Z cyklu "bzdetki wieczorne" – Blood na głód
Halloweeny, na co komu? Skoro można... cosik w domu ;)
//
— Siedzisz blisko, mieszasz łyżką. Powiedz, miła – po co wszystko?
— Jak to po co? Tyś niemrawy. A do siły, trzeba strawy!
— Bo ja siłę biorę z krwi, przeciem już wyżłopał litr...
— Tak poczułam, że z gorąca, twoja gęba pąsem trąca. Znikły nawet me zapasy, nie wiedziałam, żeś tak łasy.
— Cóż poradzę, lubię spijać, powolutku siorbać, lizać. A do tego taka pełna – metaliczna rozkosz wielka...
— Okej, okej, nie leć w marę, lepiej podaj ten kawałek...
— Proszę bardzo, bierz, podsuwam. Tu nadziewaj, potem wsuwaj.
— Mmm delicje, już rozumiem, pohamować się nie umiem. Trzeba częściej późną porą, kroić ostro, piętrzyć sporo.
— Wszak mówiłem, nie kłamałem – bywa cierpko, więc nadziałem. Przecież żadna to nowina, jeść koreczki z butlą wina!
Komentarze (15)
Świetne, a i mordka się uśmiechnęła :D
Bardzo rytmiczny, taki Twój tekst to jest.
A zakończenie↔antywampirskie
wbrew sugestii...
w zaskoczeniu się mieści:))↔Pozdrawiam:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania