Poprzednie częściHogwart - nowa historia cz. I
Pokaż listęUkryj listę

Hogwart - nowa historia cz. LIII - na pewno nie Skyler

Cassandra Skyler siedziała na swoim ulubionym parapecie na korytarzu, przez który mało kto przechodził. Właśnie dlatego lubiła to miejsce nie licząc widoku na zamek i okolice. Obok niej znajdował się Potter i ogrzewał ją własnym ciałem co i rusz głaszcząc po głowie w rytm cichego pochlipywania swojej narzeczonej. Wiadomość usłyszana zaledwie godzinę temu w Hogsmeade wywróciła ich życie do góry nogami. Od początku byli świadomi, że zajmowanie przez Lucjusza Malfoya tak wpływowego stanowiska nie wróży niczego dobrego, ale to przekroczyło ich wszelkie oczekiwania.

- Wiesz co, Harry? - odezwała się cichutko pierwszy raz od dłuższego czasu. - Zauważyłam jedną, przykrą rzecz. Od kiedy jestem w Hogwarcie zdecydowanie za dużo płaczę. Na każdym kroku, Boże, czemu ja jestem taka słaba?

- Nie tylko tobie chce się ryczeć. Wszystko zaczynało się układać, a tu nagle...

Wtuliła się mocniej w jego pierś, a łzy wsiąkały w sweter.

- Nie wszystko jeszcze stracone. Jeśli się pośpieszymy to powinniśmy zdążyć się pobrać zanim ojciec Malfoya wprowadzi ten zakaz w życie - pocieszał zrezygnowaną dziewczynę. - Nam się nie uda? Halo! Jestem Chłopcem-Który-Przeżył. Pokonaliśmy Voldemorta, Śmierciożerców! A ty? Nazywasz się Cassandra Skyler i jesteś bez wątpienia najlepszą czarownicą wszech czasów!

- Ale my mamy siedemnaście lat, jesteśmy jeszcze małymi smarkaczami, które uważają, że jak dobrną do osiemnastki to nagle staną się dorośli!

- Kasa, skoro jesteś pewna swojej decyzji - ujął jej dłoń i przejechał koniuszkiem palca po pierścionku zaręczynowym - możesz stać się panią Potter jak tylko wrócimy do Londynu w wakacje jeśli zechcesz.

Nic nie odpowiedziała, ale Harry patrzył na nią wyczekująco. "Jak tylko zechcę."

- Dobrze...W końcu to tego...tego... chcę - wydukała.

- Coś nie jest z tobą tak jak powinno. Nie rozumiem, przecież wymyśliliśmy rozwiązanie, które ci odpowiada.

- Nie, bo to...nie martw się, Harry... Wszystko jest w porządku...No dobra, chodzi o ten bal.

- Nie bądź głupio zazdrosna - odpowiedział Wybraniec.

- Głupio zazdrosna...Zobaczymy, czy ty nie będziesz zazdrosny jak pójdę z pewnym przystojnym ślizgonem - fuknęła i zeskoczyła z parapetu wynosząc na rękach ikadę.

Ów platynowowłosy ślizgon podsłuchujący całą rozmowę schował się w ostatniej chwili za filarem.

Dziewczyna powróciła do swojego ulubionego miejsca w nocy. Nagle jej uwagę przykuła postać w czarnym płaszczu.

- Ej! Kim jesteś i co tu robisz o tej porze?

Tajemnicza osoba nie zatrzymała się.

- Stój! Jestem prefektem - krzyknęła Kasa i zdjęła mu kaptur. Ciężko sobie wyobrazić jej zdziwienie, gdy dostrzegła Liska.

- Justin? Dlaczego ty...

- Dobry wieczór, Cassandro. Yyy...wybacz mi, ale to ważne. Muszę się szybko dostać do Eliota, a dobrze wiesz, że mam do niego kawałek ze Slytherinu. Szkoda, że jest w Hufflepuffie. Obiecuję, że zaraz wrócę i nie narobię kłopotów tobie i Draconowi.

- No dobra - westchnęła zgadzając się niechętnie. Wróciła do swojego wcześniejszego zajęcia (czytaj: bezsensownego wpatrywania się w okno).

- Zamierzasz się uśmiechnąć nim kąciki twoich ust opadną do ziemi? - zapytał z troską nie odchodząc.

- A niech leżą.

Najwidoczniej zupełnie zapomniał, że musi iść do Eliota i podszedł do niej ujmując jej dłoń.

- Chciałem spytać, czy miałabyś ochotę uczynić mi ten zaszczyt i pójść ze mną na bal?

***

- Zabini, co ty odpierdalasz? - spytał zdziwiony Malfoy widząc swojego czarnoskórego przyjaciela tańczącego walca angielskiego z powietrzem w jego dormitorium.

- To przygotowania do balu - zaśmiał się. - Pansy mi kazała ćwiczyć ten krok - zaśmiał się na cały głos.

- Ramę trzymaj! - do ich uszu doszedł głos Parkinson z sąsiedniego pokoju.

- Tak jest, mistrzu!

- A z kim idziesz? - zaciekawił się Draco.

- Z Pansy - wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem. - E tam...Walić to. Wolę tańczyć balety. No popatrz, normalnie pas des deux.

- Chyba danse macabre.

- A ty?

- Co ja? - uniósł brew do góry ze zdziwienia.

- Kogo zaprosiłeś?

- Jeszcze nikogo - odparł przyciszonym głosem.

- Może Skyler? - uśmiechnął się drwiąco.

Draco spiorunował go wzorkiem.

- Jest pociągająca jak spłuczka w sedesie - prychnął blondyn.

- Mhm. Taa, jasne. Weź, bo uwierzę.

Zabiniego nie łatwo było wyprowadzić w pole.

- Normalnie walnąłeś jak łysy grzywką o kant kuli - wyszczerzył się Blaise i nucąc pod nosem ćwiczył pilnie trzymanie ramy. - Po prostu ona cię nie zechce.

- Tak?! Nie bądź głupi, słyszałeś, że nie idzie z Potterem?

Zabini dalej wirował po pokoju uśmiechając się od ucha do ucha, co było dla niego typowe. Obrzucił przyjaciela radosnym spojrzeniem mówiąc:

- Z Potterem może nie, ale dajmy na to taki Foksik? Jakbym był gejem to powiedziałbym, że niezła partia.

- Jak ja nie lubię tego twojego poczucia humoru - powiedział Malfoy zaprzeczając w myślach.

- Ty je kochasz, Smoku. A więc jak? Lecimy o zakład, że z tobą nie pójdzie?

- Ile?

- Piętnaście galeonów, bo będziesz płakać, że przegrałeś - drwił Blaise.

- Żebym cię zaraz nie zamienił w szczura, idioto. Stoi!

- A tak na marginesie to ta twoja Skyler wygląda sobie ładnie. Chętnie ugościłbym ją w swoim łóżku - zaśmiał się opadając na kanapę.

- Żebym ja cię zaraz nie ugościł w szpitalu Św Munga.

- Może ci coś z nią nie wyjść, bo istnieje opcja, że ten cały morderca szlam na nią napadnie.

Malfoy nic nie odpowiedział, udał jedynie, że to go śmieszy. Tak naprawdę modlił się w duchu, żeby nic jej się nie stało.

- A tak z innej beczki to która dziewczyna według ciebie jest najładniejsza?

- Na pewno nie Skyler - odpowiedział błyskawicznie.

- No ale która? - Zabini nie dawał za wygraną.

- Aishe jest niczego sobie, ale chyba jakaś brunetka, jednak na pewno nie Skyler.

- Hej! O czym tak żywo gadacie? - przysiadł się nagle Eddy.

- Na pewno nie o Skyler! - krzyknął Malfoy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania