Pokaż listęUkryj listę

Moja Rachela, gdy ból dowodzi zbuntowaną miłością...

6.07.2020 r.

 

Cierpienie to jedynie delikatne pukanie Boga w potężne drzwi egoizmu ludzkiego.

 

Wszechświat tłumiący ziewanie, człowiek tłumiący w sobie płacz, kamień prowadzony na szafot życia,to wszystko przybliża do zrozumienia istoty stworzenia...

 

Życie to nieustannie tocząca się sprawa przeciw śmierci która wzywa coraz to nowych świadków swojego nieistnienia.

 

Na boisku życia jest tak dużo zawodników,którzy zapomnieli o własnych skrzydłach,że nie ma kompletnie sensu wymyślać skrzydlatą piłkę.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Żelazne łóżka stoją w dwu szeregach,potłuczony żyrandol skrzypi pod sufitem.Ludzie przywykli do bólu panicznie boją się radości i spokoju.Cierpiąc nieustannie czują się bardziej bezpiecznie.Z niezwykłą brawurą dają się kroić,zabijać,upokarzać.Bo to wszystko jest bardziej znane i opanowane.Dementowanie pogłosek o żywym szczęściu jest czynnością codzienną tych wszystkich mieszkańców ziemskich szpitali.Bezwłose Znużenie krąży między cierpieniami i brzdąka swoją starą melodie na pękniętym santurze. Siedemdziesiąt zardzewiałych strun i dwie drewniane pałki przylegają do chordofonu by za chwilę wyprężyć się w cichej rozpaczy i utonąć w morzu ciszy.Największym sekretem Boga jest właśnie cisza,którą przez całe życie próbujemy wytworzyć z nieustannej gonitwy.Padając do nóg ciszy przeklinamy szum i zaczynamy rozumieć na czym polega miłość.Miłość to przede wszystkim dawanie sobie uzdrawiającej mądrej ciszy,godzenie się na pustelnicze życie w jednej przestrzeni.W przestrzeni ziemskich koszar z jednym wewnętrznym dziedzińcem na którym rozgrywa się tak dużo zła.Miłość mówiąca bez wytchnienia o ciszy której tak bardzo się boimy.Miłość nie skażona pseudo miłosiernym egoizmem.

Znów jestem w szpitalu i rodzę moją Rachele.Pielęgniarka podobna do wypłowiałej łasicy robi dziwne miny i zakłada mi wenflon.Z demonstracyjną dokładnością poprawia prześcieradło pod moim zmęczonym ciałem.Mówi coś monotonnym głosem o hemoglobinie,która przenosi tlen z płuc do tkanek i robi tak nieustannie aż do samej śmierci.Słowa niczym świst pocisków przecinają lodowate szklane powietrze.Białe bóstwa ulepione z kruchego szpitalnego cementytu,chromu i tytanowych nici czekają na swoją hekatombę. Ofiara ze stu ludzkich złudzeń będzie niedługo złożona na ich śnieżnym ołtarzu.Już nigdy nie będzie tak jak przed tym.Beztroscy rumiani aniołowie lekkim krokiem opuszczą mój świat by pozostawić miejsce dla wymizerowanych i bladych motyli z hebanowymi skrzydłami.Mój poród tak bardzo odbiega od moich wyobrażeń o porodzie.Słodkawy smak cierpienia pobudza do wymiotów lecz łasicza pielęgniarka przykłada mi kawałek jałowej gazy do ust i kiwa przecząco głową.

Ktoś przecina mi powłoki brzuszne i naprężoną macicę.Harpun wbija się w moje osłabione ciało,ostre haki rozrywają szyjkę macicy.Chirurg niczym haker włamuje się do mojego sekretnego fizycznego systemu i zmienia wszystko w owym życiu.Wydobywa z mojego ciała Rachele i jako pierwszy pokazuje jej ten ułomny świat.Mocno zaakcentowany pierwszy takt życia przechodzi w rozrywający krzyk i chrapliwy oddech. Rachelka ze zdziwieniem patrzy na zebranych i mlaska wiśniowymi usteczkami. Podobnie jak przy nagłym pożarze wszyscy mrużą oczy i doznają uczucia ulgi,kiedy okazuje się,że to nie ich dom płonie. Rozgorączkowana młoda pielęgniarka kładzie małą na wadze i szybko coś notuje w kajecie.Asymetryczna rzeczywistość robi się śnieżno-biała.

 

-Taki jest ten świat-krzyczy ktoś wysoki, ulepiony z niklu,skrzydlaty i nieco zgarbiony-Z powodu dystocji szyjkowej i stanu przedrzucawkowego twojej matki musisz wyjść przez brzuch.Wesołe okrzyki rozsadzają łodygi doniczkowych kwiatów,jednostajny głos podstarzałego anestezjologa już nie przeraża bo jesteś wreszcie na świecie.Możesz nie tracić już więcej czasu na czekanie, możesz po prostu żyć.Możesz zgodnie z powszechnym prawem grawitacji leżeć na tej ziemi, pełzać a następnie nawet chodzić.Możesz filmować swoimi młodziutkimi oczkami żeliwnych ludzi i granitowe twarze,szpitalne wojny i rzadko używaną ludzką dobrotliwość.Możesz dorosnąć i rzucić się z pięściami na oziębły wszechświat.Możesz tak wiele...

 

Głos milknie.Opuszczam salę operacyjną podobną do wystygłego pieca martynowskiego. Przyciskam kurczowo do piersi zawiniątko z moją Rachelę i ciągle płaczę.Pozostawiam wreszcie białe gulgolet, miejsce przedziurawionych szpitalnych czaszek i marzę już tylko o ciszy, o doniczkach ze świeżą miętą i cynamonowej herbacie.Moja świeżo urodzona córeczka onieśmiela mnie, tak bardzo boję się o nią...Muszę nauczyć się kochać ją z całej siły, na zawsze!Zagłuszając w sobie turkot bólu muszę nauczyć się być mamą.

Moja ciotka Wiera Greenman długo śpi w łóżku ze swoją zmarłą córką Sofia. Jest w ósmym miesiącu ciąży i nie ma siły pochować swojego dziecka pomimo że mieszka od wielu miesięcy na cmentarzu żydowskim.Zapięte na ostatni guzik niebo jest stalowo- szare.Zdewastowane nagrobki cierpliwie znoszą płacz żywych i rozgoryczenie jesiennego wiatru.Ciotka Wiera nie wie gdzie zniknął jej mąż Josif,brat Aleksiej i siostra Sure.Została zupełnie sama wśród zmurszałych nekropolii i zgarbionych macew.Owszem na cmentarzu były też inne żydowskie rodziny ale one ukryte w sarkofagach pod stertą jesiennych liści udawały,że ich nie ma.Wszystko powoli osuwało się w dół napełniony ludzkimi czaszkami,tobołami i połamanymi meblami.Pod gobelinem z gałęzi jodeł i kasztanów toczyło się życie niewidocznych i dawno wyklętych.

Ciotka Wiera zaczęła rodzić nad ranem pod nagrobkiem z motywem liry i drzewem z genesis. Dziwnie smakował jesienny deszcz i rozmoknięta cmentarna ziemia.Macewy z czarnego granitu i różowego piaskowca emanowały złowieszczym spokojem.Wsłuchując się w płacz bezradnej rodzącej kobiety Bóg po raz pierwszy zapłakał zgniatając w wiecznych dłoniach bezużyteczne oko opatrzności.Liść przyklejony do kamiennego Birkat ha-kohanim,błogosławieństwa kapłańskiego nagle ożył i zatrzepotał. Bóg odważył się spojrzeć na ciało rodzącej Wiery.Bolesne regularne skurcze macicy,skracanie się szyjki,sinienie ust i szeroko rozwarte oczy nie robią na nim dobrego wrażenia.Krwisty czop śluzowy wypada z pochwy i przykleja się do wypierającego korzenia sosny.W okolicy nerwu kulszowego Wiera odczuwa nieznośny ból ale stara się nie krzyczeć.Błony płodowe zostają przerwane i płyn owodniowy wypływa na jesienne liście.Bóg powołując się na cytaty z własnej Niemocy próbuje pocieszyć kobietę lecz ona go nie słyszy.Z jej brzucha przez zakrwawiony kanał rodny wypychany jest syn Jelesiej. Ułożony pośladkami do dołu z nóżkami przyklejonymi do brzuszka rodzi się martwy. Ma żółtą nieproporcjonalnie dużą głowę i dziwnie uniesione ramiona.Bóg rzuca się na ziemię z płaczem i przykrywa swoimi skrzydłami kobietę.Wiera rodzi łożysko i dostaje krwotoku. Przekonana,że Bóg wie lepiej chce umrzeć. Lecz śmierć o delikatnej twarzy noworodka nie zabiera jej do krainy cieni. Wiera wciąż żyje i przytula do piersi stygnące ciało Jelisieja.

Zapada jesienny zmrok. Groby Lewiego świecą na niebiesko, kamienne palmowe gałązki i liry opadają szarą kroplą na rozwartą dłoń Boga.Granitowe skrzydło trzymające wodę z dzbanem rozsypuje się na tysiące odłamków.Tu pogrzebany jest Jelisiej,syn uczonego Josifa,odszedł w piatek 15 tamuz,niech będzie dusza jego związana w woreczku żywych...

Bóg uczepił się matczynej ręki Nocy i szedł tak przez ciemność długo, długo...Recytując zaklęcia i bajki,które zapamiętał próbował ukoić ludzkie cierpienie.Przydeptując uśpione gejzery,przysypane popiołem gehenny sam cierpiał okrutnie.Lecz do zgarbionych pleców miał przytroczone zakrwawione skrzydła i musiał latać nad światem który sam stworzył.To On zaprojektował gametę i wymyślił chwilową śmierć, to On owinął w miłość gorycz tego świata. To On potajemnie stał się Ciszą, w którą wsłuchuje się miliony macew.Budzący słodko-gorzki niepokój Stwórca wszystkiego.Autor wielogłosowych fug,które człowiek usłyszy dopiero po śmierci...Autor zacisznej przystani zwanej życiem po tamtej stronie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • befana_di_campi 06.07.2020
    Nie wiem,czy jest to akurat dobre miejsce dla tej Mistyki Bólu?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania