Poprzednie częściUratuj mnie - Prolog

Uratuj mnie - Rozdział 12 - Razem

KAROL

 

Wchodzę do domu po pracy i pierwsze, co czuję to intensywny zapach ciasta drożdżowego, od którego automatycznie zaczyna burczeć mi w brzuchu. Prosto z ganku udaję się więc do kuchni, żeby przekonać się, czy ciasto smakuje tak samo obłędnie, jak pachnie.

Uświadamiam sobie, że z telefonu Ilony dobiegają dźwięki "Sweet" od Cigarettes After Sex. Często słucha tego zespołu, a i ja bardzo go polubiłem dzięki niej. Kiedy wchodzę do kuchni, Ilona stoi przy kuchence i nakłada warzywa na talerz.

– W samą porę. Właśnie nakładam obiad. – Informuje, odwracając się delikatnie przez ramię.

Ta dziewczyna nie przestaje mnie zadziwiać. Dba o ten dom jak o swój. Każdy kąt lśni czystością, a w powietrzu unosi się świeży zapach prania i smakowity zapach ciasta. Staję na kilka sekund w progu i omiatam z lekkim uśmiechem tę scenę.

Kiedy widzę ją bezpieczną, całą i zdrową, ogarnia mnie spokój. To dziwne, ale wcześniej, gdy byłem tu sam, nie czułem się tak jak teraz. Czułem się raczej jak na wygnaniu, zły na cały świat, a przede wszystkim na siebie. Teraz nadal nie wszystko jest tak, jak powinno być, ale mimo to jest mi jakoś tak lżej. To wszystko jest takie nierealne, ale jednocześnie tak… odpowiednie, że aż mnie to trochę przeraża. Porzucam jednak te myśli na widok leczo z plackami ziemniaczanymi, które Ilona stawia na moim miejscu przy stole.

– Mmm… Wygląda smakowicie! Rozpieszczasz mnie. – Uśmiecham się do niej, gdy podchodzę do zlewu umyć ręce, ale ona odwraca się szybko do ciasta, leżącego na blacie i zaczyna kroić je na kawałki.

– Mam nadzieję, że będzie ci smakować. Smacznego!

Nawet na mnie nie patrzy, a ja dopiero teraz słyszę, że ma dziwny głos. Próbuję dojrzeć wyraz twarzy Ilony, ale kiedy pochyla się nad ciastem, jej włosy opadają kaskadą tak, że zasłaniają pół jej twarzy. Siadam więc przy stole i próbuję dowiedzieć się, co się stało.

Chyba nie jest jej głupio za wczoraj i za to, że spaliśmy razem w jej łóżku?

Kiedy wychodziłem do pracy, ona jeszcze spała, nie mieliśmy więc okazji o tym porozmawiać. Ale do jasnej cholery, przecież sama tego chciała, a do tego do niczego nie doszło! To nie było nic niestosownego, po prostu tylko tak mogłem ją uspokoić. Jak przyjaciel przyjaciółkę.

– Jak minął ci dzień? – Próbuję ją wybadać, sadowiąc się wygodniej na swoim miejscu przy stole.

Staram się brzmieć jak najswobodniej, ale Ilona aż podskakuje na moje pytanie. Nie komentuję tego w żaden sposób, bo już się do tego przyzwyczaiłem. Jest strasznie zalękniona i wiem, że to nie przeze mnie, tylko przez Marcina.

– W porządku. Trochę pichciłam. – Odkłada nóż zbyt głośno, a kuchnię wypełniają teraz dźwięki "Wings" Birdy. – Ukroiłam trochę ciasta, będziesz miał na deser. – Ucina temat i kieruje się do drzwi.

– A ty nie jesz?

– Jadłam wcześniej.

Kiedy mnie mija, wstaję z krzesła i zagradzam jej drogę. Natychmiast ucieka wzrokiem w bok, ale i tak dostrzegam, że ma czerwone i opuchnięte oczy.

– Płakałaś?

– Tak, ale to nic, pójdę już do siebie. – Rzuca i chce mnie wyminąć.

Wyciągam więc rękę i blokuję jej przejście.

– Myślałaś, że zajmiesz mnie jedzeniem, a ja nie zauważę, że płakałaś? – Staram się brzmieć swobodnie i żartem rozładować atmosferę, ale tym razem to nie działa. Nadal jest smutna.

– To takie tam… Miałam gorszy moment, ale już jest okej.

– Chyba jednak nie. Dlaczego mnie unikasz? Chodzi o wczoraj? Przecież nic złego nie zrobiliśmy. Nie masz powodu do tego, żeby było ci…

– Nie chodzi o wczoraj. – Przerywa mi stanowczo i zaczyna wykręcać palce. W końcu po raz pierwszy dziś zerka mi w oczy. – Dziękuję za wczoraj. Bardzo tego potrzebowałam i cieszę się, że byłeś wtedy przy mnie. Miałam atak paniki, a ty pomogłeś mi przez to przejść. Uspokoiłeś mnie i włączyłeś mi tamtą piosenkę, jedną z moich ulubionych. – Uśmiecha się ze smutkiem jednym kącikiem ust. – Nie żałuję tego wszystkiego mimo, że wiem, że się przed tobą ośmieszyłam.

Chcę zaprzeczyć, bo wcale nie uważam, żeby się ośmieszyła przede mną swoją niedyspozycją, ale nie daje mi dojść do słowa.

– Naprawdę. Dzięki tobie jest mi lżej z tym wszystkim. – Czuję ciepło rozchodzące się po moim ciele po jej słowach, podszyte strachem.

Co powie dalej?

– Po prostu Marcin znów się ze mną kontaktował, a ja nie mogłam nawet wyłączyć telefonu, żeby być z tobą w kontakcie. Wyprowadziło mnie to z równowagi, bo każdy sms, każdy telefon… – Mówi, a jej głos brzmi coraz bardziej piskliwie i niepewnie. – Po prostu na dźwięk telefonu robi mi się gorąco i jest mi niedobrze. W dodatku te sms-y są tak obrzydliwe i ordynarne… To mnie strasznie męczy, więc z tego wszystkiego się popłakałam. Kiedyś nie byłam taka płaczliwa… W ogóle byłam nieco inna… A teraz… Czasami siebie nie poznaję. – Kończy szeptem na jednym wydechu i kręci bezradnie głową.

Wzdycham głęboko, a kiedy Ilona ukrywa twarz w dłoniach, zauważam plaster na jej palcu. Chcę wiedzieć, co się jej stało. Chcę wiedzieć o wszystkim, co jej dolega, czego się boi, co ją martwi, chcę wiedzieć o wszystkim, co jej dotyczy, żeby odpowiednio na to zareagować.

Od jakiegoś czasu czuję silną potrzebę chronienia jej przed wszystkim, co złe. To pewnie przez to, że natura policjanta daje o sobie znać.

Tak, to na pewno to i strach przed tym, żeby znów nie nawalić. Jak przed dwoma laty…

– Co ci się stało?

Spogląda na mnie, jakby nie rozumiała o co ją pytam. No tak, jej myśli zaprzątają teraz te sms-y, więc nie domyśla się nawet, że pytam o jej palec. Chwytam więc jej dłoń i podsuwam pod jej nos.

– A to… – Wyswobadza swoją dłoń, na której ma plaster i macha nią niedbale. – Skaleczyłam się, kiedy kroiłam warzywa.

Znów wzdycham, bo wiem, że musimy coś wymyślić, żeby się tak nie męczyła. Znów zaczęła robić się nieuważna, podenerwowana i osowiała. Na dodatek czuję, jak odtrąca mnie od siebie i mi się to nie podoba.

– Zjedz ze mną, bo mam wrażenie, że nic dziś nie jadłaś, a potem zastanowimy się, co z tym zrobić. Coś wymyślimy, zobaczysz.

Popycham ją delikatnie na krzesło, a po chwili stawiam przed nią porcję obiadu. W końcu zaczynamy jeść, to znaczy Ilona skubie jedzenie jak ptaszek, głównie gmerając w nim widelcem. Po chwili milczenia odzywa się jednak, nawet na mnie nie patrząc:

– Miałam z tobą i tak o tym wszystkim porozmawiać, bo już tak nie mogę. Muszę coś zrobić, rozumiesz? Nie chcę tylko się ukrywać, bo to w niczym nie pomaga. Mam nawet wrażenie, że tylko bardziej go wkurza.

Słucham Ilony i odczuwam nieprzyjemne uczucie. Mam wrażenie, że zaraz mi powie, że chce wracać do siebie, a tego bym nie chciał. Po pierwsze, tu jest bezpieczniejsza, a po drugie, zostałbym tu wtedy całkiem sam…

– Myślę, że powinniśmy podjechać na tutejszy komisariat i ponownie dać znać policji, że on nadal cię nęka. Pokażesz im jeszcze raz sms-y i rejestry połączeń.

– Mam jeszcze zapisane jego nagrane wiadomości głosowe. Je też mogłabym pokazać.

– Świetnie… To znaczy w sensie dowodowym.

– Wiem, dlatego nie zmieniłam nigdy numeru, ale bardzo chciałabym to teraz zrobić.

– Jeśli pozwolisz, rzucę okiem na to, co ci przysyła i ile tego jest, ale z tego co mówisz, myślę, że mogłabyś już zmienić numer.

– Jasne, możesz przeczytać i odsłuchać wszystko. Już ci kiedyś to proponowałam.

Rzeczywiście, wtedy, gdy się kłóciliśmy w trakcie pamiętnej, dzikiej awantury, chciała, żebym przeczytał wiadomości od Marcina. Zrobiło mi się głupio na to wspomnienie.

– Ciekawe, ile będziesz mi to wypominać. – Zastanawiam się zażenowany.

– Długo, bardzo długo. – Mówi i uśmiecha się po raz pierwszy dziś.

Odwzajemniam jej uśmiech i przez chwilę jemy w ciszy.

– Kiedy będziemy na komisariacie przy okazji powiem chłopakom, żeby częściej patrolowali naszą okolicę. Mam tam znajomego, takiego kumpla, z którym za dzieciaka bawiliśmy się w policjantów i złodziei. Obydwaj zawsze chcieliśmy być policjantami. – Uśmiecham się na wspomnienie tamtych beztroskich czasów. – Czasami się przez to kłóciliśmy, bo żaden z nas nie chciał być złodziejem… W każdym razie pogadam z nim. Powinnaś też wystąpić z wnioskiem o zakaz zbliżania się.

Ilona kiwa głową i dziękuję mi szczerze, ale ze smutkiem.

– Będzie dobrze, zobaczysz.

Ilona znów przytakuje kiwnięciem głową bez przekonania, a ja obawiam się, jak zareaguje na to, co chcę jej zaraz zaproponować.

– Jest jeszcze coś. Uważam, że powinnaś iść do lekarza rodzinnego albo nawet psychiatry… – Widzę, że cała się spięła. – Rozumiem, że nie chcesz i, że to dla ciebie trudne, ale powinnaś iść do niego i poprosić o inne leki na sen, bo te masz źle dobrane i może coś jeszcze na wyciszenie. Lekarz psychiatra przepisałby ci coś mocniejszego. Teraz za bardzo się męczysz i nie jesteś sobą.

– Wiem, miałam właśnie cię prosić, żebyś podwiózł mnie pojutrze do miasta na wizytę. Udało mi się tak szybko umówić, bo akurat zwolniło się miejsce.

– To wspaniale! I pewnie, że cię podwiozę. – Jestem zaskoczony.

Myślałem, że Ilona będzie się denerwować i nie będzie chciała słyszeć o takim lekarzu tak, jak ja kiedyś… W sumie gdyby dziś mi ktoś to zaproponował, też bym się wściekł. – I nie bierz już więcej tych leków, które ci zostały. Po obiedzie je wyrzucisz, obiecaj mi to.

– Dobrze, obiecuję. – Przyrzeka bez żadnych emocji i wraca do gmerania widelcem w jedzeniu.

– Bardzo się cieszę, że się zapisałaś. Jesteś taka dzielna.

– Nie jestem… – Zaprzecza, a w jej oczach lśnią łzy.

– Jesteś. – Mówię pewnym i zdecydowanym głosem. – Postępujesz książkowo. Nie oddzwaniasz do niego, ani nie odbierasz jego telefonów, nie reagujesz na jego sms-y. Zgłosiłaś wszystko na policję, chodziłaś na kurs samoobrony, zaczęłaś biegać, choć tego nienawidzisz. Nie siedzisz z założonymi rękami, ani nie liczysz na to, że ja albo policja zawsze i wszędzie cię obronimy. Jesteś bardzo dzielna, wiesz? I bystra. Naprawdę mądrze postępujesz i musisz w tym dalej wytrwać, rozumiesz?

Ilona patrzy na mnie smutnymi oczami i uśmiecha się niepewnie. Mam nadzieję, że moje słowa podniosą ją na duchu, bo najgorsze co może teraz zrobić, to się poddać i odpuścić. Nie pozwolę, żeby znów kobiecie, która jest pod moja opieką, stała się krzywda.

– Bardzo ci dziękuję. – Mówi cicho, niemal szeptem, i wstaje od stołu, żeby odnieść swój prawie pełny talerz.

 

ILONA

 

Po obiedzie wychodzimy do ogrodu i siadamy przy stoliku w altanie. Czeka mnie teraz wyjątkowo trudny moment, bo za chwilę Karol wszystko przeczyta i o wszystkim się dowie. Do tej pory znał niezbędne i ogólne informacje. Wiedział mniej więcej, co Marcin do mnie wypisuje i o czym mówi, gdy nagrywa mi się na pocztę, ale teraz będzie miał okazję poznać szczegóły.

– Tu masz wszystkie wiadomości od niego. – Podaję mu telefon spoconymi ze strachu dłońmi. – Z początku pisałam mu, żeby dał mi spokój i, że nie życzę sobie takich wiadomości. Potem robiłam to coraz rzadziej, a od dłuższego czasu w ogóle mu nie odpisuję.

– I bardzo dobrze! A tak w ogóle, to od kiedy to wszystko trwa?

– Poznałam go w Sylwestra, czyli jakieś pół roku temu. Moja koleżanka dała mu mój numer telefonu i już w Nowy Rok do mnie pisał, ale tak normalnie, po koleżeńsku. Zresztą sam zobaczysz. – Widzę, jak Karol przewija wiadomości do początku. Trochę mu się z tym zejdzie, bo jest tego mnóstwo. – Ja też zawsze odpisywałam mu tak po koleżeńsku, bo nie byłam nim w ogóle zainteresowana. On mnie nawet jakoś tak odrzucał od samego początku, wiesz? Widziałam, jak na mnie patrzył tymi swoimi ślepiami. Ma tak brązowe oczy, że niemal czarne. Czasem nie byłam w stanie patrzeć mu prosto w oczy. – Wzdrygam się na ich wspomnienie.

– Źle mu z nich patrzyło?

– Tak, a ja potrafię wyczuć ludzi. Nie zawsze, ale jego akurat trafnie wyczułam, więc go nie zachęcałam.

– Masz chyba jakiś dar, bo moje nastroje też wyczuwasz bezbłędnie.

– To tylko po części prawda, bo czasami nie mogę cię rozgryźć.

– Czyżbym zajmował twoje myśli? – Pyta tonem, jakby przyłapał mnie na gorącym uczynku.

– Mieszkamy razem, a ja nie chcę nadużywać twojej gościnności, więc czasami muszę wybadać, czy mam ci zejść z oczu, czy jednak nie.

– Jezu, mówisz o mnie tak, jakbym był jakimś sadystą i cię zastraszał.

– Bo trochę nim jesteś. Czasami. Ale ja się ciebie nie boję. Jesteś spoko, po prostu dużo szczekasz, ale nie gryziesz.

Karol uśmiecha się szeroko na moje słowa.

– Uff… Kamień z serca. A tak w ogóle, to ty też jesteś w porządku.

Uśmiecham się, ale po chwili poważnieję.

– Ale Marcina się za to boję. I to bardzo. – Mówię poważnie. – On to wyczuł i kiedyś nawet zapytał mnie wprost, czy się go boję, bo nie patrzę mu nigdy w oczy.

– A to go pewnie tylko bardziej zachęcało. Znam ten typ. Ty mówiłaś „nie”, a on to traktował jako zaproszenie. Postawił sobie za cel zdobycie cię.

– Dokładnie tak było. A wracając jeszcze do twojego wcześniejszego pytania, to w lutym zaczął częściej do mnie pisać i wydzwaniać. Do tego czasami wpadaliśmy na siebie niby przypadkiem. W marcu zaczęło mu naprawdę odwalać. Widziałam też, że był coraz bardziej zniecierpliwiony i nachalny, ale też zdeterminowany. Pisał dwuznaczne sms-y i mówił mi takie komentarze na żywo. Często mnie komplementował, mój ubiór, wygląd i w ogóle wszystko, jaka byłam i co robiłam. Jak to się mówi: wielbił ziemię pod moimi stopami i adorował mnie tak, że parę koleżanek kazało mi się puknąć w głowę za to, że odtrącam kogoś takiego.

– Naprawdę? – Karol jest zaskoczony i wzburzony. – Nie mówiłaś im, że cię nęka?

– Mówiłam, ale twierdziły, że przesadzam. Nikt mi nie pomógł, oprócz Karoliny, oczywiście. Tylko ona była po mojej stronie. Taka jedna moja, teraz już była, koleżanka próbowała mnie do niego przekonać i aranżowała nawet jakieś nasze spotkania. Dlatego zerwałam kontakty prawie ze wszystkimi znajomymi, którzy celowo lub nie, dzielili się z nim różnymi informacjami na mój temat. Marcin niebezpośrednio odciął mnie od moich znajomych… Nawet to mi zabrał. – Spoglądam na Karola i widzę oburzenie na jego twarzy, które stara się hamować, ale jego policzki i tak drgają niebezpiecznie. – Tylko ty i Karolina dostrzegliście powagę sytuacji. Tylko dzięki wam wiem, że mam rację i jego zachowanie nie jest normalne.

– Oczywiście, że masz rację i znów to powtórzę. Zachowujesz się tak, jak powinnaś się zachowywać. – Mówi i kładzie swoją ciepłą dłoń na mojej, ale zabiera ją po kilku sekundach. Zdecydowanie za szybko. – Swoją drogą skąd wiedziałaś, jak postępować z takim psycholem? Miałaś już kiedyś podobny problem?

– Nie, po prostu czytam dużo kryminałów, a poza tym sporo się o tym słyszy w dzisiejszych czasach. Nie mam aż takiego powodzenia. – Śmieję się nerwowo. – To dla mnie zupełnie nowa sytuacja.

– Chyba jednak masz większe powodzenie, niż ci się wydaje. Rafał dużo o tobie mówił.

– Co?! To ten twój bardziej wygadany kolega? – Upewniam się.

– Tak, ten, który narobił mi przed tobą wstydu.

– A co dokładnie o mnie mówił?

– Takie tam… – Karol spuszcza głowę i pociera kark dłonią.

– No powiedz! Sam zacząłeś ten temat.

– Powiedział, że spodobało mu się, jak go zgasiłaś po komentarzu o przyjaźni.

– To w sumie miłe, choć mam wrażenie, że powiedział ci coś więcej, tylko nie chcesz mi tego powtórzyć. – Spoglądam na niego, jak na dziecko przyłapane na gorącym uczynku.

– Tak… ale on już taki po prostu jest. – Nagle Karol spogląda na mnie przenikliwie znad stołu, a kiedy się odzywa, brzmi całkiem poważnie: – A co, ty też jesteś nim zainteresowana? Może chcesz jego numer?

Wybucham śmiechem.

– Coś ty! Nie obraź się, bo to w końcu twój kolega, ale od razu widać po nim, że z niego podrywacz. I do tego cwaniaczek. Pewnie zmienia dziewczyny jak rękawiczki, więc nie, nie jestem nim zainteresowana, dzięki!

Śmieję się szczerze rozbawiona mimo, że jeszcze przed chwilą się stresowałam. Spoglądam na Karola i zauważam, że bacznie mi się przygląda.

– Rzeczywiście potrafisz wyczuć ludzi i to całkiem obcych. Aż się boję pomyśleć, co myślisz o mnie.

– Spokojnie, prawie same dobre rzeczy.

– Prawie?

– Tak, prawie. Nikt nie jest przecież idealny. Ty też nie.

– A mogę cię o coś zapytać?

– Jasne.

– Tak z ciekawości. Co sądzisz o wyglądzie Rafała?

– Dlaczego mnie o to pytasz?

– Potem ci powiem. – Uśmiecha się tajemniczo.

– Jest wysoki i dobrze zbudowany, więc to na plus. Zdaję sobie też sprawę, że jest przystojny, ale jak dla mnie jest zbyt wymuskany. Widać, że dużą uwagę przywiązuje do swojego wyglądu i pewnie też równie dobrze wie, jak zapewne działa na kobiety. Ale mnie akurat tacy faceci zniechęcają do siebie.

Tym razem to Karol wybucha śmiechem.

– No co? Co ja takiego powiedziałam?

– Po prostu się tego nie spodziewałem. To znaczy wiedziałem, że możesz mnie tu zaskoczyć, ale nie myślałem, że aż tak. „Wymuskany”? Dobre! Byłby niepocieszony, gdyby się o tym dowiedział.

– Ej, ani mi się waż! Masz mu tego nie mówić, słyszysz?

– Oj tam, oj tam. Chciałbym zobaczyć waszą konfrontację. – Mówi, cały czas się śmiejąc, a ja nagle przestaję się denerwować, bo do głowy wpada mi pewna riposta.

– Dobrze. Więc mu to powiedz, ale wiedz, że wtedy ja powiem mu o akcji z osą. – Uśmiecham się triumfalnie i unoszę brwi z satysfakcją, widząc jak jego uśmiech nieco przygasa. Wciąż jednak dostrzegam iskierki rozbawienia w jego oczach.

– Jesteś niemożliwa! Ale niech ci będzie. Wygrałaś.

Karol bierze do ręki mój telefon, który jakiś czas temu odłożył na bok. Automatycznie poważnieję i cała się spinam. Atmosfera znów gęstnieje.

 

***

 

Przez kolejne pół godziny siedzę naprzeciwko Karola i obserwuję jego reakcje. Widzę, że jest cały czerwony na twarzy z emocji. Na przemian obserwuję złość, zdumienie i niedowierzanie, a w pewnym momencie, gdy słyszę, jak gwałtownie nabiera powietrza, spostrzegam na jego twarzy czystą furię. Karol po chwili powoli wypuszcza powietrze z ust i zaciska ręce w pięści. Spogląda na mnie i widzę współczucie w jego brązowych oczach.

– O czym teraz przeczytałeś? – Pytam cicho.

– Zobaczyłem zdjęcia.

Zaciskam usta i spuszczam wzrok. Zdjęcia przyrodzenia Marcina oraz to, jak się nim zabawia, a obok leży moje zdjęcie, zrobione z ukrycia gdzieś pod moją pracą, to bynajmniej nie jest przyjemny widok.

– Ten pojeb jest chory psychicznie! – Karol podnosi głos, a ja mimowolnie podskakuję ze strachu zaskoczona jego reakcją.

– Przepraszam. – Mówi pospiesznie i patrzy na mnie ze współczuciem.

– Proszę cię, nie patrz tak na mnie, bo zaraz się rozpłaczę. Wolę jak jesteś silny i opanowany, bo wtedy i ja się uspokajam. – Szepczę, a Karol bierze głęboki wdech.

– Masz rację. Ty to jednak potrafisz mnie uspokoić, a powinno być odwrotnie… – Mówi i marszczy brwi. – Wpadłem na pewien pomysł. Pokaż mi, gdzie odsłuchać rozmowy i idź gdzieś, zajmij się czymś. Ja potem odczytam jeszcze resztę sms-ów i przyjdę do ciebie, to pogadamy.

Zgadzam się na jego prośbę i zostawiam go samego z wiadomościami, którymi Marcin męczy mnie już któryś miesiąc z kolei…

 

KAROL

 

Kiedy Ilona idzie do domu, potrzebuję kilku minut, żeby się uspokoić. Ten koleś jest chory, jestem tego pewien! Dlaczego nikt nic do tej pory nie zrobił? Coś czuję, że zrobię awanturę chłopakom na komisariacie. Od patrzenia na jego zdjęcia, zrobiło mi się niedobrze. Dostała je niedługo przed przyjazdem tutaj, a ja z początku byłem dla niej taki okropny i niesprawiedliwy… Zarzuciłem jej nawet, że go prowokowała, choć nie znałem szczegółów. Jestem debilem.

W ciągu kolejnej godziny, kiedy odsłuchuję nagrane rozmowy i odczytuję resztę sms-ów, muszę zrobić kilka przerw, bo nie daję rady przez to przebrnąć. Tak zachowuje się typowy świr z obsesją. Najpierw jest dla niej miły i błaga ją o spotkanie albo chociaż o jakąś inną formę kontaktu, a potem, gdy mu nie odpisuje zarzeka się, że coś sobie zrobi, grozi jej, wyzywa ją i jej ubliża.

Nie dziwię się już, dlaczego jest taka zalękniona, ma koszmary i brała te leki mimo, że musiała to potem odchorować. Jestem wściekły, że to ją spotkało i postanawiam zrobić wszystko, żeby go zamknęli.

Niespełna pół godziny później mam już plan. Wykonałem kilka telefonów z prośbami po starej znajomości. Koledzy z policji od dwóch lat próbują mi pomóc i wreszcie będą mogli to zrobić. Dowiedziałem się, że rzeczywiście mają zgłoszenie Ilony i wystarczającą liczbę dowodów do złożenia wniosku o zakaz zbliżania się dla tego zboczeńca. Oficjalnie na komisariacie Ilona ma poprosić o częstsze patrole w okolicy mojego domu, ale nieoficjalnie koledzy już od zaraz będą mieć oko na mój dom.

Kiedy jej o tym wszystkim mówię, widzę, jak bardzo jest mi wdzięczna. Postanawiamy, że jutro wstąpimy na komisariat i załatwimy wszystko oficjalnie. Gdy mówię, że przy okazji zarejestrujemy jej nowy numer w oczach stają jej łzy, a ulga jest tak namacalna, że aż uśmiecham się na ten widok.

– Dziękuję! Tak bardzo ci dziękuję! – Ilona rzuca mi się na szyję. – Nigdy nie sądziłam, że spotkam kiedyś kogoś, kto tyle dla mnie zrobi. Przecież jeszcze nieco ponad dwa tygodnie temu byłeś dla mnie kimś zupełnie obcym. – Ilona odsuwa się ode mnie, a ja żałuję, że to zrobiła. Jest taka ciepła, miękka i pachnąca, że chciałbym tulić ją znacznie dłużej. – Jak ja ci się odwdzięczę?

– Już i tak dużo dla mnie robisz. – Przyznaję szczerze, bo to prawda. Pomijając fakt, że dba o dom i o mnie, gotuje dla mnie i piecze słodkości, to przede wszystkim sprawia, że czuję się komuś potrzebny i tym razem mam okazję, żeby pomóc nękanej dziewczynie i nie popełnić żadnego błędu. Mam szansę wyrównać rachunki ze swoją przeszłością. – Wszystko będzie dobrze. Dojedziemy drania.

– A jeśli nie da mi spokoju? – Ilona znów zaczyna się denerwować, więc przysuwam się bliżej niej na kanapie w salonie i staram się brzmieć pewnie.

– W końcu mu się znudzi. Wszystko się ułoży, zobaczysz. A tymczasem chodź, spróbujemy zawiązać mi krawat. – Chwytam ją za dłoń i pociągam za sobą z kanapy.

Kiedy spoglądam na nią, widzę, że zbiłem ją z tropu swoim pomysłem z krawatem albo tym, że trzymam ją za dłoń. Sam nie wiem już czym… Puszczam więc jej ciepłą dłoń i wkładam ręce do kieszeni, a ona krzyżuje swoje ręce na piersi.

– Po co ci krawat? To raz, a dwa: nie umiesz sam tego zrobić? – Pyta, a jej kąciki lekko drgają.

– Odpowiadając na twoje pierwsze pytanie, jutro do firmy przyjeżdża delegacja z centrali, a ja zostałem oddelegowany do wygłoszenia prezentacji i oprowadzenia gości po naszym dziale. Potem będzie jeszcze coś w stylu bankietu. A odpowiedź na drugie pytanie jest taka, że nie, nie umiem tego zrobić sam, ale od czego są tutoriale na Youtubie? Zamiast się czepiać lepiej byś mi pomogła. – Żartuję przekornie.

– Mogę co najwyżej się z ciebie pośmiać. A tutorial nie będzie ci potrzebny, bo ja w przeciwieństwie do ciebie umiem zawiązać krawat.

Aż przystaję ze zdziwienia.

– Żartujesz? – Pytam, ale widzę, że Ilona wcale nie żartuje. – Czy jest coś czego nie potrafisz robić? – Pytam zażenowany swoją niewiedzą.

– Nie potrafię się rumienić ze wstydu tak jak ty.

– I tu się mylisz, bo robisz to non stop. Jesteś jak otwarta książka.

– Dobra, już nie gadaj tyle tylko przynieś ten krawat. I weź od razu koszulę, to ci ją uprasuję.

– Nie musisz, sam to zrobię.

– A potrafisz? – Pyta z pobłażliwym uśmieszkiem.

– Ale działasz mi na nerwy.

– Wiem. I vice versa.

 

***

 

Parę minut później patrzę, jak Ilona po raz drugi próbuje zawiązać mój wąski, czarny krawat na swojej szyi.

– Kurczę, dawno tego nie robiłam i coś mi się pomieszało.

– Czyli jednak tego nie potrafisz. Świetnie! Mój honor został właśnie uratowany.

– Poczekaj, jeszcze nie skończyłam.

Po chwili Ilona zdejmuje zawiązany krzywo krawat i mi go podaje.

– Może pójdziesz w takim krawacie? Myślisz, że zauważą?

Biorę krawat do ręki i udaję, że poważnie zastanawiam się nad jej pomysłem.

– Myślę, że to ma sens tylko, jeśli naprawdę mocno się postaram i odwrócę ich uwagę swoim urokiem osobistym.

– Cholera, czyli nie ma szans. Oddawaj go, muszę w takim razie spróbować jeszcze raz.

Ilona zabiera krawat z moich dłoni, a ja nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Jest taka zabawna! Uwielbiam jej poczucie humoru.

– Do trzech razy sztuka?

– A żebyś wiedział. Spróbuję nawet i sto razy, ale go w końcu zawiążę. Chcę zobaczyć, jak będzie ci głupio.

Jest naprawdę zdeterminowana i teraz podziwiam ją jeszcze bardziej. Gdyby nie jej upór, chyba dawno by się załamała przez tego psychola.

Obserwuję w skupieniu, jak zręcznie manewruje swoimi długimi, szczupłymi palcami przy moim krawacie. Krawacie, który jutro będę miał na sobie, a który teraz ociera się o jej szyję… Mam nadzieję, że choć trochę przesiąknie jej zapachem. Przełykam głośno ślinę, a w tym momencie Ilona uśmiecha się triumfalnie.

– Tadam! A nie mówiłam?!

Ilona jest wyraźnie z siebie zadowolona i kiedy podchodzi do mnie z krawatem na palcu, zaczyna wymachiwać nim w rytm piosenki "Shape of You" Eda Sheerana, która teraz leci w radiu. Porusza przy tym kusząco biodrami i jestem pewny, że nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak seksownie teraz wygląda. Patrzę na nią przez chwilę w osłupieniu z otwartymi ustami, ale na szczęście szybko odzyskuję rezon.

– Dobra, już nie chce mi się tego nawet komentować. Chociaż jestem ciekaw, skąd to umiesz? – Pytam, zakładając krawat. – Pewnie wiązałaś krawaty swoim chłopakom? – Nie wiem, po co o tym wspomniałem, ale słowo się rzekło.

– Miałam tylko jednego chłopaka, ale on akurat sam potrafił to zrobić. Dawno temu wiązałam krawaty tacie i stąd to umiem. – Odpowiada, zabiera koszulę do prasowania i wychodzi z pokoju.

– Ilona! – Wołam ją, a ona się odwraca. – Dzięki! – Mówię i myślę o tym, jak niesamowita jest ta dziewczyna. Uśmiecha się i odwraca do mnie plecami, ale po zrobieniu przez nią kroku, znów się odzywam: – Ale teraz to ja chciałbym pośmiać się z ciebie. Szykuj się na trening. – Mrugam do niej okiem, a ona krzywi się, jakby zjadła cytrynę.

– Nieee… Tylko nie bieganie! Może dziś sobie odpuścimy?

– O nie, nie. Nie ma takiej opcji. Wskakuj w strój i zaraz ruszamy.

– Jesteś okropny!

– Wiem. I vice versa.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • lubiewiosne 20.03.2021
    W kolejnej, trzynastej już, części opowiadania (ale to zleciało!) Ilona i Karol będą cieszyć się wspólną codziennością. Ale jak to z tą dwójką bywa, ich relacje po raz kolejny się skomplikują, bo znów zafundują sobie rollercoaster emocji. Tym razem Ilona wpadnie na genialny (czy aby na pewno?) pomysł na to, jak sprawdzić, czy jest obojętna Karolowi. Zacznie mieć już dosyć tej niepewności, niedopowiedzeń i postawi wszystko na jedną kartę, realizując pewien szalony pomysł. Co na to Karol? Sama jestem ciekawa :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania