaręczynach ze swoim długoletnim partnerem Valem. Był bardzo sympatyczny i wesoły. Co chwilę żartowaliśmy i śmialiśmy się w głos. Byliśmy zbyt głośni, bo mama przyszła i zwróciła nam uwagę. Mel, tak miał na imię fryzjer, podciął mi trochę włosy i ułożył je w idealne fale, które po boku poprzyczepiał spinkami. Podobało mi się bardzo. Makijaż wykonała mi młoda dziewczyna, która miała parę sukcesów na swoim koncie, więc nie miałam się co obawiać, że wydłubie mi oczy. Miała na imię Jessica i była dwa lata starsza ode mnie. Po wykonaniu wszystkich zabiegów, stanęłam przed lustrem i zobaczyłam siebie, a raczej nową siebie. Byłam naprawdę ładna, a podkreślone oczy, wydawały się jeszcze większe.

 

- Jesteś piękna - powiedział Mel, klaszcząc z radości w dłonie.

 

Podziękowałam wszystkim za ich pięknie wykonaną pracę, a z Melem wymieniliśmy się numerami telefonów. Czułam, że z tej znajomości zrodzi się wspaniała przyjaźń. Pożegnałam się z mamą i zamówiona taksówką pojechałam do domu, by przygotować się na urodziny Brit, lecz w pierw musiałam do niej zadzwonić, że jestem i że zjawie się z kolegą na jej przyjęcie. Miałam nadzieje, że Oscar będzie w umówionym miejscu i godzinie, bo inaczej nie chciałabym być w jego skórze.

 

 

Kolejny rozdział, który pisało mi się doskonale. Sadzę, że nie zanudziłam was za bardzo.

Pozdrawiam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Magda 17.04.2016
    Świetny ;)
  • kesi 17.04.2016
    Dziękuję Magdo
  • NataliaO 17.04.2016
    Miło się Ciebie czyta. Jest bardzo przyjemnie, lekko. Masz taki subtelny, nienachalny styl tworzenia; 5:)
  • kesi 17.04.2016
    Bardzo dziękuję za miłe słowa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania