Opowieści podróżnika — Prolog — Niespodziewana wizyta

Trójka elfickich dzieci bawiła się na podwórku. Udawali wielkich bohaterów toczących epicką batalię na śmierć i życie.

Kein, potężny i prawy rycerz, był odziany w skórzaną kurtkę o wyglądzie zbroi. Oczywiście, w zabawie był to wspaniały i misternie wykonany napierśnik z najlepszej stali. Z kolei jego spodnie, wykonane z tego samego materiału co kurtka, były dołem tego nieskazitelnego opancerzenia. Chusta na głowie pełniła rolę hełmu. Z bojowym okrzykiem, ignorując świst strzał oraz masę potworów, wojownik nacierał na zdolnego i zwinnego zabójcę.

Niestety Kitto, jego młodszy brat, był szybszy. Uchylił się przed atakiem tak, że miecz ledwo minął jego gardło. Kiedy zabójca wyprostował się i odgarnął rude włosy z czoła, tak, żeby nie wpadały mu do oczu, przystąpił do kontrataku. Krótki patyk, symbolizujący zatruty nóż, trafił wojownika, ale nie przebił się przez zbroję. W końcu to nie była biała wełna jego koszuli, albo słaba skóra z której wykonano spodnie chłopca.

Błękitne źrenice walczących rozszerzyły się ze strachu, kiedy ujrzeli oni najlepszą łuczniczkę wszech czasów, jaką była Kiley. Wysoka blondynka z zaplecionym aż do pasa warkoczem napinała właśnie łuk. Poza tym, że jej słomiany kapelusz ostał się na głowie, była ubrana tak, jak Kitto.

Bosa trójka brzdąców pewnie dokończyłaby tę rozrywkę, której zasady były nieznane dorosłym, ale do drewnianego płotka, pełniącego przed chwilą rolę ogromnego muru, zniszczonego przez nacierającą armię, podjechał mężczyzna. Mówił swoim ojczystym językiem, ale dzięki temu, że niedaleko była granica, dzieci go rozumiały bez problemu.

— Hej dzieciaki, jest w waszym domu miejsce dla zbłąkanego wędrowca?

— Nie wolno nam rozmawiać z obcymi — odpowiedział szybko najmłodszy z całej trójki.

— Cicho bądź, Kitto, ten pan jest w drodze od dawna, nie widzisz? — zganiła go dziewczynka, po czym odwróciła się do starszego brata. — Zapytaj rodziców, czy mamy wolny pokój. Tylko pamiętaj tym razem, że to najemnik, bo ludzie ze wsi będą gadać.

Trzeba przyznać, jeździec faktycznie wyglądał na zmęczonego. Czterdziestoletnie ciało pokrywał brud oraz podróżny kurz, a na podłużnej twarzy widniał niechlujny, kilkudniowy zarost w kolorze czarnym. Nawet fryzura pozostawiała wiele do życzenia, włosy nie widziały wody i grzebienia od wielu dni. Mimo to, głębokie rysy twarzy, duży nos oraz wyraźnie zarysowana szczęka czyniły go nawet przystojnym. Gdyby nie jego zapach, dwumetrowy olbrzym mógłby podrywać dziewki w karczmie. Tym bardziej, że, jak zauważyła dziewczyna, jego ubiór wskazywał na to, że był bogatym najemnikiem. Nosił ciemnobrązowy, skórzany pancerz, takie same spodnie oraz trochę jaśniejsze buty wykonane ze skóry jednorożca.

Jedyne co mogłoby kogoś odstraszyć to miecz. Ciemny fiolet ostrza, niezdrowa aura wokół niego oraz kanciasta rękojeść, zdolna ranić dłonie, aż pachniała demoniczną robotą. Pierwsza myśl dzieci brzmiała "Kolejny głupiec, nie wie czym walczy".

— Oczywiście. — Chłopiec natychmiast pobiegł do domu.

— Jak ma pan na imię? — zapytała dziewczynka z uprzejmym uśmiechem.

— Zwą mnie Evan, a jak na ciebie wołają?

— Kiley. — Ukłoniła się nisko.

— Cała wasza trójka ma imiona na "K"? — zapytał ironicznie. — Rodzice nie byli chyba zbyt kreatywni. — Uśmiechnął się szeroko, ukazując białe zęby.

— To elficka tradycja! Każde dziecko w rodzinie musi mieć imię rozpoczynające się tą samą literę, w przeciwnym wypadku... — oburzony Kitto próbował odpowiedzieć.

— Na rodzinę spadnie nieszczęście. Znam tę tradycję, ale nie sądziłem, że jest przez was jeszcze praktykowana. Wybacz, jeżeli cię uraziłem, po prostu my, ludzie, nadajemy naszym potomkom takie imiona, jak nam się podoba — powiedział bez przekonania.

— Wy, ludzie, nie macie poszanowania dla tradycji! — Oczy Kitto miotały błyskawice.

— Opanuj się! — Kiley uderzyła go otwartą dłonią w tył głowy, po czym odwróciła się do najemnika, przybierając niewinny wyraz twarzy. — Jak się wabi twój koń?

— To jest Ena. — Wskazał głową klacz. — Miałem jeszcze mustanga, Morvana. Ty chyba lubisz konie, mam rację? — uśmiechnął się od niechcenia.

— Tak. — Przytaknęła. — Mamy nawet jednego, ale teraz śpi. Wołamy na niego Manus.

— Piękne imię. Znaczy "wspaniały", jeśli się nie mylę. — Głos jeźdźca nie był zbyt pewny.

— Tak, zna pan elficki? — zapytał zaciekawiony Kitto, najwyraźniej zapominając o tym, że nie wolno rozmawiać z obcymi.

— Tylko kilka słów, nawet przedstawić bym się nie umiał.

Rozmowę przerwał nadbiegający Kein. Krzycząc coś niezrozumiałego, dobiegł zdyszany i czerwony do płotu. Niemalże walczył o każdy kolejny wdech.

— Spokojnie mały, zdejmij tę kurtkę i weź kilka oddechów bo nam tu padniesz — powiedział spokojnie Evan.

Po dłuższej chwili, młodzieniec zdołał wypowiedzieć kilka niewyraźnych słów — To... strój treningowy... a nie... kurtka... To po pierwsze... a po drugie... mamy pokój dla pana... ale nie mamy miejsca dla konia.

— To żaden problem, przywiążę go do płotu, jeśli wasi rodzice pozwolą — odpowiedź była wyprana z emocji.

— Na pewno pozwolą — rzekł krótko Kitto, po czym zaprowadził gościa do domu.

Zaraz po wejściu do domu, wojownik przywitał gospodarzy, a następnie szybko skorzystał z elfickiej gościnności oraz szacunku do jego zawodu, myjąc się i goląc w łazience gospodarzy.

Kiedy z niej wychodził, okazało się, że zdążył w samą porę na obiad. Addein, pani tego domu, nakładała właśnie mężowi mięsiwo. Była wysoką kobietą o podłużnej twarzy z delikatnymi rysami. Tradycyjna, błękitna suknia sięgająca jej do kolan podkreślała morski odcień oczu właścicielki, a brązowe loki opadały faliście na jej ramiona.

Lun, jej mąż, był niewiele niższy od swego gościa, którego uważnie lustrował brązowymi oczyma. Krótko przystrzyżone, blond włosy były typową cechą myśliwych, podobnie jak jasnozielona koszula, o dwa odcienie ciemniejszy płaszcz oraz spodnie, stanowiące kompletny stój łowiecki.

Przy stole był też ojciec Luna, Albion. Długie włosy starca już dawno posiwiały, a na twarzy roiło się od zmarszczek, na tle których wyróżniały się brązowe oczy, w których wciąż tliła się iskierka młodości.

— Z tego co opowiadały mi wnuki, jesteś wojownikiem Evan. Czy to prawda?

— Właściwie to łowcą nagród, poluję na potwory — odpowiedział beznamiętnie, zabierając się za kurczaka.

— Przeżyłeś jakieś przygody? — zapytał zaciekawiony Kein.

— Żeby tylko jedną.— Podróżny zaśmiał się pod nosem.

— Możesz nam je opowiedzieć? — Kiley wtrąciła się do rozmowy.

— To świetny pomysł — odezwał się Lun. — Dzieciaki uwielbiają historie, ale ja z żoną ich nie znamy, a ojciec nie ma sił, by opowiadać je bez końca.

— Dobrze. — rzekł najemnik po dłuższej chwili namysłu. — Niestety, wszystkie opowieści jakie znam są zbyt długie, żeby opowiadać je przy posiłku. Zabiorę się za to po posiłku.

Tak naprawdę Evan mógłby zacząć już teraz, ale musiał znaleźć historyjki pozbawione nadmiaru krwi i tym podobnych. Może i dzieci myśliwego raczej do niej przywykły, ale i tak wolał znaleźć te w miarę łagodne.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • NataliaO 21.07.2015
    Plus taki, że ja czytam to tak jak na nowo, mam słabą pamięć hih. Więc czytam od nowa historię. I szczerze nie sprawdzam jak Cię wcześniej oceniłam. Dobra przejdę do rzeczy, błędów nie wymienie, bo ja się na tym nie znam. Zajmę się treścią.
    Podoba mi się opis przybysza. I prawda ludzie nie podtrzymują tradycji.
    Początek był taki ciężki, mulił. Potem już lepiej się czytało. Dam 4 :)
  • Senezaki 21.07.2015
    4, to samo co pisze Natalia XD Ale pisz dalej, PROSZE
  • Lucinda 21.07.2015
    Treść mi się podobała, chociaż nieczęsto czytam takie opowiadania i nie za bardzo się znam na tym gatunku. Co do błędów, to: ,,dokończyła by" - ,,by" z czasownikami w formie osobowej pisze się łącznie; ,,Mówlił", ,,niezdrowa auro wokół niego", ,,stój łowiecki", ,,Uśmiechną się szeroko" - literówki; ,,Ciemnobrązowy, skórzany pancerz i spodnie, trochę jaśniejsze buty wykonane ze skóry jednorożca oraz miecz tkwiący w pochwie na plecach, tak, na sam ten strój można było poderwać całą masę panienek." - po opisie stroju nie pasuje mi coś w interpunkcji. Może po ,,plecach" powinna być kropka? Nie jestem pewna; ,,Pierwsza myśl dzieci, kolejny głupiec nie wie czym walczy." - po pierwszej części zdania zamiast przecinka lepiej pasowałby dwukropek albo myślnik; ,,Na rodzinę spadnie nieszczęście, (kropka) znam tą tradycję, ale nie sądziłem (przecinek) że jest przez was jeszcze praktykowana."; ,,Wybacz jeżeli ciebie uraziłem" - poza przecinkiem po ,,wybacz" zamiast ,,ciebie", użyłabym ,,cię". Lepiej by to brzmiało; ,,trzydziesto ośmioletnia" pisze się łącznie. W całym tekście brakuje całkiem sporo przecinków, a czasami są tam, gdzie nie powinno ich być. Na razie zostawiam 4 i czekam na następną część:)
  • Amy 22.07.2015
    Może osiem stron to dla kogoś za dużo i dlatego cierpisz na brak krytyki. :D A tak serio, sporo osób nie lubi czytać wiele na komputerze, bo bolą ich oczy, więc radzę Ci dzielić teksty na mniejsze partie. Ten fragment nie był akurat zbyt długi, przynajmniej ja tak sądzę, ale... no, na pewno wiesz, o co mi chodzi. Możesz wstawić od razu dwie części dla tych, którzy nie mają problemów z czytaniem na monitorze, a innym łatwiej będzie wrócić do Twoich tekstów.

    Przeczytałam najpierw oryginał i już po kilku zdaniach pomyślałam: "Boże, nie dotrwam do końca. Te opisy są beznadziejne... i jeszcze płacząca interpunkcja." Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam, ale istotnie Twoje opisy pozostawiały wiele do życzenia. Zbyt często powtarzałeś w nich "był, było, były" itp. Ledwo je czytałam. Były takie wymuszone. To fantasy, więc opisy są podstawą. No i były, tyle że nie najlepszą.

    W tym tekście jest znacznie lepiej, bo opisy są ciekawsze i nie trudno już je czytać. Widzę też, że poprawiłeś się jeśli chodzi o powtórzenia, których w oryginale było mnóstwo. Nieco lepiej jest też z interpunkcją, choć do perfekcji sporo Ci jeszcze brakuje. Może zerknij na poradnik, który bodajże Drassen wstawił na forum?

    Dopatrzyłam się też sporo literówek, psujących odbiór tekstu. Miło by było, gdybyś prześledził opowiadanie i poprawił wszystkie te, które zauważysz. Czasami lepiej zostawić rozdział na jakiś czas i przeczytać go chociażby dzień później, a już na pewno wyłapiesz coś nowego.
  • Akwus 01.08.2015
    Półtora miesiąca odstępu od oryginału i przepaść jakościowa :)

    Postaram się przebrnąć przez oryginał, ale tylko po to by sobie warsztatowo śledzić zmiany jakie wprowadziłeś. Winszuję umiejętności jakiej brakuje wielu innym bywalcom Opowi - potrafisz zostawić swoje stare prace, by czytelnik mógł docenić postęp zamiast wszystko na siłę usuwać. Fatalna opcja z tym jak ludzie wykorzystują możliwość edycji.

    Zostawiam 3, by mieć jak podwyższać ocenę w kolejnych częściach.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania