Poprzednie częściNaznaczony - prolog

Naznaczony Rozdział 4

Nie miał czasu by się zastanawiać nad słowami Marleya. Ona była już gotowa, stała w pozycji bojowej, stabilnie na nogach , kij w dwóch rękach z zacięciem w oczach. On przyjął zgoła inną pozycję stał lekko na nogach z kijem w jednej ręce i opuszczonym ku ziemi.

- No to zaczynamy. – powiedziała z uśmiechem na ustach.

To co stało się w kilku najbliższych sekundach nauczyło go by nigdy nie ignorować przeciwnika. Oboje ruszyli do przodu myślał ,że pierwsze uderzenie będzie bez niespodzianek, tak bardzo się mylił, on chciał uderzyć z lewej szybko bez zwłoki, ona wykonała unik w ułamku sekundy na prawo. Uderzyła w udo od dołu. Riv przyklęknął i się uśmiechnął się bo zrozumiał ,że dostał przez własną głupotę.

- Nie lekceważ mnie- powiedziała poważnie.

Podniósł się. Przyjął taką pozę jak ona na początku. Ruszyli jednocześnie, starli się w pędzie i nawet się nie zatrzymali. Dużym problemem było sparować jej atak pomyślał. Muszę zacząć walkę w zwarciu. Ruszył tym razem ona zaatakowała od góry, on sparował, Kim chciała znowu ruszyć z zasięgu jego miecza, nie pozwolił na to zaatakował tak szybko ,że sam się zdziwił. Więc to jest ta szybkość wampira. Ona przyjęła wyzwanie, zaczęła atakować góra, lewo, prawo. On unikał i parował, po kolejnym ataku straciła inicjatywę , Riv zaczął kontratak. Parowała wszystko z widocznym trudem. Gdy on to zauważył chciał zwolnić, nie znał swojej siły nie wiedział jak mocno uderza, ale to go zgubiło ,zrobiła coś niespodziewanego. Przeskoczyła nad nim i zaatakowała od tyłu w żebra. W ostatniej chwili zrobił prawie nie uchwytny dla oka unik w przód. Ona zaskoczona poleciała do przodu ,ale nie upadła podparła się ręką i wyskoczyła w górę ,po czym wylądowała miękko. Odwrócił się i ruszył do ataku, widział że ona zrobi to samo, chciał to skończyć, atakował bez względu na konsekwencje. On trafił ją w rękę, ona go w kolano. Oboje upadli. Riv podniósł się i zobaczył ,że ich pojedynkowi przyglądali się wszyscy w sali. Zauważył ,że ona trzyma się za rękę i się podnosi po woli. Podszedł i wyciągnął rękę mówiąc:

- Pomogę, coś ci chyba zrobiłem.

- Nić mi nie jest- Mówiąc to chwyciła jego rękę która pomogła jej wstać.

- Odprowadzę cię do kwatery, dobrze? – Spytał zawstydzony ,ponieważ uświadomił sobie ,że chyba trochę za mocno ją uderzył.- Wszystko dobrze?

- Tak, nic mi nie jest.- Mówiąc to wskazała dłonią wyjście.

- To dobrze, przepraszam za to ,że tak mocno cię uderzyłem.

- Nic się nie stało.

- Dobrze prowadź do kwatery. – Powiedział z wyraźną ulgą.

Uśmiechnęła się miło i poszli tymi sami korytarzami na poziomie jego własnych czterech kątów. Widział już Armena, czekał przed jego mieszkaniem. Kiedy byli już koło niego spytał:

- Możemy pogadać?

- Jasne, wejdź i rozgość się.- Gdy to mówiła wskazała na jego lokal.

Gdy weszli do środka to Armen zajął miejsce koło stołu, Riv na swoim łóżku które było koło stołu a Kim krzątała się po pokoju i widocznie czegoś szukała.

- O co chcesz spytać Armen.

- Jak tam trening? Podoba ci się przyszły partner w boju?

- Jedyny w całym plutonie który jest w stanie ze mną walczyć i nie czuć odrazy po walce.- Powiedziała obojętnie.

-To dobrze. Czego tak szukasz?- Zapytał z uśmiechem.

- Morfiny. Riv walczy dobrze ,ale ja nie jestem wampirem i kości mi się nie zrastają w czasie walki.- Powiedziała zirytowana.

- Masz ,jedna z ostatnich w moim zapasie.- Podał jej strzykawkę którą ona sobie szybko zaaplikowała.- Masz jeszcze ten twój specjał który zawsze przemycasz do bazy.

- Jasne, zaraz naleje.- Podeszła do szafki i wyciągnęła butelkę z whisky i nalała do 3 szklanek.- Proszę mi też się kończy zapas.

- Masz jakąś ważną sprawę? –Spytała zniecierpliwiona.

- Tak, czy mogę liczyć na wasz duet?

- Na mnie tak. – Kim odpowiedziała normalnym tonem.

- Na mnie też- Odparł Riv.

- Dobrze, już spadam nie musisz ciskać gromów oczami Kim, spokojnie.- Odparł pół żartem.

Po tym jak wyszedł zapanowała niezręczna cisza. Oboje myśleli nad tym co się stało, Riv nad tym co powiedzieć Kim, ona jak przegrała pojedynek. Byli pogrążeni w myślach, gdy nagle wszedł Marley.

- Ładna walka, ile pilnuje Sali treningowej tyle nie widziałem takiego pojedynku. Kim w końcu masz godnego przeciwnika.- Po tym jak to powiedział wyciągnął skręta i go zapalił. W między czasie Kim nalała mu napoju do szklanki i rozmawiali.

- Długo wiedziałeś ,że mam takiego współlokatora?- spytała Marleya.

-Tak, od początku.

- Czemu mi nie powiedziałeś.- powiedziała urażona.

- Armen.-powiedział ,gdy skończył palić skręta.- Dobra lecę trzymajcie się.

Po tym jak wyszedł Riv nie wiedział jak zacząć temat. Czy palnąć prosto z mostu, czy może obejść by ona sama poruszyła ten temat. Nie wiedział co zrobić. Miał mieszane uczucia.

- Idę pod prysznic.- powiedziała gdy znikała w drzwiach łazienki.

Wampir nalał sobie trunku i wypił go duszkiem.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania