Poprzednie częściUratuj mnie - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Uratuj mnie - Rozdział 17 - Urodziny

ILONA

 

Na kilka godzin przed rozpoczęciem spektaklu, zaczynam się szykować. Chcemy wyjechać wcześniej do Warszawy w razie, gdyby były korki, żeby nie stresować się tym, że moglibyśmy się spóźnić.

Zakładam czarną, prostą sukienkę przed kolano, która jest dopasowana i całkiem fajnie podkreśla moją figurę, choć nie przylega do mnie jak druga skóra. Dekolt również nie jest wulgarny, bo ma kształt łódki. Do tego dobrałam bordowe baleriny i małą torebkę w tym samym kolorze na złotym łańcuszku. Zamiast okularów, założyłam soczewki, a w uszach połyskują złote kolczyki z zielonym oczkiem – jak kolor moich oczu. Całości dopełniają lekko podkręcone włosy i mocniejszy niż zwykle makijaż. Spoglądam ostatni raz w lustro i stwierdzam, że chyba opłacało się spędzić wczoraj kilka godzin na zakupach w poszukiwaniu idealnej kiecki.

Wychodzę z pokoju lekko stremowana, czy spodobam się Karolowi. Zdaję sobie sprawę, że nie wyglądam źle, jednak czuję się niekomfortowo, że nie mogłam założyć obcasów. Niestety ze swoim wzrostem, 181 cm, unikam tego jak ognia.

Idę więc niepewnie do kuchni, gdzie jest teraz Karol i słyszę, jak mówi do Reksa, że jest dobrym psem. Uśmiecham się ciepło na jego czułe słowa i słyszę, że w radiu leci teraz piosenka "Waiting For a Girl Like You" zespołu Foreigner.

Staję w drzwiach kuchni, a wtedy Karol prostuje się, odrywając się od Reksa i odwraca, patrząc wprost na mnie. Widzę, jak jego oczy rozszerzają się, rozchyla delikatnie usta i omiata mnie wzrokiem pełnym zachwytu z góry na dół, a potem jeszcze raz i jeszcze raz. W końcu zatrzymuje się na mojej twarzy i niskim, lekko zachrypniętym głosem mówi coś, co sprawia, że zapiera mi dech:

– Piękna.

Jak on na mnie patrzy! Czuję, jak nogi mi miękną, a po ciele rozchodzą się fale gorąca od jego spojrzeń. Serce pędzi jak oszalałe w moich piersiach, a krew szumi jak szalona w mojej głowie.

– Sukienka czy torebka?

– I jedno i drugie, ale miałem raczej na myśli ciebie. Pięknie wyglądasz.

– Dziękuję. Ty też wyglądasz naprawdę dobrze.

Założył czarne spodnie i granatową koszulę, która kusząco opina się na jego klatce piersiowej i ramionach, od których jak zwykle nie mogę oderwać wzroku. Wygląda niezwykle seksownie, a granatowa koszula wspaniale kontrastuje z jego blond włosami.

Kiedy Rex podchodzi do mnie i domaga się głaskania i miziania, a ja chętnie mu to daję, cały czas czuję, że Karol wywierca na moim ciele dziurę swoim wzrokiem. Gdy kucam obok psa i podnoszę wzrok, zauważam, że Karol rzeczywiście nadal mi się przygląda, a na linii naszych spojrzeń wyczuwam niemal namacalne napięcie.

 

KAROL

 

Ilona wygląda przepięknie! Nie spodziewałem się, że będzie mi dane zobaczyć ją w takim wydaniu. Liczyłem się z tym, że będzie wyglądać nieziemsko, ale zdecydowanie nie byłem przygotowany na to, co zobaczyłem. Nie założyła okularów, czym mnie kompletnie zaskoczyła, bo bez nich wygląda zupełnie jak inna osoba.

Patrzę na nią jak oczarowany i nie mogę oderwać wzroku od jej ciepłego uśmiechu.

Do tego ta piosenka. Nie mogę się powstrzymać, więc podchodzę do niej powoli, chwytam jej dłoń, a swoją drugą rękę kładę na jej talii, przysuwam ją bliżej siebie i zaczynamy kołysać się w rytm kojących dźwięków piosenki, której tekst refrenu jest teraz tak bardzo adekwatny. Pochylam się nad nią i składam na jej ustach czuły pocałunek, który oddaje mi z niebywałą pasją, aż zapiera mi dech.

– I jak ja mam się skupić na przedstawieniu? – Pytam ją, opierając się czołem o jej czoło.

– Skupisz się, skupisz. Będzie tam tyle ślicznych aktorek i tancerek, że nie będziesz mógł od nich oderwać wzroku.

Odsuwam się od niej i przyglądam się jej uważnie. Ona chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że dla mnie naprawdę wygląda przepięknie. Czas to zmienić! Chwytam ją więc stanowczo za dłoń i zmuszam do tego, by poszła ze mną na przedpokój. Stajemy obok siebie przed dużą szafą z lustrem od podłogi do sufitu.

– Patrz.

– Na co? – Pyta zdziwiona, a na jej ustach tańczy uśmiech niezrozumienia.

– Jaka jesteś piękna.

Spoglądam w lustro w odbiciu, którego łapię jej wzrok. Kiedy zauważa, że jestem całkiem poważny, uśmiech powoli znika z jej twarzy. Dociera do niej, że nie żartuję, nie mógłbym. Niebywałe, że ma aż tak niskie poczucie własnej wartości!

– Ślicznie ci w tej sukience. Podkreśla twoją talię i szczupłą figurę. – Wypowiadając te słowa, staję za nią i przesuwam dłońmi po jej talii w dół i opieram je na jej biodrach. Ilona przymyka delikatnie oczy na ten gest i otwiera usta, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. – Do tego te nogi… do nieba. – Zachwycam się, a ona odrzuca głowę do tyłu i śmieje się w głos, a ja cmokam ją wtedy w szyję. – Ta fryzura i makijaż. Wyglądasz nieziemsko. Dla mnie będziesz tam najpiękniejsza, mogę się o to założyć. – Mówię szczerze, a ona odwraca się i obejmuje mnie za szyję.

– Dziękuję. Nawet nie wiesz, ile znaczą dla mnie takie słowa.

– Wiem, dlatego będę ci to ciągle powtarzał.

Całuje mnie prosto w usta, a kiedy odrywamy się od siebie, wzdycha.

– Tylko szkoda, że przez swój wzrost nawet nie mogę założyć obcasów. Baleriny i taka sukienka, to niezbyt korzystne połączenie. Większość kobiet będzie w szpilkach, a ja? Wyglądam jak jakaś mała dziewczynka w kapciach.

– Zdecydowanie nie wyglądasz teraz jak mała dziewczynka. – Odchrząkuję, bo głos mam zachrypnięty z podniecenia. – Załóż jakieś szpilki. Będziesz ode mnie wyższa, ale nie będzie mi to przeszkadzać, jeżeli dzięki temu będziesz czuła się dobrze.

– O to chodzi, że ja nawet nie mam żadnych butów na obcasie. Po prostu nie chcę sobie dodawać niepotrzebnych centymetrów, więc nigdy nie chodzę w takich butach.

– Ilonka…

– Lubię jak zdrabniasz moje imię.

– Naprawdę? Będę więc częściej tak do ciebie mówił. Ilonka… W takim razie spójrz jeszcze raz, bo chyba za pierwszym razem nie przyjrzałaś się zbyt dobrze. – Mówię i odwracam ją w stronę lustra. – Wyglądasz ślicznie. – Całuję ją w policzek, stając tuż za nią. – Cała. I całe twoje 181 cm wzrostu. – Muskam ustami jej szyję. – Nawet w balerinach. – Obejmuję ją w pasie i całuję tym razem w skroń. – Wierzysz mi już? – Patrzę na jej odbicie w lustrze, na jej błyszczące oczy i szczery, promienny uśmiech.

– Wierzę. – Przyznaje i znów odwraca się do mnie, żeby mnie pocałować. – Uwielbiam tę piosenkę! – Krzyczy nagle, odskakując ode mnie i zaczyna kołysać się rytmicznie w takt intrygująco brzmiących dźwięków.

– Co to? Nie znam tego. – Pytam, marszcząc brwi.

– "Wodymidaj" Kwiatu jabłoni. W tej wersji piosenki śpiewa z nimi Ralph Kamiński. Kocham ten utwór!

Uśmiecha się szeroko, podchodzi do mnie powolnym krokiem i obejmuje mnie za szyję. Po chwili zaczyna śpiewać refren, a ja zamieram z dłońmi na jej talii. Ona potrafi śpiewać!

 

Więc przez płonący las przeprowadź mnie,

Niech z nieba spadnie na mnie wielki deszcz,

Więc przez płonący las przeprowadź mnie,

Jak wielka rzeka wpłyń, URATUJ MNIE.

 

Czuję ciarki na całym ciele, kiedy śpiewa refren, patrząc prosto w moje oczy, jakby rzeczywiście tego chciała, jakby ten refren był o nas. Zupełnie jak w sytuacji, kiedy przedwczoraj słuchaliśmy "Dreams" The Cranberries. Tylko wtedy to ja chciałem przekazać jej tą piosenką coś, czego chyba nie jestem jeszcze gotowy jej powiedzieć…

Na koniec kiedy Ilona wyśpiewuje z mocą ostatni wers, odruchowo przytulam ją mocniej do siebie, a ona nie przestaje kołysać się w moich ramionach.

– Musisz nadrobić zaległości, są świetni. Ich muzyka to połączenie folku, popu, a niekiedy nawet i odrobiny muzyki elektronicznej.

– Nietypowa mieszanka, ale przyznaję, całkiem przyjemna. Zwłaszcza kiedy ty zaczynasz śpiewać. Słyszałem kiedyś nie raz, jak nuciłaś sobie pod nosem, ale dopiero teraz tak naprawdę dowiedziałem się, że masz kawał głosu.

– Podobno mam. – Uśmiecha się szeroko i kontynuuje śpiewanie, a ja chłonę jej niski, ciepły i delikatny głos i znów mam ciarki dosłownie na całym ciele.

– Gdzieś ty się uchowała? – Całuję ją mocno i pożądliwie, kiedy piosenka dobiega końca.

 

ILONA

 

Po spektaklu idziemy ulicami Warszawy do samochodu, który Karol zaparkował kilka przecznic dalej. "Aida" zachwyciła mnie po raz drugi i mam wrażenie, że tym razem ta historia urzekła mnie jeszcze bardziej. Dlatego kiedy idziemy chodnikiem, mijając głównie młodych ludzi, którzy korzystają z uroków nocnego życia w wielkim mieście, obcieram sobie łzy wzruszenia wierzchem dłoni.

– Hej, nie płacz, bo pomyślę, że to był zły pomysł, żeby cię tu zabierać. – Śmieje się Karol i obejmuje mnie opiekuńczo ramieniem.

– To przez to smutne zakończenie, ale i ze szczęścia, że mogłam tu być z tobą. A właśnie, jak wrażenia? Podobało ci się? Tylko mów szczerze!

– Szczerze? Myślałem, że będzie gorzej. Nigdy wcześniej nie byłem na musicalu w teatrze, ale ogólnie było fajnie. Z początku czułem się dziwnie, kiedy tak nagle w połowie dialogów zaczynali śpiewać i tańczyć, ale potem przywykłem i było okej. Najbardziej podobała mi się scenografia.

– O tak! Scenografia była mega! Zmieniała się nie wiadomo kiedy.

Dyskutujemy jeszcze przez chwilę o wpadających w ucho piosenkach, imponujących układach tanecznych, piekielnie zdolnych artystkach i artystach, a ja czuję czyste szczęście. Dawno nie byłam już tak szczęśliwa.

Teatr to moja pasja, moje hobby, coś, co kocham i co mogłam pokazać dziś bliskiej mi osobie. Czuję się tak, jakbym wpuściła Karola jeszcze bardziej do swojego świata. W trakcie spektaklu widziałam, że był szczerze zainteresowany tym, co działo się na scenie. Słyszałam, jak śmiał się z komicznych scen, czułam uścisk jego dłoni, kiedy działo się coś smutnego i widziałam, że po prostu dobrze się bawi.

– To był cudowny pomysł z tym teatrem i najlepszy prezent urodzinowy, jaki kiedykolwiek dostałam. Dziękuję! – Zatrzymuję go na środku chodnika i zaczynamy się całować.

Karol jest dziś taki przystojny w dopasowanej koszuli, a jego oczy błyszczą w świetle ulicznych latarni tak zachęcająco, że aż nie mogę się od niego oderwać. Za każdym razem, gdy na niego patrzę, mam ochotę go dotknąć, przytulić, całować… Po prostu mieć go blisko. Do tego kiedy uśmiecha się tak, że śmieją się również jego brązowe oczy, a miękkie usta układają się tak, że ma dołeczki w policzkach, zupełnie się w tym zatracam. Nogi mam jak z waty, serce przyśpiesza, a na usta automatycznie wkrada się błogi, szczery uśmiech.

Kiedy grupa nastolatków gwiżdże, przechodząc obok nas, odrywamy się od siebie.

– Nie ma jeszcze północy. Może pójdziemy gdzieś jeszcze? – Proponuje Karol.

Chciałabym móc powiedzieć „tak” i spędzić z nim więcej czasu w stolicy, żeby przedłużyć ten udany wieczór. Może pójść na bulwary nad Wisłą albo do jakiejś restauracji… Ale nie mogę, bo nagle czuję lęk. Wiem, że Warszawa to duże miasto i mało prawdopodobne jest to, że mielibyśmy natknąć się o tej porze na Marcina, ale mój strach jest silniejszy.

– Chciałabym, naprawdę! Ale… Boję się, że moglibyśmy na niego wpaść. – Przyznaję ze smutkiem.

Chcę dodać coś jeszcze, przeprosić, wytłumaczyć, ale Karol chwyta mój podbródek i zapewnia mnie, że wszystko rozumie.

– Wracajmy już do domu. – Proponuję z wdzięcznością i widzę, że sprawiłam mu przyjemność swoimi słowami.

 

KAROL

 

Wracamy do domu. Ilona tak powiedziała. Dom. Kiedy usłyszałem z jej ust to zdanie, wokół serca rozlało mi się coś ciepłego. Coś, co rozeszło się po całym ciele i po chwili wróciło tam z powrotem tylko tym razem po tysiąckroć silniejsze.

Myślę, że miłość to na razie zbyt duże słowo, ale czuję, że się w niej zakochuję. Wystarczyło kilka tygodni, a ja straciłem dla niej głowę. Wywróciła mój świat do góry nogami, zmieniając go tym samym na lepsze. Jestem przy niej tak szczęśliwy, jak nigdy nie byłem z żadną inną kobietą.

I pomyśleć, że gdyby nie ona, siedziałbym teraz sam w domu, zgorzkniały i zły na siebie oraz cały świat i wszechświat.

Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego wieczoru. Najpierw ona w sukience, potem nasz powolny taniec w przedpokoju, pocałunki i jej śpiew, a na końcu teatr. Dziś zobaczyłem, że to rzeczywiście jej pasja. Była taka szczęśliwa, że gdybym mógł, zabierałbym ją tam codziennie. Cieszę się, że mogłem ją taką widzieć i że wpuściła mnie do tej części swojego świata. W trakcie spektaklu patrzyłem ukradkiem, jak całą sobą przeżywała to, co działo się na scenie i nie mogłem się napatrzeć. Chłonęła każde słowo, każdy dźwięk i gest, a ja chłonąłem ją.

 

ILONA

 

Dokładnie w momencie, gdy dojeżdżamy do domu wybija północ, a to oznacza, że właśnie zaczął się dzień moich urodzin.

– Wszystkiego najlepszego! – Karol cmoka mój policzek, wyrywając mnie z moich aidowych wspomnień tak, że aż podskakuję na siedzeniu.

– O nie... Mam już 28 lat... Ja nie chcę! Jak to zatrzymać? Chcę cofnąć czas!

– Niestety, muszę cię zmartwić, ale to niemożliwe. Ale pocieszę cię, że za dwa lata będzie gorzej, bo stuknie ci trzydziestka.

– No, nie! Przez cały wieczór byłeś taki miły, a teraz wszystko zepsułeś…

– Ależ ja jestem miły. Przecież cię pocieszam. Nadal jesteś dwudziestokilkulatką. Poza tym, to jeszcze nie koniec niespodzianek. Jutro, a właściwie już dziś, atrakcji ciąg dalszy. – Karol uśmiecha się tajemniczo, a ja mimowolnie odwzajemniam ten uśmiech i od razu zapominam o tym, że już od kilku minut jestem starsza.

– Co ty kombinujesz? Mam się bać? – Pytam go, kiedy wychodzimy z samochodu.

– Hmm… Pamiętasz naszą rozmowę, kiedy powiedziałaś, że dawno nie robiłaś niczego szalonego? – Pyta niby mimochodem z iskierkami rozbawienia w oczach i miną łobuza. Opiera się przy tym przedramionami o dach auta, a w mojej głowie pojawia się myśl, że wygląda teraz niezwykle seksownie i pociągająco.

Od samego początku uważałam, że jest na swój sposób przystojny, ale dziś przebił samego siebie. Czy on zdaje sobie sprawę, jak bardzo teraz na mnie działa i co ze mną wyprawia, mając czelność tak wyglądać?! Z tymi swoimi brązowo-złotymi oczami, blond włosami, zawadiackim choć nieco krzywym, ale przez to jak dla mnie seksownym uśmieszkiem i dobrze zbudowaną sylwetką?

Swoją drogą ciekawe, jakby to było całować się na masce samochodu? Albo robić na niej różne inne, równie przyjemne rzeczy... Kręcę głową, żeby odpędzić te myśli.

– Pamiętam. To było zaraz po tym, jak wspomniałam, że cenię sobie spokój i stabilizację.

– Tej części rozmowy zdecydowanie nie pamiętam. – Drażni się ze mną Karol. – W każdym razie jutro, a właściwie dziś, zrobimy coś szalonego. Przynajmniej jak na ciebie.

– W sumie czemu nie, ale mam nadzieję, że nie będę musiała biegać?

– Nie.

– W takim razie okej. Zróbmy dziś coś szalonego. – Podchodzę do niego i widzę, jak jego wzrok nagle pociemniał. Splatam jego dłoń ze swoją i kierujemy się w stronę domu.

 

***

 

Tej nocy długo nie mogę zasnąć. Spowodowane jest to wciąż żywymi emocjami po spektaklu. Ciągle nucę w głowie piosenki i odtwarzam w myślach niektóre sceny. Zawsze tak mam po wizycie w teatrze, że przeżywam ją jeszcze długo po wyjściu z niego. Ale nie mogę zasnąć również z powodu ciekawości, co takiego Karol przygotował dla mnie na dzień moich urodzin. Zastanawiam się nad tym, kiedy leżymy w moim łóżku. Moja głowa na jego klatce piersiowej, a jego ramię ciasno obejmuje moją talię. Tak jak najbardziej lubię.

Wciąż nie wierzę, że to wszystko dzieje się naprawdę. Z początku mnie nie znosił, a teraz przez dwa dni będziemy wspólnie świętować moje urodziny, a to wszystko dzięki niemu. On to wszystko zorganizował, dla mnie. Dał mi najlepszy możliwy prezent, jaki ktokolwiek mógłby mi dać – teatr i siebie. To połączenie, które przyprawia mnie o przyjemne dreszcze i ciepło, promieniujące na całe ciało prosto z serca.

Już od jakiegoś czasu potrafię zidentyfikować to uczucie. To miłość. Zakochałam się w Karolu. Jestem tego bardziej niż pewna i chciałabym mu to wyznać tu i teraz, ale muszę dać mu czas. Ponad dwa lata temu jego pierwsza miłość okrutnie go skrzywdziła, przez co zrezygnował z pracy, która była jego pasją. Stracił więc miłość, przyjaźń, pracę i pasję. Nie chcę więc go przytłaczać, bo wiem, że on potrzebuje trochę czasu, żeby sobie to wszystko poukładać, oswoić się z tym i ponownie zaufać kobiecie. Poczekam na niego, bo czuję, że może nam się udać. Z nim wszystko jest łatwiejsze, mniej straszne i po prostu lepsze. Chcę już zawsze tak się czuć, chcę już zawsze z nim być. „Zawsze” to bardzo mocne i wiążące słowo, ale tak, tego właśnie chcę.

– Ilona, śpisz już? – Pyta cicho, głaszcząc delikatnie moje plecy.

– Nie, co tam? – Odzywam się równie cicho.

– Zaśpiewaj jeszcze raz tę piosenkę, którą śpiewałaś wcześniej.

Uśmiecham się i zaczynam śpiewać "Wodymidaj" Kwiatu jabłoni. Kiedy kończę, Karol znów zachwyca się moim głosem, a ja stwierdzam, że przesadza.

– Nie przesadzam. Lubię twój głos. – Przyznaje cicho, a po chwili dodaje jeszcze ciszej: – W ogóle lubię cię, całą.

Moje serce pomija kilka uderzeń, kiedy podnoszę głowę i napotykam jego przenikliwe spojrzenie.

– Ja ciebie też. I to bardzo. – Wyznaję szeptem i z powrotem opieram głowę o jego pierś, przytulając się mocniej do jego ciepłego, miękkiego ciała.

 

KAROL

 

Otwieram powieki prosto w które świeci mi poranne słońce. Mrużę oczy i spoglądam w niezasłonięte rolety w oknach, a wtedy uświadamiam sobie, że jestem w pokoju Ilony. Odwracam głowę w jej stronę i widzę, że jeszcze się nie obudziła. Leży na plecach, ale głowę ma zwróconą w moją stronę, a jej lewa dłoń leży na dole mojego brzucha. Gdy to sobie uświadamiam, czuję w tym miejscu przyjemny dreszcz pożądania. Staram się jednak teraz o tym nie myśleć, więc przyglądam się jej w milczeniu. Nawet po nocy wygląda ślicznie i tak uroczo naturalnie. Jej długie rzęsy i różowe usta sprawiają, że wygląda jak porcelanowa laleczka.

Patrzę na nią przez chwilę, a potem delikatnie zdejmuję z siebie jej dłoń i jak najciszej wychodzę z pokoju, bo mam parę rzeczy do zrobienia, zanim się obudzi. Wczoraj była tak szczerze szczęśliwa, że mam zamiar sprawić jej dziś jak najwięcej przyjemności, żeby znów móc ją taką oglądać.

 

ILONA

 

Rankiem budzą mnie odgłosy krzątaniny w kuchni. Kiedy wstaję z łóżka zauważam, że na poduszce, na której spał Karol leży bukiet polnych kwiatów, w którym są również kwiaty z ogrodu.

Zapamiętał moje słowa o kwiatkach z ogrodu… To miłe.

Obok znajduje się karteczka, na której Karol napisał "Wszystkiego najlepszego!"

Uśmiecham się szeroko na widok maków, chabrów, stokrotek, maciejki oraz aksamitek i udaję się do kuchni. Tak bardzo za nim tęsknię mimo, że przecież spaliśmy razem w jednym łóżku, że niemal do niego biegnę. Nie mogę się już doczekać, aż go zobaczę.

– Hej! – Mówię wesoło, trzymając w dłoni bukiet.

– Hej! Widzę, że znalazłaś kwiatki. – Uśmiecha się, smażąc jajecznicę na patelni.

– To nie było trudne. Swoją drogą ciekawe, kto je tam zostawił. – Udaję, że się nad tym zastanawiam i wącham bukiet.

– Chyba jakiś twój cichy wielbiciel.

Karol mruga do mnie okiem, zdejmując patelnię z gazu. Opiera się dłońmi o blat za swoimi plecami i staje do mnie przodem. Wygląda teraz tak seksownie…

– Chyba tak.

– Podobają ci się? Mam nadzieję, że wybaczysz cichemu wielbicielowi to, że nie kupił ci kwiatów z kwiaciarni.

– Oczywiście, że mi się podobają! Uwielbiam dostawać takie bukiety. To urocze, że mój wspaniały cichy wielbiciel sam je zrywał i specjalnie po to wstał rano.

Całuję go mocno i namiętnie, przylegając do niego całym ciałem, a Karol choć najpierw wydaje się być zaskoczony moją wylewnością i taką bliskością, po chwili oddaje mi pocałunek z taką mocą, że aż miękną mi kolana. Czuję również, jak bardzo podoba mu się to, co teraz robimy. Dosłownie czuję to przez jego spodnie.

– Dziękuję! Są idealne. – Udaje mi się powiedzieć zduszonym z emocji głosem, patrząc w jego pociemniałe oczy.

– Muszę częściej dawać ci kwiaty. – Odzywa się zachrypniętym głosem, świdrując mnie głodnym spojrzeniem.

– Co?! Więc to ty jesteś moim cichym wielbicielem?! – Wyswabadzam się z jego objęć i odsuwam od niego na krok. – O nie, a myślałam, że to jakiś przystojniak! Wszystko zepsułeś!

Karol zaczyna się śmiać, ale nie odpowiada na moją zaczepkę tylko znów przyciąga mnie do siebie i ponownie zatracamy się w namiętnych pocałunkach. Jego dłonie kreślą kółka na moich plecach, zjeżdżając coraz niżej i niżej w dół pleców, a potem zatrzymują się na pośladkach. Mimowolnie drżę, bo czuję, jakby jego dłonie paliły moją skórę przez materiałowe szorty. Karol jednak opacznie interpretuje moją reakcję i odsuwa się nieco zakłopotany.

– Przepraszam, zapędziłem się. Nie mogłem się powstrzymać. Przepraszam!

– Nie! – Zaprzeczam zbyt głośno, żeby przerwać ten potok słów. – To znaczy… To nie tak jak myślisz. – Odchrząkuję. – Podobało mi się to. – Zerkam na niego i widzę, jak zakłopotanie na jego twarzy zmienia się w pożądanie.

– Więc chodź tu do mnie.

Przyciąga mnie do siebie, by po sekundzie całować jeszcze bardziej zachłannie. Jest mi gorąco, a w głowie szumi krew. Wplatam palce w jego włosy, a kiedy po chwili odrywamy się od siebie, by zaczerpnąć tchu, chwytam mocniej jego blond kosmyki i ponownie przyciągam go do siebie. Odchylam głowę, gdy całuje moją szyję, a po chwili czuję, jak muska jej skórę nosem i zaciąga się głęboko.

– Uwielbiam twój zapach. – Szepcze, a mnie przechodzą ciarki, słysząc jego ton.

Przez cały czas przesuwa dłońmi po moich plecach, talii, biodrach, pupie, jakby chciał dotknąć każdego centymetra mojego ciała. Ja też nie pozostaję mu dłużna i dotykam drżącymi z emocji dłońmi jego klatki piersiowej, brzucha, pleców i oczywiście ramion. Czy wspominałam już o tym, że je uwielbiam?

– Złap mnie. – Proszę go i podskakując, oplatam nogami w pasie.

Karol sadza mnie na blacie i patrzy prosto w oczy. Nasze usta znów znajdują do siebie drogę, a dłoń Karola powoli wsuwa się pod moją bluzkę jak, gdyby dawał mi czas na ucieczkę, ale ja nie chcę uciekać. Już nie. Kiedy nie napotyka oporu, sunie dłonią w górę, wypalając ślad na mojej skórze, aż dociera do piersi. Obejmuje ją, a ja mimo, że mam na sobie stanik, czuję niemal ekstazę pod wpływem jego dotyku. Mimowolnie odchylam głowę i wyginam plecy w łuk, a z moich ust wydobywa się cichy, błogi jęk zadowolenia. Czuję, że Karol zastyga w bezruchu, a kiedy półprzytomnie otwieram oczy, widzę, jak wpatruje się we mnie z uwielbieniem. Uśmiecham się do niego leniwie i już mam zamiar go do siebie przyciągnąć, kiedy mój telefon zaczyna dzwonić.

Tym razem to ja zamieram w bezruchu, bo nagle zdaję sobie sprawę, gdzie jestem i dlaczego tu jestem. Patrzę z przestrachem na Karola, a on zaciska usta i zabiera swoją dłoń spod mojej bluzki. Po namiętnej atmosferze nie ma już śladu.

– Może to nie on. Przecież zmieniłaś numer. – Próbuje mnie pocieszyć, ale ja i tak zaczynam drżeć na całym ciele. Sięgam po telefon trzęsącymi się dłońmi i oddycham z ulgą.

– To moja mama. Pewnie dzwoni z życzeniami. – Informuję Karola, który, gdy odbieram telefon od mamy, taktownie wychodzi, uśmiechając się wcześniej do mnie.

KAROL

 

W ciągu reszty dnia nie zatracamy się już tak bardzo z Iloną jak przed śniadaniem, zanim przerwał nam w tym telefon jej mamy. Nie spodziewałem się, że jest w niej tyle pasji i namiętności. Przełykam z trudem ślinę, gdy wyobrażam sobie, jaka jest w łóżku... Jestem prawie pewny, że gdyby nie ten telefon, doszłoby między nami do czegoś więcej. Byłbym wtedy bardziej niż szczęśliwy, bo jej pragnę. Po prostu już od jakiegoś czasu chcę być z nią jak najbliżej, ale jednocześnie wiem, że ona jest z tych dziewczyn, które potrzebują czasu. Nie zamierzam więc na nią naciskać, a kiedy będzie gotowa, wtedy sprawię, że przeżyje ze mną niezapomniane chwile. Już ja się o to postaram.

Jednak mimo tego, że nie dajemy się ponieść namiętności tak bardzo jak przed śniadaniem, powietrze między nami i tak jest naelektryzowane do granic, a za każdym razem, gdy na siebie patrzymy na linii naszych spojrzeń lecą iskry. Nic nie mogę poradzić na to, że mój wzrok wciąż pada na nią, a kiedy nie widzę jej dłużej niż przez kilka minut, już za nią tęsknię. Jestem złakniony jej widoku, ciała, zapachu, głosu, uśmiechu, pocałunków, czułości, po prostu jej całej. Nie mogę oderwać od niej wzroku, gdy w trakcie sprzątania pochyla się tak, że mogę podziwiać jej kuszące ciało albo kiedy buja biodrami w trakcie zmywania naczyń, bo w radiu leci akurat piosenka, którą lubi.

Całą niedzielę spędzamy razem, a mimo to wciąż mi jej mało. Wszystkie nasze pocałunki i czułości, które wymieniliśmy w trakcie gotowania i pracy w ogrodzie, to tylko namiastka tego, co moglibyśmy razem przeżyć. Mam nadzieję, że stanie się to już niedługo. Na razie jednak nadszedł wieczór i wreszcie mogę zdradzić jej, jakie jeszcze niespodzianki przygotowałem z okazji jej urodzin.

Kiedy po zmierzchu wychodzimy z Iloną i Reksem z domu, uderza w nas rześkie powietrze oraz zapach letniego wieczoru. Słońce już prawie zaszło, więc niebo po zachodniej stronie jest czerwono-pomarańczowe, a pozostała jego część jest już granatowa. Nadciąga noc.

Idziemy przez sad, trzymając się za ręce, a kiedy Ilona dostrzega z daleka namiot między drzewami, w którym będziemy dziś spali, zaczyna piszczeć.

– Nie wierzę! Będziemy spać pod namiotem?! Zawsze o tym marzyłam! – Podekscytowana rzuca mi się na szyję i obsypuje moją twarz i usta milionem pocałunków.

– Czy to jest dla ciebie wystarczająco szalone?

– Tak! Zdecydowanie! Zawsze chciałam to zrobić i jak na mnie to jest szalone.

Zbliżamy się do namiotu, przy którym jest już Rex. Kiedy tylko go zobaczył, od razu nas wyprzedził i zdążył obwąchać ze wszystkich stron. Wchodzimy do środka, gdzie przygotowałem nam wcześniej miejsce do spania. Nie mam żadnych śpiworów, więc na zamiast nich rozłożyłem kołdry i poduszki, a do tego duży koc, którym będziemy mogli się przykryć w razie, gdyby w nocy zrobiło nam się chłodno.

Ilona jest zachwycona tym wszystkim, ale dopiero kiedy dostrzega czarny futerał pod jedną ze ścian namiotu, wybucha czystą, niemal dziecięcą radością.

– Gitara?! Umiesz grać?! Dlaczego o tym nie wiedziałam?! – Kuca przed futerałem i wyjmuje z niego gitarę.

– Jakoś nie było okazji.

– Zagraj mi coś!

– Zagram, ale później. Najpierw musimy stworzyć odpowiedni nastrój. – Chwytam ją za dłoń i widzę jej minę, której znaczenia nie mogę odgadnąć. Wpatruje się po prostu we mnie i uśmiecha się lekko. – Co jest? Coś nie tak?

– Nie, oczywiście, że nie.

– Powiedziałem coś nie tak?

– Nie, jest idealnie. – Wyznaje cicho, a potem całuje mnie szybko w usta i wychodzi.

Dołączam do niej i prowadzę ją kilka metrów za namiotem, gdzie przygotowałem miejsce do rozpalenia ogniska. Po dłuższej chwili, kilku próbach rozpalenia ognia i mnóstwie śmiechu, siedzimy przy ognisku, a obok nas leży Rex, który przygląda się ciekawie wszystkiemu dookoła. Nad nami mamy niebo rozświetlone miliardami gwiazd, a dookoła nas słychać świerszcze i inne cykady. Zdecydowanie taki nastrój będzie odpowiedni. Zgodnie z obietnicą chwytam więc za gitarę i zaczynam grać.

 

ILONA

 

Karol z nabożnym skupieniem na twarzy ściska gitarę i wprawia jej struny w ruch. Umieram z ciekawości, co takiego zamierza dla mnie zagrać. Kiedy pierwsze takty wreszcie rozbrzmiewają i niosą się po całym sadzie, wybucham śmiechem. Karol gra dla mnie "Sto lat!"

– A dziękuję, dziękuję! Poznałam po jednej nutce!

– Ciekawe po ilu nutkach odgadniesz ten tytuł. – Puszcza do mnie oczko z łobuzerskim uśmiechem i znów zaczyna grać, a ja wybucham histerycznym śmiechem.

– Nie, tylko nie to! – Udaje mi się wydusić pomiędzy jednym atakiem śmiechu a drugim, gdy rozpoznaję "Przez twe oczy zielone". Karol jednak nic sobie nie robi z mojej prośby, tylko zaczyna głośno śpiewać refren (fałszując) i spogląda znacząco w moje… zielone oczy.

– Hej! Nie śmiej się ze mnie! Ja tu się staram być romantyczny.

– To jest według ciebie romantyzm? Nie dalej jak wczoraj byliśmy w teatrze, gdzie mieliśmy do czynienia z kulturą wyższą, a ty mi tu wyjeżdżasz z disco polo.

– I weź tu bądź romantyczny! Dzisiejsze kobiety chcą nie wiadomo czego…

– Ja wiem, czego chcę. – Rzucam mu wyzwanie, patrząc wprost w jego oczy.

Karol w odpowiedzi świdruje mnie wzrokiem i zerka na moje usta, a ja uświadamiam sobie, że mimowolnie przygryzam dolną wargę.

– Zagraj coś jeszcze. – Proszę go lekko schrypniętym z podniecenia głosem, a po chwili wieczorną ciszę przerywają "Dmuchawce, latawce, wiatr".

Kiedy tylko rozpoznaję ten utwór, zaczynam śpiewać z błogim uśmiechem na twarzy, a Karol niemal nie odrywa ode mnie swoich głodnych, roześmianych oczu. Gdy jego gitara cichnie, przysuwam się bliżej niego tak, że stykamy się nogami. Kładę swoją dłoń na jego piersi i zaczynam całować leniwie jego chętne usta. Karol odkłada na bok gitarę i bez przeszkód obejmuje mnie w pasie jedną ręką, a drugą wplata w moje włosy i przysuwa się jeszcze bliżej mnie, choć myślałam, że to już niemożliwe. Jego dłonie zaczynają błądzić po moim ciele, wypalając na nim ślad, aż jedna z nich zatrzymuje się na moim pośladku.

Kiedy odrywamy się od siebie na moment, spoglądam w jego oczy zasnute mgłą i staram się uspokoić nieco mój oddech. Dostrzegam, że on również oddycha głęboko i nie spuszcza ze mnie wzroku. W końcu opiera swoje czoło na moim.

– Cieszę się, że cię poznałem i, że jesteś tu ze mną. – Wyznaje przyciszonym głosem, a na dźwięk jego słów stado motyli w moim brzuchu podrywa się do lotu.

– A ja cieszę się, że spotkałam ciebie. Stałeś się dla mnie bardzo ważny, ciągle o tobie myślę. – Odsuwam nieco głowę, żeby widzieć jego reakcję.

– Mam tak samo. Kiedy cię nie widzę, wariuję. – Przyznaje Karol i zaczyna przesuwać dłonią po moim pośladku.

Nie pozostaję mu dłużna i kładę dłoń na wewnętrznej stronie jego uda, aż drga lekko zaskoczony, a w jego oczach widzę już tylko czyste pożądanie, które i ja czuję dosłownie w każdej komórce mojego rozpalonego ciała.

– Kochaj się ze mną. – Szepczę, a on przełyka głośno ślinę.

– Jesteś pewna? – Pyta drżącym głosem, na co ja tylko ściskam mocniej jego udo, aż z jego ust wydobywa się cichy jęk. Siadam na nim okrakiem i oddaję z pasją jego pocałunki.

– Co ty ze mną robisz… – Szepcze zduszonym głosem, a potem opada zdecydowanie na moje usta.

 

KAROL

 

– Zaczekaj. – Ilona delikatnie przerywa nasz pocałunek. Mam nadzieję, że jednak się nie rozmyśliła, bo nie wiem, czy bym to zniósł…

– Co się dzieje?

– Masz zabezpieczenie?

Ach, to o to chodzi.

– Tak, już na szczęście mam. – Potwierdzam, a ona patrzy na mnie z pytającą miną. – Mam prezerwatywy w domu. – Dodaję pośpiesznie. – Skoczę po nie i przy okazji zamknę w domu Reksa, żeby nam nie przeszkadzał. Poczekaj tu na mnie, za minutę wracam. – Pomagam jej zejść z moich kolan, całuję ją szybko w usta i wołam Reksa, puszczając się biegiem do domu.

Całe szczęście, po tym, jak po raz pierwszy się pocałowaliśmy, postanowiłem kupić paczkę gumek na wszelki wypadek. Za chwilę będą jak znalazł.

Moja wyobraźnia działa na pełnych obrotach, gdy wyobrażam sobie, co się za chwilę będzie działo, a pożądanie zaczyna palić mnie od środka.

Dosłownie w minutę tak, jak jej obiecałem, wracam z powrotem do sadu, ale Ilony nie ma przy ognisku, które nadal płonie. Nagłe uczucie zimnego, oblepiającego strachu od razu gasi moje pożądanie, gdy rozglądam się nerwowo na wszystkie strony. Gdzie ona jest? Co się stało? W gardle czuję gulę, a całe ciało spina mi się, jak gdyby szykując się na atak.

– Karol, czekam tu na ciebie. Kiedy przyjdziesz? – Drgam lekko, gdy uświadamiam sobie, że jej niski głos dochodzi z namiotu za moimi plecami.

– Już do ciebie idę, kochanie!

Oddycham głębiej z ulgą, a pożądanie ponownie zaczyna krążyć w moich żyłach.

– Kochanie? – Powtarza Ilona zalotnie i zarzuca mi ręce na szyję od tyłu, kiedy zasuwam za sobą siatkę przy wejściu do namiotu, żeby do środka nie wpadły komary.

– Nie podoba ci się? – Pytam niepewnie i odwracam się w jej stronę.

– Podoba. Nawet bardzo. – Odpowiada z uśmiechem i całuje mnie, pociągając za sobą. Opadamy na pościel i zatracamy się w sobie.

Okazuje się, że Ilona jest cudowną kochanką, która dba o to, by było mi dobrze i nie powstrzymuje się przed tym, żeby pokazać mi całą sobą, jak wielką przyjemność ja sprawiam jej. Widok i ciężar jej ciała, wijącego się pod wpływem moich pieszczot jest tak podniecający, że czuję się tak, jakbym zaraz miał wybuchnąć, a jej jęki i przyspieszony oddech, to najcudowniejsze dźwięki, jakie kiedykolwiek słyszałem.

Z każdą sekundą nasze pocałunki stają się coraz bardziej namiętne i zachłanne, a pieszczoty coraz śmielsze. Drżącymi z podniecenia dłońmi rozbieramy się nawzajem. W pewnym momencie z tyłu głowy znów pojawia się ta sama natrętna myśl co ostatnio, która na chwilę wytrąca mnie z równowagi. Przypominam sobie jednak, że Kamila to skończony etap, a ja już ruszyłem dalej. Naprawdę wreszcie przestałem stać w miejscu. Moje życie jest teraz na nowym, lepszym etapie, w którym pierwsze skrzypce gra Ilona. To ją teraz tulę, pieszczę i całuję, to z nią się teraz kocham i jestem z tego powodu bardziej niż szczęśliwy. Odsuwam więc teraz niepotrzebne myśli i skupiam się na Ilonie.

Kiedy nie mam na sobie koszulki, Ilona, która leży pode mną, odsuwa mnie na wyciągnięcie ramion. Delikatnie muska palcami kontury mojego tatuażu na lewej piersi z symbolem róży wiatrów – takim samym jak jej zawieszka na łańcuszku, która teraz spoczywa na jej szyi tuż nad falującymi pod wpływem pożądania piersiami. Następnie błądzi głodnym wzrokiem po mojej klatce piersiowej i ramionach.

– Uwielbiam twoje ramiona. – Mówi, głaszcząc mnie po tej części ciała, a ja reaguję na to dreszczem, biegnącym po kręgosłupie od szyi do samego podbrzusza.

– Ja uwielbiam cię całą. Z każdym dniem coraz bardziej. – Przyznaję zgodnie z prawdą i przesuwam wzrokiem po jej zgrabnym ciele, a potem przyszpilam jej ręce nad głową i opadam ustami na jej szyję. Ciało Ilony w odpowiedzi wygina się w łuk, co niezmiennie cholernie mnie podnieca.

– Lubię, kiedy tak robisz. – Szepczę jej do ucha, a ona wzdycha cicho.

Następnie spycha mnie delikatnie z siebie, a kiedy leżę na plecach, siada na mnie okrakiem i obsypuje pocałunkami moją klatkę piersiową, schodząc coraz niżej. Co chwila zerka mi przy tym w oczy. Zaczynam oddychać coraz szybciej, a bokserki uwierają mnie już niemiłosiernie. Ona jednak nie zaprzestaje tej przyjemnej tortury, tylko kładzie dłoń na moim penisie i masuje go delikatnie przez cienki materiał bokserek.

– Ilona… – Z ust wyrywa mi się stęknięcie.

– Tak? – Pyta zmysłowym głosem doskonale wiedząc, co robią ze mną jej pieszczoty i delikatnie ściska moją najwrażliwszą część ciała.

– Ilona, nie wytrzymam już. – Mówię z trudem. – Nie robiłem tego z kobietą od jakichś dwóch lat. – Przyznaję zmieszany, podnosząc się delikatnie na łokciach.

Ilona prostuje się i spogląda uważnie w moje oczy, a potem zerka na wybrzuszenie w moich bokserkach, po czym znów przenosi wzrok na moją twarz. Uśmiecha się seksownie, gryząc przy tym dolną wargę i powoli wyciąga ręce za swoje plecy, żeby odpiąć stanik, który po chwili ląduje miękko w pościeli obok mnie. Zastygam w bezruchu na widok jej piersi, choć nie na długo, bo słowa, które chwilę później wypowiada, doprowadzają mnie do szaleństwa.

– Więc nie przedłużajmy już tego. Weź mnie. – Prowokuje mnie swoim niskim głosem.

Nie musi powtarzać mi tego dwa razy. Pozbywamy się reszty bielizny, którą mamy na sobie, zabezpieczam nas, a potem pochylam się nad nią i łapię jej ufne spojrzenie, kiedy leży pode mną zupełnie naga. Obejmuje mnie za szyję, oplata moje biodra nogami i kiwa głową, dając mi znak, że jest już gotowa.

Kiedy delikatnie ją wypełniam, obydwoje równocześnie wydajemy z siebie jęki rozkoszy. Cały czas patrząc na jej twarz i badając jej reakcje, poruszam się w niej do momentu, kiedy jej usta układają się w kształt litery „O”, ciało zaczyna drżeć, po czym gwałtownie wygina się w łuk, a jej usta krzyczą moje imię, zniżając się w końcu do niemego szeptu. Po chwili i mój świat rozpada się na kawałki tak, że zapominam, jak się nazywam.

– Boże, Ilona… Co to było? – Schodzę z niej zdyszany i spocony od przyjemnego wysiłku i kładę się obok, wzdychając przy tym błogo.

– Mój najlepszy seks w życiu. – Szepcze cicho słodko zmęczona.

Dopiero po dłuższej chwili Ilona opiera głowę na mojej klatce piersiowej. Obejmuję ją w talii i tak wtuleni w siebie zasypiamy wyczerpani i spełnieni.

 

ILONA

 

Z błogiego snu wyrywa mnie dźwięk budzika, który po takiej nocy przyjmuję z niespotykanym spokojem. Otwieram oczy i wzdychając błogo, przeciągam się na tyle, na ile pozwala mi na to ciężka ręka Karola, którą bezwładnie przerzucił sobie przez mój brzuch. Odwracam głowę w jego stronę i uśmiecham się na wspomnienia tego, co wydarzyło się w nocy oraz oczywiście na jego widok.

Wygląda jak mały chłopiec z rozczochranymi włosami i lekko rozchylonymi ustami. Nawet kiedy śpi jest przystojny. Pod wpływem tej myśli przypominam sobie moment z wczoraj, kiedy byliśmy ze sobą tak blisko, jak to tylko możliwe. Między jedną pieszczotą a drugą popatrzył na mnie i powiedział, że jestem piękna. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że mój wygląd jest przeciętny, to całkowicie mu wierzę, bo ja mam z nim tak samo. Mimo, że Karol nie wygląda jak model, to dla mnie jest najatrakcyjniejszym mężczyzną, jakiego spotkałam w swoim życiu.

W końcu Karol porusza się delikatnie i krzywiąc zapewne na dźwięk budzika, otwiera zaspane oczy. Napotyka moje spojrzenie i uśmiecha się szeroko.

– Hej…

– Hej. – Odpowiada i sięga ręką po telefon, który wreszcie milknie. – Jak ci się spało?

– Za wiele nie pospałam, ale nie mogę narzekać. – Odwracam się na bok w jego stronę i przyglądam się mu z rozbawieniem. – A ty? Wyspałeś się?

– Dawno już nie spałem tak dobrze. – Obejmuje mnie w pasie i przysuwa bliżej siebie. Po jego minie widzę, że z zadowoleniem zauważył, że jestem zupełnie naga.

– Tak? Jak się budziłeś, miałeś kwaśną minę.

– To dlatego, że muszę iść do pracy, a wolałbym zostać tu z tobą. – Całuje mnie w czoło i głaszcze powolnym ruchem moje plecy. Przeczesuję jego włosy palcami i wzdycham.

– Ale ja też muszę dziś pracować. Zapomniałeś? Przecież pracuję teraz zdalnie.

– Odbijemy to sobie po południu.

– Nie wiem, jak wytrzymam tyle czasu. – Mruczę mu do ucha i przesuwam dłonią po jego klatce piersiowej. Odsuwam się po chwili i patrzę ze skruchą w jego oczy. – Mam wyrzuty sumienia.

– Jak to? – Pyta z przestrachem.

– Spokojnie, chodzi mi o to, że musisz wstać tak wcześnie, a przez tę całą niespodziankę dla mnie się nie wyspałeś.

Przez cały weekend świętowaliśmy moje urodziny, a wczoraj poszliśmy późno spać po ognisku i najlepszym seksie mojego życia… Było już późno, kiedy udało nam się w końcu zasnąć. Karol jednak nie podziela moich obaw. Śmieje się głośno i odgarnia włosy z mojej twarzy.

– Żartujesz? Nie żałuję tego! I już nie mogę się doczekać popołudnia. – Jego dłoń ląduje na moim pośladku.

– Do popołudnia jeszcze tyyyle godzin. – Mówię załamana i zjeżdżam dłonią na jego podbrzusze.

Karol wciąga ze świstem powietrze i spogląda na mnie pociemniałym wzrokiem. Przenosi dłoń na moje piersi i tym razem, to ja mruczę z zadowolenia.

– Może spóźnię się dziś trochę do pracy, co ty na to?

– Hmm… Lepiej nie, jeszcze będziesz miał kłopoty. – Odzywam się z trudem, zachowując poważny ton i odsuwam się od niego na kilka centymetrów: – Nie mogę cię namawiać do czegoś takiego.

– Nie czas na żarty! – Śmieje się Karol i kładzie się na mnie, przyszpilając mi ręce nad głową. – To jak? Dasz mi powód do spóźnienia? – Całuje moją szyję, czym doprowadza mnie niemal do utraty tchu.

I to by było na tyle droczenia się…

– No, dobra… Niech ci będzie. – Udaję brak entuzjazmu, ale już po chwili z pasją oddaję jego pocałunki.

 

KAROL

 

Kilkanaście minut później wchodzimy do domu. W pośpiechu i zupełnym roztargnieniu po tym, co robiliśmy jeszcze chwilę temu, szykuję się do pracy. Trudno jest mi się skupić na prysznicu, ubieraniu się i innych tego typu głupotach, kiedy znów mam ochotę na Ilonę. Jak to możliwe? Przecież dopiero co się kochaliśmy…

W całym tym amoku nawet nie zauważyłem, że Rex zachowuje się inaczej niż zwykle. Dopiero zaniepokojony głos Ilony sprawia, że przyglądam się mu z większą uwagą.

– Karol, Reksowi chyba coś jest… Jest jakiś taki osowiały i cały czas, odkąd wróciliśmy, leży na swoim posłaniu. Nawet się z nami nie przywitał. I do tego dziwnie oddycha.

– Rex, psino. Co ci jest? – Kucam przed moim psim przyjacielem i spoglądam w jego smutne oczy. – Cholera, rzeczywiście coś jest nie tak.

– Może coś zjadł?

Rozglądam się po przedpokoju, gdzie Rex ma swoje posłanie, ale nie zauważam niczego podejrzanego.

– Sprawdzę w kuchni.

Kiedy byłem tu wcześniej, nie zauważyłem tego w tym całym roztargnieniu, ale teraz w kącie kuchni, za drzwiami dostrzegam rozerwaną dużą paczkę karmy i samą karmę leżącą na podłodze dookoła.

– O Boże, przejadł się. – Stwierdza Ilona gdzieś za moimi plecami.

– Dostał się do suchej karmy, a nigdy wcześniej tego nie robił. Cholera, przecież miał pełną miskę jedzenia i wody. Jestem pewien, że dobrze zabezpieczyłem ten worek.

– Pogryzł klamerkę. – Ilona pokazuje mi kawałek plastiku, którym zamykałem worek.

– Kurwa!

– On się chyba zapchał tą suchą karmą i dlatego tak ciężko oddycha. Boże, Karol, on się dusi!

Potem wszystko dzieje się błyskawicznie. Ilona pomaga mi zapakować Reksa do samochodu. Sama zostaje w domu, a ja zamiast do pracy gnam do weterynarza.

Po drodze myślałem, że ten dzień nie może być gorszy, ale potem okazało się, że się myliłem… Tak bardzo się myliłem.

 

ILONA

 

Próbuję skupić się na tłumaczeniu broszury informacyjnej jednego z warszawskich muzeów, ale moje myśli ciągle biegną do Reksa. Czy wszystko z nim w porządku? Czy otrzymał już pomoc? Jak mam pracować w takim stanie, kiedy prawie umieram ze zdenerwowania?

Po raz kolejny robię sobie przerwę i postanawiam iść do kuchni po coś do picia. Stoję przy oknie i popijam wodę zamyślona, kiedy nagle moją uwagę przykuwa samochód jadący właśnie drogą koło domu. Porusza się bardzo powoli, więc jestem w stanie rozpoznać znajomy model i kolor auta oraz charakterystyczną antenę CB radia.

Szklanka z wodą wysuwa mi się z dłoni i wpada z łomotem do zlewu, gdzie tłucze się w drobny mak. Samochód zniknął już z pola mojego widzenia, ale w tej jednej chwili wróciły do mnie wszystkie emocje, które udało mi się poskromić w ostatnim czasie – bezbrzeżny strach i obezwładniająca panika.

Drżącymi dłońmi wybieram numer do Karola. Ledwo jestem w stanie ustać na nogach, a do tego nie jestem pewna, czy dam radę wydusić z siebie choć słowo, bo w moim gardle rośnie ogromna gula i zbiera mi się na wymioty ze strachu.

– Halo?

– Gdzie jesteś?! – Jednak udaje mi się coś powiedzieć.

– Ciągle u weterynarza. Rex właśnie dostaje kroplówkę, muszę tu na niego poczekać.

– On tu jest!!!

– Marcin?!

– Widziałam jego samochód na drodze przed domem. To na pewno on! Miał taką długą antenę CB radia i jechał bardzo powoli, jakby obserwował dom. Karol, boję się! – Mój głos drży, a pod powiekami zbierają się łzy. Na szczęście Karol sprowadza mnie na ziemię swoim pewnym, zdecydowanym głosem:

– Już do ciebie jadę. Po drodze zadzwonię prosto do chłopaków, nie na żadne 112. Przyjadą szybciej. Ty zamknij się w domu i siedź cicho. Miej cały czas przy sobie telefon i czekaj na policję. Jakby co, dzwoń. Zrozumiałaś?

– Tak… Przyjedź tu szybko, proszę! Boję się!

– Już jadę! Spokojnie, Ilona. Wszystko będzie dobrze. Już jadę.

Kiedy rozłączam się z Karolem, chowam telefon do kieszeni i biegnę prosto do mojego pokoju, bo przypominam sobie o niezamkniętych drzwiach balkonowych.

Na widok wysokiej postaci stojącej na środku pokoju i uśmiechającej się przebiegle z satysfakcją, zamieram w bezruchu.

– Ilona… Wreszcie cię znalazłem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • lubiewiosne 23.04.2021
    Ach co to był za rozdział! Tyle emocji w trakcie pisania... Jestem więc strasznie ciekawa, jak Wy go odbieracie i co sądzicie o fabule tej części :)
    I jeszcze taka ciekawostka: "Wodymidaj" to piosenka przewodnia tego opowiadania i inspiracja dla jego tytułu. Towarzyszyła mi praktycznie przy pisaniu każdego rozdziału ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania