Poprzednie częściTylko on, ona i motocykl - Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Tylko on, ona i motocykl - Epilog I tomu

Przedmieścia Las Vegas. Końcówka października, rok 2002

Choć Ryan kochał Nowy Jork i wszystko z nim związane od nocnego życia po robiące wrażenie drapacze chmur to skłamałby, gdyby powiedział, że nie lubi krajobrazów pustynnych. Te piaszczyste tereny i nieskończone drogi… było w tym wszystkim coś takiego, że nowojorczyk czuł jak mu serce szybciej bije. Nie inaczej czuł się teraz, kiedy leżał na łóżku w jakimś opuszczonym motelu niedaleko miasta znanego jako Miasto Grzechu. Angelsi w drodze do Las Vegas zrobili sobie postój, żeby chwilę ochłonąć i powitać nowe miasto „na świeżo”. Obok motocyklisty spała naga Evelyn wtulona w niego jak w pluszowego misia. Oboje byli dość wyczerpani podróżą, ale wiedzieli, że nie mogą wrócić do Nowego Jorku. Nie teraz. Kiedy motocyklista tak leżał koło swojej dziewczyny, cały czas miał w głowie ostatnie wydarzenia i próbował się otrząsnąć po nich. W ciągu kilku chwil zginęli ludzie, którzy byli dla niego jak druga rodzina. Coyote… Saint… Snake... nawet Helen, gdyż podejrzewał, że wdowa również nie żyję, ale liczył po cichu, że zabrała swoją popieprzoną siostrę ze sobą. Cóż, przynajmniej miał swoją dziewczynę i rodziców, których poinformował listem, gdzie wszystko wyjaśnił. Mógł tylko się domyślać co czuli czytając go.

 

„Mamo i tato… Obawiam się, że sytuacja moja, Evelyn i reszty Angelsów bardzo się pogorszyła. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że jesteśmy pod celownikiem prawie każdego nowojorskiego policjanta, a mieszkańcy miasta również będą tylko czekać, że pomóc im pozbyć się nas z ulic. Wobec tego, postanowiłem zniknąć z radarów na jakiś czas. Nie mogę powiedzieć gdzie, na wypadek gdyby policja Was wypytywała lub znalazłaby ten list. Wiem, że nie zdradzilibyście mnie, ale tata zawsze powtarzał, że ostrożności nigdy za wiele. Ale któregoś dnia wrócę i zrobię porządek z tymi, którzy nas przepędzili. A kiedy tego dokonam, definitywnie zorganizujemy jakiegoś grilla. Trzymajcie się ciepło. Kocham Was.

Wasz syn, Ryan

PS.: Przepraszam, że nie pożegnałem się osobiście, ale mam nadzieję, że rozumiecie.”

 

Kiedy motocyklista myślał o tym wszystkim, czuł, że były inne rozwiązania tego problemu, choć nie potrafił ułożyć w głowie sensownego scenariusza i po jakimś czasie pogodził się z myślą, że decyzja o ucieczce była najodpowiedniejsza. W Las Vegas mogliby odbudować klub Fallen Angels do takiego stopnia, że Stevenson i jego popychadła w nowojorskiej policji byliby bezradni. Jego myśli przerwał jednak jęk jego dziewczyny i wiercenie się.

— Ryan… czemu nie śpisz? – spytała przytulając się do niego zwinięta w kulkę. — Nie możesz zasnąć?

— Tak jakby, Kociaku… – westchnął Ryan. — Po prostu… cały czas o tym wszystkim myślę. No bo popatrz: straciliśmy prawie wszystko i wszystkich w ciągu jednej chwili!

— Nie, Ry... nie straciliśmy wszystkiego! Mamy siebie, Amy, Jolene, Judith, Big Hoga, Warlorda i Screwball'a! Moim zdaniem, jeszcze COŚ i KOGOŚ mamy! Zobaczysz, że jeszcze wszystko się ułoży! Odbudujemy gang, wrócimy, rozwalimy każdego sukinsyna, który nam stanie na drodze i Nowy Jork będzie nasz! Zobaczysz! – powiedziała pocieszająco Evie i położyła się na nim. — Słuchaj, może ci jakoś… pomóc z tą bezsennością? – spytała z zalotnym uśmiechem i położyła dłonie na jego klatce piersiowej. Mężczyzna uśmiechnął się i odchylił głowę do tyłu, żeby ponownie westchnąć.

— Jak ja mam z tobą dobrze… – powiedział żartobliwie. — Dobra, pokaż co potrafisz… – dodał, po czym zdjął z siebie bokserki, ukazując swoją pokaźną erekcję, na którą Evelyn z chęcią usiadła i oboje zaczęli się kochać w pozycji „na jeźdźca”. Tym razem nie był to jednak ostry seks napędzany używkami, który był u nich rutyną lecz powolny i romantyczny stosunek dwóch kochających się ludzi – coś, czego chyba oboje nie doświadczyli, albo nie pamiętali kiedy ostatnio. Kiedy tak się kochali, Ryan zapomniał o wszystkich problemach i po prostu cieszył się, że ją ma. Cieszył się, że pomógł jej uciec przed tymi cholernymi Ridersami. Cieszył się, że przyjechała do niego po tej sytuacji z tym sukinsynem Troy'em, Madison i swoimi własnymi rodzicami. I chociaż nie mówił tego na głos, miał też te dziwne myśli, które nie były obce Evelyn i których się nie spodziewał.

 

„Ja? Założyć rodzinę z nią? Nie, to nigdy nie wypali. Kocham ją, ale są pewne granice, których nie przekroczę! Nie bylibyśmy dobrymi rodzicami. Coyote i Helen też nie mieli dzieci, a jednak byli szczęśliwym małżeństwem. Jeśli któreś z nas zdecyduje się na TEN etap naszego związku, powinniśmy pójść ich śladami!”

 

Gdy już skończyli, wykończona dziewczyna położyła się na nim z uśmiechem i zaczęła zasypiać. On również powoli odpływał w sen.

— Cokolwiek przyniesie przyszłość, przebrniemy przez to razem… – szepnęła do niego.

— Tak… – odpowiedział Ryan. — Wiem, że tak będzie…

Mężczyzna pomyślał jeszcze o tym wszystkim po raz ostatni, a następnie zamknął oczy i z przytuloną do niego Evelyn w końcu zasnął z determinacją aby naprawić wszystko co zniszczył komisarz Stevenson, Victoria i jej informatorzy. W tym samym czasie, Warlord stał przy otwartym oknie i palił papierosa, podczas gdy Jolene leżała na łóżku.

— Myślisz o Tommym, prawda? – spytała go kobieta.

— Cały czas… – westchnął motocyklista, odwracając się do niej. — Saint był dla mnie jak brat… to znaczy, taki PRAWDZIWY brat, wiesz o czym mówię? To on pokazywał mi co i jak kiedy dołączyłem do klubu po powrocie z Iraku, gdzie laliśmy Husajna po dupsku. Był moim… opiekunem podczas moich lat jako kadet. Ba, nawet pomagał mi z traumą powojenną tak jak ja pomogłem mu z...

—… z tym przeklętym księdzem? – dokończyła za niego.

— Dokładnie. Kiedy poznałem prawdę, byłem w szoku tak jak cała reszta, gdy w końcu wyznał prawdę reszcie klubu. Już wcześniej go nakłaniałem, ale nie czuł się gotowy… bał się, że urazi czyjeś uczucia religijne, mimo że zapewniałem go, że przecież nie podchodzimy do tych spraw jakoś fanatycznie. A teraz… odszedł.

— Odszedł i może w piekle torturować tego pedofilskiego klechę przez całą wieczność… – powiedziała Jolene na poprawę nastroju. — Warlord, wielkoludzie, nie zadręczaj się tak. Połóż się, jutro ważny dzień. – dodała zapraszając go do łóżka koło siebie. Ten uśmiechnął się, skończył palić i położył się obok dziewczyny.

Następnego dnia wszyscy Angelsi obudzili się dosyć wcześnie i po ubraniu się i względnym zadbaniu o higienę ruszyli w stronę Las Vegas. Budynki miasta wyglądały luksusowo jak pałace najbogatszych książąt, wypełnione neonami, które tylko czekały, żeby kusić oczy zarówno mieszkańców jak i turystów.

— Dobrze się przyjrzyjcie, ludzie! Tak wygląda idealne amerykańskie miasto! – zaśmiała się Amy, siedząc z tyłu motocykla Big Hoga.

— Ja jednak tęsknię za Nowym Jorkiem… – westchnął Screwball. — To nie to samo…

— Przestań marudzić, Eddie! – upomniał go Ryan. — Tu jest fantastycznie! A do Nowego Jorku jeszcze wrócimy, zobaczysz!

Wszyscy byli pełni optymizmu, kiedy przejeżdżali obok znaku informującego, że właśnie przekroczyli granicę i oficjalnie wjechali do Miasta Grzechu, pełni nadziei na lepsze jutro.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Pasja 24.09.2020
    Lekki odcinek chociaż przepełniony żalem i tęsknotą za braćmi, rodziną i miastem. Obok tkwi mocno wpisana w umysł chęć zemsty i nadzieja powrotu. Garstka motocyklistów zaczyna kolejny i zupełnie nowy etap w życiu. Miasto grzechu? Czy odnajdą to czego pragną, czy potrafią odbudować, zabliźnić rany i powrócić do swojego miasta? Ryan ma nadzieję, że Helen żyje i pewnie coś w tym jest. A jeśli, to czy przejmie schedę po mężu?
    Pozdrawiam
  • TheRebelliousOne 24.09.2020
    Witam i dziękuję za wizytę :)

    No cóż, to epilog i nie chciałem się nie wiadomo jak rozpisywać w nim. Chciałem tylko krótko podsumować uczucia bohaterów po tym wszystkim. Czy odnajdą to, czego szukają w Las Vegas? Kto wie... należy jednak pamiętać, że to nie jest ich nowy dom lecz kryjówka, w której się odbudowują. A jeśli chodzi przejęcie roli lidera przez Helen... nie. Kobiety nie mogły "należeć" do gangów motocyklowych, nie zajmowały w nich kluczowych pozycji. Były tylko kobietami harleyowców, które pracowały dla ich klubu i czasem im pomagały w niektórych sprawach. Wiem, to seksizm jak jasna cholera, ale taka jest prawda o tym świecie. Owszem, były żeńskie gangi, ale to inny temat.

    Pozdrawiam ciepło :)
  • Clariosis 04.10.2020
    Ach tak, nareszcie... :)
    Bardzo dobrze wykonane zakończenie I tomu. Bohaterowie musieli uciec, jednak nie są przegranymi - jedynie się wycofują, by powrócić silniejsi, co jak już przeczytałam w prologu II tomu faktycznie się stało.
    I cóż mogę rzec... Uczucia Evelyn co do chęci założenia rodziny są mi strasznie znane, przez co za każdym razem się wzruszam, gdy o tym czytam. A szczególnie, że już coś tam i Ryana zaczyna tykać... Niby żyją w świecie kryminału, gdzie można w każdej chwili skończyć z kulką w łbie, to jednak budzą się w nich te normalne, ludzkie wartości, które w tych czasach niestety tracą na znaczeniu. Tym bardziej jest to pokrzepiające, gdy czyta się o tym w takich okolicznościach. Nikt w końcu nie powiedział, że byliby złymi rodzicami - nigdy nie wiadomo, póki się nie zdarzy. Jak też widać, ich związek zaczął dojrzewać, tak jak sam napisałeś, w końcu kochali się powoli, jak zakochani w sobie ludzie, a nie dwójka naćpanych napaleńców gdzieś po kątach. Bardzo mi się to podoba, nadaje to takiej wyrazistości całej historii, jak i głębi bohaterom. No to teraz czekać, jak się to rozwinie...
    Za obydwie części oczywiście piątka. :)
  • TheRebelliousOne 04.10.2020
    No kogo ja widzę... :D
    Epilog dobrze napisany, powiadasz? Nawet nie wiesz jak się cieszę, długo nad nim pracowałem, prawdę mówiąc.
    Relacje Evelyn i Ryana zaczynają się ocieplać, to prawda, chociaż przypominam, że mężczyzna wciąż ma mieszane odczucia odnośnie tematu rodziny. Ale fakt, oboje zaczynają poważnieć. Człowiek z wiekiem staje się mądrzejszy, after all... ;) Pracuję nad kolejnym rozdziałem.

    Dziękuję za ocenę i pozdrawiam ciepło :)
  • Pontàrú 15.10.2020
    Ok, fajna końcówka pierwszego tomu. Dobrze zakończone i fajne podzielenie tomów. Ta zmiana miasta to nie tylko przeniesienie akcji ale również przeniesienie do nowej "książki". Krótki fragment jednak fajnie podsumowuje. Może można było dodać przemyślenia jeszcze paru postaci bo na ten moment mamy dosyć rozbudowane myśli Ryana i trochę mniej opisowe przemyślenia Ev. Można by pomyśleć o dodaniu jednak pozostałych postaci.
    Za ten tekst 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania