Poprzednie częściHogwart - nowa historia cz. I
Pokaż listęUkryj listę

Hogwart - nowa historia cz. XIX - Nadawca ma zamiar się ujawnić

Ogłoszony został wielki bal zimowy. Do udziału zostali dopuszczeni uczniowie i uczennice klas drugich, trzecich i czwartych czyli czarodzieje i czarownice od szesnastego roku życia. Chłopcy zaczynali zastanawiać się, którą dziewczynę mogą zaprosić. Harry postanowił odezwać się do Naomi, która z chęcią przyjęła propozycję.

- Hej, mała, może dałabyś się zabrać na bal?- flirtował Eddy do Cassandry.

- Nie jestem niska. Umiem się sama zabrać na tą durną potańcówkę i obżeranie ciastem - odpyskowała.

- Oj, przecież żartowałem.

- A ja nie, Eddison. Nie chcę z tobą iść i jeśli miałabym wybierać pomiędzy tobą a nikim to poszłabym sama - powiedziała bardzo szybko i nie na żarty, zostawiła chłopaka samego i wyszła z dormitorium. Po drodze słyszała plotki, że Draco wybiera się z Pansy Parkinson. Starała się nie być o to zazdrosna. Po drodze zerknęła do łazienki na pierwszym piętrze, by poradzić się Marty czy w ogóle warto iść.

- Kogo ja tu widzę!

- Chyba zbytnio zaskoczona nie jesteś, że to ja.

- I bardzo dobrze, że nie jesteś nikim innym - uśmiechnęła się pierwszy raz od dłuższego czasu. - Lepiej sprawdź kafelki - zmieniła temat.

- Przecież jest rano - zdziwiła się, ale mimo to zerknęła do kryjówki. - Faktycznie coś zostawił.

- Koniecznie przeczytaj - ucieszyła się i podfrunęła do niej. Kasa spiorunowała ją wzrokiem przypominając:

- Trzy metry odległości gdy czytam, trzy metry.

Duch posłusznie odsunął się trzy duże kroki do tyłu.

- Zaprosił mnie na bal zimowy.

- Na bal?! Cudownie! To oznacza, że nareszcie dojrzał do tego, by wyznać ci miłość w cztery oczy - wzdychała Marta.

- Myślisz, że powinnam iść?

- Ty chyba oszalałaś! Musisz! Będziesz wyglądać olśniewająco, Cassandra, olśniewająco! - piszczała i darła się. - Przyjdź do mnie koniecznie przed balem to pomogę ci się przygotować!

***

Dzień przed wielkim wydarzeniem Cassandra udała się do jęczącej Marty.

- Włosy umyte i pachniesz świeżością, tak? No dobrze, w takim razie możemy zaczynać!

- Nie rozumiem cię. Myślałam, że tylko doradzisz mi, którą kieckę na siebie wciągnąć - tego Kasa się nie spodziewała.

- Spadłaś ze schodów? To może być miłość twojego życia!

- To tylko Ron, Marto. Tylko Ron - zaśmiała się Cassandra.

- Aż Ron, kochana! Poza tym zobaczysz, że jeśli się nie postarasz będziesz się czuć jak Kopciuszek wśród tych wystrojonych dziewczyn.

Marta faktycznie miała rację, jednak coś nie pasowało w tym wszystkim:

- Przecież jesteś duchem. Nie możesz mnie dotknąć - przypomniała jej.

- Tak ci się tylko wydaje. Zaczynamy! Siadaj tutaj! Masz być piękna i już! - rozkazała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Uwolniła jej mokre włosy spod ręcznika i przeczesała. Wyciągnęła milion kosmetyków, a Kasa w większości nie wiedziała do czego one służą.

- Ty chyba nie chcesz nałożyć mi tego wszystkiego na twarz?! - oburzyła się.

- Przecież nie odstroję cię jak choinki, zaufaj mi trochę! Najpierw sukienka. Pokaż, jakie przyniosłaś - jęcząca Marta objęła dowodzenie. - Na szczęście jest z czego wybierać.

- Przytargałam wszystko co miałam. Chyba nałożę tą czarną.

- Nie robisz się na emo tylko na bóstwo. Hmmm... ta zbyt wyzywająca, miętową będzie mieć każda laska, róż do ciebie nie pasuje, ta za słodka w końcu musisz pokazać pazura, białą to się nosi na ślub, czarną na pogrzeb, zbyt ozdobna, za skromna, mało oryginalna, za krótka, za mało elegancka, nie, nie, nie - przerzucała je wszystkie, a Cassandra z niepokojem przyglądała się jak stos sukni, które według Marty się nie nadają rośnie w zabójczym tempie. - Eureka! Znalazłam! Mam! - wydała triumfalny okrzyk, a Kasa obudziła się z półgodzinnej drzemki.

- Tą?! W życiu! Nie lubię czerwonego. Prędzej pójdę w worku na kartofle.

- A jednak ją kupiłaś! - piszczała przyjaciółka.

- To był najbardziej nieudany prezent jaki kiedykolwiek dostałam. Babcia nie ma gustu i nie założyłam jej ani razu.

- Może sama w sobie nie robi szału, ale na tobie zaprezentuje się tysiąc razy lepiej. A teraz siadaj, to już czas na makijaż.

Po około godzinie dziewczyna stanęła przed lustrem z delikatnym makijażem, włosami upiętymi w niesforny kok, ubrana w czarne szpilki, skromne kolczyki i czerwoną kreację, która leżała na niej jak szyta na miarę.

- Marto... - westchnęła zachwycona.

- Wyglądasz cudownie - szepnęła.

Cassandra podziękowała Marcie i wróciła do dormitorium. Słyszała cały czas piski szczęśliwej Pansy, która szykowała się na spotkanie z Malfoyem. Kasa postanowiła to zignorować i zauważyła zaadresowany do niej list:

 

Gdzieś w oddali sowa pohukuje

Strach jedynym jest, na co mnie stać

Może skończy się dziś miłość, nie tęsknota

Teraz trzeba tylko radę dać

 

Tęsknie mocno wieczora każdego

Tak niewiele mogę zrobić już

Nie będzie świtu dnia wymarzonego

Pozwolę, by okrył to gęsty kurz

 

Nie błagam cię o wybaczenie

Do tego mi zabrakło śmiałości

Należy mi się cierpienie

W imię nieistniejącej sprawiedliwości

 

Gdzieś w oddali sowa pohukuje

Teraz trzeba radę dać

Jak cię kocham powie tylko moje serce

Mam nadzieję, że już wiesz, kim jestem

 

- O co chodzi, Ron? - spytała samą siebie. Stanęła przy oknie i wyjrzała przez nie. Oglądała jak płatki śniegu zakrywają wszystko białym puchem. Drzwi zaskrzypiały, chłopak się w nich ukazał. W ręku trzymał kwiaty i podszedł do niej, jednak Kasa się nie odwróciła.

- Miło cię widzieć - przywitała się - DRACO?! Ty jesteś...

- Draco Malfoy. Autorem listów.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Tina12 01.09.2016
    Daje 5 i tego sie nie spodziewałam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania