Poprzednie częściUratuj mnie - Prolog

Uratuj mnie - Rozdział 16 - Dreams

KAROL

 

– Możesz mi wreszcie wytłumaczyć, co tu robisz? – Zwracam się do Kamili, kiedy za Iloną zamykają się drzwi wejściowe.

– Stęskniłam się za tobą. – Odpowiada ze szczerością w głosie i nagle sprawia wrażenie mniej pijanej niż przed chwilą. Zupełnie jakby spięła się w sobie i koniecznie chciała wyglądać na trzeźwą.

– Daj spokój. – Prycham z pogardą. – Minęło tyle czasu od kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, a ty nagle teraz sobie o mnie przypomniałaś.

– Nigdy o tobie nie zapomniałam. – Przekonuje z mocą, na co ja kręcę głową i chowam dłonie do kieszeni spodni.

– Zapomniałaś o mnie już dawno temu. Pierwszy raz jak mnie zdradziłaś, nie pamiętasz już?

– Karol… Przepraszałam cię tyle razy. Dobrze wiesz, że tego żałuję. Ja naprawdę często o tobie myślę. Zwłaszcza ostatnio.

– Dlaczego akurat teraz przyjechałaś i to bez żadnego uprzedzenia? – Wbijam w nią nieprzyjazne spojrzenie i obserwuję, jak chwieje się, przestępując z nogi na nogę.

– Wszystko przez Rafała, a ty zmieniłeś numer więc…

– Czekaj, jakiego Rafała?

– No, twojego kumpla. Spotkaliśmy się przypadkiem i niechcący się wygadał, że mieszka u ciebie jakaś dziewczyna.

– Zabiję go! – Cedzę przez zęby.

– Nawet nie wiesz, jak mnie to zabolało, kiedy się o tym dowiedziałam.

Kamila wygina usta w podkówkę i zaczyna schodzić po schodach przed domem chwiejnym krokiem. Z moich ust wyrywa się gorzki śmiech. Odwracam się do niej plecami i schodzę ze schodów, nie pozwalając jej na to, żeby się do mnie zbliżyła.

– Naprawdę! Zrobiło mi się tak strasznie przykro i żal, że wszystko zepsułam. Dużo o tym myślałam i stwierdziłam, że tu przyjadę, bo chciałabym to naprawić…

– Kamila! – Przerywam jej słowotok donośnym głosem. – Czy ty siebie słyszysz?! Minęły ponad dwa lata, a ty nagle poczułaś się zazdrosna, bo wreszcie ruszyłem do przodu? – Uderzam się dłońmi w uda zirytowany. – Serio myślałaś, że przyjmę cię z otwartymi ramionami po tym wszystkim, co się stało?! Nie, nie wrócę do ciebie. Nie kocham cię już, Kamila. Zrozum to i nigdy więcej się ze mną nie kontaktuj.

Staram się być spokojny, żeby pokazać jej, że mówię poważnie. Mam wątpliwości, czy w jej stanie to do niej dotrze, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiała. Przez chwilę patrzy na mnie z niedowierzaniem, a w jej oczach zbierają się łzy. Potrząsa jednak głową, prostuje się i patrzy mi prosto w oczy. Uśmiechając się zalotnie, podchodzi do mnie tak, że stoi na wyciągnięcie ręki. W międzyczasie potyka się o swoje nogi, ale i tak stara się trzymać rezon mimo wypitego alkoholu.

– Karol, każdy czasem popełnia błędy. Ja zrozumiałam swój, dlatego tu jestem. Przecież nie możesz przekreślić tego, co nas łączyło przez lata. To było coś szczególnego… Byłam twoją pierwszą miłością, twoją pierwszą we wszystkim… – Stara się mówić niskim, seksownym tonem, ale alkohol robi swoje i brzmi po prostu żałośnie.

– Rzeczywiście był czas, kiedy było nam ze sobą dobrze, ale ty wszystko zepsułaś. Zresztą, już przed twoją zdradą nam się nie układało.

– Ciągle byłeś w pracy! Ciągle! Nie zwalaj całej winy na mnie! – Atakuje mnie.

– No tak, znowu to robisz. Chcesz zrzucić na mnie część winy. Nie byłem święty, ale ja ciebie nie zdradziłem!

– To był jeden raz! Wybacz mi i wróćmy do siebie.

– Nie. Było, minęło. Nie zamierzam do tego wracać.

Chcę się od niej odsunąć, ale ona chwyta mnie ręką w pasie.

– Co ty robisz? Przestań! – Rozkazuję Kamili zszokowany, ale ona tylko się uśmiecha.

– Kłamiesz. Przyznaj, że nadal to czujesz.

Patrzy mi prosto w oczy i wzmacnia uścisk dłoni na moich plecach. Postanawiam, że nie odsunę się od niej, żeby dobitnie pokazać jej, że nic do niej nie czuję, a jej gesty nie robią na mnie żadnego wrażenia. Zdobywam się nawet na nonszalancki uśmiech.

– Nie, Kamila, nie czuję kompletnie nic. No, może poza odrazą.

Dostrzegam błysk irytacji w jej spojrzeniu, ale Kamila się nie poddaje tylko przeczesuje palcami moje włosy. Ja nie wykonuję żadnego gestu, po prostu stoję i czekam.

– Pamiętasz nasz pierwszy wspólny wypad nad morze? Pamiętasz, co robiliśmy na plaży? Jak nam było dobrze.

Mimowolnie w mojej głowie pojawiają się obrazy, gdy kochaliśmy się na pustej plaży w środku nocy… Nie czuję jednak żadnych pozytywnych emocji, negatywnych też nie. Po prostu jest mi to obojętne. Zupełnie jakbym odciął się od tego wszystkiego. Było, minęło. I tyle.

– Pamiętam to, ale i tak nie zmienię zdania.

Jestem niewzruszony. Kamila przez ułamek sekundy wydaje się zaskoczona, ale nie ustaje w próbach przekonania mnie do dania jej szansy. Dotyka dłonią mojego policzka, ale tego już dla mnie za wiele. Zdecydowanym ruchem chwytam jej nadgarstek i niemal syczę, próbując przemówić jej do rozumu:

– Nie kocham cię. Nie chcę z tobą być i nigdy nie będę.

Puszczam jej dłoń, aż Kamila zatacza się lekko pijackim krokiem mimo, że nie wykonałem aż tak gwałtownego gestu. Póki jest w szoku z powodu mojej odpowiedzi, staram się jej pozbyć.

– Jak się tu dostałaś? – Pytam ją wkurzony, ale ona nie odpowiada za pierwszym razem. Dopiero po chwili słyszę jej cichą odpowiedź.

– Damian mnie tu przywiózł.

– Twój brat przywiózł cię tu w takim stanie i zostawił pod drzwiami mimo, że nikogo nie było w domu?!

Odwracam się do niej plecami i biorę głęboki oddech. Muszę się uspokoić i kuć żelazo póki gorące. Widzę, że trochę zmiękła, więc mam teraz szansę pozbyć się jej stąd.

– Chodź, odwiozę cię do Warszawy.

– Nie! Nigdzie się stąd nie ruszę!

– Będziemy mogli porozmawiać w trakcie jazdy. Odwiozę cię prosto do mieszkania. – Zachęcam ją podstępnie do przystania na moją propozycję.

Z ulgą zauważam zadowolenie w jej oczach, zaczerwienionych i szklistych od wypitego alkoholu.

– Dobrze. Tu i tak nie moglibyśmy spokojnie porozmawiać. – Przyznaje mi rację z pogardą w głosie, mając zapewne na myśli Ilonę.

Ilona… Gdy zobaczyłem Kamilę przez chwilę kompletnie o niej zapomniałem. Na moje oczy zsunęła się czerwona zasłona i nagle nie myślałem o otaczającym mnie świecie… Nie jestem z tego dumny tym bardziej, że pewnie jest jej teraz przykro. W końcu dla niej to też był pewien szok. Zobaczyła swoją sobowtórkę…

– Zaczekaj przy samochodzie, a ja pójdę po kluczyki.

– Tylko się pośpiesz! – Kamila uśmiecha się zalotnie, ale kompletnie to na mnie nie działa, a jedynie irytuje.

Ma tupet.

Na szczęście odchodzi w stronę samochodu, a ja wpadam do domu, wyjmuję kluczyki ze skrzyneczki, które Ilona tam schowała i idę do niej do pokoju.

Boję się, że za to, jak ją potraktowałem kilkanaście minut temu, nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Ale musiałem je rozdzielić, bo inaczej rzuciłyby się na siebie. Poza tym, nie chciałem jej w to wplątać. Musiałem porozmawiać z Kamilą sam na sam. Teraz, kiedy przejąłem nieco kontrolę nad sytuacją, jest mi cholernie głupio, ale jeszcze kilkanaście minut temu byłem kompletnie wyprowadzony z równowagi. Spodziewam się więc, że Ilona będzie wkurzona, może znów będzie przeklinać, choć robi to naprawdę bardzo rzadko i tylko wtedy, gdy jest naprawdę wkurzona, może we mnie czymś rzuci, a może będzie płakać. Jedno jest pewne – na pewno nie jest zadowolona tak samo, jak ja.

 

ILONA

 

Nie jestem w stanie powiedzieć, ile czasu minęło, ale z marazmu wyrywa mnie pukanie do drzwi. Ignoruję je, bo przecież już nic nie czuję.

– Ilona? Mogę? – Pyta Karol, a jego głos jest spokojny, choć trochę niepewny.

No tak, pewnie się z nią pogodził i teraz chce mnie spławić. Ale to nic, bo ja już nic nie czuję.

– Ilona, wchodzę.

Gdy Karol wchodzi do pokoju, zastaje mnie siedzącą na dywanie i opartą o łóżko.

– Ilonka… – Odzywa się zdrobnieniem mojego imienia, gdy łapie mój pusty wzrok. Kuca przede mną i wzdycha głęboko. – Proszę cię, nie denerwuj się tym tak.

Ale ja przecież się nie denerwuję. Ja już nic nie czuję.

– Wszystko ci wyjaśnię, jak wrócę. Odwiozę ją teraz do jej mieszkania do Warszawy, a jak wrócę, to pogadamy. Nie będzie mnie dwie-trzy godziny. Ilona, słyszysz, co do ciebie mówię?

Kiwam głową na potwierdzenie dla świętego spokoju.

– Przepraszam, że tak wyszło.

Rozumiem. To twoja pierwsza miłość i nadal ją kochasz. Nie obchodzi mnie to. Ja już nic nie czuję.

– Wszystko okej? Na pewno mogę cię zostawić samą?

Nic nie jest okej, ale to nic, bo ja już nic nie czuję.

Znów kiwam głową na potwierdzenie dla świętego spokoju.

– Pogadamy jak wrócę. Wszystko wyjaśnię. – Ściska moją dłoń, całuje w czoło i wychodzi, zostawiając mnie samą.

Po paru minutach słyszę, jak odjeżdżają. Wstaję, wychodzę z domu, zamykam za sobą drzwi na klucz, który odkładam do skrytki pod parapetem i wychodzę na tył podwórka, a potem do sadu.

Idę przed siebie bez celu. Nie zatrzymuję się, nawet kiedy słyszę donośne szczekanie Reksa, który został na podwórku. Nawet nie odwracam za siebie, gdy zaczyna piszczeć i skomleć, bo chce iść razem ze mną. Po prostu stawiam krok za krokiem i nie czuję już nic.

 

KAROL

 

W drodze do Warszawy nie mogę przestać myśleć o Ilonie i o tym, że ją zraniłem. Nie mam wątpliwości, że tak właśnie odbiera całą tę sytuację, bo miała to wypisane na twarzy. Spodziewałem się jej wybuchu, złości, pretensji, przekleństw, a zastałem coś zupełnie przeciwnego. Coś gorszego.

Gdy zobaczyłem ją na środku pokoju na podłodze, poczułem przytłaczające poczucie winy. Spodziewałem się jej różnych reakcji, ale nie przewidziałem tego, że będzie taka przybita. I do tego ten jej pusty wzrok… Jakbym ją cholernie rozczarował i zawiódł…

Miałem wrażenie, że rozumiała, co do niej mówiłem, kiedy tłumaczyłem jej, gdzie jadę. Niby kiwała głową, ale wyglądała, jakby tak naprawdę nie przyjmowała moich słów do wiadomości. Pożegnałem się z nią i nie bez niepokoju zostawiłem samą.

Mam nadzieję, że szybko pozbędę się Kamili i niedługo wrócę z powrotem do domu, żeby wyjaśnić wszystko Ilonie, a przede wszystkim, żeby ją przeprosić.

 

***

 

Nieco ponad godzinę później parkuję pod blokiem, w którym mieszka Kamila. Zerkam na nią i wzdycham ciężko. Zasnęła jeszcze przed wjazdem do Warszawy i nadal się nie obudziła. Siedzi bezwładnie jak szmaciana lalka na fotelu pasażera, głowa zwisa jej na ramię, nogi rozstawiła w szerokim rozkroku, a włosy ma w kompletnym nieładzie.

– Kamila, obudź się. Jesteśmy na miejscu. – Próbuję ją dobudzić, potrząsając za ramię.

– Co? Gdzie jesteśmy? – Rozgląda się zaspanym wzrokiem z kwaśną miną. – Czemu tu jest tak jasno?

– Wysiadaj, odprowadzę cię. – Rzucam chłodno i wysiadam, aby jej pomóc. Drzemka dobrze jej zrobiła, bo wygląda trochę trzeźwiej, ale mimo wszystko jednak wciąż jest pijana.

Po paru minutach jesteśmy już w mieszkaniu.

– Rozgość się, a ja przygotuję nam coś do picia. Czego się napijesz?

Przysuwa się blisko mnie tak, że czuję jej oddech przesiąknięty alkoholem oraz jej dłoń na moim ramieniu. Strącam ją i starając się zachować spokój, każę jej usiąść na kanapie, co posłusznie czyni.

– Kamila, posłuchaj mnie uważnie. Długo nie mogłem pogodzić się z tym wszystkim, co się stało dwa lata temu, ale wreszcie ruszyłem do przodu. Proszę cię, przez wzgląd na to, co było między nami, nie zatrzymuj mnie, bo i tak do ciebie nie wrócę, nigdy. Nic do ciebie nie czuję. Czy tego właśnie byś chciała? Związku, w którym nie byłabyś kochana? – Staram się brzmieć zdecydowanie, ale ciepło jednocześnie, żeby ją zmiękczyć. Może to na nią podziała. – Skoro jak twierdzisz, zrozumiałaś swój błąd i tego żałujesz, to nie trać czasu na mnie. Być może, marnując czas na niewłaściwą osobę, przegapisz swoją prawdziwą miłość.

Z ulgą zauważam, że wyraz jej twarzy się zmienia. Nie stara się już wyglądać zalotnie ani seksownie, bo na jej twarzy maluje się bezbrzeżny smutek. Spuszcza oczy, a jej podbródek zaczyna drżeć.

– Boję się, że przez to, co ci zrobiłam, już nigdy nikt mnie nie pokocha…

Zakrywa twarz dłońmi i zaczyna płakać.

Więc to dlatego do mnie przyjechała…

Przez kilka minut daję jej się wypłakać, nie wykonując przy tym żadnego gestu, żeby nie dawać jej żadnych nadziei ani sprzecznych sygnałów. W końcu Kamila sama się odzywa, gdy jest już na to gotowa:

– Ale się zbłaźniłam! Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie powinnam była do ciebie przyjeżdżać.

– Nie powinnaś. To już skończone, Kamila.

– Przepraszam. – Odzywa się cicho. – Za dziś i za tamto.

Kiedy patrzę na jej pochyloną, zgarbioną sylwetkę i zapłakane oczy, w których widzę wstyd, skruchę i szczerość, czuję pewne uczucie, którego byłem pewny nigdy do niej nie poczuć. Jest mi jej najzwyczajniej w świecie szkoda.

Złość, którą gromadziłem i karmiłem się przez ponad dwa lata, nagle jakby wyparowała. Oczywiście nie zapomniałem, co mi zrobiła i pewnie już zawsze będę o tym pamiętał, ale w tej chwili zdałem sobie sprawę, że to, co się stało, już się nie odstanie. Może to wiedza, że jest jej z tym tak samo ciężko i też to przeżywa, a może to kwestia tego, że poznałem Ilonę i nie jestem już sam, ale czuję, że to dobry moment, aby odciąć się od przeszłości i jej nie rozpamiętywać.

Dlatego robię coś, co czuję, że powinienem zrobić w tym właśnie momencie, bo tak podpowiada mi serce.

– Wybaczam ci. – Wypowiadam te dwa słowa i czuję nieopisaną ulgę.

Kamila podnosi na mnie wzrok i zaczyna głośniej płakać.

– Dziękuję. – Wychlipuje, gdy w końcu się uspokaja.

– Chcę jeszcze na koniec postawić sprawę jasno. Nie próbuj prosić mnie więcej o drugą szansę, bo jej nie dostaniesz. Między nami wszystko skończone. Rozumiesz?

Kiwa głową ze smutkiem, ale po chwili podnosi oczy i patrzy na mnie z nadzieją.

– Nie będę cię o to prosić, ale może moglibyśmy od czasu do czasu spotkać się na kawę albo porozmawiać przez telefon?

– Lepiej nie. Lepiej będzie, jeżeli nie będziemy do tego już więcej wracali. Czas, żebyśmy ruszyli każde w swoją stronę. Nie chcę, żebyś kiedykolwiek się ze mną kontaktowała. Proszę cię tylko o to jedno.

– Rozumiem. Jestem ci to winna. – Spuszcza głowę i zagryza usta, żeby się nie rozpłakać.

– Będę się zbierał.

Podnoszę się z kanapy i kieruję w stronę drzwi, jednak pytanie Kamili sprawia, że na nią zerkam.

– Jaka ona jest? Ta Ilona. Jaka ona jest?

– Dla mnie jest idealna. – Odzywam się, jakby to było oczywiste. Po prostu to zdanie wyraża wszystko.

Kamila chyba zrozumiała, co miałem na myśli, bo tylko kiwa głową przytakująco z nieodgadnionym wzrokiem.

– Bądź szczęśliwy.

– Ty też. – Odpowiadam jej i wychodzę z mieszkania.

 

ILONA

 

Zerkam na dzwoniący telefon. Imię, które wyświetla się nad zieloną i czerwoną słuchawką świeci ponaglająco. Karol próbuje skontaktować się ze mną już nie wiem, który raz. Może dzwoni, żeby powiedzieć mi, że nie wróci na noc albo może jednak wrócił, ale nigdzie mnie nie znalazł, więc poczucie obowiązku każe mu dowiedzieć się, gdzie jestem.

Patrzę beznamiętnym wzrokiem na telefon, aż w końcu podejmuję decyzję. Nie mam zamiaru wysłuchiwać jego pretensji, że nie miał ze mną kontaktu jak wtedy, gdy na początku pobytu tutaj pobiegłam na pola za Reksem.

– Halo?

– Ilona? Boże, tak się martwiłem, że coś ci się stało! – Odzywa się z wyraźną ulgą. – Dlaczego nie odbierałaś? Obszukałem cały dom, obejście i sad, a ciebie nigdzie nie ma. Gdzie ty jesteś? – Ulga przechodzi w pretensję.

– Nic mi nie jest. Jestem w bezpiecznym miejscu.

– Ale gdzie dokładnie?

– Nieważne. Odebrałam tylko po to, żeby dać ci znać, że nic mi nie jest.

– Ilona, powiedz, gdzie jesteś. Musimy porozmawiać.

– Daj mi spokój. Niedługo wrócę. – Rzucam do słuchawki i szybko się rozłączam.

Zerkam na okolicę, na którą mam dobry punkt obserwacyjny z mojego miejsca, na intensywnie zielone okoliczne łąki, pola i sady, których widok zawsze dodawał mi energii, a jednocześnie wyciszał i uspokajał.

Niestety teraz obrazy przed moimi oczami są mi zupełnie obojętne. Nawet zapach lasu po deszczu nie sprawia mi radości tak jak zazwyczaj. Po prostu siedzę sobie na przewróconym, spróchniałym pniu powalonego drzewa na skraju lasku na górce i nie myślę o niczym. Czuję się jak robot. Wyłączyłam emocje i wyparłam uczucia, odcięłam się od wszystkiego. Po prostu siedzę wśród drzew, ale czuję się tak, jakby mnie tu nie było tak naprawdę.

Nogi same mnie tu przyniosły jakiś czas temu, chyba kilka godzin wcześniej, w sumie nie wiem, ile już czasu minęło. Słońce świeci już nisko, zaczyna powoli zachodzić, więc musi być już dosyć późne popołudnie. Nie martwię się tym, że niedługo nastanie wieczór i nie będę mogła tu zostać. Po prostu nie martwię się już niczym nawet tym, że w pewnym momencie słyszę trzask gałązek za plecami. Ktoś tu idzie.

I co z tego?

Odwracam się obojętnie przez ramię i zauważam zbliżającego się w moją stronę Karola. Ma dziwny wyraz twarzy. Jednocześnie maluje się na niej ulga, ale i niepewność. Niesamowite, że twarz może wyrażać w tym samym czasie dwie tak skrajnie różne emocje...

Odwracam z powrotem głowę i znów patrzę tępo przed siebie.

– Tu jesteś, wszędzie cię szukałem. – Mówiąc z niepewnością, Karol staje przede mną z rękami w kieszeniach. Zerkam na niego i widzę, że przygląda mi się intensywnie.

– Mówiłam, żebyś dał mi spokój.

– Nie dam ci spokoju. – Jego głos nagle staje się zdecydowany. Wyprostował się, rozstawił lekko nogi, jakby samą postawą chciał dodać sobie otuchy. – Nie licz na to.

Wzruszam ramionami na jego wyznanie.

– Ilona, co ci jest?

– Nic.

– Dobrze się czujesz? – Pyta z troską i kładzie mi dłoń na ramieniu tak, że odruchowo patrzę na niego.

– Tak. – Kłamię mu prosto w oczy.

Co za palant! Zebrało mu się na zadawanie głupich pytań!

– Głupie pytanie. – Wypowiada moją myśl na głos i pociera czoło nerwowym ruchem. – Oczywiście, że jest ci źle po tym, co zobaczyłaś i usłyszałaś. Przepraszam, że tak wyszło.

– W porządku.

– Nie, Ilona. Nie jest w porządku, przecież widzę. Nie spodziewałem się ciebie w takim stanie. Myślałem, że będziesz na mnie zła albo rozżalona. W sumie to bym to wolał. Zwyzywaj mnie, możesz mnie nawet uderzyć, możesz przeklinać, cokolwiek! – Rzucam mu pobłażliwe spojrzenie. – Ale nie zachowuj się tak biernie. Nie patrz na mnie tym pustym wzrokiem… – Kończy ciszej i kuca przede mną.

– Jutro się wyprowadzę.

– Co? Dlaczego? – Kompletnie zaskoczony opiera dłonie na moich kolanach.

– Skoro pogodziłeś się z Kamilą, nie będę wam przeszkadzać. – Brzmię całkiem naturalnie i równie naturalnym ruchem przesuwam się tak, że zabieram kolana spod jego ciepłych dłoni.

– O czym ty mówisz? Odwiozłem ją do Warszawy, mówiłem ci przecież. Poza tym, skąd wiesz, że się pogodziliśmy?

– Widziałam was przez okno. – Mój głos jest taki spokojny. Niewiarygodne... – Obejmowała cię w pasie, dotykała twoich włosów, twojego policzka…

– To nie tak! – Karol znów wstaje zirytowany. – Próbowała mnie uwieść, a ja chciałem jej pokazać, że to na mnie nie działa. Zresztą odsunąłem się od niej chwilę później.

– Aha. Dziwny sposób na pokazanie komuś, że nie jest się zainteresowanym. – Mój głos nadal jest niewiarygodnie spokojny.

Karol wzdycha i siada obok mnie na pniu.

– Opowiem ci, co dokładne wydarzyło się, kiedy weszłaś do domu.

Karol opowiada wydarzenia ostatnich kilku godzin. Dowiaduję się więc, jak odwiózł Kamilę, porozmawiał z nią szczerze, wybaczył jej i poprosił o niekontaktowanie się z nim. Streścił mi też swój powrót tutaj i przyznał, jak bardzo zaniepokoił się tym, że zniknęłam. Resztę już znam.

Kiedy go słucham, czuję jak mój mur, którym się od niego odgrodziłam, zaczyna się kruszyć. Najpierw pojawia się pojedyncze pęknięcie, a potem kolejne i kolejne. Mur jest coraz mniejszy. Kruszy się kawałek po kawałku. W pewnym momencie Karol chwyta moją dłoń i zmusza do tego, bym na niego spojrzała.

– Ilona, jesteś dla mnie ważna. Naprawdę bardzo ważna. – Moje serce zaczyna drżeć na jego słowa tak jak mur, który ledwo się już trzyma. – Dlaczego w to zwątpiłaś? I to po tym wszystkim, co się między nami wydarzyło…

– Olałeś mnie, kiedy ją zobaczyłeś!

Głos po raz pierwszy w trakcie naszej rozmowy zaczyna mi drżeć. Wyrywam dłoń z jego uścisku i z całą mocą powstrzymuję łzy. Chyba emocje, które wyłączyłam, zaczynają wracać. Mur trzęsie się niebezpiecznie w posadach.

– Nie olałem cię! Musiałem was rozdzielić. Poza tym byłem zszokowany i wkurzony. Kiedy ją zobaczyłem, to wszystko do mnie wróciło. I mam na myśli wszystko to, co złe, jakbyś się jeszcze nie zorientowała.

– Ja to wszystko rozumiem, ale ja też byłam w szoku i też się wkurzyłam, bo ja też mam uczucia!

– Chyba nawet wiem, jakie. Jesteś o mnie zazdrosna. – Karol uśmiecha się bezczelnie.

Tego już za wiele.

– To jest dla ciebie śmieszne? – Pytam z niedowierzaniem, a po policzku spływają mi dwie wielkie łzy na widok, których Karol natychmiast poważnieje.

Najwyraźniej zrozumiał, że niepotrzebnie wygaduje takie głupoty, a obecna sytuacja nie jest jedną z tych, które można rozładować humorem. Nawet jeśli wcześniej często korzystaliśmy z tej opcji.

– Ilona, przepraszam… Nie powinienem był tego mówić.

– Dla ciebie to takie zabawne? Nawet nie wiesz, jak bardzo zabolało mnie to, jak się przy niej zachowywałeś! Poczułam się tak, jakbyś mnie zdradził! – Wykrzykuję i wstaję, aby uciec gdzieś daleko od niego, ale on chwyta mnie za nadgarstek i również wstaje.

Próbuję wyrwać rękę, ale ściska mnie jeszcze mocniej. Odpycham go drugą dłonią, uderzam nią w jego klatkę piersiową, ale i tę rękę udaje mu się unieruchomić.

– Uspokój się, proszę.

– Zostaw mnie! Chcę być teraz sama!

– Ilona, popatrz na mnie.

– Mam już tego wszystkiego dosyć! Zostaw!

– Nie. Nie dam ci odejść. Nie w tym stanie. Musisz się uspokoić.

– Puszczaj!

– Nie, dopóki się nie uspokoisz. Jeszcze coś ci się stanie. Proszę, nie wyrywaj się, bo będę musiał cię obezwładnić.

– Ani mi się waż!

Szamoczemy się przez chwilę, ale Karol nawet ani na sekundę nie luzuje uścisku. W końcu zdaję sobie sprawę, że nie mam z nim szans, ale paradoksalnie zaczynam wyrywać się jeszcze mocniej, bo wstępują we mnie nowe pokłady złości.

– Nie puszczę cię! Ilona, zależy mi na tobie! Słyszysz? Czemu w to zwątpiłaś? Nie skrzywdziłbym cię przecież, nigdy!

Jego słowa wypowiedziane żarliwym tonem w połączeniu ze zbolałym, ale jednocześnie szczerym wzrokiem, którym przeszywa mnie na wskroś, sprawiają, że nie próbuję się wyrwać już tak bardzo.

– To mnie przerosło i tak bardzo zabolało... – Powtarzam jak mantrę.

– Wiem, Ilonka, wiem. Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam. Ale już dobrze, cii, już dobrze. Zależy mi na tobie. Jesteś pod moją opieką i nie stanie ci się tu żadna krzywda, także z mojej strony.

Mur runął. Zaczynam płakać. Przestaję się wyrywać, więc Karol od razu zwalnia uścisk na moich nadgarstkach i obejmuje mnie, przyciskając do swojego ciała, w które w końcu wtulam się z całych sił.

 

***

– Wygodnie ci? – Pytam Karola, kiedy opieram głowę na jego klatce piersiowej, leżąc przy nim na łóżku w moim pokoju.

– Jak mogłoby mi nie być wygodnie? – Śmieje się i bawi się moimi włosami. – Oczywiście, że jest mi wygodnie. A tobie?

– Najlepiej! – Odpowiadam zgodnie z prawdą, bo uwielbiam leżeć tak wtulona w Karola i czuć ciepło jego ciała oraz bicie jego serca.

Po powrocie z lasku na górce obydwoje potrzebowaliśmy wyciszenia. Postanowiliśmy więc po prostu poleżeć i poprzytulać się, słuchając cicho radia. Tym razem wspólne chwile umila nam "Beneath Your Beautiful".

Karol, jego bliskość i muzyka, która jest dla nas obojga niezwykle ważna, to połączenie dzięki któremu zdążyłam się już uspokoić. Przeanalizowałam to, co wydarzyło się dzisiejszego dnia, zwłaszcza w jego drugiej części i doszłam do wniosku, że zrobiłam z siebie idiotkę, a do tego zachowałam się jak histeryczka. I mimo, że nie byłam w stanie nic na to poradzić, bo było to ode mnie silniejsze, to teraz jest mi po prostu głupio.

– Karol… – Odzywam się niepewnie i podnoszę na niego wzrok, opierając brodę na dłoni, którą położyłam na jego piersi.

– Tak?

– Przepraszam, że tak się dziś zachowałam. Jest mi cholernie głupio… Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale to po prostu było silniejsze ode mnie.

– Rozumiem. – Karol uśmiecha się, nawijając sobie moje włosy na palec. – Chyba nas wszystkich dziś trochę poniosło. Wiesz, myślę, że po prostu daliśmy się ponieść emocjom. To wszystko, te nasze reakcje, to było prawdziwe i takie… no nie wiem… nieskrępowane i niekontrolowane, a przez to szczere.

– Coś w tym jest. W ogóle lubię to, że jesteśmy wobec siebie tacy szczerzy. Mówimy sobie, co myślimy nawet, jeśli nie są to przyjemne rzeczy.

Kładę się z powrotem na torsie Karola.

– Ale to chyba dobrze?

– Zdecydowanie! Lubię w tobie to, że mówisz to, co myślisz i choć czasami cię ponosi, to potrafisz przeprosić i przyznać się do błędu.

– A ja lubię w tobie to, że kiedy ciebie ponosi, też potrafisz przeprosić. – Mówi przekornie.

– Fakt. Ale najbardziej lubię to, że czuję się przy tobie bezpieczna i że zawsze dajesz mi to, czego w danej chwili potrzebuję.

– To miłe. – Odzywa się szczerze, porusza się niespokojnie, a kiedy znów się odzywa jego ton głosu zdradza, że jest skruszony i speszony: – Szkoda, że nie zawsze tak było i na początku zachowywałem się wobec ciebie jak złamas.

– Miałeś swoje powody, Karol. Nie gniewam się na ciebie i nie mam ci tego za złe tym bardziej, że teraz między nami jest dobrze. Przemyślałeś swoje zachowanie i już tak się nie zachowujesz. – Zapewniam go zgodnie z prawdą, a on przyciska mnie mocniej do siebie i całuje czubek mojej głowy.

– Wynagrodzę ci to. – Obiecuje, a ja śmieję się cicho i wsłuchuję w piosenkę "Beneath Your Beautiful". Zasłuchana w przepiękne słowa utworu, odzywam się dopiero po dłuższej chwili ciszy:

– Czasami nie dowierzam, że relacje między nami zmieniły się o 180 stopni. Zanim cię poznałam byłam samotna i nieszczęśliwa, potem też nie było lepiej, bo niemalże mnie nienawidziłeś, ale teraz wszystko jest inaczej. Masz dla mnie tyle… – Waham się, jak wyrazić słowami stan, w którym się teraz znajduję i uczucia, które czuję, żeby go nie wystraszyć, aż w końcu odpowiednie słowa same płyną z moich ust. – … czułości, wsparcia, opieki i troski, że boję się, że to tylko sen… – Kończę szeptem. – Paradoksalnie nigdy nie czułam się tak dobrze i bezpiecznie.

– Masz na myśli tę konkretną chwilę? – Karol pyta z przejęciem przyciszonym głosem, a ja znów przekręcam głowę i spoglądam mu prosto w oczy.

– Mam na myśli ten czas od kiedy zaczęliśmy ze sobą szczerze rozmawiać, zaufaliśmy sobie, poznaliśmy się i po prostu zaczęło nam na sobie zależeć.

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tak uważasz. – Karol głaszcze mój policzek, zagryza dolną wargę i zadaje mi pytanie ściszonym głosem, nawiązując do mojego wyznania sprzed chwili:

– A teraz jesteś szczęśliwa? – Wpatruje się we mnie z oczekiwaniem w oczach i pełnym napięcia wyrazem twarzy.

– Tak, teraz jestem szczęśliwa. – Odpowiadam, na co Karol całuje mnie prosto w usta, aż zapiera mi dech.

Kiedy się od siebie odrywamy, ponownie wtulam się w jego silne, ciepłe ciało i przez chwilę leżymy w zupełnym milczeniu.

– Tak sobie jeszcze myślę, że mimo wszystko jakoś się z tym uporaliśmy, nie sądzisz? – Karol w końcu przerywa ciszę.

– W sumie. Ty pogodziłeś się z Kamilą, a ona obiecała ci, że już nigdy się z tobą nie skontaktuje. Ja też ciągle tu jestem… No i powiedziałeś mi te wszystkie miłe słowa…

– Ja naprawdę miałem je na myśli.

– Wiem, Karol. Dziękuję. Ty też jesteś dla mnie ważny, więc myślę, że to dlatego tak przesadnie zareagowałam…

Decyduję się na to wyzwanie ciekawa reakcji Karola. Odzywa się dopiero po dłuższej chwili. Ton jego głosu sprawia, że z powrotem opieram głowę tak, żeby widzieć jego twarz. Widzę, że chce mi powiedzieć coś jeszcze, ale nie potrafi ubrać tego w słowa.

– Ilona, ja… ja… – Wzdycha. – Po prostu wsłuchaj się w słowa tej piosenki. – Mówi w końcu zrezygnowany, a ja skupiam się na "Dreams" The Cranberries, która akurat leci w radiu.

 

I know I've felt like this before

But now I'm feeling it even more

Because it came from you

 

Wsłuchuję się w kojący śpiew Dolores O’Riordan, a Karol ściska mocniej swoją dłoń na mojej talii. Zupełnie jakby chciał podkreślić wagę tych słów, jakby było w nich coś, czego on sam nie potrafił przed chwilą ubrać w słowa.

 

I want more

Impossible to ignore

Impossible to ignore

 

Czyżbym była dla niego aż tak ważna? Czyżby chciał czegoś więcej?

Po tych słowach tym razem to ja wtulam się w niego mocniej, aby pokazać mu, że on też jest dla mnie ważny i kiedy tylko będzie w stanie mi to sam powiedzieć, kiedy będzie na to już zupełnie gotowy, wtedy ja to odwzajemnię. To dlatego w trakcie kolejnej zwrotki odwracam głowę w drugą stronę tak, że teraz patrzymy sobie prosto w oczy.

 

And now I tell you openly

You have my heart so don't hurt me

You're what I couldn't find

 

And though my dreams

It's never quite as it seems

Cause you're a dream to me, dream to me

 

Całuję Karola i już mam ponownie wtulić się w jego ciało, kiedy ten zaczyna się podnosić.

– Całkiem o tym zapomniałem! Mam coś dla ciebie.

– Co takiego?

– Zobaczysz! Ale na bank ci się spodoba.

Tajemniczy uśmiech Karola pobudza moją ciekawość. Ten wychodzi z mojego pokoju, a po chwili wraca z podłużną kopertą, którą macha mi przed oczami, uśmiechnięty od ucha do ucha.

– Wprawdzie urodziny masz dopiero za trzy dni, ale pewnie będziesz potrzebować jakiegoś ubrania, bo tu raczej nie masz takich rzeczy, więc wolałem dać ci to wcześniej. – Podaje mi kopertę wyraźnie z siebie zadowolony.

– Dajesz mi prezent na urodziny? – Pytam zaskoczona, oglądając kopertę ze wszystkich stron.

– Tak, jestem ciekaw, co na to powiesz.

– Ale… Nie musiałeś. Poza tym skąd wiedziałeś, kiedy mam urodziny?

– Pamiętasz, jak kazałaś mi odblokować swój telefon, kiedy miałaś brudne ręce?

– No tak, rzeczywiście! – Przytakuję, gdy przypominam sobie sytuację, kiedy w trakcie wyrabiania ciasta podałam Karolowi kod na odblokowanie mojego telefonu, a on domyślił się, że to data moich urodzin. Czuję się mile zaskoczona tym, że to zapamiętał.

– Muszę w takim razie zmienić kod, bo teraz możesz w każdej chwili włamać mi się do telefonu.

– Już dawno powinnaś to zrobić. To żaden problem, żeby odgadnąć twój kod. Ale już o tym nie gadajmy, otwórz.

Otwieram kopertę z rosnącym podekscytowaniem, a kiedy wyjmuję z niej dwa bilety, zaczynam piszczeć i machać nieskładnie rękoma. Gramolę się niezdarnie po łóżku w stronę Karola i rzucam się mu na szyję. Opadamy na łóżko tak, że teraz leżę na nim.

– Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – Powtarzam jak rozhisteryzowana nastolatka i obsypuję jego twarz pocałunkami.

– Dla takich podziękowań było warto. – Odzywa się Karol ze śmiechem i odgarnia mi niesforny kosmyk z twarzy. – Niestety nie było wolnych miejsc na dzień twoich urodzin, więc musimy zacząć je świętować dzień wcześniej.

– Czyli czeka mnie dwa dni świętowania? Dla mnie może być.

Nagle poważnieję. Pierwszy wybuch radości już minął i dotarło do mnie, że przecież bilety do teatru Roma, to nie jest tani prezent. Zerkam jeszcze raz na bilet, tym razem dokładniej. No tak, Karol kupił bilety na miejsca w piątym rzędzie. Najdroższa strefa w jednym z najpopularniejszych teatrów w Polsce.

– Karol, przecież to zbyt drogi prezent. Trzeba było dać mi kwiatki, takie z ogródka najlepiej, byłabym zadowolona.

– Ale na pewno nie aż tak. – Całuje mnie w policzek, a ja spuszczam wzrok, bo ma rację.

– To prawda, ale to nie jest tania rozrywka. A jak ci się nie spodoba?

– Trudno. Ważne, żeby tobie się podobało. W końcu to twoje urodziny.

– Na pewno będzie mi się podobać, bo już raz widziałam to przedstawienie.

– Co?! Kurcze, a myślałem, że cię zaskoczę. – Jego mina wskazuje na to, że jest niepocieszony.

– No, przecież zaskoczyłeś! To najlepszy prezent, jaki mogłeś mi dać. Jestem zaskoczona, że w ogóle pamiętałeś, że uwielbiam musicale. Naprawdę chętnie obejrzę "Aidę" drugi raz. Martwi mnie coś innego. – Zerkam na Karola i widzę jego pytający wzrok.

– Miałeś rację, nie mam się w co ubrać.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • domidomidomi 22.04.2021
    Opowiadanie wciąż zaskakuje i co najważniejsze trzyma w napięciu! Z nadzieją codziennie sprawdzam, czy przypadkiem nie pojawiła się kolejna część ? pozdrawiam i życzę weny! ?
  • lubiewiosne 23.04.2021
    Dziękuję :) Cieszę się, że moje opowiadanie aż tak przypadło Ci do gustu. Dziś lub jutro postaram się wstawić kolejną część i mam nadzieję, że ta również Ci się spodoba :) Pozdrawiam :*

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania