Poprzednie częściKsięga - prolog

Księga - rozdział 11

-Nie musisz stać, uciąć – za jego plecami stał Fames.

-Dzięki jednak postoję- rzekł i odwrócił się.

-Wiesz kim jestem ? – zapytał.

-Jesteś tym kimś kto mieszka w mojej broni.

-Nie mylisz się – rzekł.

-Byłeś niby rybakiem i myślałeś że nie wiem kim jesteś.

-Zazwyczaj kiedy użytkownik ląduje w innej rzeczywistości, nie wie kto jest kim.-rzekł i udał się w stronę krzesła i usiadł.

-Więc, będziesz mi pomagał jako broń, dodawał mocy a może będziesz siedział sobie i nic nie robił, jak to będzie ? – zapytał Aavarus.

-Więc twój kumpel wampir powiedział ci że masz mnie ujarzmić aby odkryć zawarty w broni potencjał. Otóż muszę ci powiedzieć że nie walczę już od paru setek lat z użytkownikami. Natomiast jedyną rzeczą którą robię to wgląd w przeszłość, twoją przeszłość. – powiedział to i zamknął oczy.

-Jak to wgląd w moją przeszłość, nie masz prawa odgrzebywać moich brudów. – powiedział z protestem w głosie.

-Czyżbyś miał coś do ukrycia ? W sumie to masz – powiedział z uśmiechem na ustach. –Jesteś bardzo barwny, nigdy mi się nie trafił taki człowiek. Za dzieciaka porzucony przez rodziców, przygarnięty przez starego kowala który nauczył cię fachu. Kiedy dorosłeś zadłużyłeś się i popadłeś w długi, gdyby nie hazardowe umiejętności odziedziczone po ojcu wylądowałbyś w trumnie.

Cóż w sumie wyszedłeś na ludzi, zostałeś najemnikiem i można powiedzieć że pracowałeś jak nigdy. – przerwał na chwilę.

-Tak jest tak jak mówisz, życie nie było dla mnie łaskawe, przynajmniej nie zrobiłem czegoś gorszego.

-Mówisz. To co teraz widzę wyklucza twoje założenie. Zabicie wielu ludzi dla złotych monet to nie jest dobre ale, co ja tu widzę, byłeś tak chciwy i ślepo posłuszny że zabiłeś nawet rodziców tej dziewczyny, tej w której się kochałeś a potem ożeniłeś się z nią, wiodło się wam nawet dobrze. Nigdy jej nie powiedziałeś prawdy nawet kiedy leżała na łożu śmierci i prosiła abyś znalazł mordercę.

-Zamilcz ! – krzyknął mając łzy w oczach, po czym rzucił się z pięściami na Famesa.

Zadał pierwszy cios, na jednym się nie skończyło okładał go przez dobre kilka minut, on jednak dawał się wyładować Avarusowi.

Kiedy skończył, odsunął się krok dalej i upadł na kolana.

-Jestem kurwa żałosny. Nie musisz mi przypominać tych chwil słabości, przeszłość rozliczyła mnie z każdego błędu.

-Widzę że jesteś już na skraju swoich sił. Odsyłam cię z powrotem do twojej rzeczywistości.

-Nie odsyłaj mnie, jeszcze nie skończyłem – wstał i stanął znów z nim twarzą w twarz.

-Muszę. – powiedział i popchnął go na krzesło.

Avarus przewrócił się wraz z krzesłem.

-W końcu wróciłeś – Avarus usłyszał znajomy głos. Należał on do Fortrisa.

-Gdzie ja jestem ? – zapytał oszołomiony.

-Jesteśmy w zamku Saingusa.

-Rozumiem – powiedział i wstał.

-Hej Saingusie ! – zawołał Fortris do śpiącego na podłodze wampira.

-Czemu mnie budzisz ? – powiedział na wpół przytomny.

-Avarus wrócił. – odparł.

-To dobrze.

-Co mam zrobić żeby wiedzieć czy broń jest już w pełni spawana ? – zapytał Avarus.

Saingus słysząc to pytanie podniósł głowę.

-Podjedź do bicza, chwyć go. Jeśli czujesz mentalne powiązanie i przepływającą moc to oznacza że broń cię zaakceptowała.

Zrobił wszystko według instrukcji. Podszedł, chwycił broń. Gdy to zrobił poczuł że moc przepływa jednak nagle poczuł że jego ciało jak i umysł połączyły się z bronią.

-Liczę na owocną współpracę – usłyszał w głowie głos Famesa.

-Ja również – rzekł jakby do siebie i uśmiechnął się pod nosem.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania