Częstochowska Róża Część 2 - Księżyc jest piękny (4/7)

Opuścił łazienkę i wszedł do salonu. Zaczął rozmyślać o tym, co stało się nazajutrz. Anna, ku największemu zaskoczeniu, zjawiła się przed jego domem. Beniamin był zdumiony, jakim cudem znała adres. Wtedy wyjaśniła, że przecież mówił, że mieszka na „Cmentarzu Raków” i po prostu popytała sąsiadów, gdzie jest dom państwa Bielińskich. Przepraszała, że wpadła bez zapowiedzi, ale musiała zobaczyć, czy wszystko z nim w porządku. Na wspomnienie zakłopotania i nerwowego tłumaczenia się Anny, delikatnie uśmiechnął się, lecz napięcie mięśni twarzy spowodowało nawrót bólu nosa, więc nagle wygiął usta w grymasie.

Beniamin wtedy był zaszokowany i trochę skrępowany wizytą Anny. Zważając na to, co wczoraj pomyślał, na widok dziewczyny nieco podskoczyło mu ciśnienie, a serce biło szybciej i mocniej niż zwykle. Zapamiętał tamten moment tak dokładnie, że kojarzył nawet, jak była ubrana – w czarną bluzkę na krótki rękaw w białe groszki, czarne rybaczki, a na dokładkę czarne czeszki. Tak, nieodłączny symbol Anny, czeszki. Przyniosła ze sobą obraz namalowany na płótnie, formatu A5, przedstawiający zbiornik wodny z parków podjasnogórskich i zadziornego kaczora, wykonany farbami akrylowymi. W przeciwieństwie do innych prac Anny, był naprawdę pocieszny.

Przypomniało mu się jeszcze, że wtedy do salonu, w którym siedzieli, przyszła babcia. Anna grzecznie się przedstawiła i przeprosiła za wproszenie bez słowa. Babcia, zaszokowana formalnością dziewczyny, poprosiła ją o zrelaksowanie się. Beniamin pamiętał jakby to było wczoraj, jak babcia zareagowała na widok obrazu. Wypytywała Annę, czy to ona namalowała, a kiedy przytaknęła, staruszka emocjonalnie wybuchła, obrzucając dziewczynę masą komplementów i pytaniami, czy rozwija talent. Co jak co, ale zamiłowanie do sztuki i estetyki Beniamin na pewno miał po babci…

Anna była onieśmielona komplementami kobiety, która prosiła, by pokazała jej „na Internecie” więcej swoich prac. Kojarzył także, że babcia wtedy pogoniła go po jakieś słodycze do sklepu, albo najlepiej ciasto. Choć Anna przekonywała, że nie potrzeba, staruszka zaparła się i Beniamin dostał wręcz wojskowy nakaz zdobycia sernika, kiedy Anna przyznała się, że to jej ulubione ciasto. Babcia wręcz zagroziła, że jeżeli nie wróci właśnie z tym ciastem, to ma zakaz wejścia do domu. Biedaczyna pojechał więc do centrum miasta, do najlepszej cukierni, by załatwić świeży sernik. W czasie nieobecności, Anna pokazała babci dużo swoich prac. Gdy Beniamin wrócił, siedziały razem na kanapie, żartowały i śmiały się jak dobre koleżanki. Tak, babcia uwielbiała Annę i lubiła mu dokuczać, by się wziął za nią, bo to świetna dziewczyna. Pamiętał również, jak bardzo była załamana gdy dowiedziała się, że Anna odeszła…

Po śmierci artystki ich relacje nie były już nigdy takie same. Bez Anny… wszystko stało się puste.

Zaklął pod nosem. Odgarnął rękaw czarnego swetra z lewej ręki. Odsłonił nadgarstek i przedramię pełne sznytów. Wiele razy ludzie nazywali go „szalonym”, jak do pracy w upał przychodził w koszuli z długim rękawem, których nigdy, pod żadnym pozorem, nie podwijał. Nie mógł tego zrobić, jak niby wytłumaczyłby się z tego? A zrobienie sobie tatuażu na taki kawał ręki, by zakryć blizny, nie wchodziło w grę, wyglądałby jak kryminalista. Patrzył na te blizny uważnie, a szczególnie na tą jedną, najbardziej widoczną i okropną… Na tą, która nie była w poprzek przedramienia, ale wzdłuż. I przypomniał sobie moment, gdzie żegnał się z Anną, która musiała wracać do domu. Był wówczas w białej koszulce z krótkim rękawem, przez co dziewczyna zobaczyła blizny na jego lewym nadgarstku. Z przerażeniem złapała wtedy go za rękę, by je obejrzeć. Beniamin jednak uspokoił ją, że to był tylko głupi szczeniacki wybryk i już tego nie robi. Powiedział, że to stało się gdy chodził jeszcze w gimnazjum i że babcia przyłapała go na tym procederze pewnego dnia. Obiecał wtedy, że już nigdy tego nie zrobi i do tej pory to się nie powtórzyło. Anna uspokoiła się wtedy i poprosiła, by jej również obiecał, że już nigdy więcej sobie tego nie zrobi. Beniamin lekko pogłaskał dziewczynę po głowie i z delikatnym uśmiechem powiedział, że obiecuje. Anna uśmiechnęła się szeroko, widocznie jej ulżyło.

Zacisnął mocno pięść, gdy przypomniał sobie jej uśmiech. Tak wiele blizn przybyło od tamtej pory… Złamał obietnicę daną zarówno babci jak i Annie. Nie potrafił dotrzymać danego słowa, był tak słaby…

Spojrzał wtedy na pustą przestrzeń na ścianie. Tam niegdyś wisiały jej obrazy. Ściągnął je, zostawiając ścianę nagą. Tylko gwoździe sugerowały, że coś tam kiedyś wisiało. Poszedł do kuchni i wziął z wieszaka klucz, po czym zszedł do piwnicy. Nos znowu zabolał, gdy przypomniał sobie Cyryla… i wtedy kolejne pełne wspomnienie powróciło. W tamte wakacje czas pędził nieubłaganie. Beniaminowi zdawało się, jakby to wczoraj pisał maturę, a był już sierpień. Dokładniej jedenastego sierpnia dwutysięcznego czternastego roku. Gdy o tym tak teraz pomyślał, to była taka ironia, że tamte wakacje, między skończeniem szkoły średniej a studiami, chociaż najdłuższe jakie miał, zleciały najszybciej ze wszystkich.

Jedenasty sierpnia był jednak datą ważną, albowiem zdarzyło się, że tego dnia, w roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym dziewiątym urodziła się Anna Warmuzek. Pamiętał, jak bardzo Anna była zaskoczona, że oboje urodzili się jedenastego, ona sierpnia, Beniamin października. I co jeszcze zabawniejsze, nawet o tej samej godzinie, o dziewiątej rano.

Z okazji urodzin dziewczyny, został zaproszony do jej domu. Z samego rana złapał jeden z autobusów linii podmiejskiej, by dostać się do Olsztyna. Podczas jazdy wyciągnął telefon, by znaleźć jakieś zdjęcia wsi, by móc jakoś się odnaleźć, lecz wyszukiwanie informacji utrudniał fakt, że „Olsztyn” to również nazwa stolicy województwa Warmińsko–Mazurskiego i większość informacji była właśnie o tym Olsztynie, a nie o wsi pod Częstochową. Beniamin spróbował dodać jeszcze inne hasła i udało mu się w końcu naprowadzić mapy Internetowe na odpowiednią lokalizację. Jakie więc mogło być jego zdziwienie, kiedy na przystanku, na który właśnie podjechał, zobaczył Annę we własnej osobie. A specjalnie pojechał bez słowa wcześniej, by móc ją zaskoczyć. Szybko jednak przyznała się, że jego babcia wysłała jej SMS. Pomyślał wtedy coś w stylu „ach, ta babcia!”.

Razem z Anną był jakiś, w opinii Beniamina, „dziwny jegomość”. To był Cyryl Rebelski, który wtedy, przynajmniej Bieliński tak sądził, wyglądał jak jeden z członków subkultury emo, włosy mając przefarbowane za pomocą henny na czarno. Nosił luźną czarną koszulę, niedbale zapiętą, czarne spodnie na pasek i czarne trampki. Fryzura przyszłego poety niezbyt różniła się jednak od tej, którą ma dziś, lecz była bardziej bujna i zakrywała całe lewe oko. Skórę miał wręcz białą a ciało chude, wręcz kościste, zupełnie jakby męczyła go jakaś choroba. Teraz nieco się poprawił, wyglądał o wiele zdrowiej, choć jego cera dalej pozostawała blada jak u trupa przez cały rok. Najwidoczniejszą zmianą, którą Beniamin zauważył w dzisiejszym Cyrylu, były oczy. Oczy w kolorze srebra, które lata temu były strasznie obojętne, a dziś… zasmucone, zamyślone, a na jego widok przepełnione nienawiścią. Bardzo się zmienił od tamtej pory. Czasami jak widział zdjęcia Cyryla na Internecie, kiedy w wiadomościach podawali nowy artykuł na temat jego twórczości, Beniamin zastanawiał się, choć wtedy szybko to urywał, jak Anna by teraz wyglądała…

Cóż, chyba przez tą… wizję, czy też sen, niejako się dowiedział…

Poszli razem do domu Anny, która również mieszkała w domu jednorodzinnym, ale o wiele mniejszym i ewidentnie starszym niż dom Beniamina. Nie był również tak bardzo zadbany, ale posiadał bardzo estetycznie urządzony ogród.

Poznał wtedy babcię Anny. To była kolejna rzecz która ich łączyła, oboje zostali wychowani przez dziadków, choć Anna nie zdradziła nigdy dokładnych szczegółów. Staruszka na jego widok spytała, czy to jest właśnie ten Beniamin Bieliński, o którym wnuczka tyle mówi. Kobieta szepnęła, że ma nadzieje, że „naprawdę jest taki fajny, jak Ania go opisuje” i puściła mu oczko. Twarz Beniamina aż zapłonęła od nieśmiałości, zastanawiał się, co do jasnej ciasnej Anna naopowiadała na jego temat… Dziewczyna wtedy wtrąciła się, mówiąc, „babciu, obiecałaś, że nic nie powiesz!” i zaśmiała się, wtedy kobieta klasnęła w ręce i wesołym tonem oznajmiła:, „ups, wymsknęło mi się!”. Ach, pamiętał to jak dziś… Pomyślał wtedy, że już wie po kim Anna jest taka pozytywna.

Pamiętał również, że Cyryl był zupełnie obojętny. Beniamin zastanawiał się, jakim cudem Anna może mieć za przyjaciela takiego sztywniaka... Po tym, jak Anna zdmuchnęła świeczki i dostała prezenty, Beniamin próbował jakkolwiek do niego zagadać. Anna opowiadała o przyszłym poecie same superlatywy i chciał się przekonać, jaki jest ten Cyryl, ten jej najlepszy przyjaciel, jak mówiła. Chłopak jednak nie wydawał się zainteresowany rozmową. Beniamin z jego wypowiedzi odczuwał ewidentną niechęć. Poczuł, że chodzi tu o Annę, że najpewniej jest o nią zazdrosny. Utwierdził się w tym przekonaniu, kiedy Anna po zjedzeniu kawałka tortu postanowiła odpakować prezenty. Pierwszy podarek, który chciała odpakować, był właśnie od Beniamina, ale Cyryl wtedy podsunął dziewczynie swój, mówiąc, że powinna otworzyć ten jako pierwszy. Beniamin zauważył ewidentną złość w tonie jego głosu. To na pewno była zazdrość. Anna otworzyła więc prezent Cyryla jako pierwszy, były tam same drogie przyrządy do malowania. Rumieniła się z ekscytacji, ale spytała z troską, ile to kosztowało. Wtedy Beniamin zobaczył, jak bardzo Cyryl jest zadowolony z jej reakcji. Była przeszczęśliwa. I wtedy, przez moment, poczuł zimne spojrzenie chłopaka na sobie. Spojrzenie, w którym był triumf, ale również pewnego rodzaju ból.

Kolejny prezent, który Anna odpakowała, był od Beniamina. Składał się z kilku przyrządów do malowania, jednak nie z najwyższej półki. Główną częścią prezentu jednak była dziwna, czarno–brązowa skamielina, posiadająca złote, strzeliste pęknięcia. To była częstochowska septaria. Anna raz powiedziała Beniaminowi, że te kamienie zawsze się podobały, ale nigdy nie miała okazji kupić. Mówiła, że kojarzą się jej z promieniami słońca, które ktoś zaklął w kamieniu, by nigdy nie zniknęły. Faktycznie, tak właśnie wyglądały. Anna, jej babcia i Cyryl byli oszołomieni widokiem skamieliny. Dziewczyna dziękowała mocno Beniaminowi, aż zerwała się, by go utulić. Babcia Anny aż zachichotała widząc zakłopotanie i rumieńce rysujące się na twarzy młodzieńca, kiedy dziewczyna go obściskiwała. Cyryl odwrócił wtedy wzrok. Beniamin zauważył to, ale nie przejął się.

Cyryl niedługo później zerwał się ze spotkania mówiąc, że coś mu wypadło i musi iść. Anna posmutniała, ale chłopak zapewnił, że jutro wyjdą gdzieś razem, tylko we dwoje. Beniamin zrozumiał aluzję chowającą się za słowami „tylko we dwoje”. Poczuł zazdrość… ale nie chciał się do tego przyznać.

Gdy chłopak odszedł, Anna zaproponowała Beniaminowi, by razem poszli zwiedzić ruiny zamku. Pamiętała, jak Beniamin mówił, że zawsze go interesowało zobaczenie ich, ale jakoś tak, zupełnie jak niegdyś Anna mówiła o Częstochowie, nie było okazji i samemu to jakoś tak dziwnie. Więc Anna, chcąc odwdzięczyć się za wszystko, postanowiła Beniamina oprowadzić. Niestety, w Olsztynie nie było aż tyle miejsc do zwiedzania, była to wieś. Dziewczyna mówiła, że dwa najciekawsze obiekty do zobaczenia to właśnie ruiny zamku i niezwykle artystyczny, przepełniony rzeźbami rynek. Postanowili pójść do obydwu, ale najpierw do ruin. By się tam dostać, musieli przejść kawał drogi na szczyt wzgórza, na którym zamek stał. Na szczęście było dość pochmurnie, dzięki czemu uniknęli upału. Kiedy już dotarli na górę, uzyskali niesamowity widok na miejscowość i pobliskie lasy. Beniamin uwielbiał góry i widok z zamku był dla niego naprawdę zapierający dech w piersiach. Mógł nawet dostrzec stąd Częstochowę. Co było niepodobne do niego, narobił nawet masę zdjęć. Anna mu pomogła, bo nie wychodziły zbyt dobrze, ciągle drżały mu ręce. Spędzili tam dość dużo czasu, eksplorując ruiny uważnie i ostrożnie. Świetnie się wtedy bawił…

Kiedy postanowili w końcu wybrać się na rynek i zeszli już kawałek po schodach, Annie rzuciło się coś w oczy. To były dzikie róże. Beniamin zaproponował, by do nich podeszli. Dziewczyna oglądała kwiaty uważnie, z uśmiechem. Beniamin obserwował, jak stała na ich tle. Wyglądała ślicznie.

Aż przypomniał sobie wtedy tamtą noc, kiedy wybiegł do ogrodu. I jak myślał o róży, która potrzebuje ogrodnika… Ale co jeżeli Anna jest dziką różą? Taką, która rośnie nawet jeżeli nikt jej nie zasadzi i kwitnie bez opieki? Taką prawdziwą, wolną różą? Opuścił lekko głowę.

– Szkoda, że nikt się nimi nie interesuje – powiedziała nagle. Pamiętał tą rozmowę bardzo dokładnie, bo wywołała w nim silne emocje. Nawet silniejsze, niż czuł tamtej nocy. – Pewnie uznane są głównie za chwast, który powinno się zlikwidować. Zobacz, ten krzew jest uszkodzony…

Faktycznie. Część łodyg była połamana, niektóre liście zżółknięte. W oczach Anny pojawił się smutek.

– Gdybym była różą… – przemówiła po dłuższej chwili. – To wyglądałabym tak.

Beniamin tworzył szerzej oczy. Anna westchnęła. Zastanawiał się wtedy, co takiego miała na myśli? Czy wypadało spytać? A może wypadało przemilczeć? A może zrobić coś jeszcze innego… Nie, musiał coś zrobić. Podszedł powoli w stronę dziewczyny.

– Gdybyś była różą, wyglądałabyś zupełnie inaczej – powiedział. Anna spojrzała na niego. – Nieważne, czy byłabyś różą dziką, czy różą zasadzoną z czyjeś inicjatywy w ogrodzie. Spójrz, prócz tego krzewu, tutaj jest jeszcze jeden. – Wskazał palcem. – Kwiaty na obydwu są prawie takie same, nie różnią się zbyt od siebie. Jeżeli ktoś się dobrze nie przyjrzy, w ogóle nie zauważy między nimi różnicy. Ale… Gdybyś ty była różą… byłabyś białą, pełną różą, w krzewie samych duplikatów. Byłabyś ewenementem natury, inna niż pozostałe, ale byłabyś najpiękniejsza, bo jesteś wyjątkowa.

Anna rozwarła wtedy lekko usta, a jej źrenice widocznie rozszerzyły się, jakby pod wpływem jakiegoś narkotyku.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Shogun 29.04.2021
    I jak tu nie wierzyć w pewnego rodzaju przeznaczenie przy takiej historii?
    Dwie części tej samej duszy, o czym już kilkukrotnie wspominałem. W raz z zagłębianiem się w historię, coraz bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu.

    No, znamy już kolejny powód niechęci Cyryla do Beniamina. Zazdrość, tak. Silne uczucie, od niej niedaleko do nienawiści, zwłaszcza gdy patrzysz jak przegrywasz w "batalii".
    Ech, dobrze mówią ci, którzy powiadają aby nie oceniać książki po okładce, nie oceniać zbyt pochopnie. Bo czy można winić Cyryla za to że prawdopodobnie również kochał Annę? A jak wiemy, miłość może pchnąć człowieka do wielu głupich czynów, jak i wyzwolić emocje, którym od miłości wcale tak daleko nie jest, a które uważane są za jej przeciwieństwo. I nie mówię tutaj o skierowaniu ich przeciwko Annie, która zapewne "wybrała" jak wybrała, lecz przeciwko "przyczynie" tego wyboru, Beniaminowi.
    Wiedząc, że Cyryl kochał, trudno winić go i oceniać, za wcześniejsze zachowanie i za to, że go obwiniał, gdyż zapewne nie był wszystkiego świadomy, oraz wszystkiego nie wiedział, tak jak i ja wcześniej nie wiedziałem, oceniając go dość negatywnie.
    Zastanawia mnie, czy Anna była świadoma uczucia jakim darzył ją Cyryl. Jeśli tak, to zapewne nie czuła się dobrze raniąc go w pewien sposób wyborem Beniamina, oraz obwiniała się za to.
    Bo prawda jest taka, że czasem lepiej wszystkiego świadomym nie być, nie wiedzieć, choć wątpię, aby Anna nie wiedziała, biorąc pod uwagę fakt jak dobrze "widzi" ludzi, na własne czasem nieszczęście.

    Ach, wspomnienia nie chcą opuścić Beniamina, choć z drugiej strony może to i dobrze. Ma okazje wszystko jeszcze raz "zobaczyć", przemyśleć, zrozumieć i kto wie, może i pogodzić się... z przeszłością i samym sobą.
    Wieczna ucieczka nic nie da, a strach przed tym co było niszczy. Sprawia, że nie można żyć, przez niespokojną duszę i sumienie, który gryzie od środka.
    Powoli się zbiera, lecz jeszcze nie jest gotowy, czego dowodzą pochowane obrazy Anny. Jeszcze nie może przed nią stanąć. Spojrzeć jej w twarz i powiedzieć:
    - Miałaś rację.
    Rację co do czego? Do tego, że to nie jego wina, że nie musi się obwiniać, że powinien żyć, nawet jeśli jej już z nim nie ma. Powinien żyć, bo tego by właśnie chciała.
    Powinien wybaczyć sobie i pokochać siebie takim jaki jest. Takim jakim ona go pokochała.

    Wszystko tu rozgrywa się w człowieku, w jego psychice, duszy, a co najważniejsze w sercu.
    "Terapia" trwa, odkupienie trwa.
    Trudno uleczyć duszę, która została zniszczona, potem została uleczona, a następnie znowu zniszczona. W dodatku beniamin musi odbudować swoją duszę sam, dlatego tak długo to trwa. Choć z drugiej strony, czy naprawdę jest sam? Ma wspomnienia w których Anna żyje, w których do niego mówi. Ma jej obrazy przez które również przemawia oraz zeszyt zamknięty od wielu lat.
    Gdy wyzbędzie się strachu, gdy nastanie ten moment, wystarczy spojrzeć i posłuchać słów Anny.

    Czy podoła?
    Czy znajdzie na to odwagę?

    W końcu Księżyc świeci każdej nocy, a róża pomimo kolców nadal pozostaje piękną...

    Jak zawsze...
    Pozdrawiam :)
  • Clariosis 01.05.2021
    Shogunie, jak zawsze dziękuję za tak piękny komentarz. :) Jak na razie muszę jednak przeprosić Cię za bardzo zdawkowe odpowiedzi, jednak są one spowodowane specyfiką historii - pozwalam Ci na razie dochodzić do własnych wniosków, byś mógł następnie skonfrontować je z rozwojem historii. Kiedy już dojdziemy do momentów kulminacyjnych, to odniosę się obszernie do tego co pisałeś wcześniej, a nawet dodam wiele od siebie.
    Naprawdę jednak wyciągasz z historii samo sedno, czujesz jej głębie, za co niezwykle dziękuję. W końcu to świadectwo mojej przeszłości, jest to pokrzepiające, że tak wiele można w niej dostrzec... Chętnie uchylę więcej przemyśleń z czasem, wyjaśnię, co z czego wynikło, lecz na razie zmuszona jestem milczeć. :)
    Dziękuję więc bardzo serdecznie i zapraszam do kolejnej części, która pojawi się niedługo. :)
    Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania