Poprzednie częściHogwart - nowa historia cz. I
Pokaż listęUkryj listę

Hogwart - nowa historia cz. XXXV - Jak obiecał tak zrobił

Voldemort spoglądał na nią pełnym pogardy wzrokiem. W końcu odezwał się po dłuższej chwili milczenia:

- No to nam się trafiła. Nie było aż tak ciężko.

- I myślisz, że to koniec? - prychnęła i skrzyżowała ręce na piersi. W rogu dostrzegła przerażonego Draco.

- Dla was już niebawem. Jesteście tylko armią baranów w porównaniu z armią lwów, jaką my stanowimy - odparł groźnie Czarny Pan.

- A Dumbledore?! Lepsza armia baranów, której przewodzi lew niż armia lwów, której przewodzi baran.

Ślizgon wstrzymał oddech. Voldemort wstał powoli z krzesła i zmierzał w kierunku Cassandry. Wyciągnął różdżkę, ale Malfoy krzyknął:

- Nie, Panie!

Obejrzał się gwałtownie.

- Pozwól mi ją stąd zabrać. Ja...ukarzę ją sam - wymyślił w pośpiechu.

- Wystarczająco za to, co powiedziała?! - warknął zirytowany.

- Już ja jej pokażę co znaczy pokora, panie.

- Niech natychmiast zniknie z moich oczu! - ryknął, a po chwili już ich nie było. Draco ciągnął ją za wykręcone do tyłu nadgarstki w kierunku swoich komnat nie odwracając się za siebie i nie zważając na to, że dziewczyna nie nadąża za nim. Gdy dotarli na miejsce wepchnął ją do środka, rzucił świeże ubrania i wskazał na łazienkę.

- Byle szybko - dodał ostro i zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Cassandra przekręciła zamek i podeszła do lustra. Zobaczyła w nim coś zupełnie innego niż kiedyś. Brudną, zakrwawioną i przerażoną siedemnastolatkę. Co ona sobie myślała? Że przyjdzie na wojnę, będzie jej dane cały czas walczyć, a na koniec zostanie bohaterką. A jedyne co zauważyła to swoje tchórzostwo i mazgajstwo. Mimo że jest dziewczyną nie może płakać! Nie teraz! Musi być silna, nieustraszona! Nikt ani nic jej nie powstrzyma! Puściła strumień gorącej wody zmywając ze swojego ciała porażkę i rozpacz. Wciągnęła przygotowane ubrania i przeczesała włosy. Przymrużyła złowrogo oczy. Już chciała wyjść kiedy przypomniała sobie o swoim położeniu. Zaraz czekają ją tortury. Postanowiła, że nie zdradzi swoich przyjaciół. Okaże się lojalna i godna zaufania. Wiedziała, że długie pozostawanie w zamkniętej łazience nic nie pomoże. Wzięła głęboki oddech zbierając całą swoją odwagę i nacisnęła klamkę. Dostrzegła Draco odwróconego tyłem. Miała wrażenie, że nie była to już ta sama osoba. Gwałtownie spojrzał w jej stronę i krzyknął surowo:

- Do łóżka - tam, gdzie twoje miejsce!

Przeszedł ją okropny dreszcz i jak oparzona czmychnęła pod kołdrę. Strasznie się trzęsła. Z napięciem oczekiwała na to, co miało być dalej. Każda sekunda wydawała się być godziną, a tak na prawdę upłynęły z dwie minuty. Ostrożnie wysunęła nos spod pościeli i przyglądała się sparaliżowana jak zrzuca szatę śmierciożercy. Został w samych jeansach zbliżył się do niej bez ogródek mierząc ją wrogim wzrokiem. Zdrętwiała z lęku gdy dziko przyciągnął ją do siebie. Oczy natychmiast się jej przeszkliły.

- Muszę to zrobić - wysyczał nielitościwie.

- Malfoy, nie! - darła się wniebogłosy, ale to tylko powodowało nasilenie się jego brutalności.

***

Naomi przekreśliła kolejne siedem kresek na ścianie. Odłożyła kredę i przyjrzała się minionym tygodniom. To trwało zdecydowanie za długo. Dobrze wiedziała, że to dopiero początek.

- Miska przyszła - burknął Eddy rzucając do jej celi marne resztki z obiadu.

- Gdzie jest Cassandra?!

- Zamknij się, Lovato! Dotarła do ciebie ta wiadomość już dawno!

- Ale...

- Morda w miskę póki żreć dają! - przerwał jej i zostawił ją samą z Hermioną.

- Czy to się kiedyś skończy? - wyłkała Granger. - Czy coś może pójść jeszcze bardziej nie po naszej myśli?!

- Nawet tak nie mów.

- Gorzej być nie może!

- Tak?! To zacznij walić się deską po nodze. Zobaczysz jaką poczujesz ulgę jak przestaniesz!

- Problem w tym, że nawet nie mamy deski - zsunęła się na podłogę i pozwoliła opaść swoim powiekom.

 

Tymczasem w Zakonie Feniksa:

 

McGonagall lekko uchyliła drzwi i zajrzała do środka. Zrezygnowana chciała zamknąć je z powrotem, ale usłyszała głos:

- Jeśli już tu jesteś to wejdź, Minerwo.

Ostrożnie wkroczyła do pomieszczenia i usiadła na krześle obok łóżka dyrektora. Chciała coś powiedzieć, jednak on nawet nie dał jej szansy zacząć:

- Wiem, że miałaś rację. Przecież zawsze powinniśmy kierować się rozsądkiem i dobrem naszych uczniów. Ale ich dobrem jest Hogwart. Przystąpiliśmy do bitwy, więc musimy ją zakończyć.

- Nie ma żadnych szans, Albusie.

- Powodzenie nie trwa wiecznie, a porażka nie jest katastrofą. Bądźmy dobrej myśli. Tylko to nam pozostało.

***

Przy stole zapadła długa cisza. Voldemort skinął na Eddiego, który podniósł się z fotela, ukłonił i ruszył w stronę lochów. Zatrzymał się przed nimi i sięgnął z wieszaka szary skrawek materiału. Przekręcił klucz w zamku, potem drugi i trzeci, aż w końcu otworzyły się ze skrzypem. Stanął naprzeciwko gryfonki. Przyjrzał się drobnej, ślicznej twarzyczce. Zgarnął jej ogniste włosy na jeden bok i powiedział:

- Przykro mi.

Rozległ się donośny krzyk. Położył ją powoli na podłogę i wrócił do swojego pana. Podał mu woreczek, a gdy ten go rozwinął ujrzał leżące na dnie serce.

- Spisałeś się, Eddison.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Frodo Baggins 22.09.2016
    Świetne. Trochę straszna końcówka, ale ogólnie cała seria jest świetna. Czekam na następne odcinki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania